Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Powtarzam się, ale jak tu się nie powtarzać, kiedy żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją pana redaktora Adama Michnika co i rusz dostarcza nam nowych radości? Nie mówię nawet o najweselszym w całej redakcji dziale religijnym, w którym ptaszek Boży, czyli pan red. Jan Turnau uwija się wokół stręczenia mniej wartościowemu narodowi tubylczemu tak zwanego „judeochrześcijaństwa” - w czym pomagała mu do niedawna moja faworyta, czyli pani red. Katarzyna Wiśniewska. Mam nadzieję, że pani red. Wiśniewska nie popadła w jakieś sprośne błędy obrzydłe redakcyjnemu Judenratowi, ani się nie przeziębiła, bo dlaczegoś zniknęła z łamów. Nie wspominam też o wynurzeniach rozmaitych koryfeuszy nauki przodującej, od jakich na łamach „Gazety Wyborczej” tak się roi, że wprost niepodobna splunąć, żeby w jakiegoś nie trafić. Ot na przykład pani profesorowa Magdalena Środzina, dyskutując nad irlandzkim referendum w sprawie legalizacji aborcji nie tylko zauważyła, że otwiera ono drogę do „liberalizacji” przepisów dotyczących tej kwestii, ale przy okazji sformułowała spiżową zasadę, że „możliwość panowania nad własnym ciałem jest podstawą wolności”. Otóż wcale nie jest takie oczywiste, czy referendum w Irlandii otwiera drogę do „liberalizacji” przepisów, czy do drastycznego ich zaostrzenia. Ocena bowiem zależy od tego, czy przyjmujemy punkt widzenia rozwydrzonych kobiet, czy też oczekujących na urodzenie dzieci.

Wspominam o kobietach „rozwydrzonych” - bo rozwydrzenie polega między innymi na unikaniu następstw własnych działań, albo przynajmniej na przerzucaniu ich na kogoś innego. A tak właśnie jest w przypadku kobiet domagających się całkowitej bezkarności aborcji, która polega przecież na pozbawieniu życia całkiem innej osoby! Żeby bowiem zajść w ciążę, trzeba najpierw rozłożyć nogi przed partnerem – do czego prawo, jak dotąd, nikogo nie zmusza i każda pani rozkłada nogi wedle swego upodobania. Bardzo często efektem takich bliskich spotkań III stopnia jest ciąża, czyli pojawienie się nowej osoby. Rozwydrzone kobiety domagają się bezkarności z powodu zabijania takich osób, w czym sekundują im „partnerzy”, którzy też wolą unikać konsekwencji swoich zachowań. Na takich oczekiwaniach żeruje ideologia socjalistyczna – bo socjaliści odwołują się do najbardziej mrocznych właściwości ludzkiej natury: chciwości i zawiści. Warto przypomnieć tu uwagę Maurycego Rothbarda , że w warunkach wolnego rynku człowiek też może czynić zadość swojej chciwości, ale tylko gdy wyświadczy jakieś dobro innemu człowiekowi: sprzeda mu coś, czego tamten potrzebuje, wyleczy go z choroby, ugotuje mu obiad, uszyje ubranie, przewiezie go z miejsca na miejsce – i tak dalej. W socjalizmie natomiast zawistnik bliźniego swego zwyczajnie obrabuje, wykorzystując w tym celu siłę państwa i oczywiście maskując swoją chciwość patetycznymi deklamacjami o społecznej sprawiedliwości. Więc o ile z punktu widzenia rozwydrzonych kobiet irlandzkie referendum rzeczywiście otwiera drogę ku większej swobodzie zabijania dzieci, to z punktu widzenia tychże dzieci to samo referendum otwiera drogę do masowej i bezlitosnej eksterminacji, z którą nie wytrzymuje żadnego porównania eksterminacja Żydów, zwana pretensjonalnie „holokaustem”. Pani Środzina jest wprawdzie kobietą, a mówiąc ściślej – kiedyś nią była (Boy-Zeleński w wierszu dedykowanym „matronie krakowskiej” pyta: „za co stwór podeszły wiekiem, co kobietą być już przestał, a nigdy nie był człowiekiem windujemy na piedestał?”), ale jest zarazem panią filozofową i w dodatku profesorową, więc teoretycznie moglibyśmy spodziewać się po niej większego obiektywizmu. Niestety – również na tym przykładzie widzimy, że filozofowie są coraz głupsi, a filozofia, która w starożytności rzeczywiście była syntezą ówczesnej wiedzy, dzisiaj nie jest już żadną nauką, tylko opowieściami utytułowanych bęcwałów o własnych urojeniach. No bo jakże inaczej zakwalifikować spiżową tezę, jakoby podstawą wolności była możność panowania nad swoim ciałem? Aż nie chce mi się wierzyć, żeby nasza pani profesorowa nigdy nie cierpiała na biegunkę lub wzdęcia, a jeśli nawet – to czy udało się jej zapanować na przykład nad menstruacją? Obawiam się, że nie – ale czy w związku z tym została zniewolona i przez kogo? Cóż dopiero mówić o nowotworze, czy syfilisie – bo pacjenci cierpiący na nowotwór w jeszcze mniejszym stopniu panują nad swoim ciałem, niż, dajmy na to – syfilitycy - ale nie słyszałem, żeby syfilitycy formułowali jakieś pretensje pod adresem państwa, że ogranicza im wolność, na przykład nie dopuszczając do prac związanych z przygotowywaniem żywności.

Wszystko, a w każdym razie – wiele wskazuje na to, że światem rządzi zasada przyczynowości. Zgodnie z tą zasadą, z określonych przyczyn muszą wynikać określone skutki. Ta zasada jest bardzo dobra, bo dzięki niej właśnie możemy świat rozumieć. Gdyby jej nie było, świat jawiłby się nam jako chaotyczne kłębowisko, o którym niczego nie dałoby się powiedzieć, nie mówiąc już o ogarnięciu go rozumem. W tej sytuacji rozum nie byłby nam do niczego potrzebny. Mam wrażenie, że działalność takich osobistości, jak pani profesorowa Magdalena Środzina jest skierowana - być może nieświadomie, ale to jeszcze gorzej – jeśli nawet nie na zanegowanie zasady przyczynowości, to z pewnością – na rozerwanie związku między przyczyną i skutkiem. Jeśli tacy ludzie mają wpływ na formowanie ludzkich umysłów, to trudno się dziwić, że mamy wrażenie pogłębiającego się kryzysu cywilizacyjnego, który objawia się również w tym, że coraz więcej ludzi rezygnuje z korzystania z rozumu, recytując mantry formułowane przez redakcyjne Judenraty w sobie tylko wiadomym celu.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    8 czerwca 2018

 

Za: http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4236