Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    13 lutego 2011

Antoni Słonimski twierdził, że dzieje ludzkości mają charakter dwusuwowy. Suw pierwszy – chrześcijanie dla lwów! Suw drugi – Lwów dla chrześcijan! Jak każda próba syntezy dziejowej, tak i ta grzeszy nadmiernym uproszczeniem – ale tak to już bywa ze wszystkimi syntezami. Mimo ryzyka uproszczeń ludzie nieustannie próbują ująć różne zjawiska w jakąś syntetyczną formę, a skoro tak, to dlaczego nie dokonać syntezy dwudziestolecia sławnej transformacji ustrojowej? Akurat mamy początek roku wyborczego, kiedy już rozpoczęły się przymiarki kandydatów do poszczególnych list, więc okazja jest, jak rzadko która.

Po zawarciu umowy „okrągłego stołu” pojawiły się w Polsce dwie siły polityczne: Sojusz Lewicy Demokratycznej, jako spadkobierca PZPR – oraz Ruch Komitetów Obywatelskich, kierowany przez przedstawicieli „lewicy laickiej” czyli dawnych stalinowców, przebranych za demokratów. Kierownictwo Ruchu Komitetów Obywatelskich usiłowało zahamować proces tworzenia partii politycznych twierdząc na tym etapie, że są one szkodliwe. Kiedy jednak nie udało mu się zablokować zwycięstwa Lecha Wałęsy i odwrócić porażki Tadeusza Mazowieckiego w wyborach prezydenckich, mądrość tamtego etapu o szkodliwości partii przestała być aktualna. Powstała ROAD, jako partia jedynie słuszna, w odróżnieniu od pozostałych ugrupowań, które były niesłuszne, a nawet – głęboko niesłuszne. Ten chaos został opanowany zarówno w drodze tzw. „nocnej zmiany” 4 czerwca 1992 roku, a przede wszystkim – w następstwie wyborów 19 września 1993 roku, w których do władzy powrócił Sojusz Lewicy Demokratycznej z PSL-em.

W ten sposób proces transformacji ustrojowej znalazł się znów pod kontrolą, której nie zakłóciło nawet wyborcze zwycięstwo powstałej w tzw. międzyczasie Akcji Wyborczej „Solidarność” - ponieważ AW„S” znajdowała się albo pod kuratelą Unii Wolności pod kierownictwem samego Leszka Balcerowicza, albo charyzmatycznego premiera Buzka, któremu nie zaszkodził nawet rozpad koalicji w czerwcu 2000 roku. W wyborach we wrześniu 2001 roku olśniewający sukces odniósł SLD, uzyskując 41,04 procent głosów. Unia Wolności (3,1 %) przestała się liczyć, bo pojawiła się nowa, jeszcze słuszniejsza formacja w postaci Platformy Obywatelskiej, która wysunęła się na drugie miejsce z wynikiem 12,68 proc. Dopiero stosunkowo niedawno potwierdziły się podejrzenia, iż PO powstała przy wydatnym udziale służb specjalnych – o czym zapewnił nas sam generał Gromosław Czempiński, opowiadając, ileż to rozmów i bliskich spotkań III stopnia musiał odbyć, by wreszcie SLD zyskał politycznego partnera. Na marginesie egzystowały sobie Prawo i Sprawiedliwość (9,5 %), Samoobrona (12,6 %). PSL (8,9 %) i Liga Polskich Rodzin (7,8 %). SLD mimo dobrego wyniku, nie został obdarowany większością, toteż utworzony został rząd koalicyjny z PSL i Unią Pracy. Wydawało się, że za pośrednictwem SLD jako kierownika politycznego tej koalicji z Leszkiem Millerem na czele, Siły Wyższe już opanowały sytuację na trwale, ale oto w lipcu 2002 r. zdarzyło się, że Lew Rywin złożył był red. Michnikowi propozycję korupcyjną, w rezultacie czego w „grupie trzymającej władzę” wystąpiły głębokie nieporozumienia, wyrazem których były serie dymisji w rządzie zarówno w 2002, jak i 2003, a zwłaszcza – 2004 roku. W rezultacie tych dymisji rząd Leszka Millera coraz bardziej przypominał Arkę Noego, na której, jak wiadomo, znajdowała się przynajmniej para zwierząt każdego gatunku – aż wreszcie 2 maja 2004 roku i on został zdymisjonowany.

Utworzony następnie gabinet premiera Marka Belki był rządem sierocym, tzn. nie przyznawało się doń żadne ugrupowanie parlamentarne, a mimo to rządził on bez specjalnych trudności aż do końca kadencji Sejmu. Gabinet Marka Belki był ilustracją bezpośrednich rządów razwiedki, która metodą przejścia na ręczne sterowanie usiłowała opanować zamęt we własnych szeregach. W tę polityczną próżnię w roku 2005 udało się wśliznąć Prawu i Sprawiedliwości – co razwiedkę zmobilizowało na tyle, że dokonała głębokiego przegrupowania w szeregach swoich legatów, wobec najbardziej rozbrykanych (Leszek Miller, Józef Oleksy) zarządzając polityczną kwarantannę, której nie przerwało nawet przejęcie rządów w roku 2007 przez Platformę Obywatelską.

Wydaje się jednak, że ten etap właśnie dobiega końca. Wyraża się to nie tylko w propozycji złożonej przez prezydenta Komorowskiego, by uczestnikiem „trójkąta weimarskiego” została również Rosja – chociaż w propozycji tej można dopatrzeć się deklaracji lojalności Wojskowych Służb Informacyjnych, których, jak wiadomo, „nie ma”, wobec Moskwy („służę Związkowi Radzieckiemu”), a nawet – wobec obydwu strategicznych partnerów – ale również w deklaracjach powrotu do polityki w szeregach SLD, składanych przez Leszka Millera, Józefa Oleksego i innych skazanych na kwarantannę. Najwyraźniej rosnące notowania SLD, a przede wszystkim – nieznane jeszcze opinii publicznej informacje o rozwoju sytuacji w Polsce i wokół niej w najbliższym czasie – skłoniły razwiedkę do dokonania kolejnego przegrupowania na politycznej scenie. Jeśli obecny trend zostanie utrzymany – a dla kreujących polityczną rzeczywistość w Polsce Sił Wyższych nie powinno stanowić to specjalnych trudności – Platforma Obywatelska nie będzie w stanie stworzyć innego rządu niż koalicyjny – ale z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, jako koalicjantem koniecznym. Wprawdzie PSL ma, jak wiadomo, stuprocentową zdolność koalicyjną, ale mogło ją eksploatować – i na swój sposób eksploatowało – w latach 90-tych dzięki temu, że SLD uchodził za formację trędowatą, a później – dzięki wspomnianej dekompozycji w grupie trzymającej władzę.

Jednak obecnie SLD nie jest już uznawany za formację trędowatą nawet przez Jarosława Kaczyńskiego, nie mówiąc już o Platformie Obywatelskiej – chociaż pobożny poseł Gowin na zasadzie inercji jeszcze „nie wyobraża sobie” pozostawania z nim w koalicji – zaś apogeum dekompozycji Siły Wyższe mają już za sobą. Zatem – jeśli padnie rozkaz utworzenia koalicji PO – SLD, zwłaszcza wsparty groźbą odjęcia Platformie Obywatelskiej wszystkich przydzielonych jej atutów w razie najmniejszych dąsów – to wszyscy sceptycy nie tylko natychmiast taką koalicję sobie wyobrażą, ale kto wie - może nawet dopatrzą się w niej palca Bożego? A dla nikogo nie jest tajemnicą, że faktycznym kierownikiem politycznym takiej koalicji będzie SLD – prawdziwa i – powiedzmy sobie szczerze - jedyna miłość razwiedki. No bo jakże inaczej, pod egidą jakiej innej siły, Polska ma się „pojednać” z Rosją – a taki los przecież wypadł nam nie tylko w następstwie sławnego nieformalnego szczytu w Deauville w październiku ubiegłego roku, ale również w następstwie jak najbardziej już formalnego szczytu NATO, jaki miesiąc później odbył się w Lizbonie? Skoro prezydent Komorowski sam proponuje Rosji, by utworzyła kolejny bok „trójkąta weimarskiego”, to czegóż chcieć więcej? Wprawdzie pan prezydent Komorowski zdążył już zasłynąć z różnych gaf, ale chyba nie sądzi, że trójkąt ma cztery kąty i boki? Chociaż z drugiej strony – skoro tyle mówi się o rozwiązaniu kwadratury koła...?

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1933