Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Zalała nas kolejna fala kalumnii przeciw IPN, jeszcze bardziej cyniczna i kłamliwa niż kiedykolwiek przedtem. Przeciwnicy lustracji i dekomunizacji z "Gazety Wyborczej", PO i SLD nie mogą znieść faktu, że IPN pod kierownictwem prof. Janusza Kurtyki zaczyna wreszcie odgrywać rolę, dla której został powołany: głównej instytucji walczącej o rozliczenie zbrodni komunistycznej i pokazanie ponurej prawdy o czasach PRL. Oznacza to dramatyczne zerwanie z polityką dawnych "hamulcowych" IPN: jego byłego prezesa Leona Kieresa (dziś senatora PO) i byłego szefa pionu śledczego prof. Witolda Kuleszy.
Jest tajemnicą poliszynela, że Kieres, by pozyskać sobie względy Aleksandra Kwaśniewskiego i innych szefów postkomuny (robił to bardzo skutecznie), starał się maksymalnie odwracać uwagę badaczy i prokuratorów IPN od zbrodni komunistycznych lat 70. i 80. Zamiast tego kierował ich działania na okres II wojny światowej (ogromny szum o Jedwabnem) i pierwsze lata powojenne.

Antywolnościowy obłęd
Obecna nagonka na IPN precyzyjnie wpisuje się w cały rząd działań antywolnościowych podejmowanych przez rząd osławionego rzecznika "polityki miłości" Donalda Tuska. Rząd ten "wsławił się" przede wszystkim serią opisywanych już wielokrotnie na łamach "Naszego Dziennika" działań uderzających w Radio Maryja, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu oraz w podejmowane przy niej prace geotermalne. Działania te stanowiły jaskrawe naruszenie równości podmiotów wobec prawa, były wyrazem dyskryminacji i otwartej niechęci wobec tych "niepoprawnych politycznie" instytucji. Kolejnym ciosem w Radio Maryja ma być przygotowywana obecnie ustawa medialna. Równocześnie z tym obserwowaliśmy drastyczne czystki w przeróżnych resortach, od Ministerstwa Edukacji Narodowej po Ministerstwo Środowiska, idące w parze z pchaniem "swoich" - platformowców, na maksimum stanowisk, od ministerstw po rady nadzorcze. Doszły do tego działania w celu oczyszczenia mediów publicznych z osób niewygodnych, m.in. usunięcie z telewizji publicznej tak świetnych dziennikarzy jak Wojciech Reszczyński czy Anita Gargas. Towarzyszyły temu próby ograniczenia wolności słowa na wyższych uczelniach, np. zablokowanie konferencji o polityce historycznej na Uniwersytecie Wrocławskim, usunięcie prof. Tadeusza Marczaka ze stanowiska dyrektora Instytutu Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, zablokowanie wystąpienia księdza Tadeusza Isakiewicza-Zaleskiego na Uniwersytecie Szczecińskim czy ostatnia, na szczęście obalona, decyzja minister Barbary Kudryckiej o kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dodajmy do tego również barbarzyńskie działania ministerstwa edukacji pod wodzą minister Katarzyny Hall (wycięcie wielu cennych lektur z literatury polskiej i drastyczne ograniczenia w nauczaniu historii) oraz rolę Radosława Sikorskiego jako grabarza Polskich Instytutów Kultury (w Paryżu, Sztokholmie i Lipsku).

Do ponurej groteski urasta fakt, że jako główny pretekst nowej, szczególnie niebezpiecznej nagonki na IPN wybrano opublikowanie książki Pawła Zyzaka, powstałej poza IPN i wydanej ze środków prywatnych, a nie IPN-owskich. Jedynym związkiem Zyzaka z IPN było czasowe zatrudnienie go (w miejsce urlopowanego pracownika) w dziale technicznym krakowskiego IPN przy ksero. Co najzabawniejsze w tej historii, to fakt, iż Zyzaka zatrudnił tam radny małopolskiej PO (!), szef krakowskiego IPN Marek Lasota, były poseł I kadencji. Mocno dziwi fakt, że w obliczu tak zajadłej nagonki na cały IPN w związku z Zyzakiem jedyną milczącą osobą jest właśnie Marek Lasota. Nie mogę zrozumieć faktu, iż nie zdobył się on na sprostowanie rozlicznych kłamstw na temat IPN, rzucanych przez lidera PO w związku z książką zatrudnionego przez niego pracownika. Gdyby miał więcej poczucia honoru i odpowiedzialności osobistej, to powinien w takiej sytuacji zwrócić legitymację PO - partii, której przywódcy bezczelnie kłamią w całej sprawie, znanej mu szczególnie dobrze.

Przyrównanie IPN do NKWD
Czym można wytłumaczyć wyjątkową zajadłość obecnej nagonki "Gazety Wyborczej" oraz przywódców PO i SLD na IPN? Po czystce w publicznym radiu i telewizji IPN pozostaje ostatnią niezależną instytucją publiczną, która nie poddaje się dyktatowi PO. Nie ulega, nie służy, więc trzeba ją zniszczyć. A przynajmniej przekształcić w potulną prorządową przybudówkę. O przyczynach nagonki na IPN jakże dosadnie pisze Jan Pietrzak w tekście "Polska Partia Niepamięci" ("Tygodnik Solidarność" z 10 kwietnia 2009 r.). Według Pietrzaka: "W Polsce toczy się zawzięta bitwa o pamięć. Korzystając z każdego pretekstu, co rusz uaktywnia się osobliwa Polska Partia Niepamięci. Ludzie z różnych formacji, połączeni przemożnym pragnieniem wyczyszczenia polskich mózgów, zresetowania przeszłości, odcięcia narodu od prawdy historycznej. Szczególnie drażni ich skromna placówka - Instytut Pamięci Narodowej. (...) Wydawało się, że w wolnej Polsce skończy się czas fałszerzy i oszustów.

Powołanie instytucji, mającej pomagać odgrzebywaniu prawdy z gruzów historii, było ważnym krokiem w dobrym kierunku. Niestety, potęga kłamstwa jest wielka i stoją za nią znaczne siły. Po raz kolejny szukają argumentów na likwidację IPN-u. Z prostego powodu, ponieważ w archiwach leżą fakty, a w głowach Polskiej Partii Niepamięci zalega załgana sieczka".
W nagonce tej Polskiej Partii Niepamięci ogromną rolę odgrywa nie do doścignięcia w atakach na wszelkie rozliczenia z PRL "Gazeta Wyborcza" (vide paszkwile Mirosława Czecha, Andrzeja Friszkego etc.). Zachęcając władze do ataku na IPN, Mirosław Czech, najwidoczniej główny dziś ideolog "Gazety Wyborczej", pisał w numerze z 24 marca 2009 r., komentując groźby Tuska pod adresem IPN: "Powiedziane mocno i dobitnie. Cierpliwość wyczerpała się dawno. Miejmy więc nadzieję, że zbliża się czas działania". Celnie skomentował to wezwanie M. Czecha do nagonki naczelny "Rzeczpospolitej" Paweł Lisicki, pisząc: "Wyszło szydło z worka. Cała ta publicystyka to po prostu podszczuwanie, żeby zamknąć IPN. I ta pałkarska fraza, rodem z plenum PZPR: 'Miejmy więc nadzieję, że zbliża się czas działania'. Miejmy nadzieję, namawia 'GW', że premier zamknie usta i odbierze głos tym, których słuchać nie chcemy. Nasza cierpliwość już wyczerpana. Dosyć tego bałaganu. Zamknąć tej swołoczy gęby.

Czech dixit. Smutne, że tak wygląda w Polsce demokratyczny dyskurs". Wszystkich przebił jednak w ataku na IPN jego stary wróg Lech Wałęsa, mówiąc w wywiadzie dla dziennika "Polska" z 4-5 kwietnia 2009 r.: "Ten Instytut działa gorzej, niż NKWD (...)". Przypomnijmy, że nieco wcześniej, w związku z książką Pawła Zyzaka, Wałęsa zagroził emigracją z Polski, oddaniem Pokojowej Nagrody Nobla i innych nagród oraz całkowitym wycofaniem się z życia publicznego. W jakim kraju dziś żyjemy, jeżeli dochodzi do tak nerwowych, patologicznych wręcz reakcji ze strony jednej z najbardziej znanych postaci polskiego życia?!

Napaści Tuska na IPN

W kampanii przeciwko IPN w związku z książką Zyzaka szczególnie dużą rolę odegrały kolejne agresywne wystąpienia premiera Tuska, sprzeczne z elementarnymi zasadami poszanowania wolności słowa. W wystąpieniu z 30 marca 2009 r. premier Tusk zagroził odebraniem funduszy IPN, nie zważając na to, że byłaby to kara za książkę wydaną poza Instytutem. Atakując IPN, Tusk powiedział m.in.: "Ci, którzy nadużywają cierpliwości Polaków i pieniędzy publicznych, sami stanowią dla tej instytucji największe zagrożenie".

Tusk zwrócił się z otwartą pogróżką do pracowników IPN, mówiąc, "by nie nadużywali środków publicznych, bo nie będą mogli ich w przyszłości używać". Zaakcentował również, że IPN będzie mógł przetrwać tylko wtedy, jeśli będzie ideologicznie i politycznie neutralny (wg C. Gmyz: Donald Tusk grozi IPN, "Rzeczpospolita" z 31 marca 2009 r.).
Najnowsze pogróżki Tuska wobec IPN są czymś skrajnie szokującym i niemającym nic wspólnego ani z demokracją, ani z liberalizmem. Ciekawie wyjaśniał domniemane motywy gróźb Tuska wobec IPN Ludwik Dorn. W wywiadzie udzielonym 1 kwietnia 2009 r. Konradowi Piaseckiemu Dorn stwierdził m.in., iż gniew premiera na Instytut Pamięci Narodowej "jest to teatr polityczny i jest to teatr polityczny bardzo złej jakości i bardzo niedobry. (...) Ja sądzę, że ten teatr pan premier Tusk odgrywa z tego powodu, by mocniej związać ze sobą siły postkomunistyczne, ubecki, betonowy elektorat SLD".


Agresywne ataki premiera Tuska przeciwko IPN szybko spotkały się z polemicznymi wystąpieniami zarówno ze strony czołowych naukowców IPN, jak i licznych znanych dziennikarzy. Sam prezes IPN prof. Janusz Kurtyka w wywiadzie udzielonym Cezarowi Gmyzowi w "Rzeczpospolitej" z 31 marca pt. "Spełnianie politycznych oczekiwań to powrót do cenzury" stwierdził: "Chcę przypomnieć, że w Polsce mamy wolność słowa i wolność badań naukowych". Z kolei według artykułu A. Panuszki i B. Szczepuły w "Polsce" z 31 marca 2009 r., inny znany historyk IPN Antoni Dudek zaakcentował: "Pan premier powinien się zastanowić nad tym, co mówi. Pytam pana premiera jako obywatel: jeżeli Uniwersytet Warszawski wyda książkę, która się panu premierowi nie spodoba, to cofnie dotację również dla Uniwersytetu? Premier powinien zająć się kryzysem, a nie recenzowaniem książek".
Z kolei w "Rzeczpospolitej" z 31 marca 2009 r. w tekście pt. "Zapomniane słowa premiera" skonfrontował obecne stwierdzenia Tuska z jego diametralnie odmienną wypowiedzią z 28 czerwca 2008 roku. Premier Tusk powiedział wówczas: "Z całą pewnością nie jest grzechem czy winą historyków, a także instytucji powołanych do badania przeszłości, wydawanie książek, nawet jeśli są kontrowersyjne. Nie zmienię tej opinii". Jak widać, Tusk zmienił swą opinię w odniesieniu do IPN, choć nie ona wydała książkę P. Zyzaka.
Pomimo tych krytyk premier Tusk kontynuował ataki na Instytut Pamięci Narodowej. 2 kwietnia 2009 r. Tusk wymienił IPN wśród instytucji "zatruwających polskie życie publiczne" (wg "Gazety Wyborczej" z 3 kwietnia 2009 r.). Zdaniem redaktora Krzysztofa Świątka z "Tygodnika Solidarność" (z 10 kwietnia 2009 r.), "Donald Tusk upupia Polaków dokładnie w ten sam sposób, jak czyni to gombrowiczowski profesor Bladaczka. Słowa premiera z grudnia: 'Lechu, byłeś, jesteś i pozostaniesz legendą, wielkim bohaterem naszej narodowej legendy. Koniec. Kropka', brzmią niemal identycznie, jak upupiające uczniów wezwanie profesora Bladaczki: 'Dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był!'".

Nagonka ze strony innych przywódców PO

Do ataków na IPN i książkę Pawła Zyzaka szybko dołączyli inni liderzy Platformy. Podsumowując skalę ich wystąpień w sprawie jednej pracy magisterskiej, można tylko podziwiać to, że - jak widać - nie mają za wiele do roboty w czasie nękającego Polskę kryzysu. Oto już 31 marca 2009 r. do ataku na IPN i książkę Zyzaka dołączył wiceminister i minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna. W udzielonym Jackowi Karnowskiemu wywiadzie w Polskim Radiu 31 marca 2009 r. odpowiedział na zarzut, iż premier trochę "przestrzelił" w swym ataku na IPN ze względu na fakt, że książka Zyzaka wcale nie została wydana w IPN. Według Schetyny, premier Tusk słusznie skrytykował IPN, "dlatego, że atmosfera wokół IPN-u czy w IPN-ie nie jest dobra i wynika to z działań i dokonań ludzi, którzy są w Instytucie, którzy prowadzą prace badawcze".
1 i 2 kwietnia z kolejnymi atakami na IPN wystąpił marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. W wystąpieniu dla TVP Info 1 kwietnia 2009 r. Komorowski stwierdził, że "Zmiany personalne w IPN świetnie by zrobiły dla wiarygodności Instytutu". 2 kwietnia 2009 r. Komorowski powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", iż: "Niszcząc Wałęsę IPN służy wrogom Polski (...)".
Z kolei szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapowiedział 2 kwietnia 2009 r. w RFM FM, że w ciągu kilku tygodni trafi do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o IPN, która będzie pozwalała m.in. na zmienienie kolegium IPN i szefa tego Instytutu.
4 kwietnia 2009 r. z atakiem na IPN wystąpił marszałek Senatu Bogdan Borusewicz w wywiadzie udzielonym Agnieszce Kublik z "Gazety Wyborczej" pt. "Kurtyka jest poważnym problemem IPN". Borusewicz opowiedział się za drastycznymi zmianami w dotychczasowym profilu IPN, stwierdzając m.in.: "Uważam, że pion badawczy IPN powinien być ograniczony albo w ogóle zlikwidowany (...). Trzeba też zmienić Kolegium IPN. Musi być politycznie zrównoważone, nie mogą w nim dominować ludzie, dobrani przez prezesa według jego skrajnie ideologicznych poglądów". Do ataku na IPN dołączył również inny znany poseł PO, przewodniczący komisji śledczej Sebastian Karpiniuk, mówiąc: "Nie po to został powołany IPN, aby mącić Polakom w głowach (...)" (wg: "Rzeczpospolita" z 8 kwietnia 2009 r.).

Hunowie z PO
Do najbardziej prymitywnych i obskuranckich zarazem ataków na IPN doszło w kolejnych wystąpieniach posła PO Janusza Palikota. W programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" w TVN 24 Palikot mówił m.in. o "nikczemnych zachowaniach Kurtyki". Stwierdził, że "Zachowanie Kurtyki wobec Kwaśniewskiego jest wyrokiem śmierci na IPN". Według Palikota, IPN zostanie zlikwidowany w ciągu najbliższych kilku miesięcy, po uchwaleniu nowej ustawy w tej sprawie. Równocześnie z potępieniem IPN Palikot zaatakował książkę Zyzaka, nazywając ją "kretyńską" i "debilską". Dodajmy, że w innej wypowiedzi poseł Palikot nazwał IPN "antypolskim instytutem", który trzeba zlikwidować.
Do nagonki na IPN włączył się z ogromną werwą wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. Do atakowania badań historycznych w IPN Niesiołowski miał wręcz "wyjątkowe kompetencje" jako badacz - znawca much i innych owadów! 31 marca 2009 r. w tekście dla "Faktu" Niesiołowski wyrokował już w tytule: "Trzeba wreszcie zrobić porządek z Instytutem Pamięci Narodowej".

"Rzeczpospolita" z 1 kwietnia 2009 r. opublikowała napaść Niesiołowskiego na IPN, stwierdzając m.in.: "W obecnej formie IPN jest instytucją szkodliwą (...). Dzisiaj poważnie myślę nad głosowaniem za likwidacją Instytutu. Jedyne, co może uratować IPN, to radykalne zmiany. Prezes Janusz Kurtyka powinien zostać natychmiast odwołany ze stanowiska, należy również rozwiązać obecne Kolegium IPN. Z kolei pion śledczy Instytutu powinno się przenieść do prokuratury". Zwróćmy uwagę na kierunek likwidatorskich działań polityków Platformy. Borusewicz wystąpił na rzecz poważnego ograniczenia lub w ogóle zniesienia pionu badawczego IPN, Niesiołowski za przeniesieniem jego pionu śledczego do prokuratury.

Podczas Rady Krajowej PO 4 kwietnia 2009 r. Niesiołowski mówił o Instytucie Pamięci Narodowej, że są to "historyczni szalbierze, polityczne lizusy, moralne oraz intelektualne pierwotniaki". 5 kwietnia 2009 r. w programie "Kawa na ławę" Bogdana Rymanowskiego w TVN Niesiołowski powiedział, iż IPN wydaje bezwartościowe książki, a pozycje dokumentalne przypominają książki telefoniczne. Ostro skrytykował go za te "kłamliwe informacje" o wydawnictwach IPN publicysta "Dziennika" (6 kwietnia) Jerzy Jachowicz, stwierdzając, że jeśli Niesiołowski wypowiada "nie tylko niesprawiedliwe, ale i kłamliwe informacje o wydawnictwach IPN-u, to są tylko dwie możliwości. Albo ich nie zna i swoją wiedzę opiera na zasłyszanych plotkach, albo czytał wiele z tych pozycji i z premedytacją kłamie. Bez względu na powód, wystawia sobie jak najgorsze świadectwo, bo w obydwu przypadkach prawdziwym motywem jest polityczne zaślepienie - chęć możliwie jak najmocniejszego ugodzenia w IPN i jego prezesa".
Warto w tym kontekście przytoczyć kilka z licznych wypowiedzi internautów, ostro potępiających Niesiołowskiego za jego ataki na IPN.

Internauta Bingo napisał

6 kwietnia:
"Jestem jednym z tych, co zakładali 'Solidarność' i z wielkim oburzeniem przyjmuję wszystkie brednie na temat IPN oraz próby zniszczenia jedynej organizacji, która zachowuje pamięć nie tylko o tamtych czasach, lecz i komunistycznych oprawcach i ich agentach. Wiem, że ujawnienie Bolków i Alków może boleć czerwony salon - ale jest to minimum, co można zrobić dla uratowania honoru ws. obalenia komunizmu. Gdy padnie hasło, by wyjść na ulicę - wyjdę, jak wtedy w 1970 roku, gdy strzelali do nas siepacze Jaruzelskiego. Pomogę nawet wywieźć na taczce Niesiołowskiego i tych wszystkich, którzy stworzyli razem z komunistami ten folwark zwierzęcy, czyli PRL-bis".

Według internauty Dziadka

(zapis z 7 kwietnia):
"Stefek Burczymucha stał się głównym opluwaczem z ramienia PO i niczego nie zmieni, jak twarze ubeków z łódzkiego zobaczy, co najwyżej na wódkę z nimi pójdzie i zapyta, czy im się jego wymałpiania w TV podobają".

Zdaniem internauty Komentatora
(zapis z 7 kwietnia):
"To, co napisał Bingo, w pełni oddaje mój odbiór dzisiejszej polityki i polityków. PRL-bis, tak, mamy już od roku 2007, nie w sferze gospodarczej oczywiście, a w sferze tzw. nadbudowy czyli propagandy. Najsmutniejsze jest to, że z każdym miesiącem staje się coraz bardziej dokuczliwy. Pana Jachowicza uważam za jednego z niewielu, a może jedynego przyzwoitego dziennikarza, pracującego w 'Dzienniku'. Tym bardziej się dziwię, że pisze o Niesiołowskim. Człowieku chorym z nienawiści do Kaczyńskich, człowieku, o którym nie powinno się pisać. Po prostu pisać nie honor".

Dodajmy do tego wypowiedź internauty Stefana z Wawy

(zapis z 7 kwietnia):
"Niesiołowski to gościu sprawiający wrażenie niewyżytego żołdaka, który musi mieć wrogów. Nie ma dla nich kompromisu i żadnej, absolutnie żadnej litości".
Wszystkie cytaty za: http://forum2.dziennik.pl/read.php?725443,0.

Sprzeciw części posłów PO

Na szczęście w samej Platformie istnieją mocne podziały w sprawie stosunku do IPN. Część posłów PO nie chce pogodzić się z wyrażanym publicznie przez liderów PO negatywnym stosunkiem do IPN i widzi to jako odejście od dawnej polityki Platformy wspierającej IPN. Zdecydowanie sprzeciwił się atakom na IPN poseł Antoni Mężydło, niegdyś porwany i więziony przez SB. Komentując groźby wobec likwidacji IPN, Mężydło stwierdził: "Nie rozumiem, dlaczego premier chce obciąć pieniądze dla IPN. Instytut wykonuje dobrą robotę i myślę, że premier powinien się nad tym zastanowić" (wg "Dziennika" z 31 marca 2009 r.).
Atakom na IPN przeciwstawił się również inny były więzień PRL, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma.

Jak akcentowano w tekście w "Dzienniku" z 1 kwietnia 2009 r. pt. "Czuma staje po stronie szefa IPN", "Czuma stanął po stronie prezesa IPN J. Kurtyki w związku z jego zarzutami, że A. Kwaśniewski był agentem PRL-u. Jak powiedział Czuma w TVN 24: 'Aleksander Kwaśniewski nie powinien się gniewać, że prezes IPN Janusz Kurtyka przypomina mu, kim był wcześniej (...). Absolutnie nie sądzę, żeby prezes Janusz Kurtyka uważał każdego, kto się z nim nie zgadza, za współpracownika Służby Bezpieczeństwa. Prezes IPN dobrze zna zasoby, nagromadzone w Instytucie, dlatego nie kwestionowałbym pochopnie jego opinii w tej sprawie'. Minister podkreślił, że jest pełen uznania dla IPN, i dodał, iż uważa za nieładne atakowanie IPN-u za książkę Zyzaka. Warto dodać, że we wcześniejszym wywiadzie dla "Super Expressu" z 26 czerwca 2008 r. Andrzej Czuma powiedział: "Uważam, że na tę instytucję powinny być wykładane nawet większe pieniądze, niż obecnie".


Swój sprzeciw wobec ataków na IPN kilkakrotnie wyrażał również senator PO Jarosław Gowin, członek zarządu PO. Według tekstu J. Ćwiek i M. Staniszewskiego "Stosunek do IPN podzielił scenę polityczną", publikowanego w dzienniku "Polska" 2 kwietnia 2009 r., Gowin powiedział: "Janusz Kurtyka jest osobą kontrowersyjną. On i sposób jego pracy w IPN budzą bardzo duże emocje w Platformie. Klub jest w tej sprawie podzielony. Janusz Kurtyka ma w Platformie zagorzałych przeciwników, ale posiada także silne grono obrońców, do których należę i ja. Nie wyobrażam sobie, by PO zagłosowała za jego odwołaniem oraz likwidacją IPN. Jeśli tak by się stało, PO wyparłaby się swoich solidarnościowych korzeni. Zresztą, póki co, nie ma jakiejś wielkiej dyskusji w partii na temat odwołania prezesa".


Z krytyką nagonki na IPN wystąpił również inny poseł PO Andrzej Smirnow, mówiąc: "Nie widzę potrzeby zmian w IPN, jest to instytucja niezwykle cenna. Nie można zmieniać czegoś, co dobrze funkcjonuje, tylko dlatego, że w danej chwili coś nam nie pasuje. Ta propozycja zmian jest związana z awanturą, która wybuchła po ukazaniu się książki Zyzaka. A moim zdaniem ta książka ma się nijak do Instytutu" (cyt. za: "Polska" z 4-5 kwietnia 2009 r.). Wszystkie te głosy posłów PO i nawet ministra sprawiedliwości A. Czumy są swego rodzaju policzkiem dla głównych platformowych rzeczników nagonki na IPN, na czele z premierem Donaldem Tuskiem, marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim i marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem.

Ataki postkomuny

Jeszcze zajadlejsza jest nagonka postkomuny na IPN. Tu, w odróżnieniu od Platformy, nie ma żadnych rozbieżnych opinii o instytucie. Postkomuniści, jak jeden mąż, dążą do likwidacji IPN, widząc w nim zagrożenie dla siebie, swych kolegów i swych idei chcących maksymalnie wybraniać przeszłość komunistyczną. IPN jest dla nich bardzo niebezpieczny dlatego, że przez swe badania, wydane dotąd setki książek jest jednym wielkim oskarżeniem komunistycznych rządów w PRL. Z drugiej strony, przez ostatnie kilka lat IPN pokazał, że można odnaleźć bardzo wiele dokumentów czy ich odprysków w odniesieniu do tych osób, których przeszłość w latach 1989-1990 postarano się szczególnie mocno osłonić poprzez wyjątkowo staranne niszczenie całej dokumentacji. Weźmy w tym kontekście choćby fakt, iż odnaleziono materiały dowodzące pracy Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka w tak zbrodniczej formacji, jak stalinowska Informacja Wojskowa. Umiano odnaleźć nawet - zdawałoby się - skrzętnie zatarte dowody o zarejestrowaniu jako współpracownika SB głównej postaci komunistów Aleksandra Kwaśniewskiego. Nieprzypadkowo właśnie Kwaśniewski tak ostro zaatakował IPN parę tygodni temu. Jak to się mówi, najwyraźniej wyczuł pismo nosem.


Dnia 1 kwietnia postkomunistyczna "Trybuna" zamieściła wypowiedź Kwaśniewskiego w Gdańsku 31 marca gwałtownie atakującą IPN. Kwaśniewski powiedział m.in.: "To nie jest Instytut Pamięci Narodowej, tylko narodowego kłamstwa. Trzeba to zatrzymać". W odpowiedzi na ten atak Kwaśniewskiego prezes IPN J. Kurtyka w wywiadzie dla dziennika "Polska" z 1 kwietnia 2009 r. ogłosił, że Kwaśniewski był zarejestrowanym agentem. Swój zarzut Kurtyka powtórzył również w wywiadzie dla "Super Expressu" z 2 kwietnia 2009 r., stwierdzając tam, iż Kwaśniewski jako TW "Alek" był zarejestrowany przez Departament II i III MSW. Kwaśniewski odrzucił te zarzuty Kurtyki, powołując się na korzystny dla niego wynik procesu lustracyjnego.

Tylko że okazało się, iż od czasu ogłoszenia tego wyroku pojawiły się nowe dowody w tej sprawie (por. M. Staniszewski: "IPN: Mamy nowe dowody. Kwaśniewski to TW Alek", "Polska" z 2 kwietnia 2009 r.). Wyszło przy tym, że już dziesięć miesięcy po wyroku sądu lustracyjnego w sprawie Kwaśniewskiego były rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński otrzymał nowe dokumenty we wspomnianej sprawie. Sam prezes J. Kurtyka zapowiedział, że wszystkie materiały na temat Kwaśniewskiego ukażą się w majowym biuletynie IPN. 7 kwietnia 2009 r. "Rzeczpospolita" opublikowała artykuł Piotra Nisztora "Praca dla esbeka z akt TW 'Alka'".

Według artykułu, były kapitan SB Zygmunt Wytrwał, który zeznawał na korzyść Kwaśniewskiego w jego procesie lustracyjnym, został później rekomendowany do pracy w Banku Współpracy Europejskiej kontrolowanym przez Aleksandra Gudzowatego. Według informatorów "Rzeczpospolitej", kapitana SB Wytrwała miał zarekomendować do pracy u Gudzowatego ówczesny współpracownik Kwaśniewskiego, przypuszczalnie Andrzej Gdula, wysoki aparatczyk PZPR, dawny współpracownik generała Czesława Kiszczaka. Warto dodać, że na korzyść Kwaśniewskiego w jego procesie lustracyjnym zeznawał również były płk. MSW Waldemar Mroziewicz, oskarżony później o niszczenie akt SB. Mroziewicz był w latach 1998-2002 ekspertem Biura Bezpieczeństwa Narodowego u prezydenta Kwaśniewskiego. Pojawia się pytanie, jak bardzo wiarygodnym świadkiem mógł być były pułkownik MSW oskarżany o niszczenie akt SB?
Przywódcy SLD wciąż domagają się zlikwidowania IPN, by przerwać proces rozliczeń ze zbrodniami komunistycznymi. W tym duchu wystąpił szef SLD Grzegorz Napieralski na konferencji prasowej 31 marca 2009 r., mówiąc, że Sojusz będzie konsekwentnie zabiegać o to, by zlikwidować IPN. Napieralski stwierdził: "Ta instytucja niszczy naszą historię, autorytety, ludzi". Z kolei przewodniczący Klubu Parlamentarnego Lewicy Wojciech Olejniczak powiedział, iż odznaczając Kurtykę, prezydent Kaczyński "wpisał się w to, co najgorsze w działaniach IPN". Za zlikwidowaniem IPN wypowiadał się również wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński (31 marca 2009 r.). Utrzymane w tym stylu wypowiedzi liderów SLD można by długo mnożyć, podobnie jak obrzydliwe wręcz w tonie ataki postkomunistycznej "Trybuny".


W atakach na IPN wzięło udział również sporo osób spoza "Gazety Wyborczej", PO i SLD. By wymienić pełne chorobliwej wręcz agresji wystąpienia posła SdPl - Nowej Lewicy Andrzeja Celińskiego, byłego premiera Tadeusza Mazowieckiego czy Tomasza Lisa, który zorganizował iście orwellowski "seans nienawiści" w swej audycji telewizyjnej, pełnej niewyobrażalnego wręcz jadu.
Ogromne rozmiary nagonki na IPN wskazują, jak potrzebna jest pełna mobilizacja patriotycznej opinii publicznej w obronie tej instytucji, tak ważnej dla pamięci Narodu. Nikt nie może być bierny w tej sprawie.

Prof. Jerzy Robert Nowak


Za:  http://www.rpn.com.pl/index.php/Artyku%C5%82y/chc-zniszczy-ipn.html