Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

(..) "W związku z postawą prezesa PiS i brakiem poparcia dla obrony życia, ówczesny marszałek sejmu Marek Jurek wystąpił z tego ugrupowania na znak protestu. Skutkiem ówczesnego głosowania w Sejmie jest dzisiejsza niepełna ustawowa ochrona życia. Dyrektorowi Radia Maryja wszystkie te fakty nie przeszkodziły w dalszym zwalczaniu LPR i popieraniu PiS, a dzisiaj mi zarzuca, że nie chcę w pełni chronić życia. Trudno o większą obłudę."
- Roman Giertych
(List w sprawie związków PiS i Radia Maryja; Najwyższy Czas - 12/01/2013)


Michał Wałach Ustawa „Za życiem” czyli „Kompromis Aborcyjny Plus”

Posłowie PiS mogli zatrzymać dzieciobójczy proceder. Nie zrobili tego, bo nie chcieli. Bezwartościowe są twierdzenia, że projekt Stop Aborcji odrzucili ze względu na „karalność”, bo zapis jej dotyczący można było usunąć w komisji. Zamiast opowiedzenia się za życiem najsłabszych (nawet bez prawnej odpowiedzialności kobiet), Jarosław Kaczyński i Beata Szydło obiecali „coś zrobić”. Tak powstała ustawa „Za życiem”, która nie zakazuje mordowania nienarodzonych, natomiast pokazuje, na ile PiS „wycenia” życie chorych dzieci i jak bardzo partię rządzącą kochają niektóre media.

Jako obywatele możemy, a nawet powinniśmy pytać o każdy aspekt tworzonego prawa. Ile więc będzie kosztowała ustawa „Za życiem”? Media informują, że mówimy o co najmniej 150 milionach złotych na realizację ustawy, bez doliczenia funduszy przeznaczonych na obiecane przez premier Szydło stosowne programy.

Czy działania rządu określane mianem ustawy „Za życiem” będą skuteczne? Doświadczenia innych państw pokazują, że nie ma na to szans. Gdy Hiszpania zakazywała aborcji z podobnymi wyjątkami do polskich, oferowała kobietom w „trudnych ciążach” znaczne wsparcie finansowe. Mimo tego liczba aborcji rosła, aż przekroczyła 100 tysięcy rocznie! Socjalna Szwecja, której nikt nie posądza o skąpienie grosza na jakiekolwiek wsparcie, dopuszcza aborcję i z samego tylko powodu istnienia tam świadczeń nikt nie uznaje jej za kraj pro-life.


Możemy więc śmiało stwierdzić, że rząd wyda 150 milionów złotych na cel potrzebny, jednak w najmniejszym stopniu nie podniesie to jakości ochrony życia w Polsce. Z programu skorzystają rodziny, które i bez niego urodziłyby chore dziecko, gdyż nawet przez myśl nie przechodzi im możliwość morderstwa. Wspieranie ich jest niezwykle potrzebne, a owa pomoc była zapisana w przygotowanych przez Instytut Ordo Iuris projektach towarzyszących inicjatywie Stop Aborcji. Jednak bez zakazu dzieciobójstwa program pomocowy jest tylko i wyłącznie programem pomocowym, a nie – jak kłamliwie głosi nazwa ustawy – programem „za życiem”, czyli przeciw aborcji.

4 tys. złotych to zapisana w ustawie „Za życiem” wysokość jednorazowego świadczenia z tytułu urodzenia chorego dziecka. Rodziny mają ponadto otrzymać bardzo potrzebne dodatkowe wsparcie medyczne, rehabilitacyjne i psychologiczne. Ze smutkiem trzeba jednak stwierdzić, że PiS nie decydując się na zakaz aborcji i jednocześnie wprowadzając takie finansowe wsparcie, de facto wycenia życie niepełnosprawnych. Rządzący zdają się mówić: „4 tysiące za życie. 4 tysiące albo śmierć. Nie zabij, to zapłacimy. Potem załatwimy lekarza czy rehabilitanta bez kolejki. Ale jeśli uważasz, że pomagamy i płacimy za mało, to możesz zamordować. W porządku. Nie staniemy ci na drodze. Nie kiwniemy palcem, by chronić życie”.

To prawdziwe oblicze Prawa i Sprawiedliwości, formacji, która swoim programem wyborczym, deklaracjami przywiązania do wiary katolickiej oraz głosowaniami w poprzedniej kadencji przekonywała, że zakaz aborcji jest oczywistością i jedynie kwestią czasu. Tymczasem minął rok rządów „dobrej zmiany”, a posłowie nie tylko nie podjęli własnej inicjatywy, ale jeszcze w skandaliczny sposób odrzucili inicjatywę obywatelską, zasłaniając się teraz programem mizernego wsparcia finansowego dla rodzin z chorymi dziećmi.

To zadowala sprzyjających władzy dziennikarzy, zwanych niekiedy, o zgrozo, prawicowymi. PiSowskie media trąbią teraz na prawo i lewo o sukcesie, na wszystkie strony donosząc o spełnieniu obietnicy. Rządzący – owszem – obietnicę spełnili, jednak tylko tę złożoną w trakcie drugiego czytania obywatelskiej projektu ustawy Stop Aborcji, gdy inicjatywę wyrzucono do kosza. Obietnicę wprowadzenia „programów” i „pakietów” PiS złożył jednocześnie odrzucając rozwiązania, które wprowadzałyby pełną ochronę życia, realizowałyby program partii oraz obietnice złożone w poprzednich latach, także przed wyborami z roku 2015.

Mamy więc nad Wisłą, ponad rok od wyborczego tryumfu formacji obiecującej „dobrą zmianę”, zmianę żadną. W mocy pozostaje krwawy „kompromis aborcyjny”, na mocy którego w majestacie prawa rocznie morduje się ponad tysiąc dzieci. Jednocześnie szansa na zmniejszenie skali ludobójczego procederu finansowym wsparciem dla rodzin z chorym dzieckiem jest znikoma. Obok programu „Rodzina 500 Plus” rząd wprowadził więc niezapowiadany przed wyborami program „Kompromis Aborcyjny Plus”.

Michał Wałach

Przeczytaj jeszcze:

Strategia życia i śmierci

- Dlaczego mimo powszechnej opinii o prawie do życia dla każdego człowieka, tak łatwo dochodzi do zalegalizowania aborcji w prawie państwowym?
- Odpowiadając na to pytanie, chciałbym posłużyć się świadectwem dra med. Bernarda Nathansona (ginekologa, położnika) - obecnie obrońcę życia, ale w 1968 r. członka Narodowego Związku na rzecz Zniesienia Ustawy o Aborcji, która w ciągu 5 lat doprowadziła do legalizacji zbrodni aborcji w USA. Nathanson przeżył nawrócenie i w 1982 r. w Irlandii wygłosił przemówienie "Śmiertelne oszustwo, zaplanowana zagłada", w którym zdemaskował strategię grup proaborcyjnych. Niestety te metody nadal stosowane są na całym świecie.
Zacytuję fragmenty jego przemówienia: "W 1968 r. wiedzieliśmy, że uczciwe przeprowadzenie wśród Amerykanów ankiety na temat przerywania ciąży oznaczałoby dla nas druzgocącą klęskę. Posługując się środkami masowego przekazu, rozpowszechnialiśmy wyniki przeprowadzonych przez nas rzekomo ankiet, twierdząc, że 50 lub 60 procent Amerykanów chce legalizacji przerywania ciąży. Była to niezwykle skuteczna taktyka samospełniających się proroctw, gdyż niewielu ludzi lubi należeć do mniejszości. Wiedzieliśmy również, że jeśli dostatecznie udramatyzujemy sytuację, wzbudzimy dość sympatii, aby sprzedać nasz program. Dlatego sfałszowaliśmy dane na temat nielegalnych zabiegów przerywania ciąży.
Mass mediom i opinii publicznej przekazywaliśmy informację, że rocznie przeprowadza się w Stanach około miliona aborcji, chociaż wiedzieliśmy, że naprawdę jest ich około 100 tysięcy. Podczas nielegalnych zabiegów umierało rocznie 200-250 kobiet, ale stale powtarzaliśmy, że śmiertelność jest znacznie wyższa i wynosi 10 tysięcy rocznie. Liczby te zaczęły kształtować świadomość społeczną i były najlepszym środkiem, aby przekonać społeczeństwo, że trzeba zmienić prawo antyaborcyjne. Najważniejszą i najskuteczniejszą z taktyk, które stosowaliśmy podczas naszej działalności w latach 1968-1973, była tak zwana karta katolicka. Posługiwaliśmy się zbiorowym pojęciem hierarchii kościelnej, wystarczająco niejasnym, by przekonać innych, że to właśnie Kościół winien jest powstaniu oporu przeciw legalizacji aborcji. Z naszych słów można było wyciągnąć tylko jeden wniosek: Kościół katolicki jest zdecydowany narzucić krajowi swoje przekonania dotyczące aborcji. W ten sposób przekonaliśmy opinię publiczną, że każdy, kto był przeciw dopuszczalności aborcji, musiał być katolikiem lub ulegać silnemu wpływowi hierarchii kościelnej. Rozpowszechniliśmy przekonanie, że katolicy, którzy są zwolennikami legalizacji aborcji, to intelektualiści, światli, postępowi ludzie.....
Czytaj więcej:

Strategia życia i śmierci