Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Najlepsi gospodarczo i najsprawniejsi dyplomatycznie robią największe interesy. Aby uzyskać lukratywny kontrakt na zagranicznych rynkach koncern czy duża firma potrzebuje wsparcia rodzimej dyplomacji i rządu. Chcąc dotrzymać tempa w ekonomicznym i technologicznym wyścigu państwo musi mieć nie tylko koncerny i duże firmy. Parafrazując powiedzenie Legii Cudzoziemskiej na geoekonomicznej szachownicy świata obowiązuje hasło: „maszeruj albo giń!”. Ci, którzy nie nadążają giną, czyli inaczej mówiąc nie tylko są wypychani z rynków przez konkurencję, ale także stają się gospodarczą neokolonią silniejszych i sprawniejszych gospodarczo państw. Takie są reguły tej gry.

Powszechnie funkcjonuje powiedzenie, że „kapitał nie ma narodowości”, ale jeśli przyjrzymy się uważniej, to okazuje się, że działające w Niemczech duże przedsiębiorstwa w znacznej części kontrolowane są przez kapitał niemiecki; podobnie jak firmy działające we Francji w dużym stopniu kontrolowane są przez kapitał francuski, w Wielkiej Brytanii zaś- przez brytyjski, a w USA- przez amerykański. W tych krajach można dostrzec zjawisko własności państwowej, złotej akcji Skarbu Państwa w firmach prywatnych i fakt, iż zamówienia rządowe kierowane są wyłącznie do „swoich” koncernów. Państwa stosują także inne bardziej dyskrecjonalne, ale nie mniej skuteczne metody kontrolowania przedsiębiorstw. Przedstawiciele wielkich koncernów to często quasi-dyplomaci rządowi, koncerny posiadają swego rodzaju paradyplomację, która rekrutuje się z urzędników administracji rządowej.
Klasycznym tego przykładem są USA. W ekipie prezydenta George’a Busha ludzie powiązani z sektorem naftowym i energetycznym byli silnie reprezentowani, żeby wymienić wiceprezydenta Dick’a Cheney`a, który kierował gigantem w przemyśle naftowym firmą Halliburton w latach 1995-2000, czy doradczynię prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezzę Rice, która 10 lat przepracowała w zarządzie Chevron Texaco. W cywilizowanych krajach strategia ekonomiczna, polityczna, dyplomatyczna i wojskowa są ze sobą wzajemnie powiązane, a zjawisko rotacji kadr pomiędzy koncernami i dużymi firmami a administracją rządową jest normą. Promocja interesów koncernów i firm jest jednym z ważnych obowiązków państwa, które prowadzi swoją politykę zagraniczną także przez korporacje przemysłowe, konsorcja finansowe i banki.

Ofensywę dyplomatyczno- ekonomiczną oraz aktywne działania na tym polu można dostrzec wśród największych graczy na światowych rynkach. Takie działania trwają nieraz latami, ale przynoszą sukcesy. W 2008 r. na mocy zawartych umów pomiędzy Francją a Brazylią ustalono, że Francja dostarczy Brazylii 50 wojskowych śmigłowców, 4 okręty podwodne oraz jeden atomowy okręt podwodny. Umowy pomiędzy państwami zostały podpisane w Rio de Janeiro w obecności prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego oraz prezydenta Brazylii Luiza I. L. da Silvy. We wrześniu ubiegłego roku prezydenci Francji i Brazylii na wspólnie zorganizowanej konferencji ogłosili, że triumfatorem programu wyboru nowego myśliwca Forca Aerea Brasileira- FX- 2- został Dassault Rafale. Prezydent Francji ocenił ogólną kwotę obecnych i przyszłych transakcji z Brazylią dotyczących francuskich produktów na równowartość ok. 10 mld USD. Należy też wspomnieć o sprzedaży Rosji okrętu desantowego Mistral, którego wartość eksperci szacują na 500-600 mln USD.

Z kolei spiritus movens rosyjskiej ofensywy ekonomicznej na płaszczyźnie ekonomiczno-dyplomatycznej jest premier Władimir Putin. Podczas ostatniego spotkania premierów Indii i Rosji podpisanych zostało kilkanaście porozumień dotyczących kilku różnych sektorów gospodarki. W podpisanej przez obu premierów umowie, Rosja zobowiązuje się do zbudowania 12 bloków energetycznych na terenie Indii. Wartość tych inwestycji szacowana jest przynajmniej na 24 mld USD.

W styczniu br. dyrektor generalny rosyjskiego koncernu zbrojeniowego Rosoboroneksport Anatolij Isajkin w raporcie przygotowanym dla premiera Putina podał, że sprzedaż uzbrojenia przez rosyjski koncern w 2009 wyniosła 7,4 mld USD. O 10 proc. więcej niż w 2008. Według raportu, Rosoboroneksport eksportuje uzbrojenie do ponad 70 państw. W 2008 Rosoboroneksport sprzedał uzbrojenie za 6,72 mld USD. Cały rosyjski eksport w tej branży wyniósł 8,35 mld USD. W 2009 Rosjanie złożyli 819 ofert handlowych. W efekcie negocjacji portfel zamówień rosyjskiego koncernu zbrojeniowego wzrósł o 10 mld USD- z 22 do 32 mld USD. Pod koniec stycznia 2010 wartość zamówień sięgnęła 34 mld USD.

Rosja idzie za ciosem i może sprzedać Wenezueli broń o wartości przekraczającej 5 mld USD. Putin podkreślił, że liczba ta obejmuje rosyjski kredyt dla Wenezueli w wysokości 2,2 mld USD.

 Jednakże nie tylko na tych kwestiach poprzestają Rosjanie. Otóż koncern Rosneft zamierza kupić od Wenezueli udziały aż w czterech niemieckich rafineriach. Rosjanie chcą nabyć od wenezuelskiego koncernu naftowego PDVSA 50 proc. udziałów w spółce Ruhr Oel, do której należą rafinerie Gelsenkirchen, Bayern Oel, MiRO i Schwedt. Transakcja  ta była jednym z głównych tematów wizyty premiera Putina w Caracas 2 kwietnia br. Jeżeli do niej dojdzie, Rosjanie staną się współwłaścicielami największego koncernu rafineryjnego w Niemczech, który przerabia milion baryłek ropy dziennie.

Także Niemcy nie zasypiają gruszek w popiele. Niemieccy przedstawiciele handlowi dużych firm i koncernów ze wsparciem dyplomacji penetrują rynki bliskowschodnie. Efektem tego jest m.in. podpisanie w marcu br. przez niemieckie koleje Deutsche Bahn (które są w ręku niemieckiego Skarbu Państwa) porozumienia o budowie nowoczesnej sieci kolejowej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wstępne porozumienie podpisane w Dubaju przewiduje dla DB kontrakty o wartości ponad 10 mld euro. Pod koniec zeszłego roku DB podpisało już kontrakt za 17 mld euro z Katarem w sprawie budowy sieci połączeń kolejowych między stolicą Kataru Doha i Bahrajnem, a także linii szybkiej kolei do granicy Kataru i Arabii Saudyjskiej. DB stara się też o kontrakt na budowę 1,1 tys. km linii kolejowej poprzez Arabię Saudyjską.

Trwa ciekawa rozgrywka w Arabii Saudyjskiej, bowiem czołowe światowe koncerny walczą o zdobycie kontraktów w największym od początku lat 80. programie gospodarczego rozwoju kraju, na który Rijad przeznacza co najmniej 400 mld USD. W kolejce do udziału w rozbudowie saudyjskiej energetyki, transportu i przemysłu ustawiają się takie europejskie tuzy, jak niemiecki Siemens i francuskie grupy GDF Suez i Alstom. W budowie linii szybkiej kolei między Mekką i Medyną kosztem 1,8 mld dolarów uczestniczy również chiński koncern China Railway Construction Corp. Francuski Alstom i operator francuskiej kolei SNCF wspólnie z lokalnym partnerem Al-Rajhi zamierzają złożyć ofertą na budowę 450 km odcinka linii kolejowej między portem lotniczym Jeddah a Mekką i Medyną, szacowaną na 6 mld dolarów. Niemiecki Siemens jest w konkurencyjnym konsorcjum. Walka o jak największy kawałek tortu wartości 400 mld USD dopiero się rozkręca, ale służby dyplomatyczne, przedstawiciele koncernów- wypustki gospodarcze państw Europy Zachodniej, Rosji, Chin, USA i Izraela wsparte przez swoje służby wywiadowcze dynamicznie działają w Arabii Saudyjskiej. Przywódcy państw, które biorą udział w tym gospodarczo- dyplomatycznym wyścigu wiedzą, że takie zlecenia nakręcają gospodarki, co ma szczególnie istotne znaczenie w czasie kryzysu.

Dopiero na tym tle widać nędzę polityki rządu premiera Donalda Tuska, który się napinał z okazji 1000 dni działania jego rządu. Każdy poważny przywódca kraju jeździ z zagranicznymi wizytami w obstawie specjalistów z zakresu gospodarki, ekonomii, finansów, z przedstawicielami rodzimych firm i koncernów, którym toruje drogę do znakomitych umów i inwestycji. A Tusk? No właśnie... Każdy widzi jaki jest i jak dalece mu do standardów poważnych przywódców. Niech mi ktokolwiek z jego zwolenników pokaże kontrakt zdobyty przez jakąkolwiek polską firmę na zagranicznych rynkach na skutek działań Tuska, czy ofensywy dyplomatycznej naszego MSZ. Konia z rzędem temu kto takiego przykładu się doszuka. Ta rażąca nieskuteczność Tuska i jego ekipy tłumaczy dlaczego np. w Niemczech on ma znakomitą prasę. On nie promuje polskich firm. Nie pomaga im na międzynarodowych rynkach zdobywać kontrakty, czyli robi wszystko aby nie przeszkadzać zagranicznej konkurencji, m.in. niemieckiej. Zatem czy może dziwić fakt, że dostaje on od Niemców nagrody i ma tam dobrą prasę?  

Tusk tylko ładnie mówi o gospodarce i na tym jego działania w tym zakresie kończą się. Nie jeździ z wizytami zagranicznymi w celu pomocy polskim firmom. Zachowuje się jak zaściankowy, zakompleksiony polityk, który boi się konkurencji, boi się wyjść ze swojej zagrody, bowiem przeraża go wielki świat. Świat w którym toczy się momentami brutalna gra sił i interesów. Tusk zachowuje się tak, jakby nie wierzył nie tylko w swoje możliwości, ale także w możliwości Polski i Polaków. Tusk zachowuje się jakby przerażała go świadomość konkurencji, bo bez wątpienia fajnie być poklepanym po ramieniu przez Angelę Merkel czy Władimira Putina i zrobić sobie z nimi PijaRowe fotki na użytek partyjnej propagandy. Znacznie trudniej jest podjąć dyplomatyczno- gospodarczą konkurencję z firmami niemieckimi i rosyjskimi. Znacznie trudniej jest popracować z naszą służbą dyplomatyczną tak, aby to nie Merkel czy Putin torowali drogę do dobrych kontraktów dla ich krajowych firm, ale aby polskie przedsiębiorstwa mogły podpisać lukratywne kontrakty. W tym kontekście przy takich wyjadaczach jak Merkel, Putin i inni, Tusk jawi się jak chłopaczek w krótkich gatkach.

Z tego powodu jeśli jakikolwiek polityk w Polsce zasługuje na miano zaściankowego, to jest nim właśnie Donald Tusk. Jeśli ktoś ma wątpliwości co do tego, to niech porówna go na płaszczyźnie wspierania rodzimej gospodarki na geoekonomicznej szachownicy świata z innymi przywódcami państw. Dlatego do łez bawi mnie, gdy ktoś twierdzi, że Tusk to europejskiego formatu polityk. To facio z gigantycznymi kompleksami, który mentalnie nigdy nie wyszedł poza swoje podwórko w Gdańsku.

Amator

Za: http://amator.blog.onet.pl/