Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
We wpisie 17 czerwca br. pisałem o tym jakie konsekwencje może mieć publiczna wypowiedź Bronisława Komorowskiego na temat wycofania polskich wojsk z Afganistanu. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać o czym szeroko informowały mass media w ostatnich dniach.

Analizę sytuacji w Afganistanie kilka dni temu przedstawił szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego generał Stanisław Koziej. „Sytuacja w Afganistanie systematycznie się pogarsza i grozi katastrofą strategiczną NATO”- powiedział. Ocenił też, że zadania, jakie na siebie wzięła Polska, przerastają możliwości naszego kontyngentu. Według gen. Kozieja na jesiennym szczycie NATO nasz kraj powinien zaproponować zmianę strategii w Afganistanie- izolować go jako źródło zagrożenia terroryzmem, zobowiązać sojuszników do jednakowego zaangażowania, określić strategię wyjścia.

Stanowisko generała wywołało spore zamieszanie w Wojsku Polskim. Okazało się, że Sztab Generalny nie był o nim poinformowany. „Szef BBN nie ma obowiązku konsultowania swych poglądów i takowych konsultacji nie było”- przyznał szef sztabu gen. Mieczysław Cieniuch. Ale dodał, że nie zgadza się z opinią gen. Kozieja, iż przyjęliśmy obowiązki, którym nie jesteśmy w stanie sprostać. „Polski kontyngent w Afganistanie wykonuje swoje obowiązki na należytym poziomie”- mówił.
Z kolei gen. Sławomir Petelicki, twórca i dwukrotny dowódca GROM, zgadza się z opinią gen. Kozieja. W dodatku według niego dowództwo armii i resort obrony nie przekazywały rzetelnych informacji o sytuacji naszej misji. „Nie mamy rozpoznania, są braki w sprzęcie. A talibowie swobodnie podjeżdżają pod bazy i strzelają do naszych żołnierzy. Jesteśmy do tej misji kompletnie nieprzygotowani”- powiedział dziennikowi „Rzeczpospolita” z dnia 25.06.2010 gen. Petelicki.

Inny punkt widzenia prezentuje Krzysztof Liedel, ekspert ds. terroryzmu z Collegium Civitas. „Należy zastanawiać się nad wycofaniem wojsk z Afganistanu. Ale dyskusja powinna być prowadzona między osobami za to odpowiedzialnymi, w żadnym razie publicznie”- powiedział Rzepie. Tłumaczy, że może to zagrażać bezpieczeństwu naszych żołnierzy.

No i proszę. Komorowski powiedział co powiedział, nowy szef BBN „poprawił”, Sztab Generalny WP o niczym nie wiedział i doszło do sporu pomiędzy instytucjami, fachowcami i ekspertami. Szef BBN, bądź co bądź ekspert twierdzi, że nie dajemy sobie rady z misją w Afganie, a SG WP twierdzi, że jest git i nasi chłopcy dają rady. Dla odmiany gen. Petelicki twierdzi, że jednak nie dają. To pokazuje jaki- przepraszam za określenie- burdel panuje w państwie polskim.

Czy dajemy sobie radę czy nie jest osobną kwestią. Jednakże co w tym jest najistotniejsze? Otóż rozpętało się po raz kolejny polskie piekiełko, a talibowie mający swój wywiad, bez wątpienia robiący analizę informacji z mass mediów państw uczestniczących w afgańskiej misji na podstawie tzw. białego wywiadu tylko rączki zacierają, bo w Polsce wśród najwyższych czynników decyzyjnych powstał chaos informacyjny i spór. To jest czytelny sygnał dla nich, że należy kontynuować ataki na polskie bazy i patrole.

Co mnie w tym zadziwia, że tacy fachowcy jak gen. Koziej, czy gen. Petelicki dali się wciągnąć w tę wywołaną przez Komorowskiego publiczną debatę. Panowie generałowie dali się rozprowadzić informacyjnie i wciągnąć w gierkę niczym dzieciaki, bo oni uskuteczniają debatę publiczną, a osoba odpowiedzialna za ten stan rzeczy w armii- minister Obrony Narodowej Bogdan Klich pozostaje w cieniu i uwaga jest odwrócona od niego.

Zimną głowę zachował tylko Liedel, który przytomnie stwierdził, że dyskusja- owszem, ale między osobami za to odpowiedzialnymi i nie publicznie. A panowie generałowie na forum publicznym zaczęli debatę i to podsyconą przez szefa BBN nominowanego przez Komorowskiego. To że Komorowski mielił jęzorem narażając naszych chłopców w Afganie (krótka analiza na ten temat we wpisie z 17 czerwca) można w jakimś stopniu zrozumieć- typowy politykier nie mający zielonego pojęcia jakie negatywne konsekwencje to może przynieść. Ale żeby generałowie robili takie informacyjne „babole”? Ręce opadają…

To kolejny dowód na to, że panowie generałowie i ogólnie kadra oficerska w Polsce, z całym szacunkiem dla ich fachowości w kwestiach wojny konwencjonalnej nie mają zielonego pojęcia o podstawach, elementarzu wojny informacyjnej. To sygnał, że czas najwyższy wrócić do metod socjotechniki prowadzenia wojny informacyjnej stosowanych przez przedwojenną „Dwójkę”- polski wywiad i kontrwywiad. Czas na metody szkolenia kadry oficerskiej i podoficerskiej przed II wojną światową. Wówczas każdy podoficer i oficer miał podstawowe przeszkolenie w zakresie wojny informacyjnej. Zresztą, że te metody zdawały egzamin świadczy fakt, że wówczas „Dwójka” uważana była za najlepsze służby specjalne na świecie. A teraz? Wystarczy zobaczyć co ludzie w stopniach generałów wyprawiają w tych kwestiach.

I jeszcze jedna refleksja w tym kontekście się nasuwa. Platforma Obywatelska i jej politycy są jacy są. Koń jaki jest każdy widzi. Jednakże warto zadać sobie pytanie: dlaczego Jarosław Kaczyński odwołujący się przecież do spuścizny II Rzeczpospolitej i jej etosu wojskowego w czasie swoich rządów nie wprowadził systemu szkolenia kadry oficerskiej i podoficerskiej w zakresie wojny informacyjnej wzorując się na II RP? Dlaczego tego czasu nie wykorzystały wojskowe służby specjalne kierowane przez Antoniego Macierewicza i co zrobili politycy PiS? Zamiast wprowadzić metodologię „Dwójki” (oczywiście dostosowaną do wymogów obecnej epoki), to kontynuowali sowieckie metody pracy służb specjalnych- prowokację, czego efekty mieliśmy w licznych prowokacjach czy to CBA, ABW i niesławną sprawę Nangar Khel. Warto aby tę kwestię przemyśleli sobie przede wszystkim zwolennicy PiS i wszyscy ci, którzy uważają Macierewicza za człowieka, który uzdrowił nasze służby ze wschodnich naleciałości, bo bynajmniej on ich nie uzdrowił tylko te trendy konserwował.

Amator
Za: http://amator.blog.onet.pl/