Drukuj
Kategoria: Komentarz polityczny
Odsłony: 2067

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Na początek krótki opis obowiązującej w świecie wykładni: Polacy to katolicka hołota współodpowiedzialna za holokaust (razem z nazistami, ale nie Niemcami, bo Niemcem był szlachetny Schindler); Polska odpowiada za wybuch wojny, bo sprowokowała Hitlera i nie wpuściła Armii Czerwonej, która spieszyła jej z pomocą; polski ruch oporu, z wyjątkiem powstańców w getcie, był antysemicki; AK w przerwach pozorowanych walk z Niemcami zabawiała się strzelaniem do Żydów, szczególnie podczas antyradzieckiej manifestacji politycznej, jaką było Powstanie Warszawskie; obozy koncentracyjne zbudowano w Polsce, bo sprzyjał temu zoologiczny antysemityzm tubylców; bezzębni, wiecznie pijani chłopi wydawali okupantowi ukrywających się Żydów, a następnie radośnie (jak to opisał polski pisarz Jerzy Kosiński) kopulowali z kozami; świadkowie zagłady nigdy nie protestowali przed bramą Auschwitz, na przykład z transparentami „Hitler do dymisji!” albo w podkoszulkach z napisem „Konstytucja”;

Polacy odpowiadają za zagładę getta, bo po wybuchu powstania w getcie nie wywołali powstania warszawskiego. Wg gazet wyborczych: Polska to „neofaszystowskie grupy rosnące w siłę, a lustracja przypomina antyżydowski pogrom. Sprawa ekstradycji Stefana Michnika przypomina atmosferę III Rzeszy, a sąd słusznie ukarał IPN za podanie informacji, że ojciec Michnik był sowieckim szpiegiem, bo przecież skazany został, i to niesłusznie, tylko za działania na rzecz przyłączenia kilku województw do Związku Sowieckiego. A tak w ogóle, Polacy to „ciemniacy, którzy pisać i czytać nie potrafią”, a dowodem - rządowe instytucje przestały prenumerować „Wyborczą”.

1 września 1939 r. Polska została napadnięta przez hitlerowskie Niemcy, a 17 września przez sowiecką Rosję. W myśl paktu Ribbentrop-Mołotow kraje te dokonały IV rozbioru Polski i przystąpiły do działań mających na celu zniszczenie państwa polskiego. Polska wybrała samotną walkę. Polacy ponieśli straszliwe konsekwencje. Stając przed tragicznym wyborem, nie mieli wątpliwości – wybrali walkę z wrogiem, w imię słów: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”. Walczyli na wszystkich frontach. W Polsce nie było Quislinga.

Byli natomiast Hubal, Pilecki, Fieldorf i ludzie Żegoty. W Polsce byli też zdrajcy, ale byli to komuniści żydowskiego pochodzenia, którzy chcieli wcielenia Polski do ZSRR. Dlaczego ocaloną godność i honor próbuje się Polakom odebrać? Czemu służy świadomie prowadzona przez wszystkie rządzące Polską ekipy polityka historyczna? Dlaczego Putin powiedział o przedwojennym polskim ambasadorze w Berlinie: Drań i antysemicka świnia?

Latem 2009 r. doszło do spotkania Sowieta i Żyda. Dmitrij Miedwiediew i Szymon Peres uzgodnili nową strategię. „Wyrażamy głębokie oburzenie z powodu prób negowania wkładu wniesionego przez naród rosyjski w zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami”– mówił wspólny komunikat z rozmów. Oburzyli się też z innego powodu: prób negowania zbrodni Holokaustu dokonanych przeciwko europejskim Żydom, które ostatecznie zostało powstrzymane przez Armię Czerwoną. Peres zapewnił Miedwiediewa, że na forum międzynarodowym będzie wspierał sowiecką narrację historyczną i oświadczył, że nie wolno uwłaczać Armii Czerwonej, bo wyzwoliła obozy koncentracyjne. Zaapelowali do „wszystkich ludzi dobrej woli” o stanowcze >Nie< tym, którzy popierają niegodziwą rewizję historii, zniekształcają główny rezultat II wojny.

Komunikat był porażający w swej wymowie. Stworzono pojęcie „rewizjonizm stalinizmu”. Na jednej szali położono kłamstwo oświęcimskie i kłamstwo katyńskie. Peres przyjął stalinowską narrację: wojna zaczęła się w 1941 r. – wcześniej wojny nie było, był tylko „pokojowy marsz” Armii Czerwonej na Wilno, Białystok i Lwów dla „ochrony mienia i życia Ukraińców i Białorusinów”. Komunikat można było nazwać wprost Paktem Putin-Peres. Ale nie zaczęło się to nad Morzem Czarnym.
Już wcześniej zadekretowała to Duma, nakazując ścigać (nie tylko w Rosji, ale na całym świecie) tych, którzy uwłaczają czci Armii Czerwonej. Oznaczało to, że wypominanie paktu Ribbentrop-Mołotow stało się karalne, ma podpadać pod ten sam paragraf, co „kłamstwo oświęcimskie”, a w roli żyranta tej narracji po raz pierwszy wystąpił Izrael. Okazało się też, że i w Polsce są entuzjaści owego zamysłu - taką egzegezę podchwyciła gazeta Michnika, która uznała, że był to normalny pakt, jeden z wielu, a po stronie polskiej odpowiadał mu jakiś pakt Beck-Hitler. Innym dowodem na to, że strona polska zaczęła przemawiać z Putinem jednym głosem jest Katyń. Po 1991 r. panowała zgoda, że był ludobójstwem. Szybko z określenia tego wycofywać zaczęła się... strona polska, a przede wszystkim strona „Wyborcza”, która z niezwykłą brutalnością publicystyczną zaczęła dowodzić niepoprawność poprzedniego określenia i lansować nowe, banalne - „tragedia”.

Faszyzm, rozlew krwi, przemoc uliczna, dziesiątki tysięcy członków organizacji nacjonalistycznych, zagrożenie dla obcokrajowców na każdym kroku. Taki obraz Polski wyłania się z raportu opublikowanego przez rosyjskie MSZ. „W ostatnich latach w Polsce mnożą się przypadki łamania praw mniejszości religijnych, narodowych i etnicznych. Rośnie liczba przestępstw na gruncie nienawiści. Wśród poszkodowanych dominują osoby pochodzenia żydowskiego, co wynika z zakorzenionego w polskim społeczeństwie antysemityzmu” - konstatuje raport.  Ten wiekopomny dokument zamówił Siergiej Ławrow. A co najciekawsze – oparł się w nim na dorobku naszych rodzimych łowców antysemitów z rodzimego stowarzyszenia antyfaszystowskiego, wyspecjalizowanego w dowodzeniu, że w Polsce za każdym krzakiem czai się antysemita.

A co w tej sprawie zrobiła „Gazeta Polska”? Nazwała donosicieli „ruskimi onucami”? A kto w Polsce wprowadza w życie postanowienia Paktu Putin-Peres? Potomkowie ludzi wywodzących się ze struktur agenturalnych Kominternu. Po '89 przewerbowali się co prawda na agentów innych struktur, ale znowu stanęli na czele narodu, ciągle z nadzieją ostatecznej likwidacji polskich faszystów. W tradycji i nawykach tej formacji było donoszenie na Polaków w ambasadzie sowieckiej przy ulicy Belwederskiej i oskarżanie konkurencyjnej frakcji partyjnej o faszyzm.

W dzień opisanego przez raport Marszu Niepodległości, ludzie Palikota człapią do ambasadora Rosji z donosem na „grupę bandytów inspirowanych przez środowisko o skrajnych poglądach narodowo-katolickich”. Niewiele od tego różniła się, wykonana w równie kominternowskim stylu, napaść wiceprezesa PiS na organizatorów Marszu. Mariusz Kamiński solidaryzując się z ambasadorem Rosji, określił ich jako „manifestację elementów skrajnych i faszystowskich”. Nie pamiętał przy tym, że wcześniej po argument faszyzmu sięgali Kiszczak z Geremkiem, i że dla Michnika happeningi Ligi Republikańskiej miały „znamiona faszystowskich wybryków”.

Za podpaloną budkę przeprosił też Radek Sikorski. Jego żona w książce „Żelazna kurtyna” sztampowo wybiela rolę Żydów w montowaniu komunizmu w Polsce. Takich jak Salomon Morel, który nadzorując obóz w Jaworznie w sposób sadystyczny mordował piękną patriotyczną młodzież polską. Applebaum, której przodkowie - jak sama twierdzi - pochodzą z Rosji, i którzy odegrali ważną rolę w rewolucji bolszewickiej, nie objaśniła światu, na czym polegała rola jej ziomków w tej rewolucji. Objaśniła natomiast, chociaż niechcąco, temat czynnika żydowskiego w stosunkach polsko-rosyjskich. „Poznałem Radosława Sikorskiego w połowie lat 90., kiedy jego małżonka zbierała materiały do swojej książki. Wtedy byłem w Rosji. Sikorski towarzyszył wtedy małżonce” - zeznawał w sądzie Tomasz Turowski. Materiały do książki podrzucili więc Rosjanie przy pomocy rosyjskiego szpiega. I jeszcze jedno - mąż tej pani kierował ministerstwem nominalnie zwalczającym sformułowania „polskie obozy”. Applebaum osiągnęła na świecie status opiniotwórczego eksperta ds. Polski i Europy Wschodniej, a „Wyborcza” okrzyknęła ją ambasadorką polskiej historii na Zachodzie, i coraz częściej cytowana jest przez czołowe tytuły prasy żydowskiej, rosyjskiej i niemieckiej. Dla zarządzających tematem „polscy antysemici” jest wyborem idealnym: Żydówka o rosyjskich korzeniach, wspierana przez Rosję.

Zgodnie z myślą polityczną Applebaum, pamięć o Katyniu jest wyrazem nacjonalizmu, lustracja przypomina antysemicki pogrom, a dekomunizacja prowadzi do faszyzmu. Jej ulubiony i ostateczny argument to – funkcjonariusze UB byli sojusznikiem w walce z faszystowskim zagrożeniem. Myśl tę wyraził też Dawid Warszawski, który hasło „Polsko, obudź się!” uznał za  należące do „retorycznej spuścizny faszyzmu”. W 1920 r. Polska  była agresorem i mordowała radzieckich jeńców; II Rzeczpospolita to faszyzm i antysemityzm; obchody rocznicy powstania styczniowego to przejaw rusofobii. W czyim imieniu lub na czyje polecenie rozpowszechnia dziś „Wyborcza” owe sztandarowe niegdyś slogany propagandy sowieckiej? Skąd jej tyrady o następcach faszystów z czasów sprzed II wojny? Czy centrum antypolskiej propagandy, w którym pracują macherzy od „polskich faszystów” nie stosuje typowych, wywodzących się w prostej linii z Kominternu i NKWD metod? O grze wywiadów, o szpiegach wiemy dużo. O agenturze wpływu, o metodach kierowania zagraniczną opinią, z oczywistych względów nie pisze „Wyborcza”, a prawica (ta laicka) oraz jej tuby medialne też wolą nie przypominać się z wykazywaną głupotą.

Pomnik sowieckiego generała powinien pozostać nienaruszony, bo jego zburzenie to antysemityzm, i sprzeciwi się temu diaspora żydowska. Taki argument zastosowano w przypadku monumentu gen. Czerniachowskiego w Pieniężnie, który decyzją miejscowego samorządu miał zostać rozebrany, bo generał był odpowiedzialny za mord i zsyłkę do łagrów setek żołnierzy wileńskiej AK. Afera z pomnikiem wyglądała jak operacja specjalna przeprowadzona na wrogim terytorium, rozegrana zgodnie ze starą kominternowską szkołą walki z Polakami.

W tym samym czasie szef Knesetu potępił demontaż sowieckich monumentów, bo jest wymierzony w pamięć zwycięstwa nad faszyzmem, a w Radio Tel Awiw wysoki rangą oficer sowiecki, obecnie obywatel Izraela, wspominał: „Byliśmy głową Czerwonej Armii”. Agencja TASS donosiła z Izraela: Putin dziękuje za potępienie burzenia radzieckich pomników oraz apelowała: Rosja i Izrael razem przeciwko polskiemu faszyzmowi – kiedy dołączą inni? Wg rosyjskich mediów Duma potępiając Polskę za odradzanie hitleryzmu, działała „synchroniczne” z izraelskim Knesetem. Okazało się nagle, że jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, bo takich „bohaterów” Rosja i Izrael będą ujawniały coraz więcej, bo wywodząca się z b. Związku Sowieckiego żydowska diaspora jest coraz silniejsza i coraz silniej domaga się honorów. I, jak tak dalej pójdzie, antykomunizm będzie uznany za tożsamy z antysemityzmem i tym samym zabroniony. A wymagane będzie czczenie oprawców Polaków, tylko dlatego że byli Żydami. Nie należy też wykluczyć, że każą uhonorować 150 tysiący Żydów, którzy służyli w Wehrmachcie.

27 stycznia 2015 r. na terenie KL Auschwitz odbyły się obchody rocznicy jego wyzwolenia. Zaproszono delegacje zagraniczne. „Nasi” oddali nadzór nad obchodami Światowemu Kongresowi Żydów, który otrzymał szerokie kompetencje decyzyjne, w tym kluczową sprawę zaproszeń, bez prawa głosu ze strony Polaków. Ale nie tylko. Pozwolono na tworzenie nowej historii, że był to polski obóz, a wyzwolili go Rosjanie dowodzeni przez żydowskich generałów w Armii Czerwonej, którym za to należy wypłacać polskie renty. I tak się rzeczywiście dzieje, bo Rosja pospołu z Izraelem, głosi wszem i wobec, że II wojna wybuchła 17 września, w momencie agresji Nazistów na radziecki Lwów, a 1 września to wymysł polskich nacjonalistów.

Ale to tylko jeden przykład. Tuż po obchodach w Auschwitz, Netanjahu udał się do Moskwy. Putin demonstracyjnie zwiedził z gościem wystawę w muzeum żydowskim na temat buntu w obozie Sobibor, któremu przewodził sowiecki oficer pochodzenia żydowskiego Aleksander Pieczerski. Losy uciekinierów z obozu opowiedziano w muzeum jako tragedię, w której część zbiegów wymordowali w okolicznych lasach Polacy. Z tej okazji obaj politycy opowiedzieli się za „walką z fałszowaniem historii”. Berlin, Bruksela, Nowy Jork, Praga - w każdym z tych miast rosyjskie ambasady zorganizowały pokazy filmu „Sobibór”. Producentem jest co prawda prywatna firma, ale pomysłodawcą Władimir Miedinski, minister kultury i jednocześnie przewodniczący Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego. Film otrzymał wsparcie finansowe od ministra, a premierę zaszczycił swą obecnością szef Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin, wygłaszając przy okazji krótki manifest polityczny: „dużą część uciekinierów złapali polscy chłopi i wydali Niemcom”.

Amerykańskie media piały z zachwytu nad „Pokłosiem”. Sceny z polskimi antysemitami najwyraźniej przypadły im do gustu. Film wyróżniono nagrodą prezesa Instytutu Jad Waszem. Antypolski film tylko częściowo zrobiono za polskie pieniądze. Współproducentem jest rosyjska rządowa Fundacja Kina oraz moskiewskie studio filmowe - Metrafilms. Jej właściciel nie ukrywał, że do zainwestowania pieniędzy skłonił go „interesujący scenariusz”. Dalej poszło według przećwiczonego schematu: bezpłatna reklama w „Wyborczej”, premiera filmu w Rosji i Niemczech, obsypywanie twórców filmu nagrodami, nazwanie produkcji filmem religijnym, i wreszcie -  promowanie przez polskie ambasady. Autorzy filmu i jego rosyjski promotor doskonale wyrazili techniki sowieckiej propagandy. I już wiemy, dlaczego do dziś w Polsce, obowiązują stalinowskie praktyki maskirowki, nazywania przeciwników  faszystami i antysemitami. Rzecz ciekawa, że podobny motyw pojawił się w zabiegach rosyjskiej spółki Acron o wrogie przejęcie polskich Azotów. Prezes spółki Wiaczesław Mosze Kantor niedwuznacznie szantażował warszawskie władze sugestiami, że przyczyną blokowania jego biznesowych zakusów może być jego żydowskie pochodzenie i izraelskie obywatelstwo. Tenże Kantor, podczas spotkania Putina z przedstawicielami Europejskiego Kongresu Żydów (któremu szefuje) skarżył się na „wyrastające jak grzyby po deszczu” prawicowe organizacje w Europie, w tym w Polsce, które stwarzają zagrożenie dla społeczności żydowskich, i że państwa europejskie nie są w stanie zagwarantować Żydom odpowiedniej ochrony.

Nieżyjący już senator McCain, do którego pielgrzymował Antoni Macierewicz, mówił tak: „sojusz USA z Izraelem nie ma granic”, a Putin to „bandyta i rzeźnik”. A jak Izrael postrzega „bandytę i rzeźnika”? Gdy Putin składał swą pierwszą wizytę w Jerozolimie, prezydent Mosze Kacaw wychwalał go jako „przyjaciela Izraela”, a Ariel Szaron witał słowami „jesteś wśród braci”. Tylko w 2019 r. Netanjahu był w Moskwie cztery razy. Podczas głosowania nad rezolucją ONZ ws. Krymu, wstrzymał się od głosu. Odmówił też przyłączenia się do amerykańskich sankcji. Relacje Rosja-Izrael to nie tylko kordialne stosunki przywódców, ale zyskowne jawne i tajne interesy.  Można nawet pokusić się o nazwanie tej współpracy politycznym i militarnym sojuszem. Avi Dichter, b. szef Szin Bet i b. szef MSW powiedział: „Rosja nie jest naszym wrogiem i nie mamy problemu z jej stałą obecnością wojskową w Syrii […] to supermocarstwo i sojusznik chcący zająć strategiczną pozycję w regionie, co Izrael przyjmuje z zadowoleniem”. Minister obrony Avigdor Liberman uzupełnił: „Rosjanie rozumieją nasze interesy, a my rozumiemy ich interesy”. Przy czym GRU i Mosad współpracują nie tylko na Bliskim Wschodzie. W kordialnych relacjach z Putinem jest nie tylko Netanjahu. Duża część mieszkańców Izraela ma do Rosji sentyment, mówi po rosyjsku, zachowuje rosyjskie obywatelstwo, głosuje na Putina.

Elementem rosyjskiej gry jest nie tylko półtora miliona sowieckich Żydów, ale też kilkadziesiąt tysięcy imigrantów z ZSRR zatrudnionych w izraelskich resortach siłowych i w dyplomacji. Sowieccy Żydzi zsowietyzowali też Kneset, a jeden z jego członek mógł wygłosić tyradę: skoro w komunizm zaangażowało się wielu Żydów, to zrównujący komunizm z nazizmem negują holokaust. À propos - izraelski noblista Amos Oz w wywiadzie dla „Wprost” przyznał, że jego kraj stał się schronieniem dla co najmniej 20 tysięcy byłych oficerów KGB. Ilu zatem z nich znalazło się w Izraelu dzięki operacji MOST?

12 marca 2018 r. w „Jerusalem Post” ukazał się tekst „Putin i Żydzi”. Zdaniem redakcji gazety, „Rosja wyróżnia się bardzo małą liczbą odnotowanych przypadków antysemickiej przemocy w stosunku do dużej populacji żydowskiej [...] przyjazny stosunek Putina do Żydów może wynikać z tego, że w dzieciństwie opiekowali się nim oraz karmili żydowscy sąsiedzi, zaś jego ulubionym nauczycielem był Żyd, i wielu jego przyjaciół to Żydzi. Putin słusznie zdaje sobie sprawę, że czystki Stalina i dyskryminacja Żydów, która trwała aż do upadku Związku Radzieckiego, zaszkodziła Rosji. Tak samo jak masowy exodus 1,6 miliona sowieckich Żydów do Izraela, Niemiec i USA”. Według gazety „bycie Żydem w Rosji jest dziś modne, a nawet super, ponieważ oznacza, że odnosisz sukcesy, jesteś zamożny, jesteś mądry”. Przy okazji gazeta przyznaje, że w dobrych czasach ZSRR nadreprezentacja Żydów w elitach każdej sfery radzieckiego życia była „nieproporcjonalnie wysoka”. W identycznie zatytułowanym artykule w amerykańskim „Tablet”, Vladislav Davidzon dowodzi: Putin ma reputację filosemity, a relacje z Izraelem oraz społecznością żydowską są dla niego bardzo ważne. Szacunek dla Żydów i jego osobiste zaangażowanie w sprawy tyczące rosyjskiego żydostwa na pewno są szczere”. Dalej pisze: „Jedną oligarchię mocno żydowską zastąpił swoją oligarchią. Ta nowa, której roszczenia do bogactwa polegają na niezachwianej lojalności wobec Putina, ma również licznych przedstawicieli żydowskich, takich jak jego przyjaciele z dzieciństwa, bracia Rottenbergowie”.

Wydawana w USA „Forward”, w artykule  „Nie, Putin nie jest antysemitą” przypomina, że Rosja uznaje tylko cztery religie - prawosławie, judaizm, islam i buddyzm. Religię nie jest natomiast katolicyzm. Według gazety, dziś w Rosji żyją setki tysięcy Żydów, w tym wielu „wybitnych ludzi w biznesie, polityce i sztuce. I sporo z nich jest blisko związanych z Putinem [...] Putin nigdy nie atakował Żydów. Wręcz przeciwnie, zalicza wielu Żydów do grona swoich bogatych przyjaciół, ma ciepłe stosunki z kontrowersyjnym rabinem Berelem Lazarem i izraelskimi ministrami, takimi jak Avigdor Liberman” (od siebie dodajmy, że Lazar zwany jest  „rabinem Putina”, a Liberman ma partię skupiającą imigrantów z ZSRR i z Rosji, którą zwą izraelskim oddziałem partii Putina Единая Россия). Na koniec pada bardzo ważne stwierdzenie: „ukryte wsparcie Rosji dla skrajnie prawicowych antysemickich partii politycznych w różnych krajach należy rozumieć jako strategię destabilizującą te kraje, a nie wyraz wspierania ideologii antysemityzmu”.Dodajmy do tego, że lobby imigrantów z ZSRR fatalnie wpływa na postrzeganie Polaków, którzy kojarzą się z  wrogami ZSRR, a tym samym z wrogami Żydów z lat wojny.
 
W Ameryce i w Polsce kampanie medialne mają często wspólny mianownik. W Waszyngtonie są to zarzuty wobec Trumpa o kolaborację z Putinem, a w oskarżeniach tych prawdziwą zapamiętliwość przejawia Anne Applebaum. W Warszawie „Wyborcza” demaskuje Macierewicza jako zakamuflowanego putinowca, chociaż na poprzednim etapie Michnik często bywał w Moskwie, rozmawiał z Putinem, a jego ojciec był sowieckim agentem. Wcześniej, z równą konsekwencją, utrzymywała, że lustracja przypomina żydowski pogrom, a jej autor wyznaje teorie spiskowe, bo uważa, że sześciu polskich ministrów sprawa zagranicznych, w tym dwóch Żydów i polski bohater II wojny światowej, to sowieccy agenci. Przypadłość tą ma potwierdzać czyszczenie wojskowych służb specjalnych z komunistycznych i rosyjskich złogów. Gdy „Wyborcza” obwieszcza - „Skrajna prawica to rusofile i agentura Putina”, publicyści związani z Macierewiczem oskarżają o prorosyjskie sympatie tych, którzy pytają, jakie wspólne interesy mamy z Izraelczykami stawiającymi pomniki Armii Czerwonej. W kwietniu 2016 r. w „Gazecie Polskiej” ukazał się artykuł „Nacjonaliści, główny towar eksportowy Putina”, autorstwa autentycznego potomka towaru eksportowego Stalina. I tak oto mamy pełną wykładnię paktu Putin-Peres na gruncie polskim, i dowód, że rzucone przez Putina wyzwisko „bydlak i antysemita” dotyczy nas wszystkich, w tym redaktorów „Gazety Polskiej”.

Myśląc o wrogiej nam propagandzie, warto uwzględnić i ten aspekt rzeczywistości oraz uświadomić sobie, że doskonałe relacje Izraela i Rosji są zagrożeniem dla Polski, że w sporze z polską narracją historyczną Izrael stał się sojusznikiem Rosji, a Rosja sojusznikiem Izraela, że nasi „izraelscy przyjaciele” mają swoje wspólne gierki z Putinem, i że FSB i Mosad współdziałają w walce z „polskimi faszystami”. Dudzie wydaje się, że rozmawia z Netanjahu o Putinie. Tymczasem to Putin rozmawia z Netanjahu o nim. Także nasz „genialny strateg” udaje, że tego nie widzi - podtrzymuje fikcję „strategicznie istotnych, cywilizacyjnie bliskich i znakomitych” relacji z Izraelem i nieprzerwanie układa się z żydokomuną. Potępiając pod pomnikiem synagogi w Białymstoku „falę antysemityzmu koncentrującego się na atakach na Państwo Izrael” stwierdził, że państwo to jest przyczółkiem naszej kultury w tamtym świecie. Tak więc częścią tej kultury jest stawianie pomników Armii Czerwonej i nieprzerwana aktywność agend Państwa Izrael, wespół z agendami Federacji Rosyjskiej, w tropieniu antysemitów w Polsce.

Krzysztof Baliński