Drukuj
Kategoria: Pamięć Walka i Męczeństwo
Odsłony: 12314

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Inspiracją do napisania tego artykułu jest film pt; "Katyń", który niedawno wszedł na ekrany naszych kin. Okazało się, że niewiele, albo bardzo ogólnikowo wiemy o tej straszliwej tragedii. Dlatego jako nauczyciel historii chcę zabrać głos i przedstawić Państwu historię tego dramatu w oparciu o dostępne mi materiały i dokumenty. Katyń - to miejsce i nazwa, które pozostaną na zawsze w pamięci każdego Polaka. Katyń - to słowo kojarzące się z okrucieństwem, bestialstwem i podstępem. Okrucieństwem wobec bezbronnych, bestialstwem wobec ofiar, nienawiścią do ludzi mówiących innym językiem i wyznających odmienny światopogląd. Przez prawie 50 lat sprawcy tej zbrodni i ich polityczni następcy w Moskwie i Warszawie nie pozwolili nawet głośno mówić o masowym morderstwie.

Polaków los nie traktuje życzliwie. Przelewaliśmy krew wierząc w "sumienie świata", manifestując przed "Bogiem i historią" wartości, które nie liczą się przy dyplomatycznych stołach, tam gdzie kroi się mapy i wyznacza granice. Po drugiej wojnie światowej nie mogliśmy nawet opatrzyć naszych narodowych ran. Jedną z takich otwartych ran była sprawa wymordowania polskich jeńców w Związku Radzieckim w 1940 roku. Ponad 15 000 polskich żołnierzy zostało zamordowanych w czasie jednej, cynicznie zaplanowanej i precyzyjnie przeprowadzonej operacji. Rządy sowiecki i hitlerowski oskarżały się nawzajem o popełnienie tej masakry. W celu zdobycia lub zniszczenia dowodów wywiady kilku państw (ZSRR, Niemiec, Polski, Anglii, Włoch i USA) walczyły o materiały dotyczące "lasku katyńskiego". Znikali związani z tą sprawa ludzie, ginęły w tajemniczy sposób (nawet siedziby wywiadu wojskowego w Waszyngtonie) dokumenty. Jednego z głównych świadków masakry katyńskiej, rosyjskiego wieśniaka Iwana Kriwozjercowa znaleziono powieszonego już po zakończeniu wojny. Zaangażowanie w sprawę katyńską łamało kariery dyplomatów i wojskowych. Nawet najwyższy Międzynarodowy Trybunał Wojskowy nabrał "wody w usta" w czasie Procesu Norymberskiego, gdy padła nazwa Katyń! Milczeli lub kłamali o tej zbrodni przywódcy zachodnich mocarstw. Tyle wprowadzenia do tematu, jak przedstawiają się fakty.

23 sierpnia 1939 roku został podpisany w Moskwie radziecko - niemiecki pakt o przyjaźni i nieagresji, tzw; Ribbentrop - Mołotow, oraz tajny protokół do tego układu określający granicę między obu mocarstwami, która miała być wytyczona po wspólnym zniszczeniu Polski! Akt ten przesądził ostatecznie o wybuchu II wojny światowej. 17 września 1939 roku Związek Sowiecki dokonał agresji na wschodnie tereny Rzeczpospolitej. Po klęsce Polski we wrześniu 1939 roku do niewoli sowieckiej dostało się około 250 000 żołnierzy polskich, w tym około 15 000 oficerów (14 generałów). Oficerowie zostali rozlokowani w trzech obozach; Kozielsk, Starobielsk, Ostaszków. Zasadniczy obóz oficerski zorganizowano w miejscowości Kozielsk, przy linii kolejowej Smoleńsk - Tuła, około 250 kilometrów na południowy wschód od Smoleńska. W obozie tym było 5000 jeńców, z czego większość stanowili oficerowie rezerwy, zmobilizowani w chwili wybuchu wojny. Byli to: kilkudziesięciu profesorów wyższych uczelni, ponad 300 lekarzy, 400 prawników, kilkuset inżynierów i nauczycieli, ponad 100 literatów i dziennikarzy, wielu działaczy społecznych - "kwiat" inteligencji polskiej. Wśród uwięzionych była jedna kobieta, porucznik pilot, jedyna w wojsku polskim - Janina Lewandowska, córka generała Józefa Dowbór - Muśnickiego. Mordowanie jeńców polskich rozpoczęło się już końcem grudnia 1939 roku. 24 grudnia, w Wigilię Bożego Narodzenia, wywieziono z wszystkich trzech obozów kapelanów wojskowych wszystkich wyznań, w większości księży katolickich - w ogólnej liczbie około 200. Zostali oni wymordowani w nieznanym miejscu.

W kwietniu 1940 roku radzieckie służby bezpieczeństwa NKWD przystąpiły do ostatecznego likwidowania polskich obozów jenieckich. Likwidacja trzech obozów zaczęła się jednocześnie i zakończyła w tym samym okresie. Z Kozielska pierwszy transport jeńców odjechał 3 kwietnia 1940 roku, z Ostaszkowa 4 kwietnia a ze Starobielska 5 kwietnia. Ostatnie transporty miały miejsce z Kozielska i Starobielska - 12 maja, z Ostaszkowa 16 maja 1940 roku.

Kto podjął decyzję o wymordowaniu jeńców polskich? Wiadomo było, że musiała zapaść na najwyższych szczeblach władzy politycznej ZSRR, nie było jednak dowodów, kto podpisał taki rozkaz. Po częściowym otwarciu archiwów KGB w Moskwie przez M. Gorbaczowa i B. Jelcyna w latach 90 -tych, historycy natrafili na dokument z 20 marca 1940 roku zawierający rozkaz likwidacji polskich obozów jenieckich. Dokument był podpisany przez Józefa Stalina. Jeńcy z Kozielska zostali wymordowani w lesie nieopodal miejscowości Katyń, 15 km od Smoleńska.

W tym miejscu musimy przytoczyć następujące fakty. 22 czerwca 1941 roku Niemcy dokonały agresji na ZSRR. Zmieniło to całkowicie układ sił w koalicji antyhitlerowskiej. Polski rząd emigracyjny Władysława Sikorskiego w Londynie został przymuszony przez Brytyjczyków do zawarcia układu sojuszniczego ze Związkiem Radzieckim. 30 lipca 1941 roku podpisano w Londynie układ polsko - radziecki tzw. Sikorski - Majski. Jednym z punktów tego układu była sprawa utworzenia w ZSRR Armii Polskiej. Na jej dowódcę został wyznaczony generał Władysław Anders. W trakcie formowania wojska Anders zwrócił się o przekazanie mu kilkunastu tysięcy oficerów, wziętych do niewoli przez Rosjan w 1939 roku. I tu zaczął się poważny problem. Ogółem do armii Andersa trafiło około 400 oficerów. Gdzie jest reszta? Na to pytanie nikt nie chciał udzielić odpowiedzi. 3 grudnia 1941 roku Władysław Sikorski będący z wizytą w Moskwie poruszył tę kwestię w rozmowie ze Stalinem i Mołotowem. Stalin zapewnił, że nikogo z polskich oficerów nie ma już w rosyjskich obozach, a na pytanie, co się z nimi mogło stać, odpowiedział..." Uciekli, - Dokąd? - No, może do Mandżurii". Do Mandżurii spod Smoleńska i Charkowa! Nie trzeba nawet spoglądać na mapę, by ocenić bezsens i cyniczny żart tej odpowiedzi. Sprawa ta ważyła ogromnie na współpracy polsko - radzieckiej i stawiała pod znakiem zapytania cały sens układu Sikorski - Majski.

Teraz zbliżamy się do sedna sprawy. 13 kwietnia 1943 roku radio Berlin nadało na cały świat wiadomość o odkryciu masowych mogił oficerów polskich na terenie Katynia niedaleko Smoleńska. Jako sprawców tej zbrodni wskazali jednoznacznie Rosjan. 15 kwietnia radio Moskwa odpowiedziało na ten komunikat zwracając oskarżenie w stronę Berlina . Otóż - stwierdzono- "jeńcy polscy zatrudnieni w pobliżu Smoleńska na robotach budowlanych, w czasie letniej ofensywy 1941 roku, wpadli w ręce niemieckie. Niemcy natychmiast wszystkich wymordowali, a teraz usiłują niegodziwie zrzucić tę winę na czysty i znany z humanitaryzmu rząd radziecki...".

W tej sytuacji stosunki między rządami RP na emigracji i ZSRR przybrały dramatyczny obrót. Ponieważ przez półtora roku strona radziecka nie potrafiła wyjaśnić losu oficerów polskich zabranych do niewoli, dla władz polskich stało się jasne, że Kreml miał coś do ukrycia. Próby wyjaśnienia tego do końca mogły zaostrzyć konflikt polsko - radziecki, czego władze RP chciały uniknąć. Dlatego rząd polski w Londynie postanowił zwrócić się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie o przeprowadzenie dochodzenia i wyjaśnienie sprawy, kto rzeczywiście stoi za tym bestialskim mordem. I proszę sobie wyobrazić, co za ironia losu!

Tego samego dnia tj. 17 kwietnia 1943 roku, i co ciekawsze, o tej samej godzinie w Genewie znalazła się podobna prośba władz niemieckich. Kreml przystąpił do gwałtownej kontrakcji. W depeszach do Churchilla i Roosevelta Stalin określił postępowanie rządu polskiego jako "całkowicie nienormalne". Prośbę Polaków do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża uznał za dowód, że między "wrogiem aliantów Hitlerem i rządem Sikorskiego istnieje kontakt i zmowa". Alianci zachodni depeszowali do Stalina uznając krok rządu polskiego za błąd zrobiony bez ich wiedzy. Próbowali też wywrzeć nacisk na Sikorskiego, by wycofał polski wniosek z Genewy, jednak premier nie zgodził się na wyciszenie sprawy. W nocy z 25 - 26 kwietnia 1943 roku Mołotow wręczył ambasadorowi RP w Moskwie Tadeuszowi Romerowi notę o zerwaniu przez ZSRR stosunków dyplomatycznych z rządem Rzeczpospolitej Polskiej. Zwróćmy uwagę na straszliwą ironię losu, bestialsko pomordowani żołnierze polscy w 1940 roku, z rozkazu samego Stalina, w 1943 roku staną się dla sowieckiego rządu doskonałym pretekstem do zerwania stosunków z Polską. To jakby drugi raz ich uśmiercono! (ciąg dalszy nastąpi)

Maria Szuta

 

PRAWDA O KATYNIU cz. 2

Poprzedni artykuł zakończyliśmy na prośbie polskiego rządu w Londynie wystosowanej do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie o zbadanie sprawy mordu oficerów polskich w Katyniu.

25 kwietnia 1943 roku Międzynarodowy Czerwony Krzyż odrzucił prośbę polską o wysłanie do Katynia komisji międzynarodowej, stwierdzając, że nie jest to możliwe wobec sprzeciwów ZSRR. Wobec odmowy MCK, Niemcy postarali się o zaproszenie do Katynia komisji specjalistów medycyny sądowej z kilku krajów. W skład komisji weszli następujący naukowcy: dr Speleers z Belgii, doc. Markow z Bułgarii, dr Tramsen z Danii, prof. Saxsen z Finlandii, prof. Miłosłowicz z Jugosławii, prof. Palmieri z Włoch, prof. Hajek z Czech, dr Birkle z Rumunii, prof. Burlet z Holandii, prof. Naville ze Szwajcarii, prof. Orsos z Węgier oraz dr Costedoat z Francji jako obserwator. Polski Czerwony Krzyż skierował do Katynia dr medycyny sądowej Mariana Wodzińskiego z Krakowa, członka AK. Rząd niemiecki zaprosił także delegata polskiego rządu emigracyjnego z Londynu gwarantując mu pełne bezpieczeństwo i prawo powrotu do Anglii, ale rząd RP nie skorzystał z tej propozycji.

Katyniu odkryto 8 olbrzymich zbiorowych mogił, w których zwłoki ułożone były w dwunastu warstwach. Wszyscy pomordowani zastrzeleni byli z krótkiej broni palnej, z bezpośredniej bliskości strzałem w tył głowy. Wielu pomordowanych miało ręce skrępowane z tyłu, sznurami bądź drutem. Niektórzy mieli zakneblowane usta. Rzecz ciekawa, przy zwłokach znaleziono wiele drobiazgów i nawet kosztowności, co świadczyło o pośpiechu w mordowaniu i braku czasu na rabunek. Do najciekawszych znalezisk należały kalendarzyki lub notesy z prowadzonymi zapiskami.

Szczególne znaczenie zyskał kalendarzyk znaleziony przy zwłokach mjr Antoniego Solskiego, który zanotował: "8.IV godz. 3.30 wyjazd ze stacji Kozielsk na zachód, 8. IV 40r. od godz. 12.00 stoimy w Smoleńsku na bocznicy. 9. IV parenaście minut przed 5.00 pobudka w więziennych wagonach i przygotowanie się do wychodzenia. Gdzieś mamy jechać samochodami. Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną (straszne) Przywieziono nas gdzieś do lasu. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano zegarek, na którym była godzina 6.30.Pytano mnie o obrączkę, zabrano pas i scyzoryk..." Na tym zapis się urywa. Prawdopodobnie o 6.40 mjr Solski już nie żył! Naczelnym zadaniem komisji było stwierdzenia daty pochowania zwłok, gdyż to właśnie rozstrzygało o odpowiedzialności za zbrodnię. Jeżeli zwłoki leżały w ziemi co najmniej 2 lata wina spadała bezsprzecznie na rosyjskie NKWD. Jeżeli krócej, sprawcami zbrodni mogli być Niemcy. Po dokładnym zbadaniu 982 zwłok komisja wydała jednomyślny werdykt - zwłoki leżały w mogiłach około 3 lat, czyli pochowano je na wiosnę 1940 roku. W tym miejscu należy przypomnieć, że Niemcy dokonały agresji na ZSRR w czerwcu 1941 roku, a więc w żaden sposób nie mogli się znaleźć na tych terenach wiosną 1940 roku. Sprawa jest więc jasna. Zbrodni dokonali Rosjanie!

Polityka i zbrodnia

Wiadomość o znalezieniu grobów w Katyniu wywołała wstrząs nie tylko w środowiskach polskich, ale zaniepokoiła także poważnie rządy Wielkiej Brytanii i USA. W Londynie i Waszyngtonie nikt oczywiście nie miał najmniejszych wątpliwości, że komunikat niemiecki odpowiada prawdzie. Zbyt dobrze znano wydarzenia w ZSRR (czystki stalinowskie) z lat poprzednich. Rządy amerykański i brytyjski zebrały dokładną dokumentację całej sprawy, którą nakazano najstaranniej ukryć. 30 kwietnia 1943 roku płk Henry J. Szymański, oficer łącznikowy USA przy Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie, przesłał do Waszyngtonu obszerny raport i dokumentację dowodzącą odpowiedzialności Rosjan za mord katyński.

Administracja waszyngtońska nakazał jak najstaranniejsze ukrycie całej dokumentacji i oficjalne przyjęcie wersji radzieckiej, jakoby Niemcy dokonali tego mordu. Nie inaczej miała się sprawa Wielkiej Brytanii. 24 maja 1943 roku ambasador brytyjski przy emigracyjnym rządzie polskim Owen O"Malley, skierował do swego rządu obszerny raport, w którym szczegółowo i wnikliwie zanalizował całą sprawę Katynia, dochodząc do wniosku, że nie może być wątpliwości, iż sprawcami zbrodni są Rosjanie. Raport ten został również głęboko utajniony. Jest faktem zdumiewającym i nasuwającym ponure refleksje, że raport O’Malleya ogłoszony został staraniem historyka brytyjskiego Louisa Fitzgibbona dopiero w 1972 roku! Rządy USA i Wielkiej Brytanii zachowały się w tej sprawie wyjątkowo wobec Polski nielojalnie i zgoła haniebnie.

Waszyngton z całą premedytacją usiłował wprowadzić w błąd amerykańską opinię publiczną dzięki prewencyjnej cenzurze wojennej uniemożliwiając rozpowszechnianie informacji o zbrodni ZSRR, a zrzucając odpowiedzialność na Niemców. Postępowanie Brytyjczyków było analogiczne. 4 maja 1943 roku Anthony Eden, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, wygłosił w Izbie Gmin cyniczne przemówienie, ostentacyjnie lekceważąc sprawę "wymordowania jakichś tam Polaków".

W kwestii tej znamienne są wypowiedzi Winstona Churchilla, premiera Anglii, w ogłoszonych po wojnie pamiętnikach. "...Pod koniec kwietnia 1943 roku przybył do mnie gen. Sikorski i oświadczył mi, że ma dowody wymordowania na polecenie rządu sowieckiego 14 500 oficerów i innych polskich jeńców. Oni nie żyją - powiedziałem mu - i cokolwiek by pan przedsięwziął nie powróci ich pan do życia". Szkoda tylko, że gen. Sikorski nie zdobył się na pytanie - czy powiedziałby pan to samo, gdyby chodziło o wymordowanie kilkunastu tysięcy oficerów brytyjskich?

W tym miejscu musimy poznać następującą historię:

W czasie Procesu Norymberskiego, podczas którego sądzono zbrodniarzy hitlerowskich, za największą zbrodnię popełnioną na jeńcach wojennych uznano rozstrzelanie 50. brytyjskich oficerów RAF -u, którzy podjęli próbę ucieczki z obozu jenieckiego w Żaganiu. Kilka lat trwał w powojennych Niemczech pościg za mordercami 50 alianckich jeńców z Żagania. Przesłuchano łącznie ponad 200 000 osób. W 1948 roku powieszono wszystkich 13 winnych. Żadne postępowanie sądowe, żaden proces nie odbył się w przypadku zamordowania 15 000 polskich jeńców! Najwidoczniej w pojęciu sprawiedliwości anglosaskiej wartość życia 50 oficerów brytyjskich była bez porównania większa niż wartość życia 15 000 jeńców polskich. W sprawie katyńskiej nie chodzi o zemstę, lecz o publiczne stwierdzenie faktu popełnienia mordu na bezbronnych jeńcach. Należy stworzyć podstawy do sformułowania skuteczniejszej niż Konwencja Genewska z 12 sierpnia 1949 roku o ochronie jeńców. Normy i sankcje osłaniające wziętych do niewoli żołnierzy - najbardziej bezbronne ofiary wszystkich konfliktów, niezależnie od tego, po której stronie walczą - muszą być jasno ustalone.

Oto lekcja, jaką daje Katyń!

W związku ze sprawą Katynia warto uczynić jeszcze jedną uwagę. W wyborze politycznej drogi państwa kierują się przede wszystkim oceną potencjału siły sojuszników i wrogów. Tak było w czasie II wojny światowej i tak jest w czasie pokoju. Dla Roosevelta i Churchilla ważniejsze było zatrzymanie ZSRR w koalicji antyniemieckiej niż zajęcie się sprawą Katynia. Kiedy wojna się skończyła, wciąż ważniejsze było zapewnienie sobie współpracy związku sowieckiego niż podjęcie wyjawienia prawdy o Katyniu. W okresie PRL na temat Katynia panowało głuche milczenie. W 1945 roku opublikowano oficjalny komunikat radziecki stwierdzający, że mordu w Katyniu dopuścili się Niemcy i więcej do sprawy katyńskiej starano się nie wracać. Istnieje przekonanie wielu historyków i badaczy, że w sprawie uporczywego tajenia sprawców i okoliczności zbrodni katyńskiej zaangażowane były przede wszystkim władze PRL, a mniej sami Rosjanie. Cenzura w PRL zdejmowała wszelkie wzmianki o Katyniu, nawet jeżeli autor podawał wersję radziecką.

Mord katyński nie ma ceny, którą można by go okupić! I takim pozostanie w historii, gdy stosunki między narodem polskim i narodem rosyjskim w dzisiejszym pokoleniu już nie ponoszącym odpowiedzialności za tamte czasy, wrócą do normy. W 40 rocznicę zbrodni katyńskiej, w kwietniu 1980 roku, grupa radzieckich działaczy demokratycznych i opozycyjnych przebywających na Zachodzie, wydała oświadczenie następującej treści: "W te pamiętne i bolesne dla Polski dni, my sowieccy obrońcy praw, chcemy raz jeszcze zapewnić naszych polskich przyjaciół, a w ich osobach cały naród polski, że nikt z nas nie zapomniał i nie zapomni straszliwego mordu dokonanego w Katyniu przez sowieckie służby bezpieczeństwa NKWD na jeńcach polskich. Jesteśmy przekonani, że bliski jest już dzień, w którym nasz naród odda to, co im należne, wszystkim uczestnikom tej tragedii, zarówno katom, jak i ofiarom. Jednym w miarę ich zbrodni, drugim w miarę ich męczeństwa".

 

a podstawie: Swianiewicz Stanisław "W cieniu Katynia", Czapski Józef "Wspomnienia starobielskie", Janusz K. Zawodny - "Katyń", Władysław Pobóg-Malinowski - "Najnowsza historia polityczna Polski 1864 - 1945" t III, "Kultura Paryska" nr 5/ 1980 opracowała:


Maria Szuta

 

źródło: Krzyż Kobylański, Kobylanka do wykorzystania pod warunkiem przesłania dwóch egzemplarzy na adres: Redakcja "Krzyża Kobylańskiego", Sanktuarium Pana Jezusa Ukrzyżowanego w Kobylance, 38-303 Kobylanka