Drukuj
Kategoria: Naród
Odsłony: 4031
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Z aktorem Mariuszem Bulskim, jednym z członków Inicjatywy Społecznej Obrońców Krzyża, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Czy rząd chce doprowadzić do eskalacji konfliktu między przeciwnikami i zwolennikami krzyża przed Pałacem Prezydenckim? Wydaje się, że temu miała służyć wczorajsza akcja z odsłonięciem tablicy. Nie takie chyba były wasze oczekiwania...
- To, co się wczoraj wydarzyło, zakrawa na jakiś absurd. W poniedziałek mieliśmy do czynienia z "Akcją krzyż", wczoraj z "Akcją tablica". Nie tego oczekiwaliśmy od Kancelarii Prezydenta, która zachowała się skandalicznie. Pominięto wszystko, co łączyło się z katastrofą i oczekiwaniami Narodu, który domagał się godnego upamiętnienia ofiar tragedii smoleńskiej. Tablica, którą odsłonięto naprędce, bez wcześniejszego poinformowania kogokolwiek o tym wydarzeniu, bez uzgadniania jej formy, treści i miejsca, to policzek wymierzony Narodowi. Narodowi, który czegoś innego oczekuje, skanduje, czuwa po nocach, modli się. Kancelaria Prezydenta, której działania przypominają ubeckie akcje, bez szacunku odnosi się do ludzi od wielu miesięcy przychodzących pod krzyż, pełniących przy nim warty honorowe, bez szacunku odnosi się nawet do ofiar samej katastrofy. Dla mnie jest to skandal, jakaś dywersja świadcząca o upadku Rzeczypospolitej, gdzie nie ma już miejsca na społeczny dialog.
Wokół grupy osób skupionych przy krzyżu przed Pałacem Prezydenckim narosło wiele mitów, głównie za sprawą mediów. Czego od początku domagała się Inicjatywa Społeczna Obrońców Krzyża?
- Większości dziennikarzy łatwiej jest zrobić z nas oszołomów czy niezrównoważonych fanatyków, z którymi rzekomo nie można rozmawiać, niż rzetelnie przedstawiać problem, jaki zaistniał w sprawie krzyża smoleńskiego. Uważamy, że ceremonia przeniesienia krzyża powinna być połączona z odsłonięciem obelisku przed Pałacem Prezydenckim poświęconego wszystkim, którzy zginęli pod Katyniem. Z prośbą "o godne upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej oraz żałoby wyrażonej przez Polaków w formie adekwatnej do rangi tego tragicznego wydarzenia i atmosfery tamtych dni" zwróciły się organizacje harcerskie, o czym czytamy we wspólnym komunikacie Kancelarii Prezydenta RP, Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, Duszpasterstwa Akademickiego Kościoła św. Anny w Warszawie oraz organizacji harcerskich z 21 lipca 2010 roku. Oczywiście w piśmie nie ma mowy o tym, że miejscem upamiętnienia ofiar ma być dokładnie to, gdzie obecnie stoi krzyż. Jednak dla członków Inicjatywy i - jak sądzę - także dla większości Polaków oczywiste jest, iż pomnik powinien stanąć właśnie tam, gdzie składali oni hołd ofiarom tragedii, a nie w jakimś innym dowolnym miejscu. W katastrofie zginął przecież m.in. prezydent z małżonką, dlatego Polacy spontanicznie ustawiali znicze i umieścili krzyż właśnie w tamtym miejscu.

Władze robiły i robią jednak wszystko, by nie było to tak oczywiste i jednoznaczne...
- Dlatego warto wciąż odwoływać się do faktów. W przytoczonym piśmie czytamy dalej: "Kościół warszawski w osobie metropolity warszawskiego arcybiskupa Kazimierza Nycza oraz Kancelaria Prezydenta RP, reprezentowana przez jej szefa ministra Jacka Michałowskiego, w odpowiedzi na tę prośbę zobowiązały się do niezwłocznego podjęcia działań zmierzających do godnego upamiętnienia ofiar katastrofy, jak również wspólnej służby harcerskiej". Tymczasem zapadła decyzja o przeniesieniu krzyża do kościoła św. Anny 3 sierpnia, natomiast zabrakło konkretnych deklaracji co do formy, miejsca i daty upamiętnienia ofiar katastrofy, co nas zaniepokoiło. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę fakt, że w piśmie wystosowanym przez Biuro Stołeczne Konserwatora Zabytków, dostępnym na stronie Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, napisano m.in., że "wprowadzenie na stałe w przestrzeń zabytkową nowych elementów nie jest uzasadnione względami konserwatorskimi", to niepokój nasz się wzmógł. Pismo trafiło do opinii publicznej 22 lipca. Wówczas stało się dla nas jasne, że godne upamiętnienie ofiar przed Pałacem Prezydenckim nie będzie możliwe. Tym bardziej zdumiewa wczorajsza zmiana decyzji głównego konserwatora zabytków oraz wmurowanie po kryjomu tablicy, której treść nie spełnia oczekiwań większości Polaków. Należy zapytać, komu tak naprawdę zależy na zaognianiu całej tej sytuacji.

Młodzieżowa demonstracja, która odbyła się w nocy z poniedziałku na wtorek przed Pałacem Prezydenckim, to element tej strategii. Domagali się Państwo odwołania tej manifestacji. Wasze postulaty zostały zlekceważone?
- Zostały przyjęte połowicznie. Wspomniana kilkutysięczna demonstracja została zorganizowana przez człowieka o pseudonimie "Rambo", który manifestuje swoją siłę poprzez publiczne prezentowanie broni. Na Facebooku zorganizował wielką "Akcję krzyż", którą na szczęście odpowiednio wcześniej nagłośniliśmy i zostaliśmy zabezpieczeni przez policję przez stworzenie przez nią dwóch "gett" - dla zwolenników i przeciwników krzyża. Polityka rządu doprowadza do tego, że trzeba chronić jednych Polaków przed innymi Polakami. Dzięki Bogu do tej pory jeszcze krzywdy sobie nie zrobiliśmy, choć ze strony owego "Rambo" padły deklaracje, że wyręczy rząd w przeniesieniu krzyża. "Zatroskany" o los Rzeczypospolitej i los krzyża deklaruje, iż zrobi tu porządek.

W tłumie było wiele pijanych osób. Dziwne, że policja pozwoliła na to, by ci młodzi ludzie mogli bezkarnie spożywać alkohol w miejscu publicznym.
- Też tak uważam. Tym bardziej że już na samym początku manifestacji poleciała w naszą stronę butelka, która uderzyła w ramię starszą panią. Stałem obok niej, być może ktoś chciał trafić mnie w głowę... Bez policji mogłoby dojść do regularnej bitwy. Zdarzały się w tłumie sporadyczne bójki, które być może miały na celu zaognienie atmosfery, demonstranci pewnie byli rozczarowani, że jest za spokojnie. W pamięci utkwiły mi skandowane przez nich słowa: "Do kościoła", skierowane pod adresem krzyża.

Charakterystyczną cechą demonstrantów było prezentowanie bluźnierczych znaków - ktoś przebrany za Papieża wyśmiewał jego autorytet, inni trzymali w rękach krzyże z przypiętymi do nich pluszowymi zwierzętami, nie wspominając o transparentach z napisem "Precz z krzyżami"...
- Pan to zauważył, inne media jednak nie. Informowały natomiast, że była to pokojowa demonstracja, podczas której młodzi, rezolutni Polacy zamanifestowali złość przeciwko "talibom", "ekstremistom", sekciarzom i oszołomom, którzy terroryzują nasz kraj. Ostatnio w TVN 24 Andrzej Celiński powiedział, że wykorzystujemy symbolikę krzyża do promowania siebie. To jest oczwiście nieprawda. W taki sposób nie dojdziemy do porozumienia. Ja deklaruję dialog i oczekuję tego również od innych.

Dostaje Pan jakieś pogróżki?
- Zdarza się, że przychodzą jacyś panowie, zaczesani do tyłu, i mówią, że na moim miejscu zaczęliby się gdzieś chować, bo ktoś się na mnie szykuje... Puszczam to mimo uszu, ale daje mi to do myślenia. Poza tym codzienie obok krzyża pojawiają się osoby, które przyjmują postawę prowokatorską. Jeszcze kilka dni temu policja rozkładała bezradnie ręce, mimo że zdarzały się ataki na starsze osoby. Byliśmy świadkami oddawania moczu do zniczy, leżenia krzyżem na chodniku czy wskakiwania na krzyż. Podobne akcje wciąż mają miejsce. Nie do końca więc czuję się tam bezpiecznie.

Demokratyczne państwo powinno gwarantować ludziom wierzącym możliwość publicznego demonstrowania swojej wiary.
- Oczywiście. Konstytucja daje nam prawo do uzewnętrzniania swojej wiary w miejscach publicznych. Jeżeli więc słyszę deklaracje tego typu, że plac przed Pałacem Prezydenckim to nie miejsce na krzyż i modlitwę, bo jest to miejsce publiczne, przecieram oczy ze zdumienia. Bo albo ktoś jest niedouczony, albo ma złą wolę i nagina pewne wartości, prawo, tradycję, a nawet Konstytucję do swoich chwilowych poglądów. Za ludźmi wykrzykującymi słowa: "Do kościoła", z pewnością stoi ktoś wyżej, kto nimi steruje.

Hasło do wywołania niepokojów społecznych dał sam prezydent...
- Decyzja o usunięcia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego była zachętą dla jego przeciwników do podobnych demonstracji. Wczorajsze wmurowanie tablicy z pominięciem woli Narodu napawa smutkiem. Chciałbym ufać nowemu prezydentowi, choć na niego nie głosowałem, ale swoimi pierwszymi decyzjami, destabilizowaniem atmosfery publicznej w tym miejscu nie daje mi do tego podstaw. Rząd bawi się więc w przepychankę z opinią publiczną, mówiąc, że dadzą nam to, co chcemy, tylko w sposób, o jakim oni zadecydują. Obecna władza w tym momencie kupczy krzyżem, tradycją, katastrofą i ludźmi, którzy w niej zginęli, a którzy przecież reprezentowali nasz kraj i dla niego się poświęcili. Jeżeli tak ma wyglądać życie publiczne, że handluje się najwyższymi wartościami jedynie dla swoich doraźnych korzyści politycznych, to ja stanowczo się temu przeciwstawiam i będę dalej protestował przeciwko barbaryzacji życia publicznego.

Dziękuję za rozmowę.

Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100813&typ=my&id=my13.txt