Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Przypominamy

Niemiecki reporter twierdzi, że wywiad niemiecki ujawnił, że zamachu w Smoleńsku dokonali funkcjonariusze FSB na zlecenie z PolskiNiemiecki reporter twierdzi, że wywiad niemiecki ujawnił, że zamachu w Smoleńsku dokonali funkcjonariusze FSB na zlecenie z Polski

Według informacji zawartych, w wydanej przez Zysk książce „Tajne akta S” autorstwa Jürgena Rotha, zamachu w smoleńsku dokonać mieli funkcjonariusze rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB czyli KGB po zmianie nazwy). Takie twierdzenia są sprzeczne z oficjalną wersją wydarzeń.

Według informacji opublikowanych przez autora książki pochodzących z dokumentu niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej BND, z marca 2014, od agentów niemieckich w rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa FSB i w polskim rządzie, w Smoleńsku dokonano zamachu przy użyciu materiałów wybuchowych. Zamachu dokonali, według cytowanych dokumentów, „funkcjonariusze FSB działający pod przykryciem w ukraińskiej Połtawie”.

Funkcjonariusze rosyjskich tajnych służb pochodzić mieli, według źródeł reportera, z trzeciego wydziału Służby Naukowo Technicznej FSB, a „zlecenie zamachu na TU154M pochodziło ''bezpośrednio'' od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB”. Generał FSB miał zlecić, według Jurgena Rotha, zamach stacjonującej w Połtawie „grupie operacyjnej (…) składającej się z 15 etatowych funkcjonariuszy FSB, posługujących się dokumentami SBU i wspierających działania SBU”. Grupa miała umieściła trotyl w samolocie TU154 dzięki pomocy funkcjonariuszy służb z III RP.

10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku o 8.41 został zniszczony samolot TU154. W wyniku zamachu zginęło 96 pasażerów i członków załogi, w tym prezydent Polski i naczelne dowództwo Polskich Sił Zbrojnych.

Oficjalna wersja władz III RP i Rosji, bez jakichkolwiek dowodów, od razu po katastrofie głosiła, że katastrofa była wynikiem błędu polskich pilotów. Zachód znający prawdę nie chce jej ujawnić by nie zadrażniać stosunków z Rosją.

Wersja oficjalna przyczyn katastrofy była absurdalna. Świadczyła o tym śmierć wszystkich pasażerów pomimo, że samolot oficjalnie spadł z kilku metrów na bagnisty teren. I to, że po rzekomym zderzeniu z brzozą samolot leciał prosto, zamiast skręcić.

Dzięki katastrofie Rosja przejęła systemy szyfrujące NATO, co pozwoliło jej rozkodować dotychczasową tajną korespondencje Paktu, i skutecznie łamać przyszłe szyfry. Skutkiem katastrofy było też przejęcie przez Rosję środków łączności zawierających tajne informacje należących do zabitych pasażerów.

Dzięki zamachowi w Smoleńsku z sceny politycznej został usunięty Lech Kaczyński, który podpadł Rosji wsparciem Gruzji gdy Gruzja stała się ofiarą rosyjskiej agresji.

 

Dzięki śmierci prezydenta jego obowiązki przejął marszałek sejmu Bronisław Komorowski, a 800 stronicowy aneks do 378 stronicowego raportu WSI, mający ukazywać skale przestępstwa tej wyrosłej w komunistycznych wojskowych służb specjalnych instytucji, i jej agentury, nie został ujawniony.

Na śmierci polskiego prezydenta miał zarobić Gazprom. Lech Kaczyński sprzeciwiał się nowym narzuconym przez Gazprom zasadom przesyłu gazu przez Polskę. Dzięki katastrofie smoleńskiej te przeszkody znikły.

Według autora książki, w czerwcu 2006 roku rosyjski parlament uchwalił ustawę, „zezwalała ona na mordowanie na zachodzie tak zwanych ekstremistów przez rosyjskiego organy państwa”. Według tej ustawy ekstremistą takim są ci którzy oczerniają prezydenta. Decyzje o zamordowaniu „ekstremisty” podejmuje prezydent Rosji.

Rząd Donalda Tuska nie dopuścił do międzynarodowego śledztwa. Według Jurgena Rotha dzięki temu nie została ujawniona prawda o katastrofie. Prawda o katastrofie nie została ujawniona też dzięki temu, że licznie ginęli związani świadkowie i eksperci. Od razu po katastrofie Rosjanie rozpoczęli niszczenie wraku i miejsca katastrofy, usuwanie ważnych dowodów (wideo nagrania pracy urządzeń kontroli lotów z wierzy lotniska w Smoleńsku). Dzięki takim działaniom nie będzie możliwe przeprowadzenie normalnego śledztwa.

 

Przed katastrofą TU154 remontowany był, według informacji zawartych w pracy Jurgena Rotha, w zakładach lotniczych Awiakor w Samarze, należącym do oligarchy, którego autor książki oskarża o związku z mafią. Według Jurgena Rotha olskie służby nie miały rzeczywistej kontroli nad remontem, a poo remoncie polskie służby nie sprawdziły czy na pokładzie samolotu Rosjanie nie zamontowali podsłuchów czy urządzeń zakłócających prace pokładowych.

Według informacji z książki, przed lotem do Smoleńska Rosjanie zabraniali posiadania broni palnej przez ochronę prezydenta Kaczyńskiego, a przedstawicielom Kancelarii Prezydenta sprawdzenia lotniska w Smoleńsku. Informacje od Rosjan o tym, że lotnisko w Smoleńsku nie nadaje się do lądowania, dotarzeć do Kancelarii Prezydenta 12 kwietnia – informacja ta była dziwna, bo 7 kwietnia na tym lotnisku lądował Putin i Tusk.

Autor pracy na kartach swojej pracy oskarżył BOR, że nie wysłał też nikogo na rekonesans lotniska przed lotem TU154, nie zabezpieczał wizyty prezydenta w Smoleńska, nie dokonał też całościowego i prawidłowego sprawdzenia pirotechnicznego samolotu.

 

Do smoleńska przed katastrofą pociągiem przybyła grupa 200 osób z Polski. Na miejscu Rosjanie zabronili im wychodzić z hotelu. Teren lotniska nietypowo otoczony był przez kilkuset funkcjonariuszy rosyjskich służb, żołnierzom przed katastrofą skonfiskowano wszelki sprzęt mający funkcje rejestracji obrazu. Po katastrofie Rosjanie konfiskowali polskim dziennikarzom kamery i aparaty.

 

Załoga polskiego Jak 40 z 40 pasażerami który wylądował przed katastrofą w Smoleńsku słyszał jak rosyjska wieża kontroli lotów podawała załodze TU 154 fałszywe informacje. Pilot Jak 40 słyszał też kilka detonacji poprzedzających katastrofę. Według autora książki za mówienie prawdy polski pilot był przez swoich przełożonych szkalowany. Świadkowie katastrofy przed wypadkiem widzieli, że za lecącym TU 154 ogon ognia i detonacje.

 

Rosjanie od razu odesłali karetki twierdząc, że wszyscy pasażerowie TU 154 zginęli. Na amatorskim nagraniu z miejsca katastrofy słychać strzały, dodatkowo na zdjęciach ofiar katastrofy widać, zdaniem autora książki, ślady jak po postrzałach.

 

Wbrew ogólnoświatowym zasadom badania katastrof lotniczych Rosjanie od razu niszczyli szczątki samolotu, dzięki czemu nie uda się stwierdzić jak w trakcie katastrofy działały poszczególne systemy samolotu. Zniszczone szczątki trzymano przez pół roku bez jakiegokolwiek zabezpieczania na wolnym powietrzu, by ulegały destrukcji w wyniku działania zjawisk atmosferycznych. Brak ochrony szczątków samolotu umożliwił rozkradzenie go przez złomiarzy. Po dwu dniach od katastrofy teren zasypano 60 centymetrową warstwą ziemi i przykryto pływami betonowymi. Wycięto też wszelkie okoliczne drzewa. Pod zabetonowanym terenem, za pośrednictwem geo radarów polscy archeolodzy z PAN odkryli kilkadziesiąt tysięcy szczątków samolotu i jego ofiar.

 

Według informacji zawartych w książce, późniejsza polska premier Ewa Kopacz wbrew faktom twierdziła, że przesiano ziemie na głębokość 1 metra, i, że polscy patolodzy brali udział w sekcjach zwłok ofiar.

 

Zdaniem autora pracy, polskim śledczym w trakcie ich śledztwa w sprawie katastrofy strona rosyjska zazwyczaj nie udzielała jakiejkolwiek pomocy prawnej, Polska nie zwróciła się do rządu USA o pomoc prawną w śledztwie, między innymi o zdjęcia satelitarne chwili katastrofy, rząd III RP odrzucił ofertę pomocy ze strony Komisji Europejskiej. Zdaniem Jurgena Rotha wbrew faktom rząd III RP i władze Rosyjskie uznały lot TU154 za lot cywilny, co umożliwiło Rosjanom przejecie kontroli nad śledztwem.

Autor książki na kartach swojej pracy, zrelacjonował jak rodziny ofiar, które przybyły do Moskwy by rozpoznać zwłoki swoich bliskich były przez funkcjonariuszy rosyjskich służb długo przesłuchiwane. Polskim patologom uniemożliwiono udział w sekcjach zwłok ofiar. W Polsce, co jest fenomenem na skale światową, nie przeprowadzono badań zwłok i zabroniono rodzinom otwierać trumny. Po kilku latach okazało się, ze rosyjskie protokoły oględzin zwłok zawierały kłamstwa. W czasie ekshumacji i ponownych sekcji, prokuratura wojskowa III RP, według autora książki, zabroniła brania udziału w sekcjach niezależnym specjalistom, co również jest, zdaniem autora pracy, fenomenem na skale światową.

Według niezależnych ekspertów „obrażenia ofiar nie przypominały skutków zwykłej katastrofy lotniczej, a przy upadku z tak małej wysokości część ofiar powinna przeżyć”. Liczni naukowcy zaangażowani w badanie katastrofy byli, według Jurgena Rotha, prześladowani i zastraszani przez ośrodki głoszące oficjalną wersje, liczni świadkowie katastrofy i eksperci badający sprawę zginęli w tajemniczych okolicznościach, a badaniami niezależnych ekspertów nie zainteresowana była prokuratura III RP.

Jürgen Roth jest jednym z najbardziej znanych dziennikarzy śledczych w Republice Federalnej Niemiec, i autorem wielu prac na temat korupcji i przestępczości zorganizowanej. Po lekturze jego książki czytelnikom pozostaje wiara w jego lub oficjalną wersje.

 

Jan Bodakowski




Za: http://jan.bodakowski.salon24.pl