Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Od 7 lat trwa rozkład państwa. Nieudolność rządzących dotyka każdej dziedziny naszego życia. Także bezpieczeństwa. Tymczasem śledząc wypowiedzi polityków można odnieść wrażenie, że pilna i ważna jest tylko „walka z terroryzmem”. „Mieliśmy sygnały ostrzegające, chociażby ze Stanów Zjednoczonych czy z Izraela, że Europa może być poddana atakom terrorystycznym. Polska jest częścią wolnego świata, który jest na celowniku terrorystów” - na antenie radia Agory  alarmował Schetyna. Nie wykluczył, że przykład z Francji, z „Charlie Hebdo”, może się powtórzyć. Nie ujawnił jednak, jaką redakcję ma na myśli - „Nie” czy „Gazetę Wyborczą”. Schetyna publicznie wypowiedział wojnę państwu islamskiemu. Problem w tym, że nie wiadomo komu, bo wróg jest bezpostaciowy, zagadkowy. Niepokoi w dodatku, że wiedzę o nim czerpie z gazet i od strategicznych sojuszników. A co ona jest warta? CIA udowodniła to ws. centrum tortur w Kiejkutach, a Mosad ws. Iraku. Przypomnijmy - dla uzasadnienia wojennego szaleństwa wmawił nam w 2003 r., że to nasza wojna, bo walczymy z okrutnym Saddamem, który wspiera terrorystów, ma broń atomową i zagraża całemu światu.

W kwietniu 2013 r. ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz w Delegaturze ABW w Rzeszowie instruował: „zajmować się tylko terrorystami i Iranem; niczym więcej!”. W opublikowanej przez „Wprost” jego rozmowie z Belką pojawia się dziwne zdanie: Czy jest to moment na uruchomienie tego rodzaju rozwiązania, czy nie. Bo ja mam poczucie, że jest to wariant OK, World Trade scenario. Nie pytamy, czy chciał coś wysadzić w powietrze w centrum Warszawy, ale czy uzasadnione są podejrzenia, że montował „prowokację bydgoską” albo „podpalenie Reichstagu”, tj. pretekst do spacyfikowania „ekstremistycznej” opozycji.


To się już dzieje. Na dobry początek, w Białymstoku antyterroryści z policji zatrzymali kibiców terroryzujących tamtejszą ludność zawołaniem - „Polska dla Polaków”. 20 stycznia  wtargnęli do mieszkań uczniaków rozlepiających naklejki w proteście przed islamizacją Polski. Każdy uliczny protest, nie mówiąc o strajku górników, to dla rządu i mediów próba „podpalenia Polski”. W kraju tworzona jest nowa bezpieczniacka struktura, uchwalane nadzwyczajne ustawy, zwiększany jawny i tajny budżet jawnych i tajnych służb oraz poszerzane uprawnienia do inwigilacji obywateli. Sejm otoczono fortyfikacjami. A propos „zwierzeń” Sienkiewicza, czy nie narzuca się potrzeba śledztwa z podejrzeniem o zdradę stanu?

Sukcesu w łapaniu terrorystów potrzebują szczególnie służby specjalne, dla wykazania w oczach sojuszników profesjonalizmu i dowodu lojalności. Zwłaszcza, że ich dotychczasowe dokonania (poza misją nocnego stróża w Kiejkutach) nie są zbyt budujące. Jak choćby to z 2004 r., gdy żołnierze WSI „wyprzedzając terrorystów” kupili w Iraku 17 rakiet wypełnionych jakoby gazami bojowymi. Kiedy odtrąbili „sukces”, Amerykanie ustalili, że rakiety były puste. Sukces potrzebny jest także na miejscu, bo podejrzewane o to, że nie łapią ruskich szpiegów - „ratują Ojczyznę” w chwili zagrożenia. A propos Kiejkut, „La Repubblica” pisała: istnieje tajna sieć władzy równoległa do oficjalnej. Kluczowe pytanie jest następujące: kto rządzi krajem? Władza oficjalna, czy ukryta klika? Polska zadaje to pytanie. Chce wiedzieć, czy stała się republiką bananową. Podgrzewaniem atmosfery strachu zainteresowani są także eksperci od terroryzmu. Bo rozkręca im biznes i pozwala brylować w telewizjach. Terrorystę widzą za każdym krzakiem. Jeden z owych „wybitnych fachowców” to były PRL-owski agent szkolony w Moskwie, oskarżany o handel  bronią z... terrorystami! Drugi, wybitny ekspert od mistyfikacji działał w Afganistanie przeciw Al-Kaidzie, a w rzeczywistości był hochsztaplerem naciągającym państwo polskie na spore wydatki.

Ani na moment z ekranu telewizorów nie znika Michał Kamiński, od kilku tygodni szef rządowego aparatu propagandy. Oprócz demaskowania „bezeceństw” Kaczyńskiego demaskuje, z niezwykłą pewnością siebie, islamski terroryzm. Problem w tym, że do niedawna pracował dla izraelskiej firmy wywiadowczej PRISM, której szefem jest wyszkolona przez Mosad analityczka antyterrorystyczna. Dlaczego firma zainwestowała w Kamińskiego? Do czego był jej potrzebny? Podejrzenie, że Miś jest kretem i pracuje dla izraelskiego wywiadu obróciła w żart Dominika Wielowieyska.

„No bo wcześniej był posłem z ziemi łomżyńskiej, znanej z pewnego poziomu antysemityzmu”. Islamski ekstremizm w sercu Europy wychodzi naprzeciw potrzebom państwa żydowskiego, bo przysparza sojuszników w walce ze wspólnym zagrożeniem, w obronie cywilizacji judeochrześcijańskiej, a walkę z Palestyńczykami czyni „słuszną i sprawiedliwą”. Dar niebios to także uzbrojeni po zęby żołnierze  patrolujący żydowskie dzielnice Paryża. Dlaczego żydowskie, skoro terroryzm uderzył w redakcję francuskiej gazety? A może nie chodziło o redakcję, ale o etniczną enklawę? Swoją drogą, czy przypadkiem i u nas komuś nie zależy na tym, abyśmy wykrzykiwali: Jestem „Wyborcza, Jestem „Nie” lub Wszyscy jesteśmy Michnikami.


Wojennym nastrojom daje się ponieść opozycja. Dla Joachima Brudzińskiego „terroryzm prędzej czy później zapuka do naszych drzwi”.

Mirosław Piotrowski alarmuje: „Zdajemy sobie sprawę, że prowadzenie dochodzenia nt. Kiejkut osłabia walkę z terroryzmem. Naszą diagnozę potwierdzają wypowiedzi b. agentów wywiadu, że w 2005 r. terroryści z Al-Kaidy planowali zamachy na terytorium Polski, a nieco wcześniej udaremniono zamachy w trakcie pasterek w czterech kościołach katedralnych naszego kraju. Ilu niewinnych ludzi by zginęło?” - zapytuje z troską w głosie.

Tymczasem A.Macierewicz ujawnił: WSI z Dukaczewskim w Boże Narodzenie 2005 r. próbowały nakłonić rząd do wprowadzenia stanu wyjątkowego (i tym samym uniemożliwić zaprzysiężenie Lecha Kaczyńskiego) - pod pretekstem przygotowywanego przez Al-Kaidę zamachu terrorystycznego. Podobną plotkę wykorzystał Tusk w wyborach w 2007 r. (od siebie dodajmy,  że dzięki grze na inwazji rosyjskiej PO wygrała wybory do PE w roku ubiegłym). Grę „strachy na Lachy” powierzono także publicystom i analitykom z „Gazety Polskiej”. Każdego, kto sceptycznie odnosi się do pomysłu wpakowania Polski w awanturę wojenną ochoczo ogłaszają terrorystą, i - nie wiedzieć czemu - antysemitą, a łaskawą zgodę USA na włączenie do wojny jako dowód na „uprzywilejowane więzi sojusznicze” łączące nasz kraj z Waszyngtonem.

Nie ma „islamu” w geopolitycznym sensie. Tak jak nie ma wojny Zachodu z islamem. Jest natomiast wojna wewnątrz podzielonego świata islamu. Najbardziej zacięty bój z dżihadystami toczą państwa muzułmańskie i muzułmanie. Głównym wrogiem islamskich ekstremistów nie jest Zachód, nie jest też Izrael, lecz są nim muzułmańscy szyici, których uznają za heretyków i odszczepieńców, a także, a może przede wszystkim, ci muzułmanie-sunnici, którzy nie podzielają ich obskuranckiej ideologii. Politycy nie chcą, abyśmy znali prawdę. A jest ona zaskakująca! Daniel Benjamin, b. koordynator ds. terroryzmu w Departamencie Stanu, pisze: Ogólna liczba ofiar terroryzmu na Zachodzie jest bardzo mała, a zagrożenie znacznie zredukowane.

Głównymi ofiarami tzw. muzułmańskich aktów terroru są... muzułmanie. Przypomnijmy niektóre z nich: 25 stycznia br. Boko Haram morduje w nigeryjskim Baga 2000 osób, w większości dzieci i kobiety; 16 grudnia 2014 r. talibowie zajmują szkołę w Peszawarze, mordując 141 osób, w tym 132 dzieci.  Sprawcami większości aktów terroru w USA są: Kartel narkotykowy Medellin, IRA, Ku Klux Klan, Gay Liberation Front, Aryan Nation, obrońcy praw zwierząt, pacyfiści, aktywiści antyaborcyjni, anarchiści. Do największego czasów współczesnych ataku terrorystycznego w Europie doszło 22 lipca 2011 r.: Anders Breivik po zamachu na budynek rządu w Oslo i zabiciu 8 ludzi, skierował się na pobliską wyspę. Tam morduje kolejne 69 osób, w większości nastolatków. Utrzymywał, że chce powstrzymać „islamizację” swego kraju. Był przeciwnikiem feminizmu, i... rządzących socjalistów.

Przypomnijmy - ideologia i praktyka terroru po raz pierwszy w dziejach pojawia się wraz z wybuchem rewolucji francuskiej. Przejmując jej dewizę „unicestwić wszystkich wrogów rewolucji”, terror w skali globalnej umasowił Trocki. Obiektem sowieckich akcji terrorystycznych, podejmowanych z pomocą KPP i jej odnogi – KPZU, była przedwojenna Polska. Dla dopełnienia obrazu warto przypomnieć, że bojówki komunistyczne prowadziły terrorystyczne akcje równolegle lub nierzadko przy współdziałaniu z OUN-UPA. A propos Ukrainy - niezależnie czy wojna skończy się podziałem, czy też rozpadem państwa, Polskę czeka milion uchodźców i to tych nieprzyjaźnie do Polaków nastawionych oraz rozwój przestępczości i... terroryzm. Gigantyczne zapasy broni przejęte przez Ukrainę po armii sowieckiej zostały rozszabrowane i wyprzedane. I bardzo prawdopodobne, że to nią posługują się terroryści na całym świecie. Udział w państwie islamskim ochotników z Europy przywołuje historię z lat 30., gdy tysiące „ochotników” z Europy wyjeżdżały na szkolenia w szkołach Kominternu, gdzie bolszewiccy instruktorzy (też pochodzenia azjatyckiego) prali im mózgi i wysyłali do Hiszpanii mordować księży i zakonnice. Dla dopełnienia obrazu przypomnijmy, że szkoleni przez STASI terroryści z Czerwonych Brygad uderzyli 297 razy, że profesor-major Bauman porównał likwidację żołnierzy wyklętych z dzisiejszą walką z terroryzmem, i że według znawców Wschodu Al-Kaida kroczy „leninowską ścieżkę przemocy”.

W USA więcej zamachów terrorystycznych dokonali ekstremiści żydowscy niż muzułmańscy. Wg statystyk FBI, z 2400 ataków terroru jedynie 2,5 proc. dokonanych było przez muzułmanów, a 4,9 przez ugrupowania takie jak: Jewish Defense League, Jewish Armed Resistance i United Jewish Underground. A propos tych ostatnich. Do terroru uciekli się syjoniści, aby przepędzić Brytyjczyków z Palestyny. Dokonany przez Irgun (i „naszego” Begina z  Płońska) zamach na hotel King David w Jerozolimie przyniósł śmierć 91 Anglików, i jest uznawany za największy atak terrorystyczny wymierzony w W. Brytanię. 25 lutego 1994 r. do domu modlitewnego w Hebronie wtargnął Baruch Goldstein, zabijając 29 modlących się Palestyńczyków.

W Palestynie przeszło 95 procent ataków samobójczych (u nas zwanych ochoczo terrorystycznymi) jest reakcją na okupację (nawiasem mówiąc na czele kilku organizacji palestyńskich oskarżanych o terroryzm stoją palestyńscy chrześcijanie). Walce z tak pojętym terroryzmem nie pomaga, a raczej szkodzi Netanjahu, który wobec dzieciaków rzucających kamieniami w czołg, domaga się 20 lat więzienia, pozbawienia obywatelstwa, wydalenia z kraju, zburzenia domu rodzinnego. Karany ma być także każdy wywieszający flagę palestyńską lub inną uznaną za „terrorystyczną”.


Użyteczność „strachu” w rządzeniu odnotował Machiavelli - dobry przywódca, aby rządzić skutecznie musi wywoływać strach.

Guru neokonserwatystów i wielu polityków obecnej i poprzedniej administracji, urodzony w Niemczech profesor Leo Strauss poucza: stabilny polityczny porządek wymaga zewnętrznego zagrożenia, a jeśli takowe nie istnieje, należy je stworzyć, uciekając się do podstępu i demonizowania oponentów. Strauss był uczniem i fanatycznym zwolennikiem nazistowskiego filozofa Carla Schmitta (który uratował go przed antyżydowskim pogromem), twórcy naukowych podwalin „totalnej wojny z wrogami Rzeszy”. Do teorii tych stosował się Bush. Podręczniki profesora wertuje także Obama. Wracając do „Charlie Hebdo” i tych którzy za nim stoją. Kto jest dla nich największym wrogiem? Kogo zwalczają? Najbardziej nienawidzą chrześcijaństwa. Ich ideologiczna intryga to: idealni do zwalczania chrześcijaństwa są muzułmanie; trzeba więc ich zachęcać do osiedlania się w Europie, przymykać oczy na ich ekscesy, bronić w politycznych debatach, podsycać konflikty z chrześcijanami, napuszczać jednych na drugich. Dużo pieniędzy na promowanie islamu i walkę z islamofobią przeznacza George Soros, i z drogi tolerancji, postępu i multu-kulti nie zejdzie za żadną cenę.

A propos Schetyny (a raczej jego urokliwej facjaty o rysach azjatyckiego terrorysty). Inicjatywa wojowania z terroryzmem nieprzypadkowo wyszła od niego. Ogłupiałym już doszczętnie Polakom przedstawiany jest jako nie mający nic wspólnego z rządami Tuska „mocny człowiek”, o wielu nadludzkich talentach (wg Szejnfelda, to „geniusz organizacji i zarządzania”). Przygotowaniom do godziny „zero” służą rozliczne zabiegi aparatu propagandy wojennej. Potyczki w Donbasie to „operacja antyterrorystyczna”, a separatyści to „prorosyjscy terroryści”. Pomaga w tym Putin, bo wie, „który polski polityk szkolił terrorystów z Majdanu”. Pomaga Waszczykowski, bo „za zamachem w Paryżu stoi Rosja”. Wg „Novosti Ukrainy” wybuch butli gazu w centrum Warszawy to celowe działanie Moskwy. Dla Marcina Króla - nie ma demokracji dla wrogów demokracji, a dla Waldemara Kuczyńskiego - PiS to elementy wywrotowe. Przygotowaniom służy także straszenie Polaków bliską inwazją Rosji i diabolizowanie jej potęgih.

A przed tym wszystkim ma nas chronić Schetyna i Wujek Bronek. Schetyna, z którego ust usłyszeliśmy, że stać nas na wojnę z terroryzmem, całkiem niedawno w radiu Agory wyraził przekonanie, że stać nas na miliardowe odszkodowania dla Żydów. A może tu leży pies pogrzebany? Bo przecież „akty terroru” to doskonały pretekst do zaprowadzenia nadzwyczajnych rozwiązań, pod których osłoną wywiąże się z wszelkich obietnic, jakie w naszym imieniu poczynił wobec bliskowschodniego sojusznika strategicznego (też zagrożonego terroryzmem). A przy okazji, póki trwa antyterrorystyczna heca, można robić co dusza zapragnie, zamykać kopalnie, sprzedawać lasy, a nawet przehandlować Tatry i Wawel.

Krzysztof Baliński

(Tekst ukazał się w „Warszawskiej Gazecie” 27 lutego 2015 r.)