Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Roman Rybarski

W dobie przemian i prze­wrotów, którym pod­legają ustroje państw, poszukiwania nowych form państwowego bytu a upadku daw­nych jego podstaw, wysuwa się na czoło pytanie; jakim pier­wiastkom może naród zawdzię­czać trwałość swojej formy zewnętrznej, jak zdoła utrzymać ustrój państwowy i uchronić go od niszczącej zmienności?

Szuka się powszechnie nowych form ustroju państwa. Zjawiło się wielu jego reforma­torów. Ale nieraz wydaje im się, że to zagadnienie da się spro­wadzić do jakiegoś kunsztowne­go pomysłu organizacji władzy, że można zrobić jakiś wyna­lazek ustrojowy, jednakże nie rozstrzygnie się tej sprawy tą lub inną formułą. Nie można do tych zagadnień przystąpić od razu, bez rozważenia pod­staw, na których w dzisiejszej epoce może się oprzeć trwa­łość ustroju. Bez szerokiego tła porównawczego z jednej strony, a z drugiej bez głębokiej zna­jomości narodu, któremu chce się dać ustrój, znajomości jego charakteru, psychiki zbiorowej itd., wszelkie pomysły ustrojo­we będą szkolnymi wypracowaniami.
Spojrzymy na to zagadnienie w perspektywie dziejowej. Ona nam powie przede wszystkim, na czym w dzisiejszej dobie nie może się opierać trwałość ustro­ju. Okaże się najpierw, że tym jego fundamentem nie może być uświęcona dynastia.

Nie wynika z tego, by nie był możliwy ustrój monarchiczny. W ostatnich latach monarchia okazuje w Europie dużą żywot­ność. Niektóre kraje przechodzą od dyktatury do monarchii. Ale czym może być dzisiaj monar­chia? Symbolem jedności pań­stwa, wyrazem najogólniejszych uczuć narodu, czynnikiem, który stoi ponad zmiennością rządów i walkami wewnętrznymi. Dzisiej­sza monarchia godzi się zarów­no z demokracją parlamentar­ną, jak i z dyktaturą. W Wielkiej Brytanii monarchia jest zakorze­niona, ale i faszyzm nie usunął monarchii, lecz wplótł ją w swój system. We Włoszech, monarchia, mimo potężnej postaci Mussoliniego nie straciła swo­jego znaczenia, a bodaj że jej potencjalna waga, na wypadek gdyby zabrakło Mussoliniego, jest bardzo wielka.

Inaczej mówiąc, w dzisiej­szych warunkach całego ustro­ju państwa nie można sprowa­dzać do pierwiastka dynastycz­nego tam, gdzie jest dynastia, lub nawet tam gdzie jej nie ma, a jej wprowadzenie mogło­by być użyteczne, muszą istnieć inne jeszcze pierwiastki ustro­jowe. Dziś nie ma monarchów z bożej łaski, którzy by mogli sami o wszystkim decydować; uczucia monarchiczne są wtedy silne, gdy monarcha stoi wysoko ponad rozgwarem dnia powsze­dniego, ale naród nie przyjmowałby z pokorą wszystkich dekretów monarchy, regulują­cych jego życie, jak to było w tych czasach, gdy nikt nie śmiał podawać w wątpliwość jego woli.

W ogóle minęły już czasy, w których można było rządzić korzystając z tego, że masa społeczeństwa nie interesu­je się rządami i nie marzy o tym, by wywierać jakikolwiek wpływ na nie. W starożytnym Egipcie sztuka rządzenia była tajemnicą kasty kapłańskiej. W średnich wiekach ścisłe kadry ustroju feudalnego oddziela­ły od siebie poszczególne war­stwy społeczne; im niżej scho­dziło się w dół po drabinie feu­dalnej, tym było dalej od źródła władzy w państwie i odpowie­dzialności za nią. Bardziej pier­wotne warunki komunikacyj­ne i warunki kultury materialnej sprzyjały temu, by masy społeczeństwa żyły swoim własnym, wąskim życiem, by zamykało się ono w granicach wsi lub miasta, a nie było szerszych zaintere­sowań i walk o całość władzy w państwie.

Dziś jest inaczej. Dzi­siaj wszelkie rządy, jak tylko je nazwiemy, w pewnym tego wyrazu znaczeniu są demo­kratyczne. To znaczy, że bez względu na organizację władzy, system prawa wyborczego lub nawet brak tego prawa, muszą opierać się na uczuciach i świa­domości masy narodu, na jej przekonaniu. Nie muszą to być rządy mechanicznej większo­ści; ale muszą mieć za sobą przynajmniej zorganizowaną czynną politycznie i społecz­nie mniejszość i to mniejszość bardzo poważną.

Grupa rządząca nie utrzyma się dzisiaj samymi tylko narzę­dziami represji; nie wystar­czy jej pieniądz, rozdawnic­two posad, wywiad, policja i kryminał. Usiłuje zawsze zna­leźć oddźwięk w nastrojach naj­szerszych warstw narodu, chce pozyskać ich wiarę i zaufanie. Zawiesza się działalność insty­tucji reprezentacyjnych lub je w ogóle znosi, ale równocześnie wydaje się olbrzymie sumy na propagandę, tworzy jej masową organizację. Każdy ustrój pań­stwowy, każdy system rzą­dzenia jeżeli ma się utrzymać musi tą lub inną drogą trafić do narodu; koło jego zwolenników nie może się ograniczać do janczarów i elity. W jaki sposób ten cel się osiąga?

Różne wiodą do niego drogi. Grupa rządząca wybiera czasem drogę najprostszą: stara się pozyskać masy przez zabez­pieczenie im dobrobytu. Obie­cuje poprawę ciężkiego położe­nia gospodarczego, robi różne wysiłki by polepszyć rozdział dochodu społecznego. Więk­szość ludzi niewątpliwie w zwyczajnych, pospolitych czasach ocenia rząd według materialnych efektów jego działalności. Wówczas na rachunek rządu, a także i reprezentowanego przez niego systemu rządzenia idą wszelkie dobre i złe zmiany w gospodarstwie. Czasami rządy autorytatywne czy dyktatorskie liczą na to, że energia społeczna zwróci się ku gospodarstwu, ku bogaceniu się, a czynne żywioły społeczne przestaną zajmować się „polityką", w której zawsze jest sporo materiału wybucho­wego. Wówczas materialistyczna „bezpartyjność" staje się nie­jako ideologią całego systemu. Tak było za rządów dyktator­skich Napoleona III; a zresztą czy potrzebujemy szukać tego względnie odległego przy­kładu?

Ta metoda jednak jest szczególnie zawodna w dzi­siejszych czasach. Trudno mówić ludziom: „wzbogacajcie się!", gdy milio­ny ludzi są bez pracy. Mdły solidaryzm gospodar­czy nikogo nie pociągnie, a w samych pierwiast­kach materialnych dzisiaj żaden ustrój nie znajdzie źródła żywotnej siły. Wysunięcie na naczelne miejsce tylko czynnika gospodarczego nie poprowadzi  do solidarności społecznej, lecz do wzrostu antagonizmów społecznych, bodaj, że nawet do komu­nizmu. W obecnej epoce dziejowej narody muszą objawiać dużą wytrzyma­łość na biedę, okazać sporo abnegacji, objawić zdol­ność rezygnowania z róż­nych „zdobyczy", którymi sza­fowano lekkomyślnie. A walka o lepszy byt gospodarczy wymaga czasu; nie uzyska się w tej dzie­dzinie zwycięstwa przez jakąś radosną rewolucję lub genial­ny plan rozwiązywania trud­ności gospodarczych bez pie­niądza i bez podatków. Zawie­dzie się ten, kto apeluje przede wszystkim do pustych lub peł­nych żołądków, tylko ten ustrój się utrzyma, który znalazł klucz do duszy narodu.

Trwałość ustrojów trzeba oceniać wielkością i zasię­giem idei, które one reprezen­tują. Forma ustroju, jego typ zewnętrzny, jakkolwiek nie jest bez znaczenia, nie rozstrzyga bynajmniej w ostatniej instan­cji. W ustroju muszą się wcie­lić wielkie idee narodowe; ten ustrój jest trwały, który najle­piej urzeczywistnia misję dziejo­wą narodu, przed jego masami stawia wielki cel, o dużej dzie­jowej rozpiętości. Idea ta musi jednym swym skrzydłem ude­rzać o odległą nawet przeszłość narodu, a drugim o daleką jego przyszłość. Musi nieść z sobą coś więcej, niż chleb powszedni, budzić w narodzie ducha godno­ści, honoru, poświęcenia i dumy. Czy te idee mogą się wcielić w genialną jednostkę, w dykta­tora, wodza narodu i czy wów­czas dzięki jego kierowniczej woli nie znajdują pełni urzeczy­wistnienia? Może to się zdarzyć i zdarza się czasami. Ale dyktator to fakt historyczny, a nie trwały ustrój państwa. Istnieją wielcy dyktatorzy, ale i mali dyktato­rzy, którzy wprawiają w ruch metody dyktatorskiego rządze­nia,  jednak  w  swe  rządy   nie wkładają wielkiej treści. Olbrzy­mi rozpęd, który może nadać narodowi wielki dyktator trzeba okupić tym, że ten dyktator nie zostawia po sobie wielkich następców, a przeciwnie, zosta­wia zazwyczaj w swym otocze­niu małych ludzi nieprzywykłych do samodzielnego myślenia, nie ogarniających całości.

Nie może się w żadnym razie utrzymać jakiś pseudo-system dyktatury bez dyktato­ra. Grupa rządząca, jeżeli nie ma na czele osoby wywierającej magnetyczny wpływ, a zarazem nie ma idei, która by porywała naród, skazana jest na upadek. A poza tym żaden system rzą­dzenia nie może się utrzy­mać, jeżeli swych przewod­nich idei nie potrafi wcie­lić w trwałe instytucje naro­dowe, trwalsze od zmian rządów, przewrotów poli­tycznych, kryzysów gospo­darczych, trwalsze nawet od zmienności pokoleń. A więc o powodzeniu ustro­jów państwowych rozstrzy­ga ich treść wewnętrzna, a nie forma; idea, która wpra­wia w ruch mechanizm pań­stwa i całe życie narodu, a nie doskonałość czy precy­zyjność tego mechanizmu, który czasem w najbardziej pomysłowy sposób chce zabezpieczyć swoje funkcjo­nowanie bez wstrząśnień.

Kto chce budować ustrój państwa, niechaj zaczy­na od fundamentów, a nie od fasady. Niech zacznie od odczucia i zrozumienia cha­rakteru narodu, jego zbio­rowej psychiki, niechaj ustali co w tej psychice można zmie­nić, a co trzeba przyjąć jako konieczne założenie. Niechaj przede wszystkim uświadomi sobie wielkie idee, które mają kierować życiem całego narodu. Bez tego wszelkie budownic­two ustrojowe, to wznoszenie domków z piasku, to powiększe­nie chaosu ustrojowego.

Myśl Narodowa", 1936, nr 1. Pisownia poprawiona.