Drukuj
Kategoria: Komentarz polityczny
Odsłony: 9624

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Na początek cytat: Na tej ziemi skażonej i przeklętej żyją Polacy. A ci, którzy żyją na ziemi skażonej i przeklętej sami są skażeni i przeklęci […] Nie jest to zwykły przypadek, że obozy największej zagłady powstały u nich, w Polsce, a nie gdzie indziej” - Elie Wiesel.

A na dobry początek rys historyczny: W czerwcu 1999 r. jedenastu Żydów składa w nowojorskim sądzie pozew. A w nim: Polityka obowiązująca w Polsce przez ostatnie 54 lata sprowadzała się do wygnania, co do jednego, Żydów z Polski, poprzez czystki etniczne i rasowe, przemoc i szantaż, w tym tortury i morderstwa […] byli linczowani oraz duszeni, rozstrzeliwani lub sztyletowani przy udziale polskiej policji i wojska. Rząd zezwalał na te ohydne czyny, aż Żydzi poddali się i opuścili Polskę, pozostawiając w niej swoje mienie. W pozwie żądali zwrotu nieruchomości sprzedanych bądź przejętych z naruszeniem prawa oraz zwrotu zysków, które przynosiło to mienie.

Na ten haniebny i plugawy akt zniewagi Państwa Polskiego nie zareagował Kwaśniewski. Nie zareagował Buzek i Geremek.
Nie domagali się przeprosin, za obrazę całego narodu polskiego. Bliźniaczo podobną tezę ogłosił Yehuda Evron z Holocaust Restitution Committee. W swym liście do organu prasowego ocalonych ,,Survivors’ Newsletter”, napisał: Oburzające, że naród polski, który jest bezpośrednio lub pośrednio odpowiedzialny za masakrę milionów Żydów, chce również dziedziczyć ich dobra. Polska musi się zdecydować, czy jest krajem przestrzegającym zasad obowiązujących w krajach demokratycznych czy nie. Występując przed Komisją Helsińską oskarżył Polskę o „łamanie praw człowieka ofiar holokaustu”. Ta sama komisja wystosowała szokujący list do Jarosława Kaczyńskiego. List podpisała Hillary Clinton, wówczas kandydatka do urzędu prezydenta.

Dotyczył restytucji majątku pożydowskiego przejętego przez władze polskie wskutek bezprawnej konfiskaty własności w czasach komunizmu” oraz wypłacenia odszkodowań dla „ofiar prześladowań obywateli polskich z powodów religijnych i politycznych w okresie powojennym zwanym erą komunizmu”. W tym miejscu nadmieńmy nieśmiało, że Polską władała wówczas żydokomunistyczna szajka, i że nieco przewrotnie w tym świetle muszą brzmieć żądania zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznali Żydzi oddani w „polską niewolę” i brutalnie dyskryminowani przez komunistów - Polaków. Kiedy wiosną 2006 r. Polska, a właściwie Daniel Rotfeld, z poduszczenia Sorosa zaangażował się w krzewienie demokracji na Białorusi, od tyłu zaszli go Żydzi, naciskając, aby zadośćuczynił żydowskim roszczeniom finansowym, bo jest to kwestia „sprawiedliwości dla Żydów, a demokracja to sprawiedliwość”. Historia powtarza się, kiedy Donald Tusk angażuje się w instalowanie demokracji, tj. w instalowanie rządu Arsenija Jaceniuka na Ukrainie - Izba Lordów podejmuje uchwałę żądającą spełnienia przez Polskę żydowskich roszczeń majątkowych. Dlaczego wygrzebujemy te starocie? Bo i dziś po taką oryginalną legislację „Przedsiębiorstwo Holokaust” chętnie sięga.  

Nathaniel Popper na łamach ,,Forwardnawołuje Żydów i Niemców, by wspólnymi siłami zaspokajali roszczenia majątkowe przeciw Polsce. Tekst ma znamienny tytuł: ,,Bitwa roszczeniowa rozszerza się na polski front. Dla autora ,,wspólna walka Żydów i etnicznych Niemców stwarza nową sytuację w historii roszczeń tych, którzy przeżyli Holokaust. W tekście znalazł się uderzający zwrot ,,Holocaust survivors”, jako kategoria obejmująca wspólnie Żydów i Niemców. Nie oszukujmy się, to nie odosobniony wybryk. On pokazuje, że gdy chodzi o pieniądze Żydzi nie mają żadnych skrupułów i gotowi są na najbardziej plugawe postępki, nawet kolaborację ze swymi katami - przypomnijmy zaproszenie przez „Wyborczą” syna Hansa Franka na rozmowę o tym, jak obalić polski rząd. W tym kontekście zapytajmy: jak zachowa się Schetyna, gdy pojawi się temat restytucji mienia niemieckiego w Breslau? A jak Tusk, gdy będzie chodziło o miasto Zopott? Temat odszkodowań drąży nie tylko Światowy Kongres Żydów. Kilka lat temu Światowy Kongres Ukraińców wystąpił z żądaniem odszkodowań za akcję Wisła. Przy czym jego żądania różnią się od żądań żydowskich jedynie kwotą roszczeń. Robią to także środowiska ukraińskie w Polsce. Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmu, której przewodniczy Miron Sycz, podjęła uchwałę potępiającą akcję „Wisła”. W jakim celu, skoro akcja była już potępiona przez Senat, a wyrazy ubolewania wyrazili Kwaśniewski i Kaczyński?

David Harris po rozmowie z premierem Millerem rzekł: „Teraz, kiedy Polacy przystępują do UE, jest to kwestia sprawiedliwości dla Żydów, których mienie zostało skradzione przez rządy komunistyczne. Demokracja to sprawiedliwość. Czyli – obalenie komunizmu równa się zwrot mienia żydowskiego. Harris i jego ulubiony interlokutor, Witold Waszczykowski w publicznych wypowiedziach do mienia nie nawiązywali. Natomiast w komunikatach ze spotkań możemy poczytać: „omówiono perspektywy rozwiązania konfliktu ukraińsko-rosyjskiego; „przedstawił priorytety Polski na szczyt NATO” itp. W dniu uchwalenia ustawy 447 w mediach toczyła się debata na temat zwolnień w MSZ pod słuszną skądinąd tezą o „niedostatecznie silnych więzach łączących polskich dyplomatów z państwem polskim”. Ponieważ roszczenia Żydzi zgłaszali wobec wszystkich szefów polskiej dyplomacji, zasadnym jest pytanie: Co zrobili, żeby dać im odpór? Żeby było jasne – pytanie odnosi się również do Waszczykowskiego. Nawiasem mówiąc, organizacja Harrisa to neomarksistowska jaczejka o skrajnie lewackim obliczu, z bogatym dorobkiem trockistowskiego aktywizmu, uznająca wszelkie objawy tradycyjnej kultury w chrześcijańskich krajach za antysemickie, promująca postulaty lobby homoseksualnego, której biuro w Warszawie stało się ośrodkiem propagowania marksizmu kulturowego. Jeśli dodamy do tego, że wg „Wyborczej” antykomunizm to antysemityzm, i że szefowa berlińskiego Ośrodka Badań nad Antysemityzmem mówi, że antysemityzmem była „agresja Polaków przeciwko rządom komunistycznym”, to mamy modus operandi w pełnej krasie stosowany przy grabieży Polski.

Jerozolima 8-9 czerwca 2016, pierwsze Międzynarodowe Forum Koordynacji Restytucji Mienia z Okresu Holokaustu. Gideon Taylor wraz ze sztabem izraelskich prawników i dyplomatów przekonuje, że państwa, zwłaszcza Polska, które odmawiają zwrotu mienia żydowskiego, de facto „łamią prawa człowieka”. Czyli użył słownictwa, do którego dziś ucieka się KOD, PO i Gersdorf. Gideon apelował do polskiego rządu, by wprowadził legislację nawiązującą nie do prawa rzymskiego, czy nawet talmudycznego, lecz do praw człowieka. Wzywa też Polaków do zmierzenia się z przeszłością. Polacy uważają się za kraj pokrzywdzony, za ofiarę wojny. Jednak to na terenie Polski miało miejsce wiele makabrycznych zdarzeń [...]  Obecnie znaczna część ocalałych z Holokaustu żyje poniżej granicy ubóstwa. Wiele europejskich społeczności żydowskich wspiera ich za pośrednictwem środków finansowych pozyskanych z restytucji żydowskich nieruchomości komunalnych. Żydzi z Polski nie mają tej możliwości – dodaje. A mówił to już po tym, gdy jego organizacja zagarnęła połowę mienia przedwojennych gmin żydowskich. Forum wydało końcowe oświadczenie, w którym domaga się silnego nacisku na rząd Polski: „Jesteśmy dziś świadkami bezprecedensowego wzrostu antysemityzmu, zaprzeczania holokaustu, podczas gdy społeczność międzynarodowa nie robi wystarczająco dużo, aby zająć się sprawami restytucji lub rekompensaty za skonfiskowane mienie i utratę praw w czasach Holokaustu”.

Po 1989 r. w relacjach żydowsko-polskich doszło do licznych prowokacji. Prowokacji tak prymitywnych, że oczywistym było, że antysemityzm był komuś potrzebny, że chodziło o budzenie w Polakach niechęci do Żydów, czyli o perpetuum mobile, o samonapędzającą się machinę. Żydzi różnymi metodami czerpią z polowania na „antysemitów” ogromne zyski. Nie tylko polityczne. Źródłem dochodu stało się w Polsce samo obnoszenie się z miną prześladowanego Żyda. Przypomnijmy, że w przeszłości każdy, kto kontestował „demokratyczny” mandat lewicy laickiej do rządzenia Polską stawał się antysemitą. Od pierwszego numeru „Wyborczej” powtarzane są ostrzeżenia przed antysemickimi pogromami, do których dojdzie, jeśli pozwoli się na rozliczenia z komunizmem. Wynikało to także z histerycznego strachu środowiska Michnika, że jeśli się Polakom „popuści”, to zechcą za winy żydokomuny mścić się na jakże licznych w środowisku „opozycji demokratycznej” potomkach żydokomuny. Dla sitwy, która swymi mackami opanowała całe państwo, ohydnym antysemityzmem jest „grzebanie w życiorysach”, czyli wszelkie rozważania o rodzinnych korzeniach. A wszystko po to, aby nie wyszła na jaw porażająca prawda o tym, kto w III RP rządzi i kto rozdaje karty. Kolejnym powodem jest zabieganie o zachodnie granty przy użyciu argumentu: My, Żydzi stanowimy cieniuteńką elitarną warstwę trzymającą w ryzach  skłonną do faszyzmu masę tubylców, którzy w swej istocie są wciąż nacjonalistyczną, katolicką dziczą. W ślad za tym antysemickie jest prześwietlanie interesów żydowskich biznesów, reprywatyzacji warszawskich kamienic i mówienie o skorumpowanych sitwach.

Pytany, czy widzi zagrożenie ze strony ustawy 447, prezes PiS pokrętnie, podkulają ogon pod siebie, ripostował: „niczego płacić nie będziemy, bo nie ma ku temu podstaw prawnych”. Tymczasem w zamyśle roszczeniowców jest perfidna gra - rabunek nie na podstawie prawa, lecz poprzez ominięcie prawa, czyli na podstawie niestandardowej legislacji, nic z prawem nie mającej wspólnego. W takiej sytuacji wdawanie się w kazuistykę prawną, dokonywanie egzegezy myśli prawniczej ucznia profesora Ehrlicha, prowadzi prosto do celu, ale celu... żydowskiego. Jeśli już Żydom potrzebna jest jakaś legislacja, to legislacja dla uciszenie „antysemitów”, czyli tych którzy grabieży mienia się sprzeciwiają. Gdy opozycja rozpowszechnia na ulicy i dla zagranicy, że mamy w Polsce recydywę antysemityzmu, odpowiedzią PiS jest wysłanie do Izraela prezydenta, który to potwierdza i obiecuje uchwalenie odpowiedniej „legislacji”. A czemu ma służyć ustawa o zawodzie dziennikarza, jeśli nie wyeliminowaniu z zawodu „antysemitów”? Zwłaszcza że na taki pomysł wpadł ktoś zaabsorbowany lub raczej zaaferowany rozmowami z rabinem Schudrichem nt. uboju rytualnego? Bardzo wymowny w tym względzie był komunikat ambasady amerykańskiej. Warto zacytować go w całości: „Przy okazji otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam”. Czyli dwa w jednym – grabież mienia i uciszenie tych, którzy się temu sprzeciwiają. A przypomnieć trzeba, że ojciec Rydzyk zebrał wówczas 2,5 miliona podpisów pod petycją zakazującą prywatyzacji (którą Lech Kaczyński wrzucił do kosza), i że cytowany wcześniej David Harris lamentował: Treści antysemickie propaguje też Radio Maryja. Odczułem to na własnej skórze, bo oskarżyło mnie osobiście o wykorzystywanie ofiar Holokaustu do wyciągania z Polski pieniędzy.

Freedom House, amerykańska organizacja obrony praw człowieka w jednym ze swoich dorocznych raportów uznała, że w Polsce z wolnością słowa jest źle, bo rząd PiS osłabia głosy sprzeciwiające się narracji historycznej, która pomija udział Polaków w zbrodniach II wojny. Czyli - polemizowanie z kłamstwami Grossa to naruszanie praw człowieka. Freedom House jest finansowana przez Sorosa. Funkcje prezesa pełni Peter Ackerman, a wiceprezesa Stuart Eizenstat. Ten ostatni to były reprezentant prezydenta USA do spraw restytucji mienia żydowskiego, a także wysłannik Jewish Claims Conference do negocjacji z Polską. W marcu 2011 r. wzywał (a raczej wyzywał) rząd Polski: „Rząd amerykański jest rozczarowany wstrzymaniem restytucji mienia ofiar  […] jest rzeczą wysoce niemoralną, że rząd USA nie poparł żydowskich roszczeń wtedy, kiedy Polska przystępowała do NATO i do UE. A propos organizacji Eizenstata. Zauważmy pewną bulwersującą koincydencję – Forum Dialogu i Otwarta Rzeczpospolita, które polują na antysemitów w Polsce, są finansowane przez  Jewish Claims Conference.

Przy odzyskiwaniu mienia, prawo można obejść poprzez odzyskanie polskiego obywatelstwa. To pod kątem takiej machinacji prawnej koalicja PO-PSL dokonała nowelizacji Ustawy o obywatelstwie polskim. Od tego czasu łatwiej jest Żydowi dostać polski paszport, niż Polakowi zdać egzamin na prawo jazdy. Warto również pamiętać, że bardzo sprawnie obywatelstwo polskie przywrócono tzw. marcowym emigrantom, w większości wywodzącym się z UB, którzy wyjeżdżając z Polski, sami się go zrzekli. Tak więc akcja „repatriacji” przebiega bardzo sprawnie, a „nowych Polaków” przybywa na potęgę. Można śmiało założyć, że za lat kilka będziemy mieli w Izraelu sto tysięcy „rodaków”, których z Polską nie łączy nic, poza... roszczeniami majątkowymi. Przy nadawaniu obywatelstwa, a właściwie wyłudzaniu obywatelstwa, dochodzi do głębokich patologii. Wokół procederu rozwinął się spory biznes. Potencjalnych klientów organizacji roszczeniowych, z polskimi paszportami, stale przybywa. Co czwarty Żyd z Izraela, który ubiega się o polskie obywatelstwo, dochodzi bądź będzie dochodził roszczeń majątkowych.

Departament Stanu nakazuje PiS dogadać się po cichu z Żydami do 13 października, a po wyborach przekuć uzgodnienia w konkretne działania, niekoniecznie legislacyjne. Działa więc w rytm kalendarza wyborczego, co jest szantażem politycznym. Układa się z posłami PiS, a nie z  MSZ, a więc kanałami pozaprawnymi. Departament Stanu współpracuje też z Muzeum POLIN, pozycjonując się po stronie „obrońców demokracji”. A czym jest „obrona demokracji, jeśli nie jest dywersją lobby żydowskiego, dla osadzenia przy władzy ludzi, którzy w pełni i szybko zaspokoją żydowskie roszczenia (czyli, jak określił to bloger, odszKODowania wraz z odsetkami)? Pozostaje tylko wiedzieć, co obiecuje PiS. KOD powstał pod formalnym przywództwem alimenciarza, ale w tle można dostrzec Zakon Synów Przymierza in corpore, zasłużonych weteranów demokracji z czasów Marca '68, a nawet z czasów demokraty Bermana (a propos – Berman był też dyplomatą, wiceministrem w MSZ w latach 1945-47, i to on decydował o podpisaniu umowy indemnizacyjnej z USA oraz zrzeczeniu się odszkodowań od Niemców). Kiedy Bruksela uruchomiła procedury dla „obrony demokracji” w Polsce, Żydzi uwijali się jak w ukropie, żeby dostarczyć temu uzasadnienia. Przy czym chodziło o licytację, kto da więcej, bo prezes PiS Żydom nie podpadł, a nawet umieścili go na liście „naszych sukinsynów”. Podobną machinacją polityczną, mającą na celu uzyskanie od administracji amerykańskiej legitymacji do rządzenia Polską, było w przeszłości: podzielenie się z amerykańskimi Żydami majątkiem gmin żydowskich, udział w operacji „Most” oraz przeproszenia za Jedwabne. A o co chodzi dziś? Czy nie o pomoc w wygraniu wyborów? W takiej sytuacji wielce zabawnie z perspektywy organizacji żydowskich wyglądać musi władza i opozycja w Polsce na wyścigi konkurująca o ich względy.

W podobne machinacje wpisuje się inna okrągłostołowa doktryna prawna - Pacta sunt servanda. Po 1989 r. Polacy kilkakrotnie padli ofiarą rabunku na wielką skalę. Łudzili się, że są to niezbędne koszty transformacji ustrojowej, a nie skutek zawartej pod auspicjami Rockefellera umowy Jaruzelski-Geremek, w myśl której masa upadłościowa została sprawiedliwie podzielona między ludźmi Kiszczaka, a środowiskiem zbliżonym etnicznie i biznesowo do Rockefellera. Nie wiedzieli też, że Mazowieckiemu nawołującemu do „grubej kreski”, chodziło o odkreślenie geszeftu żydokomuny z ludźmi Kiszczaka.  Krotko mówiąc - ekipy rządzące III RP nie zerwały z „dorobkiem prawnym” PRL. Jest koszerny interes do zrobienia - te kultowe już słowa, które padły podczas wizyty Rywina u Michnika są mottem kolejnej machinacji prawnej, tj. „koszernego interesu” jako rekompensaty dla „ubogich ofiar holokaustu”.

Trzymanie wszystkiego w tajemnicy to jeszce inna machinacja prawna. Robią wszystko, aby roszczenia rozstrzygać skrycie przed Polakami, czyli jak za Bieruta. Bo przypomnijmy, że ta sama szajka zataiła przed polską i emigracyjną opinią publiczną zawarcie umów indemnizacyjnych i zrzeczenia się odszkodowań wojennych od Niemiec. A propos – dr nauk prawnych Manfred Lachs w 1990 r. wykradł z archiwum MSZ kompromitujące ekspertyzy prawne swego autorstwa dotyczące zrzeczenia się odszkodowań wojennych od NRD. Z powyższym związany jest problem ignorowania kwestii utraty wielkich pieniędzy, które za śmierć 3 milionów obywateli polskich pochodzenia żydowskiego przechwycił i przechwytuje nadal Izrael. Zgodnie bowiem z europejską doktryną prawną, niemieckie odszkodowania za zbrodnię holokaustu powinny były trafić do Polski, tj. kraju, którego obywatelami byli pomordowani, a nie do USA czy do Izraela, który w czasie holokaustu jeszcze nie istniał. Co do tajemnic - w ujawnionej przez Wikileaks tajnej depeszy ambasadora USA czytamy, że gdy Kalman Sultanik wysunął propozycję „oddzielnego prawa odnoszącego się do żydowskiej własności prywatnej”, ambasador Izraela doradził, aby unikać publicznej debaty na ten temat, bo przyniesie wzrost nastrojów antyżydowskich w Polsce. Pertraktacje na ten temat utajnia także rząd PiS, co oznacza, że nie podważa zasadności roszczeń, ale tylko kombinuje, jak po cichu przeprowadzić całą operację.

Po mistrzowskim rozegraniu Szwajcarów, metody gangsterów stały się coraz bardziej wymyślne. Inkryminowany Stuart Eizenstat przekazał światu komunikat: Rozpoczęły się wypłaty z zasilanego przez Francję kwotą 60 milionów dolarów funduszu dla osób deportowanych francuskimi kolejami do „nazistowskich obozów zagłady”. I tu przypomnieć trzeba, że rzecznik Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie oświadczył: „kiedy Niemcy zabijali Żydów, korzystali z polskich instytucji, takich jak polska policja i pracownicy kolei, którzy pomagali w pilnowaniu i transportowaniu Żydów do obozów śmierci”. Przypomnijmy też, że Claude Lanzman w „Shoah” o to samo obwiniał polskich maszynistów lokomotyw, a Gross w „Złotych Żniwach” piętnował polskich kolejarzy za to, że wyzyskiwali transportowanych do obozów Żydów żądając 100 zł za szklankę wody. Przypomnijmy wreszcie, że zdaniem uczestników izraelskich uczniowskich wycieczek do Polski, wśród których przeprowadził sondaż prof. Mosze Zimmermanna, „Polacy byli głównymi przestępcami, a Niemcy tylko dostarczyli wagony”.

W bełkocie o wielowiekowym, braterskim współżyciu Polaków z Żydami bryluje Andrzej Duda, który coraz częściej w miejsce Polska wstawia Polin. Polin/Pojlin znaczy po hebrajsku tyle co „tu spocznij”, i dla tułających się po świecie Żydów oznaczało miejsce, gdzie warto osiąść. Z czasem słowu przydali inne znaczenie, które w sposób bardzo prosty zdradził ostatni rytualny rzezak z warszawskiej Pragi, Srul Warszawer: „A dlaczego Polska nazywa się Pojlin? Bo tam gdzie mieszkasz, tam twoje jest”. Zdradził zatem wykładnię prawną na temat mienia bezspadkowego, zgodną z żydowskim prawem chazaki. Pouczenia na ten temat  zawiera Talmud: „Majętności goja są dla Żyda jako rzecz niczyja; Majętności gojów są jak pustynia, kto je zajął, niech je posiada; Własność gojów jest rzeczą bez pana, a pierwszy, który położy rękę na własności goja, staje się jej panem”. Pod koniec XVIII wieku kahały rozdzielały chazakę, czyli prawo rozporządzania majętnościami gojów, a Żyd, który takie prawo nabył, mógł majętności (oczywiście bez wiedzy właściciela) jako faktor, handlarz lub lichwiarz eksploatować, nie obawiając się konkurencji współplemieńców. Dotyczyło to nawet majętności klasztornych i arcybiskupich. I tu pytania: Czy używając pojęcia Polin, Duda nie wmawia Polakom, że Polska jest współwłasnością Żydów?

Dlaczego tak się dzieje? Gdzie jest polski MSZ? Takie pytania cisną się na usta, gdy po raz kolejny słyszymy z ust naszych dyplomatów, że JUST 447 nas nie dotyczy. Wyjaśnienie może być dwojakie: albo mamy do czynienia z V kolumną, albo z idiotami dyplomatycznymi, niezdolnymi do rozpoznania nawet najprymitywniejszej intrygi. Bo nawet dureń wie, że Żydzi nie boją się paragrafów, bo mają w Polsce immunitet absolutny, bo żaden nie został skazany nawet za miliardowy przekręt, a celem jest grabież mienia i w tej machinacji chodzi im o specjalną ścieżkę legislacyjną ułatwiającą grabież. Ofensywa gangsterów spod szyldu przemysł holokaustu” nasila się, a wysuwane żądania coraz bardziej natarczywe. Żydzi do do reparacji będą dążyć po trupach, a trupy będą nasze. Toczy się zakulisowa gra, której polscy dyplomaci nie są w stanie rozegrać na nasza korzyść, bo nigdy nie walczą, a jeśli walczą to o „certyfikat koszerności” wyastawiany łaskawie przez media żydowskie w Ameryce i na ul. Czerskiej.  

Jak się bronić? Nie bać się oskarżeń o antysemityzm. Mówić, że mamy do czynienia z grabieżą, w której główny udział mają Żydzi rodzinnie powiązani z powojennymi siewcami komunizmu. Przypominać, że na Pakcie Jaruzelski-Geremek” najbardziej skorzystali Żydzi kosztem Polaków. Przystąpić nie tyle do obrony, co do kontrataku - im więcej będziemy mówić na temat reparacji od Niemców, tym mniej Żydzi będą mówić o roszczeniach (a Niemcy o „polskich obozach”). Przypomnieć wygłoszone podczas wojny słowa Izaaka Greenbauma: „Gdyby mnie zapytano, czy dałbyś fundusze na ratowanie Żydów, odpowiedziałbym nie, i mówię jeszcze raz – nie! […] Jedna krowa w Palestynie jest warta więcej niż wszyscy Żydzi w Polsce!”. Wyglądać polskiego Orbana, bo Polska potrzebuje radykalnych zmian niemal w każdej dziedzinie, a do tego warszawskie elity się nie nadają. Nie liczyć na rząd, bo nic nie zrobi, bo jest sparaliżowany strachem. Przestrzegać podstawowej zasady – nie przyjmować bitwy na warunkach przeciwnika. Żadnego kajania się, wstać z ringu, otrzepać się, i jasno za ojcem Rydzykiem mówić Alleluja i do przodu.

    Krzysztof Baliński


Zobacz cz.1

Krzysztof Baliński: WASZE ULICE, NASZE KAMIENICE