Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Ks. prof. Jerzy Bajda
Ludzie wychowani na schematach poprawności politycznej mogą odczytać zestawienie tych dwóch pojęć jako sprzeczność. Tymczasem to, co obecnie, po katastrofie pod Smoleńskiem w Lesie Katyńskim, przeżywa Polska, jest niezwykłym znakiem symbiozy obu sposobów odnoszenia się do rzeczywistości. Żałoba po tych, którzy zginęli, zamieniła się w wielką narodową modlitwę na podobieństwo tej z 1980 r. z czasu "Solidarności".

W kontekście tej modlitwy, a przynajmniej refleksji duchowej wywołanej tragedią, pojawiły się publicznie wypowiedzi i komentarze dotyczące sytuacji politycznej Polski.
Pewien zasłużony kapłan z Przemyśla, komentując ten tragiczny fakt, sugerował, aby realistycznie pomyśleć o zreformowaniu politycznego profilu Polski, ponieważ po tym, co się stało, nic już nie może pozostać takie, jakie było do tej pory. Rozgniewali się na to niektórzy dziennikarze, dowodząc, że żadne wycieczki polityczne nie powinny zakłócać głębokiego spokoju żałoby przeżywanej przez Naród. Między innymi jakiś komentator Onetu nazwał kazanie przemyskiego kapłana "kontrowersyjnym", pomimo iż wszystko, co powiedział duchowny, było prawdziwe i wynikało z miłości do Ojczyzny. Kiedyś kazania ks. Jerzego Popiełuszki też uważano za "kontrowersyjne", a jednak były jednymi z nielicznych, przez które Duch Święty oświecał Naród w czasach mrocznych i pełnych zamętu. Równocześnie - w sposób nieunikniony z powodu szczególnego wymiaru tej katastrofy - zaczęły się pojawiać domysły dotyczące przyczyn tej tragedii. Również nie brakowało głosów uciszających ten nurt debaty ze względu na niebezpieczeństwo wywołania napięć w stosunkach międzynarodowych.


Krzyż Katyński i polski

Przy tym wszystkim panował nastrój modlitwy, a do ostatniej chwili tłumy (powiedzmy raczej: rzesze) ciągnęły do Pałacu Prezydenckiego, by złożyć hołd Prezydentowi i jego najbliższym. Szczególnym świadkiem tego religijnego wydarzenia stał się Krzyż Katyński przyniesiony przez harcerzy jako przedstawicieli młodzieży. Ten Krzyż powinien być umieszczony w takim miejscu, aby stał się czytelnym znakiem i światłem dla wszystkich, którzy będą podejmować odpowiedzialne decyzje polityczne dotyczące losów naszej Ojczyzny.
"Słowo - dziennik katolicki" z 22 lutego 1993 r. zamieściło krótki, ale wymowny tekst pt. "Prośba o krzyż". Napisano w niej: "Kilkudziesięciu posłów, głównie z klubów PC, RdR, ZChN, NSZZ "Solidarność", ChD zwróciło się do marszałka Sejmu o zawieszenie krzyża obok godła RP w Sali Plenarnej obrad. Będzie to nawiązanie do tysiącletniej historii Polski, która z tego znaku miłości i pojednania czerpała siłę i wytrwałość w chwilach najtrudniejszych nawet dramatów, które dotykały naszych przodków. Ufamy, że pod tym znakiem także i teraz łatwiej nam będzie budować niepodległą, demokratyczną i sprawiedliwą Polskę". Od czasu tamtej petycji grupy posłów trudno powiedzieć, na ile parlamentarzyści skorzystali z tej pomocy, która płynie z krzyża. Jeszcze trudniej powiedzieć, ilu agentów, zdrajców i cwaniaków politycznych chowało się bezpiecznie w cieniu krzyża, aby prowadzić politykę sprzeczną z interesami "Polski niepodległej, demokratycznej i sprawiedliwej".
Trudno powiedzieć, ilu polityków naprawdę rozumiało wymowę krzyża, którą tak dobitnie przypomniał nam Wielki Prorok Jan Paweł II. Po tym, co się stało w oktawie uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego pod Smoleńskiem, wydaje się, że tajemnica krzyża stanowiąca wstęp do Zmartwychwstania trafiła do głębi serca Narodu i odsłoniła na nowo fundamenty, na których może zostać odbudowana jego jedność. Z tego krzyża wytrysnęło źródło wielkiej modlitwy rzucającej także światło na wszystko, co zwykliśmy nazywać "polityką". Źródłem i podstawą jedności Narodu ma być nie tyle znak krzyża zredukowany do roli symbolu naszego tysiąclecia, ile żywy, Zmartwychwstały Chrystus, w którego "przebitej dłoni" spoczywają losy świata. Chrystus zwyciężył w walce, która przyniosła nam zbawienie. Ale zarazem Chrystus, zapraszając do udziału w tym zwycięstwie, pozwala nam wziąć na siebie cząstkę tych zmagań, cierpienia i upokorzenia, które sam podjął z miłości do nas. To także jest wymowa tego krzyża, którego cień padł na Polskę 10 kwietnia, w wigilię Święta Miłosierdzia Bożego.

Snop światła na rzeczywistość polityczną
Wbrew temu, co nam zarzucali różnej maści marksiści, zwrócenie się do Boga w modlitwie nie zamyka oczu na to, co się dzieje w świecie. Przeciwnie - pozwala wyraźnie widzieć i oceniać działania ludzkie, także polityczne, w świetle kryteriów moralnych. Dlatego nie da się uniknąć tego, że ludzie w Polsce przeżywający w bólu i nadziei chrześcijańskiej odejście tak licznej grupy patriotów będą wypowiadać się na temat jakości moralnej różnych aktualnych poczynań i postaw polityków którejkolwiek partii. Wielu dopiero teraz, w obliczu śmierci prezydenta, widzi wyraźnie ogrom krzywdy wyrządzonej temu człowiekowi, który chciał kierować sprawami państwa w duchu "prawa i sprawiedliwości". Dlatego właśnie, że nie ukrywał drogich mu zasad moralnych i że reprezentował kierunek prawy, czyli patriotyczny (choć może nie we wszystkim się mu to udało). Politycy, którzy przez przypadek opanowali "większość" w parlamencie, uczynili osobę prezydenta przedmiotem kpin i wszelkich form poniżania godności urzędu prezydenckiego. Zapomnieli nawet o elementarnych zasadach kultury. Równocześnie ujawniły się cyniczne i haniebne postawy tych, którzy w tragedii smoleńskiej widzą szansę dla politycznego obozu liberałów i komunistów: skoro prawica otrzymała tak dotkliwy cios, w takim razie "my teraz górą". W podobny sposób mogą myśleć tylko ci, którzy nie czują się Polakami lub zupełnie zagłuszyli sumienie. Ale to także należy do aktualnej rzeczywistości politycznej i ludzie modlący się nie mogą tego przeoczyć.

Cele obecnej modlitwy Polaków
Ci, którzy zwracają się ku Bogu w modlitwie, nie mogą tracić z oczu realiów obecnego życia, ale muszą zobaczyć wszystko w świetle prawdy, która pochodzi z góry. Modlitwa Polaków ma obecnie dwa cele: jeden podmiotowy, drugi przedmiotowy. Kiedy mówię "podmiotowy", mam na myśli to, że tylko modlitwa powoduje zjednoczenie, dzięki któremu Polacy mogą się poczuć jednością. Coś takiego stało się po raz pierwszy w 1980 roku i dawało o sobie znać w trakcie papieskich pielgrzymek. Społeczeństwo ludzkie, złożone z osób, może się zjednoczyć tylko w relacji do Osoby, która stanowi dla tego społeczeństwa transcendentne źródło i ostateczny cel swego przeznaczenia. Nie należy ukrywać prawdy, że tą Osobą jest Chrystus jako "Droga, Prawda i Życie". Osoby ludzkie bowiem nie mogą się odnaleźć w jedności poprzez jakąś abstrakcję, hasła i ideologie. Dotykamy tutaj tajemnicy: osoba ludzka nie może się czuć zjednoczona z innymi osobami, jeśli nie jest w zgodzie z sobą. Tego rodzaju tożsamość osiąga się tylko przez uczestnictwo w Osobie Chrystusa, Wcielonego Słowa, ponieważ "tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę w Chrystusie" (por. KDK 22). Z tego powodu w gruzy obrócone zostają wszelkie "antropologie", które odrywają człowieka od Boga, pozostając trwale w polu napięcia między biegunem indywidualizmu i biegunem kolektywizmu, nawet zamaskowanego szyldem z napisem "demokracja".
Jest to poważne zadanie dla polskiego Narodu, który skłania się ku "pluralizmowi" politycznemu, czyli wielości partii, które nikogo w gruncie rzeczy nie reprezentują poza swoimi zwolennikami popierającymi dane ugrupowanie w prywatnych interesach. Typowym przykładem takiej partii jest "panująca nam" Platforma Obywatelska. W sposób logicznie uzasadniony jej przywódcą jest człowiek, który nigdy nie rozumiał Polski i pewnie do dziś nie wie, co to jest Polska i dlaczego Bóg przemawia do Polaków mową krzyża. Nasze doświadczenia związane z niedawną historią, w której niezwykłym wydarzeniem było powstanie "Solidarności" jako moralnej jedności wszystkich sił patriotycznych, poucza nas, jak to podkreślał Jan Paweł II, że taka jedność Narodu jest możliwa przez powszechne zawierzenie Chrystusowi na gruncie Ofiary Eucharystycznej. Drugie doświadczenie historyczne jest smutniejsze: wiąże się z podstępną manipulacją ze strony całej armii agentów nasłanych ze Wschodu. Przejęli oni hasła "Solidarności", aby rozbić osiągniętą jedność, a całą energię polityczną Narodu wplątać w sieć partyjek pseudodemokratycznych, w celu stworzenia "okrągłostołowej" karykatury niepodległości, w której "starzy znajomi" powrócili do władzy w duchu oswojonego marksizmu. Powstała po tym kompromisie sytuacja jest największym oszustwem w dziejach Polski, w której stała się ona przedmiotem handlu między agentami sterowanymi z zewnątrz. Ta sytuacja koniecznie domaga się zmiany, jeśli Polska ma odzyskać swój honor i swoją duchową tożsamość.
I to jest owo niezmiernie trudne zadanie odbudowania podmiotowości politycznej Polski, która stanie się rzeczywistością, kiedy wszyscy patrioci zjednoczą się w jednej formacji politycznej zdolnej do pokierowania losami państwa. Rekonstrukcja podmiotowości Narodu, oprócz tego, że jest łaską Boga mającą swój fundament w sakramentach, wymaga specjalnej troski duszpasterskiej, podobnej do tej, którą rozwijał Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński. Wymaga także pełnego i żywego powrotu do całego nauczania Jana Pawła II, zwłaszcza tego skierowanego do Polaków, ale także tego, które zostało zawarte w podstawowych dokumentach skierowanych do Kościoła.
Naród jest sobą, o ile uczestniczy w tożsamości Kościoła i w jego życiu zanurzonym w Misterium Paschalnym. Jeżeli Sobór Watykański II naucza, że "Kościół jest w Chrystusie jakby sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego" (KK 1) to znaczy, że żadne autentyczne zjednoczenie ludzkie nie może się dokonać poza Kościołem, czyli poza Chrystusem. Odnosi się to nie tylko do zjednoczenia ściśle sakramentalnego (wspólnota eucharystyczna), ale w ogóle do zjednoczenia ludzkiego, czyli dokonującego się na poziomie osób. Stąd wynika szczególna odpowiedzialność Kościoła za Naród. Suwerenność Narodu - jak uczy Jan Paweł II - jest pochodną suwerenności osoby (List do Rodzin 17), zatem jak podmiotowość rodziny opiera się na uczestnictwie w "Wielkim Sakramencie" (tamże, nr 17; 19), tak podmiotowość Narodu wyrasta z tych samych źródeł, z których pochodzi tajemnica rodziny. Jest to wielki temat, który można zrozumieć jedynie przez odniesienie do tajemnicy Trójcy Przenajświętszej.

Polityka jako przedmiot modlitwy
Mówiąc najkrócej, przedmiotem modlitwy jest także polityka: polityka jako zadanie, jako powołanie, jako aktualnie tworząca się historia, która - jak twierdzi Jan Paweł II - przeplata się z "historią zbawienia", czyli wchodzi w zasięg zbawczej łaski Chrystusa. W obrębie tego celu można wyróżnić dwa składniki: poznawczy i praktyczny. Cel poznawczy to inaczej dążenie, by przez modlitwę poznać to, czego Bóg od nas wymaga, i zrozumieć cały teatr świata, w którym toczą się sprawy na ogół skomplikowane. Cel praktyczny to modlitwa, by powiodło się to, co zamierzamy urzeczywistnić jako spełnienie woli Bożej. Przyjmując założenie, że jeśli urzeczywistnienie tego celu przekracza ludzkie możliwości (bo często tak właśnie się dzieje), to jest to modlitwa, by Bóg sam wkroczył do akcji i rozstrzygnął sytuację zgodnie ze swoimi zamiarami. Nie modlimy się wówczas, by Bóg działał zgodnie z naszymi planami, lecz właśnie, żeby spełnił swoje zamierzenia.
W tej modlitwie (której "polityka jest przedmiotem") wolno nam nazywać po imieniu zło, które rozpoznajemy swoim rozumem oświeconym wiarą i wolno nam identyfikować przeciwników, jak to uczynili chrześcijanie w rozdziale czwartym Dziejów Apostolskich. Godne uwagi jest jednak, że owi chrześcijanie - świadomi, że są osaczeni przez wrogów - nie modlili się o ich pokonanie, lecz o odwagę głoszenia Słowa Bożego niezależnie od sytuacji. Wielokrotnie w późniejszej historii wyznawcy Chrystusa modlili się o zwycięstwo nad wrogami wiary i Bóg nieraz cudownie bronił tych, którzy Mu zaufali. Tak było pod Lepanto, pod Wiedniem, pod Warszawą i na pewno w wielu jeszcze sytuacjach, o których nie pamiętamy lub się ich nie domyślamy.
Jednak modlitwa zawsze przynosi owoc, który ukazuje się nam w takim kształcie, jaki mu Bóg nadał. Bóg zawsze zwycięża, ale nie zawsze to zwycięstwo da się zdefiniować w kategoriach ludzkiej strategii. Chrystus zwyciężył, będąc zewnętrznie "pokonany": bo ta walka toczyła się na innej płaszczyźnie. Podobnie wolno nam się domyślać, że tragiczne losy Polaków w czasie II wojny światowej, tragedia Katynia czy ostatnia tragedia pod Smoleńskiem - mogą być widziane w świetle Tajemnicy Paschalnej jako wezwanie do udziału w Chrystusowym zwycięstwie, którego nieomylnym znakiem jest krzyż.

 

 

Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100423&typ=my&id=my11.txt