Ocena użytkowników: 2 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej już jest skompromitowane. Dlaczego? Dlatego, że PiS powołując zespół parlamentarny do zbadania przyczyn tego co się stało w Smoleńsku 10 kwietnia br. postawił na jego czele Antoniego Macierewicza. Człowieka, który nie tylko psychofizycznie nie nadaje się do tego typu pracy, ale który w praktyce udowodnił, że od tego typu spraw powinien być trzymany z daleka i to dla dobra państwa polskiego.
Pod hasłem walki z czarnym Piotrusiem PiS, czyli WSI Macierewicz rozwalił wojskowe służby specjalne i dziwnym trafem nikogo z nich nie skazano prawomocnym wyrokiem. Co gorsza, cała ta hucpa a’la Macierewicz odbyła się przy światłach mass mediów. W „Raporcie” opublikowano materiały, w których ujawniono dane pracowników służb specjalnych i agentury oraz formę prowadzenia działań wywiadowczych i kontrwywiadowczych. Dla rosyjskich analityków był to po prostu prezent, bowiem pokazano słabe punkty ich metod oraz zaprezentowano pełną gamę rozwiązań, stosowanych przez polskie wojskowe służby specjalne.

W żadnym cywilizowanym kraju w ten sposób- przy świetle kamer telewizyjnych nie robi się porządków w służbach specjalnych. Przykładem tego jest sprawa tzw. „piątki z Cambridge”. W latach 30. radziecki wywiad zwerbował kilku wartościowych agentów wśród lewicujących studentów brytyjskich. Grupa ta zajmując coraz wyższe stanowiska w dyplomacji i angielskich służbach specjalnych dokonała sporych spustoszeń w systemie bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii na trudną do dzisiaj określenia skalę. Jednakże Anglicy nigdy nie wpadli na pomysł, aby rozwiązywać służby specjalne. Dokonano przebudowy, zwolniono pracowników, jednakże odbywało się to bez rozgłosu. Nie ujawniono też ani metod działania, ani agentów i pracowników kadrowych. Podobnie było w przypadku sprawy Aldricha Amesa, byłego oficera operacyjnego CIA, który piastował m.in. stanowisko szefa kontrwywiadu CIA. Jak się okazało Ames współpracował z radzieckimi, a po rozpadzie ZSRR z rosyjskimi służbami specjalnymi. Jednakże nikomu z rządzących w USA nie przyszło do głowy rozwiązanie CIA i ujawnianie jej aktywów. Tak to się robi na Zachodzie.

Tymczasem Macierewicz jako szef SKW nie wyczyścił sektora zbrojeniowego i „Bumaru” z patologicznych i kolesiowskich układów. Efekt? Niedawno „Gazeta Wyborcza” podała, że padł największy kontrakt polskiej zbrojeniówki w ostatnich latach, czyli tzw. kontrakt malezyjski. Eksperci twierdzą, że państwo polskie będzie musiało zapłacić Malezyjczykom kary umowne rzędu 60 mln USD. Przecież mogły „wyczyszczone z sowieckich naleciałości” wojskowe służby pod wodzą Macierewicza zrobić tam porządek i właściwie poukładać rzeczy. Ale tego nie zrobili. Za to teraz PiS może pyskować na PO, że spaprali kontrakt malezyjski. Tylko co PiS zrobił wówczas gdy był u wałdzy? Nic. Co więcej, minister z Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Robert Draba leciał sobie do Gruzji w towarzystwie handlarza bronią Abdula Rahmana El- Aseere’a. Tego samego, który później „szył” stocznie z chłopakami od Donalda Tuska i który był „tajemniczym inwestorem” do stoczni. Ja wiem, że to może być szok dla zwolenników PiS, ale z El- Aseerem wcześniej zwąchali się chłopcy z PiS. To po raz kolejny potwierdza moją tezę, że PiS w kwestiach strategicznych niczym się nie różni od PO i SLD i wyjaśnia dlaczego o ile PiS patroszy aferę hazardową, to po cichu siedzi przy stoczniowej, bo a nuż ktoś przypomni podróże prezydenckiego ministra z El- Aseerem. Będzie łyso, bo opinia publiczna dowie się, że Jarosław Kaczyński wcale nie był taki gorliwy w czyszczeniu państwa z patologii, tylko chciał jednych łobuzów wymienić na swoich łobuzów.

W czasie kiedy szefem SKW był „bojownik walczący z rosyjskimi wpływami w Polsce” Macierewicz do Stoczni Gdańsk wszedł Donbas. Już wówczas ostrzegano Macierewicza i polityków PiS, że jest kwestią czasu kiedy stocznia znajdzie się w rękach rosyjskich, bo Donbas jest powiązany z Rosjanami. Co zrobił Macierewicz? Nic. Jaki jest tego efekt? Donbas został 31.12.2009 r. przejęty przez grupę rosyjskich biznesmenów, których reprezentował państwowy rosyjski bank „Wnieszekonombank”. Tak się składa, że szefem Rady Nadzorczej tego banku jest nie kto inny tylko premier Władimir Putin.

Oddajmy głos Radosławowi Sikorskiemu, któremu nikt rozsądny nie zarzuci sympatii prokomunistycznych, czy prorosyjskich. Otóż w książce „Strefa zdekomunizowana” (Warszawa 2007), która jest wywiadem- rzeką przeprowadzonym przez Łukasza Warzechę z obecnym szefem MSZ Sikorski mówi: „(…) Antoni Macierewicz jako szef SKW przedstawił całkiem poważnie tezę, że cały północny Afganistan znajduje się pod kontrolą Rosji. Podkreślam: nie pod wpływem czy infiltrowany przez rosyjskich agentów, ale wprost „pod kontrolą”. Twierdził, że nowa armia afgańska, którą cały świat uważa za szkoloną i w znacznej mierze fundowaną przez Stany Zjednoczone, również jest pod kontrolą Rosji. O afgańskim Sojuszu Północnym- czyli głównej sile, która przez trzynaście lat walczyła z reżimem komunistycznym i Związkiem Sowieckim, a potem odbiła między innymi Kabul z rąk talibów i al- Kaidy- mówił dokładnie to samo: że jest pod kontrolą Rosji. Dla każdego znawcy Afganistanu tak kategoryczne osądy muszą być po prostu śmieszne. Ja byłem w tej szczęśliwej sytuacji, że znam tamten kraj i potrafiłem odsiać tezy miarodajne od bzdur. Ale taką wiedzę ma niewiele osób. Gdyby ktoś potraktował te stwierdzenia poważnie, mógłby sprowadzić na nasze wojska nieszczęście” (str. 224).

Ale wróćmy do kwestii likwidacji WSI. Od lat jednym z najbliższych współpracowników Macierewicza jest Piotr Bączek. Bączek był członkiem Komisji Weryfikacyjnej WSI. Macierewicz zaklinał się, że w Komisji są wybitni specjaliści i eksperci. Szkopuł w tym, że z Bączka taki ekspert, iż stwierdził, że przez Polskę przechodzi gazociąg…jamajski!!! Otóż w swojej książce „Zagrożenia informacyjne a bezpieczeństwo państwa polskiego” (Toruń 2006) Bączek napisał: „(…) Natomiast w Polsce głośna była sprawa tzw. światłowodu położonego wzdłuż gazociągu jamajskiego” (str. 63). W Polsce owszem, jest gazociąg, ale jamalski (tzw. Jamał) i idzie on z Rosji. Pierwsze słyszę żebyśmy ciągnęli gaz z Jamajki. Najpierw myślałem, że to literówka, ale w trakcie lektury książki Bączka zauważyłem, że na drugiej stronie, w przypisach jest stwierdzenie „światłowód jamajski” (str.  64).

Ktoś może powiedzieć, że chłopakowi zdarzyła się literówka. Jednakże pozwolę sobie zauważyć, że opracowanie Bączka ma charakter stricte naukowy, ba! Bączek pozwolił sobie w nim na wypracowanie własnej, autorskiej definicji bezpieczeństwa informacyjnego (szacun dla niego za to), więc fakty wskazują na to, że przyłożył się do pisania tej książki. No więc jak można mieć zaufanie do kompetencji osoby, która gazociąg jamalski myli z jamajskim? Przecież to są jaja jak berety, że taka osoba brała udział w weryfikacji specsłużby wojskowej. Przecież PiS zakpił sobie w ten sposób z nas podatników i z państwa polskiego. Tak swoją drogą, to ciekawe jak Bączek wyobraża sobie pociągnięcie rurociągu z Jamajki? Przez Internet?

Insza inszość, że ani w ABW ani wywaleni z WSI do tej pory nie wychwycili tego informacyjnego „babola” Bączka, bo wyciągnięcie mu tego w mass mediach doszczętnie skompromitowałoby go w oczach opinii publicznej (zresztą recenzentów i wydawcę też). Przecież gdyby żurnaliści dostali ten błąd na tacy np. podczas urzędowania Bączka w Komisji Weryfikacyjnej, to byłaby taka afera i pośmiewisko z niego w mediach przy którym tekst nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego o polskim bramkarzu Borubarze to pikuś. O tym, że opozycja mogłaby sobie poużywać nie wspomnę. Nie wychwycenie tego „babola” pokazuje, że w naszych służbach specjalnych większość funkcjonariuszy nie ma dominujących motywacji poznawczych, bowiem gdyby chciało im się uważnie analizować radosną twórczość PiS-owskich „ekspertów” od specsłużb (jak chociażby książkę Bączka) to wychwyciliby ten komiczny w swej istocie i kompromitujący błąd. No ale żeby to wyłapać trzeba by było popracować- ślęczeć nad książkami, artykułami, programami i czytać, a to przecież jest żmudne i czasochłonne. Widać, że dziewczęta i chłopcy ze służb koncentrują się na zbieraniu „haków” z materiałów operacyjnych.

Teraz Bączek, specjalista od „gazociągu jamajskiego” będzie pomagał Macierewiczowi w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Znowu będą jaja jak berety i kolejne nie mające nic wspólnego z merytoryką kłótnie polityczne będące klasycznym tematem zastępczym odwracające uwagę społeczeństwa od spraw istotnych dla kraju.

Macierewicz zresztą już- we właściwym dla siebie stylu- stwierdził, że będzie wyjaśniał „zbrodnię”. Tym samym już postawił tezę pod którą zbierany będzie materiał „dowodowy”. Szkopuł w tym, że taka metodologia dochodzeniowa Macierewicza wywodzi się w prostej linii ze stalinowskiej teorii dowodów Andrieja Wyszyńskiego (patrz: Andriej Wyszyński- „Teoria dowodów sądowych w prawie radzieckim”, Warszawa 1949). Zasada oparcia systemu dowodów głoszona przez Wyszyńskiego, którą na naszym polskim gruncie kopiuje w skali 1:1 Macierewicz opiera się na trzech zasadach: 1. Aby skazać oskarżonego nie jest konieczne udowodnienie mu winy w stu procentach, lecz wystarczy ją uprawdopodobnić; 2. Za współdziałanie można uznać jakikolwiek związek danej osoby z popełnionym przestępstwem (lub nawet tylko z przestępcą), a więc do skazania oskarżonego nie jest nawet konieczne uprawdopodobnienie popełnienia przez niego czynu przestępczego, wystarczy tylko wykazać jakikolwiek jego kontakt z przestępstwem lub przestępcą. Na tej zasadzie powstała cała kategoria prawna członków rodzin tzw. „wrogów ludu” w okresie stalinowskim. Identyczną zasadę zastosowano w ramach Komisji Weryfikacyjnej WSI- wystarczyło, że ktoś pracujący w WSI miał kogoś w rodzinie (nawet „siódmą wodę po kisielu”) kto ukończył uczelnię wojskową w Moskwie i był wyrzucany ze służby; 3. Przyznanie się oskarżonego do winy stanowi pełnowartościowy dowód w sprawie na bazie którego można oskarżonego skazać (stąd taka liczba zeznań wymuszanych pod wpływem tortur w czasach stalinowskich).

Jestem za szczegółowym wyjaśnieniem okoliczności tej katastrofy, tak jak byłem za zrobieniem porządku w służbach specjalnych (nie mylić z totalną ich rozwałką i publicznym ujawnieniem ich aktywów). Ale wiem jedno: od tego jak najdalej powinni trzymać się politycy, bo do głosu powinni dojść eksperci. A Macierewicz, owszem jest ekspertem i specjalistą (i to wybitnym!), ale od zadymy politycznej i totalnej rozpierduchy. Jeszcze nie widziałem, żeby Antek policmajster zrobił coś konstruktywnego dla państwa polskiego. Po raz kolejny potwierdza się pierwsze prawo blogera Amatora: chcesz coś ośmieszyć i skompromitować? Daj to do wykonania PiS-owi.

Amator
Za: http://amator.blog.onet.pl/