Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Przez Amerykę przewalają się rasowe rozruchy nieznane od dziesięcioleci. Pretekstem (oprócz chińskiego wirusa) okazała się śmierć czarnoskórego mieszkańca Minneapolis. Na ich czele stanął radykalny, komunizujący ruch Black Lives Matter, który uznaje USA za reżim apartheidu, a białą większość za rasistów. O rasizm oskarża nie tylko Black Lives Matter. Według byłych, żydowskiego pochodzenia współpracowników Donalda Trumpa, o rasizmie prezydenta mają świadczyć słowa o członkach Kongresu („Żydzi myślą tylko o swoich interesach […] trzymają się zawsze w kupie”). A także cięta riposta zadana imigrantce z Somalii: „podpowiada nam jak mamy rządzić tym krajem. A jak to robiłaś w kraju, z którego pochodzisz. Jak wtedy twój kraj wyglądał?

4 lipca, na tle wykutych w skale Mount Rushmore ogromnych pomników Waszyngtona, Jeffersona, Roosevelta i Lincolna, Amerykanie odkryli innego prezydenta niż ten, którego znali. Trump wystąpił, jako obrońca historycznej spuścizny USA, jako prezydent, który chce zjednoczyć wszystkich Amerykanów. Świetnie wyczuł, że opatrzność podsuwa mu kartę, którą wygra drugą kadencję - strach białej Ameryki przed próbującymi przejąć władzę radykalnymi i komunizującymi mniejszościami etnicznymi.

20 sierpnia w Partii Demokratycznej miało miejsce ważne wydarzenie - Joe Biden ogłosił wybór Kamali Harris na partnera w wyborach prezydenckich. W swym wystąpieniu nie odciął się od ruchu BLM, a nawet go popierał. Tę lichą kartę konkurenta Trump wykorzystuje do maksimum. Powoli sytuacja wymyka się spod kontroli partii Bidena. W mediach społecznościowych wrze od potępień bojówek BLM. Wyborcy, dotąd związani z Demokratami, przechodzą do obozu Trumpa, oczekując od niego zaprowadzenia porządku. Co ważniejsze - Biden  natrafia na rosnący opór mniejszości etnicznych: już 20% czarnych popiera Trumpa (w poprzednich wyborach 8%), a 80% sprzeciwia się obcinaniu funduszy dla policji, a nawet jest za ich zwiększeniem. Trump może także liczyć na poparcie 35-40% Latynosów. Szczególne tych pochodzących z komunistycznej Kuby i mieszkających na Florydzie.

30 kwietnia 2013 r., podczas gali z okazji 100-lecia Anti-Defamation League, Joe Biden wygłosił niezwykłe przemówienie. „Czuję się tu jak w rodzinie. Wiem, iż ogromna większość Amerykanów uważa mnie za Żyda, a ja naprawdę jestem katolikiem. Jestem prawdziwym katolikiem, ale wykształciła mnie ADL. Byliście ze mną w każdej ważnej sprawie. Nie pamiętam nawet jednej, w której nie zgadzaliśmy się”. Zgromadzonych obsypał pochwałami: „Jesteście sumieniem naszego społeczeństwa. Żydowskie dziedzictwo ukształtowało nas wszystkich”.  Trzy tygodnie później wygłosił w kwaterze ADL kolejną mowę. „Nie można mówić o ruchu praw obywatelskich w tym kraju nie mówiąc o żydowskich rycerzach wolności. Nie można mówić o wyzwoleniu kobiet nie mówiąc o Betty Friedman. Jestem przekonany, że ogromna większość szybko zaakceptuje gejowskie małżeństwa.

Tu kilka faktów: ADL to zbrojne propagandowe ramię żydowskiej loży B’nai B’rith, której podlegają wszystkie organizacje żydowskie i której szef jest zwyczajowo przewodniczącym  Konferencji Prezesów Głównych Amerykańskich Organizacji Żydowskich. Za istotę swej misji uważa wykluczenie wszelkich przejawów chrześcijaństwa z życia publicznego czyli walkę z Kościołem. Stygmatyzuje katolików oskarżeniem, że Nowy Testament to nienawistna książka przesiąknięta antysemityzmem, uważająca homoseksualizm za grzech i obrazę Boga, odpowiedzialna za śmierć 6 milionów Żydów. ADL promuje każdą kulturę bez względu na poziom jej zacofania i barbarzyństwa, a równocześnie potępia i poniża kulturę Białego Człowieka. Jedna z przedstawicieli loży wylansowała panoszące się dziś na ulicach dewastowanych amerykańskich miast hasło: „Biała rasa jest nowotworem na ciele ludzkości”. Jeśli jesteś białym mężczyzną, to nie zasługujesz na to, aby żyć. Jesteś rakiem, jesteś chorobą […] biali mężczyźni nigdy nie przyczynili się do czegokolwiek pozytywnego na świecie. Tylko mordują, eksploatują, i gnębią nie-Białych” – taka z kolei teoria, innego żydowskiego działacza ADL, inspiruje BLM.

Nigdy w historii Ameryki nie było bardziej antykatolickiego tandemu. Zarówno Joe Biden, jak i Kamela Harris są zwolennikami aborcji do dziewiątego miesiąca ciąży. O ile jednak Harris wspiera postulaty aborcyjne „od zawsze”, o tyle podejście Bidena przeszło ewolucję. Gdy w 1973 r. po raz pierwszy zasiadł w Senacie opowiadał się za ochroną życia. Z biegiem czasu jego poglądy ewoluowały. Biden nie tylko w tej kwestii rozstał się z nauką Kościoła - gdy w 2012 został wiceprezydentem nawoływał, licytując się przy tym z Obamą, do przyznania związkom homoseksualnym prawnego statusu tradycyjnych małżeństw.

Trump i Biden zabiegają o głosy katolickich wyborców, ale na różne sposoby. Biden odwołuje się do swego katolickiego wychowania, katolickiej szkoły, chodzi raz w tygodniu do kościoła z różańcem w ręku, przejawia troskę wobec ubogich i imigrantów. Trump zabiega o tych, dla których najważniejsza jest obrona życia nienarodzonych, a CatholicVote, która zbiera fundusze na jego kampanię, skupia się na krytyce Bidena za jego podejście do aborcji. I tu Trumpowi wpadł w rękę prezent - śmierć sędziny Sądu Najwyższego Ruth Bader Ginsburg (bezdzietnej, bezżennej liberalnej ikony i weteranki ruchu feministycznego pochodzenia żydowskiego). Na jej miejsce wysunął Amy Conay Barrett, katoliczkę, radykalną przeciwniczkę aborcji. Nawiasem mówiąc, nominacja ta wywołała szczególną wściekłość ADL i żydowskich członków Senatu.

Dla Trumpa najważniejsi są protestanccy ewangelicy, bo to im głównie zawdzięcza Biały Dom. Tym niemniej wielu wyższych urzędników jego administracji to konserwatywni katolicy. No i żona Trumpa jest katoliczką. Spektakularny był udział Trumpa w marszu obrońców życia i zdjęcie Trumpa przez kościołem w pobliżu Białego Domu z Ewangelią w dłoni. Swą kampanię namierza też na białych wyborców katolickich pochodzenia irlandzkiego, włoskiego i polskiego, którzy zresztą głosowali na niego w 2016. Taka polityka odnosi sukcesy - popiera go 54% takich wyborców. Pomaga mu, że Kościół jest obiektem fizycznych ataków ze strony popieranego przez Bidena i Harris „społeczeństwa obywatelskiego”: w Miami pozbawili głowy posąg Chrystusa; w Bostonie i w Tennessee podpalili kościoły; w San Francisco żądają zmiany nazwy miasta.

Mają poważny problem poznawczy – dotychczas w Ameryce Biali bili Murzynów (i Żydów), a dziś Murzyni biją Żydów (i Białych). Poparcie dla BLM jest tym bardziej groteskowe, że to ruch głęboko antysemicki. Louis Farrakhan i jego Nation of Islam postrzegają Żydów jako Białych rządzących opresyjnym wobec Czarnych światem, a nawet jako satanistów. Black Hebrew Israelites twierdzą, że Czarni pochodzą od Mojżesza, są prawdziwymi synami Izraela, a Żydzi uzurpatorami, którzy przywłaszczyli sobie judaizm od Czarnych. Dzwonkiem alarmowym dla Żydów nie było też pełne podporządkowanie się Bidena i Harris postępowym, w większości otwarcie antysemickim, organizacjom tworzącym bazę Partii Demokratycznej. Niedawno, sto z nich wystosowało apel wzywający „postępową społeczność” do bojkotu ADL za „krytykę BLM i jego antysemickiej karty programowej” (tj. oskarżenie Izraela o ludobójstwo na Palestyńczykach). Pikanterii dodaje to, że organizacja walcząca z antysemityzmem, w ostatnich latach przeflancowała się na postępowe ugrupowanie, skupiające się głównie na krytyce Trumpa. Jak i pikanterii dodaje, że prezes ADL zarzucił Trumpowi, że nie wyrzekł się poparcia Louisa Farrakhana, który głosił: Trump jest jedynym liderem, który stanął przez społecznością żydowską i powiedział - nie chcę waszych pieniędzy.

 

Jedynie Morton Klein, prezydent Zionist Organization of America przyznał: BLM jest ruchem antysemickim, nienawidzi Izraela, finansuje ją Soros. Żadna inna organizacja żydowska nie potępia BLM i dokonywanych przez ten ruch grabieży, podpaleń i zniszczeń żydowskiej własności. Mało tego - prezesi wszystkich organizacji żydowskich wystosowali listy potępiające Kleina. Nie było w nich słowa „antysemityzm”. Nie było potępienia sprawców przestępstw wymierzonych w Żydów. Były za to wyrazy poparcia dla BLM i zobowiązanie do maszerowanie z BLM w jednym szeregu.

 

Historia nie nauczyła ich niczego. Popierali sowiecki komunizm. Godzili się na zbrodnie Stalina. Dzisiaj godzą się na zbrodnię niszczenia cywilizacji, popełnianą w imię ideologii o tych samych, co sowiecki komunizm, korzeniach. I tak jak wtedy przerażająca liczba wodzirejów BLM to Żydzi. Popierając BLM, argumentują: cierpieliśmy z powodu chrześcijańskiej bigoterii i dyskryminacji, mamy zatem obowiązek solidarności z Czarnymi. Tymczasem BLM to nihilistyczny, rewolucyjny ruch, opowiadający się za likwidacją „rasistowskiej” policji i „rasistowskich” więzień, za niszczeniem rodziny i białego społeczeństwa, stosujący maoistowską partyzantkę miejską. Korzenie w marksizmie ma też idea: wszystkie relacje są zdefiniowane przez siłę; ludzie są albo prześladowcami albo prześladowanymi. Żydzi traktują BLM jako „ruch protestu przeciwko systemowemu rasizmowi”. BLM widzi jednak swoją misję inaczej. Patrisse Cullors, współzałożycielka ruchu, rozbrajająco szczerze oświadczyła: „Jesteśmy wyszkolonymi marksistami”. Dlaczego poddali się urokowi tych marksistowskich idei? Dlaczego promują rasizm, antyżydowską nienawiść i wymierzoną w cywilizację Zachodu insurekcję? Dlaczego nie dostrzegają, że monstrum bierze się za nich samych? A może w tym wszystkim nie chodzi o zablokowanie wyboru Trumpa na drugą kadencję, ale o coś zupełnie innego?

 

Dwa lata temu w wyborach do Kongresu zwyciężyły cztery radykalne, ostro antyizraelskie działaczki. Swój dyskurs narzuciły całej Partii Demokratycznej i robią na Kapitolu wielką karierę. Ciężki los spotkał Eliota Engela, przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych, który - po 32 latach kariery w Kongresie - przegrał, i to w spektakularny sposób, w prawyborach partii w Nowym Jorku. Do niedawna zdawał się być idealnym reprezentantem nowojorskiego lewactwa, podkreślającym na każdym kroku przywiązanie do postulatów LGBTQ, aborcji i szerokiego otwarcia granic dla imigrantów. Rewolucja wymiotła go, bo był politykiem niewystarczająco progresywnym. Przegrał sromotnie ze skrajnie lewicowym czarnoskórym. À propos – Engel wielokrotnie uderzał w Polskę: sprzeciwiał się przystąpieniu Polski do NATO; krytykował nowelizację ustawy o IPN; był autorem listu kongresmenów domagających się restytucji mienia pożydowskiego. Nie ma jednak złego, co by na dobre nie wyszło - jest pewne, że następca Engela nie będzie zajmował się w Kongresie kwestią mienia pożydowskiego w Polsce.  Inny znamienny fakt - radykalne działaczki poparła Nancy Pelosi, od zawsze uznawana za przyjaciela Żydów i Izraela.

 

Co do Kameli Harris – w trakcie partyjnych prawyborów, na tle innych pretendentów, była najbardziej proizraelska, ale sprzeciwiała się izraelskiej polityce osadnictwa na palestyńskich terytoriach okupowanych, tak jak inni pretendenci nie zgodziła się wystąpić na forum AIPAC; sprzeciwiła się rezolucji Senatu penalizującej kampanię bojkotowania firm izraelskich; wcześniej, jako prokurator generalny Kalifornii, naraziła się Żydom, bo „robiła zbyt mało w zwalczaniu antysemityzmu na kalifornijskich campusach uniwersyteckich”. Nawiasem mówiąc jeden z jej konkurentów, Antone Melton-Meaux został podczas konwencji partii wygwizdany i oskarżony o to, że jest kontrolowany przez Żydów.

 

Ale ma żydowskiego męża! Jest nim Douglas Emhoff. W swym pierwszym po prawyborach publicznym wystąpieniu ujawniła, nadany jej przez synów Emhoffa z poprzedniego małżeństwa, przydomek - „mamełe”, który w jidysz oznacza „mamusia”. Na wybór Harris szczególnie entuzjastycznie zareagowali postępowi Żydzi. Mniej entuzjastycznie podeszli do tego rabini kongregacji konserwatywnych, dla którzy małżeństwa mieszane to „drugi holokaust. Cytowany wcześniej Mort Klein tweetował: „Serious Jews don’t marry non-Jewish women”.  

 

Biden nie byłby pierwszym prezydentem, który ma żydowskich zięciów (wyprzedzili go Trump i Clinton), ale byłby pierwszym, którego członek rodziny wytatuował sobie na przedramieniu hebrajski napis. Jego synowie, Beau i Hunter oraz córka Ashley (z drugiego małżeństwa z Jill Jacobs), weszli w związki małżeńskie z członkami the Tribe (czyli, jak sami Żydzi się określają, „plemienia”). I tak: Beau wziął sobie za żonę Hallie Olivere, która urodziła Bidenowi dwóch wnuków, która po śmierci Beau związała się na kilka lat z drugim synem Bidena. W 2019 Hunter poślubił Melissę Cohen i tuż przed ceremonią ślubną wytatuował sobie na bicepsie napis podobny do tatuażu narzeczonej: „Shalom”. W kwietniu Cohen urodziła Hunterowi syna (a Bidenowi wnuka), którego imienia nie ujawniła do dziś. W 2012 córka Bidena przypieczętowała katolicko-żydowską ceremonią związek z Howardem Kreinem, a podczas przyjęcia ślubnego Joe Biden odtańczył żydowski, kibucowy taniec ludowy hora. „Jestem jedynym irlandzkim katolikiem, którego marzenie się spełniło, ponieważ moja córka wyszła za mąż za żydowskiego lekarza” – dowcipkował wyraźnie zadowolony.

 

Kamala Harris, której ojciec pochodzi z Jamajki, powszechnie przedstawiana jest jako „czarnoskóra”, chociaż matka pochodzi z Indii, została wychowana jako hinduistka, a na drugie imię ma Devi (radujący się z jej wyboru chiński dziennik „Global Times”, podał, że „ma swoje chińskie imię He Jinli”). Pochodzi z Kalifornii, najbardziej „postępowego” stanu USA. Utworzony przez Joshuę Tauberera portal Govtrack.us śledzący, jak głosują amerykańscy politycy, uznał Harris za najbardziej liberalnego senatora roku 2019. W rankingu wyprzedziła nawet Bernie Sandersa. Jest za aborcją, za legalizacją marihuany, za imigracją, za kontrolą posiadania broni, przeciwko karze śmierci. Kandydaci na prezydenta dobierają sobie swego running mate w oparciu o kalkulacje wyborcze. Dla Trumpa wybór był łatwy - Mike Pence to oddany chrześcijanin, który zapewnia mu szeroką bazę wyborczą. Lewackie poglądy Harris wykluczają zdobycie głosów w kluczowych stanach Pensylwania, Ohio czy Michigan. Nie jest więc plusem, ale obciążeniem dla Bidena. Dlaczego ją właśnie wysunięto na to stanowisko? Bo jest kobietą, córką imigrantów, ma męża Żyda. I najważniejsze - nie jest biała.

„New York Times” opublikował listę „922 najbardziej znaczących ludzi w Ameryce”, z wiodącą tezą - tylko 112 z 431 członków Izby Reprezentantów to „People of color”. Pomijając dwuznaczność terminu i to że Kolorowych oznaczono kolorem żółtym, lista jest rasowa i pachnie ustawami Norymberskimi. Według listy Rashida Tlaib jest Kolorowa, a Justin Amash Biała. Tymczasem rodzice jednej i drugiej pochodzą z arabskich miejscowości w Palestynie i obie noszą tradycyjne arabskie imiona. Poza tym, że Tlaib jest walczącą lewaczką, a Amash Republikanką, jedyną wyraźną różnicą jest to, że rodzina Amash jest chrześcijańska, a Tlaib muzułmańska. Przesłaniem gazety jest więc: arabscy postępowi muzułmanie są nie-biali, a arabscy konserwatywni chrześcijanie są biali. Wg gazety, na 24 członków administracji Trumpa tylko trzech jest nie-białych. A co z Alexem Azarim, sekretarzem ds. zdrowia i Markiem Esperem, sekretarzem obrony, których dziadkowie byli imigrantami z Libanu? Nie ważne zatem skąd pochodzisz. Jeśli jesteś konserwatywnym republikaninem, w dodatku chrześcijaninem, dla NYT jesteś wstrętnym „Białym”.

Dlaczego posługują się komunistami i rasistami? Dlaczego stawiają na ludzi, którzy otwarcie gardzą Ameryką? Dlaczego nawołują do podpalenia Ameryki i negują wszystko, co dało jej wielkość? Skąd sojusz z banksterami, sprowadzającymi chińskiego wirusa, a wyprowadzającymi przemysł, technologie, kapitał i miejsca pracy za granicę? Czy nie stąd, że doszło do sojuszu między skorumpowanym klanem Clintonów oraz marksistami spod znaku Bernie Sandersa, a zdziadziały Biden przekaże władzę Harris, która spolegliwie zrealizuje agendę Emhoffa?

 

Premier Węgier Wiktor Orban, krytykując Zachód i międzynarodową elitę liberalną za odejście od wartości i gotowość zniszczenia chrześcijańskich konserwatystów w Europie, zadeklarował wsparcie w kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa. Powiązał to z przyszłymi decydującymi wyborami parlamentarnymi na Węgrzech. Wyraźnie w kontekście komunistycznej rebelii w Ameryce, powiedział: Przygotowują się do decydującej bitwy w 2022 roku, wspierani przez międzynarodowe media, brukselskich biurokratów i organizacje pozarządowe przebrane za organizacje obywatelskie. Nadszedł czas, abyśmy także ustawili się w szeregu. A co powiedział wicepremier Jarosław Kaczyński? Skrytykował „niedobrych ludzi” zajmujących się hodowlą zwierząt futerkowych.

 

 

Krzysztof Baliński



Zdjęcie: