Drukuj
Kategoria: Warto przeczytać
Odsłony: 8040

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Karol Zbyszewski, „Niemcewicz od przodu i od tyłu”, str. 123, Gebethner i Ska Warszawa 1991

            Niemcewicz ukończył korpus kadetów jako gefreyter, obe­cnie był majorem Pieszej Gwardii Litewskiej; by móc posło­wać podał się do dymisji. Przez te 10 lat uciążliwej służby woj­skowej może i wdział mundur 10 razy - na maskarady czy dla zaimponowanie jakiejś kuchcie.

            W Puławach zastał Szczęsnego prezentującego się w świe­żo kupionym mundurze jenerała artylerii. Potockiego nic ar­tyleria nie obchodziła, nabył jeneralstwo jedynie, by nie dostało się księciu Józefowi Poniatowskiemu, który zdradzał wielkie zainteresowanie wojskiem.     Jeden Poniatowski na tronie, drugi na prymasostwie, jeszcze trzeci w armii - to byłoby stanow­czo nie do zniesienia. By zapobiec tej katastrofie Szczęsny nie zawahał się złożyć województwa ruskiego i wybulić kupy pieniędzy; wszyscy wynosili pod niebo jego patriotyzm.

            Przywódcy opozycji zjechali się do Puław dla obmyślenia taktyki na sejmie. Wobec wojny z Turcją Rosja i Austria pra­gnęły porządku w Polsce, by mieć ewentualnie od niej sukurs. Boska Katarzyna polecała tedy Branickiemu i Szczęsnemu nie szczekać na Stanisława Augusta, nie zwalczać go we wszyst­kim. Kaunitz podobny pater noster wypalił Czartoryskiemu. Wobec perspektywy zgody z królem magnaci nie umieli sobie wyobrazić co będą robić na sejmie. Podpili należycie i nic nie uradziwszy ruszyli do Warszawy.

            Pod koniec września stolica zaczęła gwałtownie pęcznieć. Ściągała elita z całej Polski Posłowie stawali w klasztorach, lubieżniejsi po prywatnych stancjach. Wielki sezon politycz­ny otworzył wielki bal publiczny tajnych wolnomularzy.

            Sala nabita; panie w cieniutkich, przezroczystych, greckich chlamidach, podniesionych z jednej strony powyżej kolana, bez koszul pod spodem, piersi do połowy odkryte (ale poziomo - nie pionowo), gołe nogi obmotane czarnymi, aksamitnymi paskami po uda, na palcach bosych stóp w trepkach kapucyń­skich pierścionki połyskujące diamentami.

            Posłowie tłoczyli się wokół Hailesa, posła angielskiego, En­geströma, szwedzkiego, i innych dyplomatów, którzy objaśnia­li im sytuację polityczną. Damy kokietowały Stanisława Au­gusta, nie mógł się od starych kwok opędzić. Szczerzyły białe zęby co bardzo cenił; nikt wtedy nie znał szczotki do ust, dla przypodobania się królowi elegantki tłumnie odwiedzały jego dentystę Lefevre'a, kazały sobie wstawiać piękne przednie sie­kacze, płacąc arcysłono za tajemnicę - zabiegi koło zębów uchodziły bowiem za rzecz śmieszną i nieprzyzwoitą.

            Pilniej niż zęby obserwował Stanisław piękne nogi tj. pul­chne i tłuste. Choć wzrok miał doskonały używał lornetki, mał­powały go więc panie i co druga wierciła binoklami lub perspe­ktywką.

            Szmer nagle przebiegł salę: - ambasador! ambasador przyjechał!

            Poprzedzana przez dwóch laufrów, trzaskających bez prze­rwy z harapów, zajechała przed pałac kareta w 6 białych koni zaprzężona. 0 Umilkła muzyka, rozstąpił tłum - wśród szpa­leru kornie schylonych głów przeszedł nadęty Stackelberg, roz­walił się w fotelu na specjalnie dlań przygotowanym podium, obok siadły panie Ożarowska i księżna Maciejowa Radziwiłło­wa z którymi na zmianę raczył uprawiać miłość: mężowie tych dam bardzo byli z tego dumni i radzi - do zaszczytów i bogactwa nie widzieli pewniejszej drogi jak przez łóżko amba­sadora.

            Młodzi posłowie przysuwali się do podium, Stackelberg wi­tał ich łaskawie, wolał do biskupa Kossakowskiego :

            - Podaj no Ekscelencjo krzesło panu posłowi!

            I biskup, jakby nie czując obelgi, przysuwał stołki skonfun­dowanym młodzikom. Ambasador lubił upokarzać nadskaku­jących mu dygnitarzy.

            Pchano się doń, modlono o słówko, spojrzenie. Pisarz litew­ski Tyszkiewicz ze łzami w oczach dziękował za tabakierkę z wizerunkiem wszechpotężnej Katarzyny otrzymaną za dobre urzędowanie. Wszyscy mu zazdrościli tego widomego zaszczytu. Stanisław August tkwił w kącie pod ścianą, nikt nie zwracał nań najmniejszej uwagi.

            Młodziutka Krystyna Radziwiłłówna odtańczyła solo koza­ka. Gromkie oklaski, Kazimierz Sapieha krzyczał na całe gard­ło:

            - Brawo autor, brawo!

            - Wiwat autor! podchwyciła sala, Stackelberg dzięko­wał uśmiechem, wiedziano powszechnie, że Krysia jest owocem jego intensywnych ćwiczeń z księżną Radziwillową, kasztela­nową wileńską. Dość było zresztą spojrzeć na krótką, przy­sadzistą, pyzatą dziewczynę - wykapana ambasadorówna.

            Łakomy Stackelberg co przeszedł obok lokaj z tacą - kiwał nań, pożerał lody, ciastka, konfitury, wkrótce uczuł gwałtowną rewolucję wewnętrzną; zatykając rękoma niebezpieczne miej­sce wybiegł prędko wśród niskich dygów i ukłonów.

            Bal stracił główną atrakcję, wszyscy zaczęli się wynosić.

Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=2162&Itemid=1384410