Drukuj
Kategoria: Warto przeczytać
Odsłony: 7802

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Obserwując naszą klasę polityczną, kolejne rządy oraz prezydentów można odnieść wrażenie, że państwo polskie nie ma obranej długofalowej strategii politycznej.
Rządzący nami wykonują ruchy w polityce międzynarodowej oraz w polityce wewnętrznej, które niejednokrotnie ewidentnie stoją w sprzeczności z polską racją stanu i polskim interesem narodowym.
Wystarczy choćby przyjrzeć się obecnej sytuacji w polskiej polityce.
Środowisko rządu Donalda Tuska ewidentnie wykonuje politykę wpisującą się w strategię freundschaftu rosyjsko- niemieckiego.
Z kolei środowisko Pałacu Prezydenckiego wpisuje się w strategię polityki międzynarodowej USA.
Dlatego odnosi się wrażenie, że nasza polityka zagraniczna nie ma długofalowej strategii, tylko miota się od ściany do ściany.
To efekt rozdwojenia koncepcji: iść z USA, czy z Niemcami w ramach UE.
Swoją drogą ciekawe, że nikt z rządzących nie pomyśli w kategoriach polskiego interesu, że Polska nie powinna mieć stałych sojuszy, tylko stały własny interes narodowy.
Siłą rzeczy nasuwa się pytanie: czy nasze elity potrafią myśleć samodzielnie bez „pomocy” jakiegokolwiek Wielkiego Brata, czy to zza Odry, Bugu, czy Atlantyku? W tym kontekście warto zastanowić się nad kondycją polskiej myśli geostrategicznej na naszej rodzimej scenie politycznej.
Być może taka krótka analiza da nam odpowiedź dlaczego tak, a nie inaczej wygląda nasza polityka nie tylko zagraniczna, ale i wewnętrzna, gdyż to wydarzenia na geopolitycznej szachownicy świata determinują politykę wewnętrzną kraju.
Ze względu na rozległość tematu moją krótką analizę podzieliłem na kilka części.
Dzisiaj część pierwsza poświęcona środowisku postPZPRowskiemu skupionemu wokół lewicy.

Lata, które upłynęły od 1989 roku, wykazały, że żadna partia, ani też żadna koalicja sejmowa, nie była w stanie utrzymać się u władzy dłużej niż przez jedną kadencję, a były nawet przypadki skracania kadencji (1993 i 2007 rok).
Dzieje się tak, mimo że kolejne kampanie wyborcze, a także okresy między nimi, wykazują, jak wielką wagę nasi politycy przywiązują do taktyki swych działań - zwłaszcza propagandowych.
Natomiast długoterminowe działania strategiczne, nie mówiąc już o pracy ideowo-wychowawczej, są przez ogół naszych polityków niemal całkowicie ignorowane.

Nie należy się temu dziwić, jeżeli przypomnimy sobie, że w okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, strategia długookresowych działań politycznych o światowym, geopolitycznym zasięgu była zarezerwowana dla centrali w Moskwie, Warszawa zaś miała opracowywać krótkookresowe lokalne problemy taktyczne, a co najwyżej średniookresowe i średniozakresowe problemy operacyjne zamykające się geostrategicznie w regionie Europy Środkowo- Wschodniej.
Rzecz jasna rozwiązywanie problemów ideologicznych było również zarezerwowane dla moskiewskiej centrali.
W rezultacie kadry PZPR i aparatu państwowego PRL, posiadały tylko wiedzę pozwalającą rozwiązywać problemy taktyczno-operacyjne, wykazując niemal całkowitą indolencję, gdy trzeba było samodzielnie rozwiązywać nowe problemy strategiczne i ideologiczne.

Po „okrągłym stole” kadry Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej skupione wokół Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej, a później będące w orbicie Sojuszu Lewicy Demokratycznej skoncentrowały się na marszu politycznym w kierunku Unii Europejskiej, Brukseli oraz Berlina.
Siły skupione wokół środowiska lewicy przyjęły bezkrytyczny i w zasadzie bezrefleksyjny kurs ku budowaniu Imperium Europeaum z Berlinem w roli „najlepszego adwokata Polski”, jako przeciwwagi dla hegemonii amerykańskiej na geopolitycznej mapie świata bez względu na koszty polityczne jakie poniesie nasz kraj w perspektywie strategicznej.
Ten ślepy, bezkrytyczny kierunek marszu w takt melodii granej przez Berlin realizuje obecny rząd Donalda Tuska.
Wystarczy chociażby zerknąć na kwestię prywatyzacji, czyli likwidacji polskiego sektora stoczniowego.

Ta strategia dokładnie wpisuje się w koncepcje strategiczne Moskwy i Berlina opanowania basenu Morza Bałtyckiego.
Zdjęcie polskich stoczni w Szczecinie, Gdyni i Gdańsku spowoduje likwidację polskiej konkurencji niemieckiej stoczni w Stalsrundzie oraz wzrost znaczenia portu i stoczni w Królewcu.
Nie trzeba chyba przypominać, co oznaczało dla państwa polskiego odepchnięcie gospodarcze od Bałtyku i silny ośrodek gospodarczo- polityczny w Królewcu.
Warto teraz przypomnieć kto pierwszy dopuścił do prywatyzacji Stoczni Szczecin.
Właśnie rząd SLD, a konkretnie minister Jacek Piechota.
Stocznie są końcówką ciągu technologicznego.
Kto przerwał ciąg technologiczny sprzedając Donbasowi Hutę Częstochowa? Rząd SLD, a konkretnie niejaki Szarawarski.
Decyzje na płaszczyźnie gospodarczej mają potężny wpływ na kierunki geostrategiczne, to nie ulega żadnej wątpliwości.
W jakie kierunki wpisywała się polityka realizowana przez lewicę? Dokładnie w tą, którą w 1992 roku na Akademii Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej wygłosił minister Obrony Narodowej Rosji Igor Rodionow oraz w strategię Berlina.
Warto o tym pamiętać.



O kondycji polskiej myśli geostrategicznej (część 2)

Z dawną opozycją wydaje się być jeszcze gorzej niż z postPZPRowską lewicą, gdyż przed 1989 rokiem niemal cała była nastawiona na krytykę istniejącego systemu i walkę z nim, nie opracowywała więc samodzielnie żadnych perspektywicznych planów, dostosowanych do zmieniającej się rzeczywistości.
Co najwyżej sięgano do starych koncepcji z pierwszej połowy XX wieku lub mechanicznie przejmowano niektóre rozwiązania zaczerpnięte z Zachodu.
W dodatku do 1989 roku opozycja była praktycznie odsunięta od sprawowania władzy w państwie, nie posiadła więc nawet wiedzy i doświadczenia, koniecznego do samodzielnego rozwiązywania problemów taktyczno-operacyjnych.
W rezultacie dawna tzw.
demokratyczna opozycja, gdy przejęła władzę, nie była w stanie samodzielnie rozwiązywać problemów taktyczno-operacyjnych na szczeblu państwa, ustępując w tej dziedzinie kadrom wywodzącym się z dawnej PZPR i jej satelitów.
W tej sytuacji dawni opozycjoniści, którzy niespodziewanie dla siebie przejęli władzę w Polsce, musieli korzystać z informacyjno-koncepcyjnej pomocy ośrodków zachodnich, niemal całkowicie się od nich pod tym względem uzależniając.
Skończyło się na tym, że po 1989 roku rolę dawnej centrali moskiewskiej przejęły centrale - brukselska, waszyngtońska i berlińska, które rzecz jasna sterowały sytuacją w Polsce w sposób zgodny ze swymi interesami, nie zawsze zgodnymi z interesami Polski.

Partie i środowiska wywodzące się z szeroko pojętego nurtu „Solidarności” oprócz kursu wstąpienia do Paktu Północnoatlantyckiego oraz Unii Europejskiej w zasadzie nie posiadały i nie posiadają pomimo upływu blisko 19 lat od „okrągłego stołu” żadnej długofalowej koncepcji strategicznej, tudzież ośrodków w których wykuwałoby się myśl geopolityczną i geostrategiczną dla Polski.
A jeżeli nawet takowe środowiska i instytucje istnieją, to wydaje się, że ich potencjał nie jest właściwie wykorzystywany, by nie rzec marnowany.
Takim przykładem ośrodka analityczno- strategicznego opanowanego przez dawną PRL-owską opozycję jest Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
BBN jest ośrodkiem, który ewidentnie nie jest właściwie wykorzystywany do celów, które mógłby realizować z wielką korzyścią dla państwa polskiego.
Wszak BBN jako instytucja doradzająca Prezydentowi RP mógłby spełniać rolę kuźni, gdzie w ogniu pracy merytorycznej, analitycznej, organizowanych debat przez ten ośrodek wykuwana by była myśl geostrategiczna dla Polski.
Poza tym BBN mógłby być ośrodkiem skupiającym najwybitniejszych specjalistów z dziedzin związanych z szeroko pojętym bezpieczeństwem narodowym, w którym byliby przygotowywani do pracy na najtrudniejszych i najbardziej odpowiedzialnych odcinkach pracy w administracji państwowej.
Tymczasem używany jest na poletku politycznym do rozmaitych nie najwyższych lotów gier i gierek pomiędzy Pałacem Prezydenckim oraz Prawem i Sprawiedliwością, a Kancelarią Premiera i środowiskiem Platformy Obywatelskiej.
Traci na tym nie tylko BBN, ale także prestiż państwa oraz autorytet Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

Budowanie u nas koncepcji geostrategicznych z prawdziwego zdarzenia blokuje także zainfekowaniem wirusem neoromantyzmu polskiej klasy politycznej.
Do tradycji nieudanych powstań oraz romantyzmu politycznego nie mającego nic wspólnego z twardym, chłodnym realizmem politycznym odwołuje się większość partii i środowisk politycznych.
Jesteśmy światową potęgą w dziedzinie romantyzmu politycznego.
Trudno powiedzieć, to w odniesieniu do myśli strategicznej.
Jak pisał Marian Hemar w Polsce „cud jest strategią, a pieśń jest komendą”.
Spójrzmy na ostatnie trzysta lat historii Polski.
Losy naszego kraju w dziejach nowożytnych ułożyły się mało fortunnie, a stało się to z udziałem Polaków- nie ukrywajmy tego faktu- którzy nie wykształcili w sobie instynktu myślenia w kategoriach strategicznych i pozwolili na powolną agonię swojej państwowości, wcześniej należącej do ścisłego grona potęg cywilizowanego świata.
W czasie, gdy narodowe państwa europejskie budowały instytucjonalne i materialne podstawy ich potencjału, rozwijając także myśl strategiczną, która miała służyć zapewnieniu ich pozycji oraz ekspansji na geopolitycznej mapie świata w perspektywie dziesięcioleci, Polacy pozwolili sobie na luksus nieistnienia.
Kolejno: rozbiory, zależność, okupacja, satelickie podporządkowanie i ograniczona suwerenność właściwie uniemożliwiły pojawienie się samodzielnej myśli strategicznej w naszym kraju aż do dzisiaj.
Roman Dmowski, który w 1919 roku w Wersalu dokonał podpisu na Traktacie uznającym niepodległość Polski oraz może jeszcze dwa, trzy nazwiska są chlubnym wyjątkiem od tej niedobrej reguły.

Wirus neoromantyzmu dotknął szczególnie tzw. „obóz posierpniowy”.
Najbardziej jest to widoczne w prowadzeniu polityki względem Rosji, która jest niczym innym tylko nieudolną i nazwijmy rzecz po imieniu- groteskową kopią polityki zagranicznej amerykańskich neokonserwatystów.
Podobnie było z niedawnymi wydarzeniami związanymi z Chinami, kiedy to nasi politycy wywodzący się z ruchu „Solidarności” zamiast wziąć pod uwagę rosnącą siłę oraz wpływy kraju Wielkiego Muru, słabnącą pozycję Stanów Zjednoczonych na politycznej mapie świata i zadbać o dobre kontakty handlowe, to uskuteczniają moralizowanie w polityce pouczając Chiny- kraj z cywilizacją liczącą sobie 6 tysięcy lat- co to są Prawa Człowieka.
A propos Chin dobrze byłoby się zastanowić, czy w perspektywie strategicznej nie byłoby wskazane mieć sojusznika w postaci Chin za plecami rosyjskiego molocha.
Póki co dla klasy politycznej wywodzącej się ze styropianu ważniejsze niż polski interes narodowy są Prawa Człowieka i krzewienie demokracji w Chinach oraz wolny Tybet.


O kondycji polskiej myśli geostrategicznej (część 3)

Środowisko, którego tradycja sięga działalności wyżej wspomnianego Romana Dmowskiego, czyli neoendecja do tej pory nie wypracowała ani spójnej myśli strategicznej dla Polski na początku XXI wieku, ani nie wytworzyła ośrodków, które kreowałyby taką myśl.
Poza tym część tych środowisk pomimo wskazówek swego politycznego mistrza nie wyzbyła się podejścia „talmudycznego” przed którym przestrzegał sam Dmowski i koncepcjami geopolitycznymi tkwi nadal w dwudziestoleciu międzywojennym.
Z tego powodu część środowisk odwołujących się do spuścizny endecji nie bez powodu zasługuje na miano paleoendecji.
Historia wzlotu i upadku politycznej emanacji współczesnej endecji- Ligi Polskich Rodzin wskazuje, że nie tylko w sferze geostrategii, ale także strategii i taktyki politycznej odwołujący się do szkoły politycznej Dmowskiego mocno kuleją.
Co więcej w pewnym momencie sam lider LPR zszedł na manowce cynizmu politycznego i w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” oświadczył, że Romana Dmowskiego do LPR by nie przyjął.
Nie wiem o co chodziło Giertychowi, ale myślę, że jego dziadek Jędrzej Giertych w zaświatach słysząc słowa swego wnuka, co najmniej kilkukrotnie w grobie się przewrócił.
Smutne resztki tego co zostało po LPR zamiast wyciągnąć wnioski i starać się wykreować jakieś konkretne zaplecze intelektualne będące w przyszłości kuźnią nowoczesnej myśli geostrategicznej w duchu realizmu politycznego, to uskuteczniają coś pomiędzy dewocjonalną parafiańszczyzną, a purytańskim moralizowaniem.
Wystarczy wejść na blog guru tegoż środowiska Wojciecha Wierzejskiego.
Czytając radosną twórczość Wierzejskiego nie odnoszę wrażenia, że mam do czynienia z poważnym politykiem, tylko zakompleksionym onanistą.
Wszak przed Polską stoją poważniejsze zadania niźli kwestie moralno- etyczne.
W zasadzie wystarczy poczytać blogową twórczość Wierzejskiego, aby zrozumieć dlaczego LPR upaść musiała.

Inną drogą stara się podążać środowisko postendeckie skupione wokół pisma „Myśl.pl”.
Widać, że postawiono tam na długi marsz, organiczną pracę u podstaw i budowę w dalszej perspektywie zaplecza intelektualnego dla przyszłej formacji- politycznej emanacji politycznej współczesnej nam postendecji.
Eurodeputowany Sylwester Chruszcz wydaje się być nieco dalej patrzącym politykiem niż Wierzejski, czy Giertych (nie przypadkowo ich drogi z Chruszczem rozeszły się), a i sam eurodeputowany w swojej działalności nie orientuje się na bliskie środowisku Wierzejskiego tematy moralno- etyczne, tylko przebojem wszedł w tematy sektora stoczniowego, zbrojeniowego, czy bezpieczeństwa energetycznego.
To przecież najpoważniejsze tematy w naszym kraju i to może napawać pewnym optymizmem.
Czy środowisko Chruszcza wytrwa? Czy nie zejdzie na ścieżkę politycznej łatwizny, partyjnych przepychanek, jałowych konferencji prasowych zorientowanych na PijaR? Czas pokaże…

Nie wydaje się aby ten stan intelektualnego i koncepcyjnego marazmu w dziedzinie strategii znacznie się zmienił dopóty, dopóki nie wykształci się w naszym kraju samodzielna klasa polityczna nie zapłodniona lub używając terminologii zaczerpniętej z cybernetyki społecznej nie zaprogramowana przez centra i fundacje mające powiązania z zagranicznymi ośrodkami decyzyjnymi i wsparta niezależnymi, podkreślam raz jeszcze: niezależnymi od obcych wpływów ośrodkami analitycznymi, które będą wypracowywać myśl strategiczną dla Polski.



http://ironicznystanczyk.blog.onet.pl/