Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Liczby, procenty są nieubłagane. Komorowski przegrał tylko o włos. Właściwie był remis ze wskazaniem. PO wypadła fatalnie, PiS źle. Zważywszy, że Bronek robi wrażenie osoby ociężałej umysłowo, że firmował fatalne rządy PO, że popełnił tyle błędów i gaf, powinien był przegrać kilkunastoprocentową różnicą, ponieść klęskę nie porażkę. Rację ma Radek Sikorski: „Proszę pamiętać, że zabrakło półtorej procent do zwycięstwa” (pokazując przy okazji, że nie tylko polskość, ale i polszczyzna nie jest jego mocną stroną). Liczby, procenty są nieubłagane. Duda zwyciężył tylko dzięki kukizowemu pospolitemu ruszeniu, milionów głosów bliskich narodowej prawicy, noszących koszulki z symbolami Polski Walczącej i Dywizjonu 303, tych którzy dali się przekonać, że ich kraj to kondominium pod obcym zarządem powierniczym.

W PiS panuje nastrój euforii, radość z wyborczego tryumfu, narracja o „wielkim zwycięstwie”. Zewsząd dobiega zapowiedź - „jesień będzie nasza”. Skutecznie wyciszane są głosy malkontentów. Ktokolwiek próbuje podważać partyjny optymizm to defetysta. Tymczasem Polacy nie mają zaufania do klasy politycznej, nie wierzą „starym” partiom. W wyborach pokazali czerwoną kartkę całej klasie politycznej. 3/4 Polaków z utęsknieniem wygląda „nowej siły”, która wyzwoli kraj z marazmu. Dla nich PiS to nie alternatywa, to wewnątrzsystemowa opozycja, niczym nie różniąca się od PO. Dla nich spór PO-PiS nie dotyczy spraw zasadniczych, jest przekomarzaniem się między przedstawicielami jednej, tylko pozornie skłóconej, opcji politycznej, czego symbolicznym potwierdzeniem - Komorowski i Duda wywodzą się z Unii Wolności, czyli okrągłostołowego oszustwa. 3/4 Polaków uważa, że PiS nie tylko pozoruje walkę o władzę, ale usilnie dba, by nie przerodziła się w wybuch społeczny i nie obaliła III RP, czego potwierdzeniem: wygaszenie krytykujących fałszowanie wyborów samorządowych.


Dziwnie bowiem wygląda partia twierdząca, że wybory sfałszowano i równocześnie odcinająca się pryncypialnie od tych, którzy przeciw temu protestują. A kogo bała się uciekając do Krakowa przed Marszem Niepodległości? Zadający te pytania pamiętają, co swego czasu lider PiS powiedział w Fundacji Batorego. A powiedział w skrócie: „Moim celem jest zapobieżenie powstaniu silnego obozu narodowo-katolickiego”. I mają uzasadnione prawo podejrzewać, że dziś dalej realizuje ten plan. W wystąpieniach Dudy nie było zapowiedzi żadnej zmiany systemu. Mówił otwarcie: Polsce nie jest potrzebna rewolucja. Polsce potrzebna jest zmiana władzy. Krótko mówiąc, wysłał rządzącym sygnał: zgódźcie się na zmianę ekipy, a wszystkie wasze świństwa pójdą w niepamięć, oddzielimy je grubą kreską. Przekonał sitwę, że niczym nie zagrozi jej stanowi posiadania. Zmianę już mamy (w tym Anki Rojer na Ankę Kornhauser). Ale co dalej?

Nasilają się naciski na Polskę, by zadośćuczyniła żydowskim roszczeniom majątkowym. W związku ze zbliżającymi się wyborami, chciałoby się poznać stosunek PiS do tych roszczeń i zapytać Andrzeja Dudę, dlaczego – gdy miał po temu okazję – nie zapytał  Komorowskiego o sprzedaż polskich lasów? Dlaczego unikał nazwania rzeczy po imieniu? Wycinaniu lasów sprzeciwiał się, ale tak jakby chodziło o ochronę środowiska. Był przeciw wypłacie odszkodowań, ale tylko dlatego, że „Polaków dzisiaj nie stać na to”. Żydowskie żądania, połączone z pogróżkami, że Polska będzie „upokarzana” są coraz częstsze. Na temat, jak z tym walczyć głos zabrał sam prezes. Miał tylko jedną radę: Można się wzorować na żydowskich komitetach antydefamacyjnych. Czyli na tych, którzy Polskę upokarzają! Wpis z fałszywego konta Kingi Dudy na Twitterze, że ojciec po wygraniu wyborów zwróci Oscara za „Idę” wywołał oburzenie, a chciało się, aby dał okazję do oświadczenia: konto fałszywe, ale opinia ojca prawdziwa. A tak w ogóle, to przypomnieć trzeba, że sam prezes po przyznaniu filmowi nagrody rzekł: „jako Polak cieszę się z sukcesu tego filmu”. Duda raz po raz powołuje się na testament Lecha”, czyli także na decyzję o wstrzymaniu ekshumacji w Jedwabnem, która przysporzyła Polsce ogromu strat i sprawiła, że Jedwabne weszło do kanonu antypolskiej propagandy. Jeśli dodamy do tego depeszę gratulacyjną z okazji reaktywowania loży B'nai B'rith, która stała się zapleczem koncepcyjnym i kadrowym Komorowskiego oraz założenie jawnie antypolskiego Muzeum Historii Żydów i naleganie, aby Muzeum Powstania Warszawskiego zawierało ekspozycję o powstaniu w getcie – to zawołanie wypełnić testament Lecha” dla tych w koszulkach z symbolami Polski Walczącej musi brzmieć nieco tajemniczo (i wywołać krzyk: Łapy przecz od polskich muzeów!)..

Polityka zagraniczna to realny ogląd sytuacji międzynarodowej, to gra realnych interesów, a nie bezgraniczne zaufanie w dobre intencje strategicznych sojuszników. Dotyczy to szczególnie relacji z USA. Czy PiS wybije się tu na suwerenność? Czy zrozumie, że mają to być relacje polsko-amerykańskie, a nie polsko-żydowskie? Sikorski w wykładach berlińskich wzywał Niemcy do przejęcia przywództwa w Europie. Czy aby wkrótce nie będziemy świadkiem waszyngtońskiego wykładu ministra w rządzie PiS i apelu, aby Ameryka lub Izrael wzięła sprawy w swoje ręce! Cała geopolityka PiS sprowadza się do ukraińskiego grajdołka, egzaltowania się popieraniem Ukrainy i licytowania w wysokości pomocy dla Kijowa. W sprawach Majdanu PiS i PO przemawiają jednym głosem, manifestując jednomyślność nieznaną od czasów Okrągłego Stołu. Kiedy na początku kampanii wyborczej Adam Jarubas naruszył tabu, jakim jest bezkrytyczne popieranie Ukrainy – został solidarnie zmielony przez cały establishment. To był klasyczny przykład funkcjonowania nieformalnego układu PO-PiS. Doszło przy tym do kuriozalnej wolty politycznej. Prezes PiS zauważył, że w Polsce jest tylko jedna partia konsekwentnie prorosyjska – PSL, bo SLD kiedyś dokonało w tej sprawie zasadniczego zwrotu, a dowodem stanowisko Millera w sprawie Iraku”.

PiS wypracowała zmyślną metodę pozyskiwania zwolenników - zwalczanie, maniakalne wręcz tropienie i demaskowanie agentów Rosji w Polsce, którymi są wszyscy mający odmienny punkt widzenia. W tym nazywanie Rosjaninem mówiącym po polsku każdego, kto podkreśla swe kresowe korzenie, kto przypomina, że wyrżnięto mu rodzinę lub nie chce podrzynać gardła każdemu  Ruskiemu, a chce po prostu sprzedać mu worek jabłek lub świniaka. Kresowiacy i ludzie z Kresami emocjonalnie związani swój głos oddali na Pawła Kukiza i na tych, którzy jednoznacznie stwierdzili, że klasa polityczna Kresy zdradziła, że działa jak V kolumna banderowców. W jesiennej kampanii wyborczej PiS nie ucieknie od zajęcia jednoznacznego stanowiska w tym temacie. Bo od Polski Walczącej głosów nie dostanie.

W zachowaniu PiS zdumiewa brak instynktu w sprawach narodowych. Zdumiewa, że na Majdan ma takie same poglądy, jak jawnie antypolskie stronnictwo i gazeta. A może to nie tylko przypadek? Niegdyś Jarosław Kaczyński w Radiu Maryja wskazał jako zaplecze PO siły wywodzące się z KPP, ludzi nie mających poczucia ojczyzny i polskości. Poszedł nawet dalej, wyjaśniając, że ludzie ci byli w przeważającej mierze pochodzenia żydowskiego. „Siła wywodząca się z KPP” ów dysonans poznawczy prezesa wykorzystuje bezlitośnie, świadoma, że jego skrajny, karykaturalny wręcz filosemityzm stoi w jawnej sprzeczności ze zdecydowanym judeosceptycyzmem elektoratu partii. Wyborcza” wypomina: Lech Kaczyński zrobił wiele dla poprawy stosunków polsko-żydowskich, za co kiedyś ojciec Rydzyk nazwał go oszustem (...) połączenie opisu rodziny Dudy z faktem, że był kiedyś w UW, to już prawdziwa katastrofa z punktu widzenia zabiegów o ten antysemicki elektorat, mogą dojść do przekonania, że Duda to jakaś V kolumna i przerzucą się na narodowców albo Kukiza czy Korwina”. Wtóruje jej inny zdeklarowany fan PiS, Żakowski: U Kukiza podteksty antysemickie są całkiem jawne (...) „to nowe” uważam za dość groźne i nie wiem czy nawet nie groźniejsze niż to co niesie PiS”. Komorowski najlepiej wypadł wśród mniejszości narodowych i religijnych, między innymi Ukraińców, Litwinów i Niemców na Opolszczyźnie (o mniejszości żydowskiej danych brak, może dlatego, że jak mówi Michnik, „Żydów w Polsce nie ma”). Lider PiS oburzył się, że Korwin-Mikke oskarżył go o wspomaganie utworzenia na naszej wschodniej granicy proniemieckiego i antypolskiego państwa ukraińskiego” oraz o uczestnictwo w żydowskiej agenturze”. Nie możemy jednak zapomnieć, że wielu naszych dzisiejszych wrogów to potomkowie członków Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Można co najwyżej dyskutować, czy więcej krzywdy Polakom zrobili banderowcy, czy też byli członkowie tej partii. A propos mniejszości – oburzeni” i zmieleni” zarzucają PiS, że nie jest zdolne do współpracy z polskimi środowiskami narodowymi i konserwatywnymi, ale podejmuje ją z radykalnymi nacjonalistami ukraińskimi.

„Die Welt” chwali: PiS narodowy, ale nie nacjonalistyczny, konserwatywny, ale nie za bardzo. Wybór Dudy niewiele zmieni, w polityce zagranicznej będzie kontynuować dotychczasową politykę posługując się trochę głośniejszym głosem - przewiduje gazeta. Wraca stara śpiewka Michnika o zasypywaniu podziałów, współpracy ze wszystkimi i życzliwe podpowiedzi: Nie będzie rewolucji moralnej. Nie wrócą ani Ziobro, ani Macierewicz. By wygrać wybory PiS nie powinien nic robić  - „tylko się uśmiechać”. Inni życzliwi (ale zaplątani „w Sieci”) żurnaliści lansują POPiS, ze Schetyną w roli głównej. Skutkiem takiej taktyki ma być odzyskanie przez PiS zdolności koalicyjnej, „nawet z SLD”. Pouczają: „we współczesnej demokracji nie da się zwyciężać, nie docierając do politycznego centrum”, potrzebny jest koniec wojny polsko-polskiej, potrzebne pojednanie, rezygnacja z hasła IV RP, wyprowadzenie PiS ze strefy „obciachu” i „wiochy”. W podobnym tonie wypowiadają się niezrównani eksperci PiS: „Radykalizowanie nastrojów sprzyja pozostaniu rządzących przy władzy”. A wydawało się, że z bolesnej lekcji 2010 r. i porad Kluzik-Rostkowskiej opozycja wyciągnie wnioski. Stało się inaczej. PiS wpadło w tę samą koleiną i – zgodnie z logiką kombinacji – jest na dobrej drodze do kolejnych klęsk i upokorzeń. Kiedyś na fali rozliczeń powyborczych padła wypowiedź, iż prezes miał i nadal ma w swoim otoczeniu dobrze schowanego „kreta”, do którego ma pełne zaufanie. Szybko jednak o niej zapomniano.

Odejście Komorowskiego to jedno z najlepszych wydarzeń w historii Polski. Z upadku tej ponurej postaci szczerze należy się cieszyć (a Andrzejowi Dudzie życzyć jak najlepiej). Nie można jednak odwołać krytycznych ocen jego kampanii wyborczej, a szczególnie wizji „naprawy” III RP, haseł budowania wspólnoty narodowej poprzez „zasypywanie podziałów” z osobnikami, którzy wyrzekli się polskości. Duda nie tłumaczył wyborcom, na czym polega zdrada rządów PO. Nie mówił że Tusk wszystko podporządkował zdobyciu posady w Brukseli, że był skorumpowany politycznie przez państwo niemieckie, że stał na czele rządu sabotażu państwa i nie miał moralnego prawa do rządzenia Polską. Czy lider PiS jest zdolny do zebrania koalicji, czy zdobędzie zaufanie przyszłych koalicjantów​? Dotychczas wykazał się talentem odstraszanie od siebie wyborców i politycznego unicestwiania koalicjantów. Kaczyński miał doskonałą diagnozę choroby systemu, nazwał ją „układem”. Ale po przejęciu władzy, zamiast układ demontować zabrał się za zmielenie Leppera, który przejęcie władzy mu umożliwił i wiedział, jak ten układ działa. Uznał, że zamiast walczyć z układem, lepiej się z nim ułożyć lub przejąć nad nim kontrolę. Dziś chodzi o to, by całą energię skierować na zwalczanie Platformy, a nie Kukiza i tych w koszulkach z symbolami Polski Walczącej. Polska wymaga radykalnych zmian niemal w każdej dziedzinie. Wielkiej szansy naprawy Polski nie wolno zmarnować. Patetyczne słowa? Tak, ale czasy są wyjątkowe. Zasadne wydaje się pytanie – czy PiS chce i potrafi wygrać wybory, czy naprawdę chce rządzić i doprowadzić do zasadniczych zmian? Czy intencją Kaczyńskiego jest naprawa RP, czy tylko rewanż na Tusku? Jeśli chce wygrać i zmienić Polskę, musi zacząć od siebie. Musi zrozumieć przyczyny swych porażek. Musi pojąć, że Polska się zmieniła,  że skończył się podział na PO i PiS, że sondaże są nieubłagane, że jesienią karty rozda Kukiz. Musi przedstawić wybory jako plebiscyt „cała Polska przeciw PO”, zebrać wokół siebie wszystkich, którzy chcą usunąć wrzód rozpalonym żelazem. Musi zrobić „Budapeszt w Warszawie”, pójść z Orbánem, postawić się międzynarodowym lichwiarzom. Orbán dokonał geopolitycznego wyboru, kierując się tylko jedną rzeczą – węgierskim interesem narodowym. Dokonał tego, co Kaczyńskiemu się nie udało: rozmontował relikty komunizmu, uniezależnił politycznie i gospodarczo, oczyścił sądownictwo, dyplomację i administrację, nie idąc na żadne polityczne koncesje. Niech i zatem receptą na polskie bolączki będzie hasło: Mniej Michnika, więcej Orbána?

Krzysztof Baliński

(artykuł ukazał się w „Polska Niepodległa” w dniu 8 lipca 2015 r.)