Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
„Wszyscy wiemy kto to byli Rossmannowcy
- grzmiał prokurator o egzotycznej, bliskowschodniej urodzie przebrany w mundur oficera polskiego. „Za to nikt nie wie kto to byli Mettowcy”
-podpowiedział siedzący po sąsiedzku ze mną Krzyś Rossmann na ławie oskarżonych Wojskowego Sądu Rejonowego jesienią 1951 roku. Mieliśmy szczęście najgorsze lata stalinizmu (dlaczego nie Bierutyzmu- krajowych zaprzańców przecież nie brakowało? ) spędzić jak u Pana Boga za piecem w więzieniach Polski zwanej ludową. Była tam druga Polska. Inne stroje, inne pieśni, wolność słowa i niezawodna próba charakterów.
Represje prócz fizycznego obezwładnienia miały też obowiązkowy, wg. niezawodnych Azjatyckich wzorów składnik- opluwać ofiarę terroru. Najlepiej gdy oskarżony był degeneratem, alkoholikiem, człowiekiem miernej uczciwości. W naszym przypadku trudno było nas obkroić w podobny kostium. To co powiedział ten człowiek o wrednym pochodzeniu Krzysztofa, stało się wbrew jego intencji wielce zaszczytne. Rodzina Rossmannów to wybitni działacze Ruchu Narodowego. Ojciec, Henryk był liderem umiarkowanego odłamu ONR, grupy skupionej wokół dziennika ABC, matka, Janina z Łukaszewiczów Rossmannowa działała u jego boku, po śmierci męża, w czasie i po wojnie w ZJ, redakcji Szańca i Komendzie Głównej NSZ. Wkrótce po wojnie aresztowana, po ciężkim śledztwie w X Pawilonie Mokotowa wyszła z więzienia. Znacznie wygodniej było dla Towarzyszy z MBP by śmiertelnie chora umęczona pani zakończyła życie na wolności. Krzysztof w wieku 16 lat został sam.
Śmiesznie niskie (w przypadku trzech od końca oskarżonych) jak na owe czasy wyroki obaj z Rossmannem odsiadywaliśmy początkowo w osławionym Toledo, wojskowym więzieniu śledczym na Ratuszowej na Pradze. Izolowano nas, politycznych, starannie, byśmy nie demoralizowali poczciwych kryminalistów, którzy uczciwie kradli i napadali, a nie mieli tak perwersyjnych pomysłów by na przykład obalać ustrój. Oddział VII dla małoletnich, cela 31. W jednej ze ścian przewody kominowe. Sierpniowy upał. Ściana i strop gorący. Nie wystarczyło rozebrać się do gaci. Trzeba było ciuchy zmoczyć i całe dnie przeleżeć na betonie. To był Drugi, po śledztwie „Krąg” naszych młodzieńczych przygód. Wkrótce porozwożono naszą grupę z Waldkiem Nowakowskim na czele w różne miejsca do roboty.
Krzyś Rossmann wyszedł jako pierwszy z nas na mocy amnestii uchwalonej w 1952 roku z okazji obdarowania nas nową konstytucją. Przy okazji pozbyli się krępującego skrótu RP, zmieniając nawę państwa na PRL.
Wolnością cieszył się przez parę miesięcy. Przypomniała sobie o nim armia. Wróg ludu służbę wojskową odbywał jak darmowy niewolnik w kopalni Bobrek. Przez dwa z górą lata s t r z e l a ł z k a r a b i n u (!!!…) tu, 700 m pod ziemią zostawił resztę swojego zdrowia. Chłopisko niemal dwumetrowe, od dźwigania ciężarów ponad siły 20 letniego młodzieńca (np. 300 kg rura do zamułki we czterech) zmalał o pół głowy. Wszystkie te straszne przeżycia Krzysztof dzielnie zniósł. Mając, żonę, córkę i pracę na pełnym etacie dokończył szkołę średnią i skończył Wydział Prawa na Uniwersytecie Warszawskim.
Stan jego zdrowia pogarszał się regularnie. Córka i żona odeszły przed laty w kwiecie wieku. Znów został sam. W ostatniej fazie życia chory był już prawie na wszystko. Niczym biblijny Hiob. Po człowieku tak głęboko i mądrze wierzącym jak Krzysztof można chyba tradycyjnie powiedzieć Z a s n ą ł w P a n u .

Andrzej Ociepko „Boss”
Przyjaciel