Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
"Można z Panem Wojtasem się nie zgadzać. Ale należy to poznać."
Poniższy tekst to zbiór notek Krzysztofa J. Wojtasa.
Uważam, że temat ten ze względu na jego niezwykłą wagę oraz głębię i trafność przemyśleń autora wart jest szerokiego rozpropagowania.
Zestawił - SpiritoLibero

I
Kilkukrotnie wspominałem w różnych miejscach, że odnowa idei polskości winna odbywać się na bazie jakiejś szerszej idei. Aby była możliwość przeciwstawiania się Rosji, Niemcom, czy judaizmowi, winna zostać wypracowana idea równorzędna, bo tylko na takiej podstawie można porównywać tworzone rozwiązania.

Jest oczywistym, że jedynie idea odnosząca się do wszystkich dziedzin życia społecznego, takie kryteria spełnia. A sama przez się stanowi ideę imperialną.

Określenie imperium ma zakodowany negatywne znaczenie. Wpłynęło na to z jednej strony indoktrynacja komunistyczna (starsze pokolenie, do którego już chyba należę), a z drugiej, poprzez „kultowy” serial Gwiezdne Wojny, gdzie kontynuowano tamto znaczenie tego określenia.
Tymczasem konieczna jest zmiana spojrzenia na ten problem w myśl poprzedzającego akapitu.

Na czym opieram swoje uwagi? Na prezentowanych notkach w cyklach nawiązujących do cywilizacji. Było ich łącznie ponad trzydzieści. A imperialność łączy się jednoznacznie z cywilizacjami.
Czym bowiem jest imperialność?
Organizacją życia społecznego , gdzie czynnikiem łączącym są wartości wyróżniające cywilizacje, uznawane i jednakowo rozumiane przez wspólnotę cywilizacyjną.
Można więc twierdzić, że są to zasady organizacji państw istniejących w danej cywilizacji, gdzie może występować hegemon, ale też tę rolę może pełnić instytucja religijna, jako rozjemca istniejących kulturalnych odchyleń.

Pozycja hegemona w cywilizacji jest spełniana odpowiednio przez dwór cesarza (władze państwa obecnie) w Chinach, kapłanów (bramini) w Indiach, Papieża w cywilizacji łacińskiej , Sanchedryn w judaizmie , muftich opierających się na Koranie w świecie muzułmańskim, czy cara w Rosji.
Tak w ogólnym zarysie można scharakteryzować nadrzędne czynniki łączące.

W tej części chcę zaznaczyć jeden element; siła militarna nie jest istotnym czynnikiem spajającym imperium. Przeciwnie. Można twierdzić, że siła militarna, czy to hegemona, czy też jednostek składowych, wskazuje na degenerację systemu. I zazwyczaj sygnalizuje upadek, albo gwałtowne zmiany relacji.
Imperium organizując i regulując wszystkie sfery życia nie potrzebuje siły militarnej do utrzymania tych zasad. Raczej tylko sił porządkowych zdolnych wyegzekwować utrzymanie zależności i usuniecie niesubordynacji.

Warto tu zwrócić uwagę, że u siły porządkowe, wobec wielkości imperium, są zazwyczaj dostatecznie potężne, aby stanowić zaporę także dla czynnika zewnętrznego. Jednak budowa struktur militarnych nie jest celem imperium.
Taka sytuacja miała miejsce w Imperium Rzymskim. Rozpad struktur nastąpił w konfrontacji z mniejszymi jednostkami „cywilizacyjnymi”, ale o militarnej strukturze organizacyjnej (Partowie, Germanie).

Kolejna uwaga. Przegrana militarna nie musi powodować upadku imperium. Zazwyczaj jedynie przemieszczają się ośrodki decyzyjne.
Upadek jest wynikiem odrzucenia wartości leżących u podstaw wspólnoty cywilizacyjnej. Jeśli to nie następuje – zwycięstwo militarne jest iluzoryczne i nie ma następstw, a relatywnie szybko następuje odrzucenie okupacji.
Taka sytuacja miała miejsce w Indiach, Chinach, Wietnamie, a ostatnio zauważalne jest w Iraku i Afganistanie; można twierdzić, że w konfrontacji cywilizacji czynnik militarny ma niewielkie znaczenie. Przeciwnie. Używanie siły militarnej wskazuje na słabość, zbliżający się kryzys i przewartościowania u agresora.
Ostatnie 500 lat , a zwłaszcza 150 lat stanowiły o ekspansji Cywilizacji Łacińskiej. Nietrudno zauważyć, że czynnik militarny odgrywa tu coraz większą rolę. Jednocześnie faktyczne wpływy ulegają ograniczeniu. Europa i USA – dziedzice tej cywilizacji, zdegenerowały ją na tyle, że nie jest atrakcyjna dla jednostek z innych kręgów cywilizacyjnych.
Najbardziej wyraźnym tego przykładem jest eliminowanie wspólnot chrześcijańskich z tamtych społeczności. Ma to miejsce we wszystkich krajach. A jednocześnie na terenie Europy i USA szybko rozwijają się grupy wyznające odmienne zasady cywilizacyjne i religijne. Ba, nawet konflikt – nie zaleczone rany, między Kościołem Wschodnim i Zachodnim , należy rozważać przez pryzmat konfliktu cywilizacyjnego.

Tematyka tu poruszona dotyczy zbyt wielkiej ilości zagadnień, aby można było wgłębiać się w szczegóły. Dodać jednak jeszcze należy, że imperia nie są agresywne militarnie. Wpajane nam takie przekonania są zdecydowanie wynikiem manipulacji.
Prof. Koneczny postawił tezę, że istnieje permanentny konflikt cywilizacyjne, którego efektem jest pełna likwidacja cywilizacji przegranej. Być może tak jest, ale na pewno konfrontacja nie odbywa się w sferze militarnej, acz niekiedy ma, marginalnie, i taki charakter.
Istotą konfliktu jest tworzenie przekonania, że system organizacyjny oparty o daną cywilizację, w sposób optymalny zapewni dostosowanie do istniejących wyzwań rozwojowych.

Ważna wydaje się jeszcze wstawka dotycząca II WŚ. Otóż przegrana Niemiec nie wynikała ze słabości technologii wojennej; raczej z niedostatków ideologii imperialnej. Niekompletność tej idei jest widoczna w braku wskazań korzyści dla społeczeństw, które znalazły się w obrębie terenów zajętych przez Niemcy. Ludy ZSRR, zmęczone terrorystycznym terrorem, były gotowe do uległej współpracy z Niemcami. Tymczasem zaproponowano im niewolnictwo z rasą panów. Czyli żadnych korzyści.
W efekcie nie nastąpiło masowe wstępowanie w szeregi armii niemieckiej, co zaowocowało brakiem 2 – 3 milionów ludzi do zwycięstwa nad ZSRR.
Trudno zaś wnioskować, jaki wynik miałaby wojna po wyeliminowaniu tego kraju.

Kończąc tę notkę chcę zasygnalizować dalsze, gdzie zamierzam rozważyć możliwość i potrzebę wytworzenia Polskiej Doktryny Imperialnej opartej na Cywilizacji Łacińskiej z zaznaczeniem polskiej odmienności. Dalej zaś warunki konieczne do realizacji w tym budowę elit mogących urzeczywistnić te projekty – a może tylko mrzonki.

II
Rozpoczynając pisać ten cykl – kontynuuję swoje wcześniejsze ukierunkowania. Nie jest to więc aktywność na zasadzie „mam pomysła”, a raczej utrzymanie wcześniejszych linii. Może bardziej już rozwiniętych, lepiej dostosowanych i z pełniejszą argumentacją.


Nie chcę przypisywać sobie roli przekraczającej możliwości, ale też proszę o dostrzec zależności.
Otóż dwa lata temu , w ramach cyklu „Wojna cywilizacji” zamieściłem notkę

http://brakszysz.salon24.pl/83424,wojna-cywilizacji-8-kierunki

gdzie przedstawiłem swój punkt widzenia dotyczący kierunków strategicznych dla polityki polskiej. (Warto przeczytać i porównać z obecnym stanem sytuacyjnym – sam jestem zdziwiony swą przenikliwością ).
Temat został podjęty przez A. M. Nicponia i znalazł uznanie adminów S24 – powstało forum, które miało opracować Strategię dla Polski.
Powstało kilka tekstów, ale ich zakres rozważań nie przekraczał diagnozy stanu bieżącego.
Jeszcze Łażący Łazarz próbował kontynuować tematykę otwierając nawet witrynę Geostrategia Rozwoju Polski, ale też nie znalazło to wyraźnych opracowań podsumowujących. (Acz utrzymujemy kontakt i pewne pomysły wzajemnie przenikają.)

Moja pierwsza notka z tego cyklu zbiegła się z kilkoma artykułami-opracowaniami, jakie zaistniały medialnie. Jest bowiem artykuł J. Kaczyńskiego, ale też dla mnie równie znaczące teksty

http://piotrjakucki.salon24.pl/233459,zabojcza-doktryna-karaganowa,
http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/233919,

czy-400-lat-temu-to-polacy-zdobyli-kreml - to tekst zespołu Forum Rosja – Polska, a także
http://polska-azja.salon24.pl/233725,polska-strategicznym-partnerem-chin-zadnych-marzen-panowie
oraz http://polska-azja.salon24.pl/234070,profesor-bogdan-goralczyk-egzotyczny-sojusz-z-chinami

Można twierdzić, że wszystkie wspomniane teksty określają miejsce i możliwości działania Polski. Pozostaje bowiem jedynie bardziej ścisłe odniesienie do Niemiec i UE.

Odnosząc się do idei zawartych we wspomnianych tekstach pragnę zaznaczyć jeden podstawowy wątek: na bazie jakich relacji mamy utrzymywać stosunki z poszczególnymi „dużymi graczami” sceny politycznej świata?

Mój negatywny stosunek do programu PiS i tez artykułu Kaczyńskiego wynika z konstatacji, że tenże program jest wasalnym wobec USA i tym samym judaizmu, bo chyba obecnie zależność polityki amerykańskiej od Izraela nie jest tematem tabu.

Tymczasem jest to całkowicie sprzeczne z interesem narodowym - jako, że Polska należy do Cywilizacji Łacińskiej. Próba przebudowy mentalności Polaków jest tożsama z likwidacją narodu. I chyba ta opcja jest widoczna w naciskach medialnych jakie są czynione, gdzie istotną role odgrywa twierdzenie o judeochrześcijańskich korzeniach Europy.
Większego bzdetu nie można sobie wyobrazić.
Dlatego też stwierdziłem, że polityka PiS jest formą zdrady idei polskości.

Pozostają relacje z Rosją i Chinami.

Rosja przynależy do innej cywilizacji niż Polska. Nie widzę możliwości znalezienia platformy współpracy – zbyt się różnimy. Jednak są to nasi sąsiedzi i musimy ustalić zasady współżycia.
Mamy wyraźną pogardę ze strony Rosji dla obecnej Polski. Szczególnie w wypadku realizacji polityki PiS; jeśli Polska chce występować jako lokaj USA, dla Rosji będzie przedmiotem pogardy. Tamtejszy system gotów jest rozmawiać z równym sobie, ale dla przypadku PiS będzie traktował Polskę jako li tylko przydupasa, czyli wg tatarskich określeń „chołopa” – kogoś nie zasługującego na pełnię praw – raba.

Medialni manipulanci ( a należy do nich szeroki krąg „prawicowych” blogerów), przedstawia Rosję jako podstawowe zagrożenie dla naszej (rzekomej) suwerenności, gdzie ceną jej utrzymania ma być podporządkowanie się Zachodowi (w mniejszym, czy większym stopniu bądź USA, bądź UE).
Tymczasem Rosja jest słaba i mimo prężenia muskułów – poszukuje partnerów do współpracy. Zagrożeniem dla Rosji są Chiny. Wskazane artykuły wręcz sugerują takie zainteresowanie Rosji. Tyle, że współpraca nie może mieć miejsca z lokajem.
Sama Rosja nie jest w stanie przeciwstawić się Chinom – choćby z racji demograficznych (w pierwszej części wskazywałem iluzoryczną rolę militariów w konfrontacji cywilizacji).

Można wysnuć wniosek, że Rosja gotowa byłaby „zapłacić” dostępem do surowców i innymi korzyściami organizmowi, który wesprze ją w tym konflikcie. Szuka partnera w UE, a w szczególności w Niemczech, ale gdyby powstała grupa państw Europy Środkowo-Wschodniej, mająca razem „kapitał” liczący się w rozgrywce – zapewne można byłoby uzyskać bardzo wiele.
I to jest drugi element, gdzie można wykazać, że polityka PiS jest sprzeczna z interesem Polski. Jako, że co prawda, było dążenie do tworzenia grupy regionalnej, ale w celu konfrontacji z Rosją i podporządkowanie tej struktury USA – z dalszymi konsekwencjami.

Kwesta Chin.
Dysproporcje ludnościowe są takie, ze wszelkie sugestie o nawiązaniu partnerskich stosunków są nawet nie śmieszne. Są mrzonkami debila.
Natomiast, podobnie jak w przypadku Rosji; powstanie wspólnoty państw regionu, z nie tyle równym, co porównywalnym potencjale demograficznym, może zaowocować różnymi formami współpracy. I niekoniecznie o wrogim charakterze. Zwłaszcza, że podstawowe wartości cywilizacyjne – są relatywnie bliskie.

Moje rozważania prowadzące do uzasadnienia wykreowania na nowo Imperialnej Strategii Polski, po tym fragmencie , wydają się bardziej zrozumiałe. Mam taką nadzieję.

I jeszcze uzupełnienie.
Otóż wszystkie cywilizacje wytworzyły idee imperialne – tak, jak to określiłem w poprzedniej notce.
Z jednym wyjątkiem – cywilizacji żydowskiej. W cyklach „biblijnych” wskazywałem, że jest to sztuczna cywilizacja, której nadano cechy starożytnej (na co „nabrał” się i prof.. Koneczny), a w rzeczywistości jest to najmłodsza cywilizacja, która jako jedyna nie ma własnej idei imperialnej, a to z racji rasizmu, stanowiącego jeden z podstawowych filarów tej budowli.
Kwestia, która nasunęła się obecnie, a która wymaga szerszego wyjaśnienia – to chyba w uzupełnieniu poprzednich cykli.

III
Kontynuując ten cykl, trochę opóźniony z racji zdarzenia losowego, koniecznym jest zastanowienie się, czy „jest miejsce” na ideę imperialną w tym miejscu Europy i czasie, w którym żyjemy.

Można jednoznacznie wykazać, że zarówno Europa (UE) jak i USA , są pod przemożnym wpływem judaizmu, co ujawnia się w prowadzonej polityce, ale także przejawach działalności gospodarczej. Piętno judaizmu jest też coraz bardziej widoczne w dziedzinie sztuki i relacjach międzyludzkich – atomizacja społeczeństw.
Pewnie to będzie zaskoczeniem, ale najbardziej spektakularny wpływ widoczny jest w nauce; brak nowych kierunków poznawczych, a istniejące wcześniej idee są szczegółowo wertowane. To oznaka stagnacji. Gdyby Einstein nie był potrzebny jako ikona geniuszu – już dawno Teoria Względności zostałaby zastąpiona bardziej wszechstronnym dopasowaniem do rzeczywistości.
Ograniczenia występują także w syntezie - czyli filozofii.

To nasza sfera cywilizacyjna. A co dzieje się w innych częściach świata?

Przede wszystkim media starają się "wdrukować" przekonanie, że świat jest jednością i wszyscy jednakowo traktują społeczne relacje. Jeśli zaś jest ktoś (państwo), które nie dostosowuje się do narzuconych standardów – jest dysydentem, którego można przywołać do porządku bądź drogą militarną, bądź restrykcjami gospodarczymi. Oczywiście prawo wykonania należało do hegemona – czyli USA.

Tak było, ale ta rola skończyła się wraz z atakiem na Irak i Afganistan. USA poprzez wspomniane działania utraciły moralne prawo występowania w roli rzecznika praw ludzi. Stały się zwykłym agresorem, którego działania wynikają z dążenia do korzyści własnych.

Tym działaniem przestało być nośne hasło – pax americana. Bo nawet odrzucając wiele z amerykańskiej retoryki warto poświęcić niektóre wartości na rzecz ważniejszej, jaką jest pokój.

Kontynuując myśl „imperialną” można dodać, że praktycznie idea imperialna utraciła w USA swą nośność (wypaliła się) w trakcie wojny wietnamskiej.

(Traktuję ideę imperialną jako element pozytywny – być może ta kwestia wymaga pełniejszego wyjaśnienia – to jednak jako osobny wątek, lub w dyskusji).

Poza USA, „wielkimi” graczami sceny światowej są Chiny, Indie i marginalizowana Rosja. Są jeszcze państwa muzułmańskie – te działają mniej spektakularnie, ale bardzo skutecznie – ekspansją demograficzną.

Chiny wracają do swej pierwotnej roli – Państwa Środka, które jest samodzielnym bytem i nie potrzebuje żadnej współpracy z państwami „zewnętrznymi”.
Może to budzić wątpliwości. Ale warto wspomnieć, że jeszcze przed epoką odkryć geograficznych, statki chińskie spenetrowały cały świat – i rozszerzanie wpływów zostało uznane za niecelowe; Chiny nie muszą działać metodą ekspansji – wpływy mają być poprzez przyłączanie się innych do organizacji, jaką jest cesarstwo chińskie.

Podobną ideą kierują się Indie. Brak nowych wyzwań pozwolił na wypracowanie strategii dostosowania do obecnych warunków. Przejawem jest gwałtowny wzrost gospodarczy.
Obie cywilizacje, chińska i hinduska, dysponują podstawowym atutem w porównaniu do cywilizacji zachodniej – ludnością.
Indie mają ok. 1,2 mld ludzi, Chiny ponad 1,5 mld. Zaś łącznie państwa Zachodu – to ok. 800 mln.

Na tym tle Rosja mająca około 150 mln ludzi – jest karłem. Jej szanse rozwojowe, a nawet tylko utrzymanie pozycji, wydają się tylko iluzoryczne.
Można rozważać potęgę militarną – jednak użycie broni jądrowej jest formą wyrafinowanego samobójstwa. Zwłaszcza w wojnie obronnej. Wystarczy prześledzić tor przemieszczania się chmury radioaktywnej po katastrofie czernobylskiej, aby zdać sobie z tego sprawę.

Chyba nie będę prorokiem, jeśli stwierdzę, że czas ekspansji cywilizacji łacińskiej bezpowrotnie minął, a uważny obserwator zauważy, że podstawą nie była siła militarna, jak się to ostatnio przedstawia, a walory cywilizacyjne. Tu głównym elementem był personalizm – dostrzeganie wartości w każdym człowieku.

Ważnym elementem, zupełnie pomijanym, jest czynnik ekonomiczny – rodzina.
Jedynie w cywilizacji łacińskiej rodzina jest traktowana łącznie, gdzie kobieta wypełnia funkcje rodzinne jako równoprawna jednostka. W efekcie społeczny koszt wychowania młodego pokolenia w cywilizacji łacińskiej był najmniejszy.
Atak na rodzinę – czego jesteśmy świadkami – w różnych formach i zakresie, stał się „podcinaniem skrzydeł” cywilizacji.

Zadziwia sytuacja, gdy w ramach struktury organizacyjnej pozwala się na niszczenie filaru podtrzymującego; jedynym wytłumaczeniem jest walka między cywilizacją żydowską, a łacińską, gdzie media będące głównie w rękach przedstawicieli cywilizacji żydowskiej, stanowią istotne narzędzie walki.

Tak widzę obecny stan idei cywilizacyjnych, jakie dominują w świecie w którym żyjemy.

Obecna sytuacja ma tak wiele naprężeń, że wątpliwe jest utrzymanie dotychczasowych relacji. Zbliża się przewartościowanie.

Oczywiście może skończyć się konfliktem z użyciem broni masowego rażenia, co skutecznie doprowadzi do likwidacji fizycznej ludzkich społeczności. Może nawet nikt nie przetrwa, a jeśli nawet, to modlić się będzie o szybką śmierć.
Może nastąpić też katastrofa kosmiczna, co wieszczą różnej maści jasnowidze.
Możliwe.
Jeśli jednak zmiany nie będą miały aż tak katastrofalnego charakteru – warto pomyśleć o nowej organizacji życia. Tu jest moim przekonaniem, że organizacja ta winna uwzględniać dwie podstawowe wartości widoczne w cywilizacji łacińskiej: personalizm i rodzinę, jako podstawowy łącznik międzyludzkiej wspólnoty.

Wydaje się, że polskość, jaką w wielu aspektach starałem się określić – najpełniej spełnia te założenia. Zatem powołanie struktury o charakterze imperium wydaje się nawet nie wyrazem megalomanii, co potrzebą i koniecznością.

Czy Polska i Polacy są w stanie udźwignąć ten ciężar?

O tym chcę pisać w następnej notce.

Mam też nadzieję, że uwagi Czytelników mojego bloga rozszerzą listę wartości, które winny być filarem nowej cywilizacji – może raczej nowej odmiany cywilizacji łacińskiej.

Zdaję sobie sprawę, że mogę też być przedmiotem ataku strony żydowskiej. Stawiam tu kwestię wojny cywilizacji, co zawsze łączy się z walką. Chcę tylko zaznaczyć, że moje ujęcie jest nie antysemickie, a nawet nie antyjudaistyczne – bo zasady judaizmu niosą wiele wartości pozytywnych; mój kierunek walki tyczy rozdzielenia wartości niesionych przez cywilizacje i wskazanie, że konieczne jest opieranie się na wspólnym ich zakresie – wszelkie odchylenia, czy przejęcia, winny być tępione. Jednakże cywilizacja łacińska dopuszcza istnienie innych cywilizacji na „swoim terenie”, wszak bez prawa wpływu na zmianę, nawet mało wyraźną, wartości cywilizacyjnych tego systemu.


IV
Przyznam, że tematyka, a tym samym ilość notek tego cyklu, coraz to się rozrasta. Po ostatniej doszedł kolejny element, który winien być nieco szerzej potraktowany.
Kwestia sposobu powoływania i roli elit.

Jest chyba oczywistym, że aby realizować jakąś ideę o dużym zakresie oddziaływania – konieczne są elity, które utożsamią się z projektem.
Władcy to nie geniusze potrafiący kierować i organizować działania społeczeństw, a w większości przypadków, najlepsi realizatorzy społecznych oczekiwań.

Tak jest zazwyczaj. Jednakże nawet w tym wypadku jest to tylko część prawdy. Bo zwykle ci wielcy władcy, dla realizacji oczekiwań społecznych, wdrażają jakiś nowy pomysł organizacyjny – różny od stosowanych rozwiązań.

Właśnie pod tym kątem chciałbym prowadzić rozważania tyczące możliwości zainicjowania idei Imperium Polski. Czy można rozważać jakieś novum na tle obecnej sytuacji? Czy Polska, jeśli marzenia o imperium miałyby być realizowane, ma coś interesującego do zaoferowania państwom sąsiednim? I czy mogą powstać elity takie przedsięwzięcie realizujące?

Bo sytuacja obecna jest tego rodzaju, że brak jest polskich elit; istniejące, są raczej pochodzenia żydowskiego. Są to ludzie dobrze wykształceni, o dobrej znajomości historii i polskich realiów. Brak im jednak jednego – przynależności do sfery Polskiego Ducha Narodowego.

Czy można próbować odtworzyć elity, z gruntu polskie?

Warto dokonać pewnych refleksji historycznych. Czyli jaka jest geneza elit? Czy jest (ma być) to element etniczny, czy też ideowy?
Czego uczy historia?
Elity chińskie. Tu mamy typ odrębny od wielu odczuwalnych doświadczeń; elity zaczęto wyłaniać drogą selekcji, a nie drogą genetyki.
Czyli o przyjęciu na stanowisko administracyjne decydował egzamin przydatności, a nie pochodzenie.
Tą drogą (Nefrytowy(?)) cesarz odsunął od wpływu rody – czyli potencjalnych konkurentów. Urzędnicy cesarstwa byli dobierani jako przydatni dla cesarza – jemu służyli.
Genialne posunięcie.

Tymczasem państwa rejonu Środkowego i Bliskiego Wschodu, Europy i północnej Afryki – oparły dobór kadr na genetyce – czyli dziedziczeniu pozycji. Jeszcze bardziej ściśle zasada realizowana była w Indiach.
Czy ma to uzasadnienie? Tak. Wszak w systemie wychowania, gdzie podstawową rolę odgrywa rodzina, właśnie poprzez rodzinę najłatwiej jest przekazać podstawy idei organizacyjnej społeczeństwa. Niestety wadą jest też, że następuje alienacja całych grup społecznych. Zwłaszcza, gdy interes grupy i rodziny przeważa nad dobrem wspólnym społeczności.

Niemniej, niezależnie od warunków początkowych – zawsze konieczna jest warstwa społeczna, której celem jest pilnowanie interesu całej społeczności – czyli idei stanowiącej osnowę poczucia wspólnoty.

Gdzie miał miejsce początek genetycznego dziedziczenia? Wydaje się, że w sferze kultur semickich. Jeszcze teraz „porządny” Arab jest w stanie wyprowadzić swe pochodzenie od Adama, a pokazanie pięciu palców ręki jest największą obrazą – sugeruje 5 ojców.
Warto odnotować dziedziczenie w Egipcie – poprzez siostrę-żonę i podobne związki wśród Medów , a także w środowiskach żydowskich – Sara była siostrą Abrama.
Tu problem, acz ciekawy, ma drugorzędne znaczenie. Ważniejsze wydają się zastosowania idei doboru kadr (elit), jakie przyjęto w judaizmie i KK, aczkolwiek dobór kast kapłańskich w Egipcie też był ważny.
Judaizm to kapłani kontynuujący linię Aarona i lewici – których zadaniem była kontrola zasad społecznego życia – zgodnie z zasadami zapisanego przez kapłanów Prawa. Podtrzymuję wcześniejsze wskazania dotyczące powstania zapisów pism biblijnych; istnieją zbyt silne nawiązania do organizacji społeczeństw Mezopotamii czasu niewoli babilońskiej, aby sądzić, że zapisy (przekaz ustny) te mogły powstać blisko 700 lat wcześniej. Interesujące jest np., że rola lewitów jest bliska opisywanej w hinduizmie kontroli świata przez Brahmę pod postacią wędrownego bramina.

Z kolei w KK wytworzyła się zasada doboru elity (księży) jako grupy , której celem jest służba idei – z racji celibatu – bez dziedziczenia.

Jeszcze jeden typ porównania cywilizacyjnego. Zakres i sposób integracji „kadr” religijnych z organizacjami państwowymi.
Mamy do czynienia z w pełni świeckim państwem – Chiny (jedynym kapłanem jest cesarz i nie ma scentralizowanej hierarchii religijnej. Jeśli zaś są duże grupy religijne to ich przywódcy muszą podlegać strukturom władzy świeckiej (wpływ na wybór biskupów wyznań chrześcijańskich, podporządkowywanie sobie Panczen-Lamy i Dalaj-Lamy itd.).
Mamy też judaizm, ze strukturą w pełni teokratyczną (podobnie tybetański lamaizm).
Można pokusić się o stwierdzenie, że pozostałe rozwiązania są mutacjami tu przedstawionych.

Podsumowując te tylko szkicowe uwagi można sformułować zasadę, że elity danego systemu organizacyjnego (państwowego, czy religijnego) tworzą postawę:
- ja, jako przedstawiciel struktury organizacyjnej,
- ja, jako przedstawiciel idei.

Ważny i interesujący jest jeden element : czas powstania i zaniku poczucia misji w warstwie , którą można uznać za elitę społeczeństwa.
W judaizmie, w prawie mojżeszowym przyjęto zasadę, że dopiero w trzecim pokoleniu prozelita uzyskuje pełnię praw. Podobne rozwiązanie przyjęte było w prawie polskim tyczącym stanu szlacheckiego.
Kontekst tych uwag odnosi się np. do utrzymywania polskości przez ludność zamieszkałą na ziemiach RP mimo utraty niepodległości. W moim przekonaniu, idea polskości byłaby zanikła, gdyby nie istotne zdarzenia – powstania i ruchy narodowe, jakie zaistniały pod koniec XIX wieku.

Celem wprowadzenia jest wskazanie, że upadek ZSRR ma inne, od dotąd wskazywanych, przyczyny. Chcę tu zasugerować, że przyczyną był zanik idei imperialnej w Rosjanach.
Bo mimo, że w Rosji zwyciężyła rewolucja o przeciwnych carskiej ideologii imperialnej założeniach, to w Rosjanach dalej istniało przekonanie o misji dziejowej jaką mają spełniać wobec krajów ościennych – wchodzących w skład ZSRR.
To poczucie misji wypaliło się w alkoholu i przegranej wojnie w Afganistanie. Rosjanie, nastawieni na wojenną podległość władzy – nagle znaleźli się w pozycji przegranej, gdzie okazało się, że ich idee pomocy dla krajów tamtej strefy są odrzucane. Dwie klęski w jednej.

Polski czytelnik zadziwi się takimi stwierdzeniami. Wszak oceniamy rosyjską technikę jako prymitywną; podobnie organizację życia społecznego. Czym zatem mieliby Rosjanie imponować tamtym ludom?
Zdałem sobie sprawę z błędu podejścia, po obejrzeniu ruin fabryk, niedokończonych gmachów publicznych, czy systemów irygacyjnych w Kazachstanie i Kirgizji; dla nich Rosjanie stanowili ideał organizacji i techniki.

Idea imperium wymaga elit – kadr, które będą tę ideę realizowały. Tymczasem idea rosyjskiego imperium się wypaliła, a ZSRR nie wytworzył kadr-elit, które gotowe byłyby poświęcać się na rzecz realizacji. Można twierdzić, że wypracowano jedynie „elity” zdolne do utrzymywania zamordyzmu. Tu jednak nie potrzeba wiedzy, inteligencji i poczucia służby, a braku sumienia.

Dlatego rozważając fenomen Solidarności i metody oddawania władzy już w latach 90 tych nie można pomijać tego elementu.

Z kolei rozważając ideę imperialną, koniecznym jest wskazanie możliwości wytworzenia kadr-elit dla nowej idei. To zazwyczaj wymaga jakiejś innowacji względem bieżących rozwiązań.

V
Miałem napisać kolejną notkę z rozwinięciem dotyczącym tworzenia elit. A tu wpadła do mnie sąsiadka z listą poparcia dla swej kandydatury na radną.
Pogadaliśmy, likwidując moje zasoby nalewki na cytryńcu, które „chomikowałem” na czarną godzinę. Walory zdrowotne napitku są już dosyć znane – mnie suszone owoce uratowały w Tybecie życie, ale tu, na nizinach, forma nalewki wydaje się słuszniejsza. (I w ten sposób powstanie kolejnej notki odsunęło się o kolejne dni...).

Nie biorę udziału w wyborach, co pozwala na bardziej wyważoną ocenę. Powstało pytanie:

Jakie mamy wybory? Jakich kandydatów? Jakie programy?

Trzeba przyznać, że mało interesująco to wszystko wygląda. Kampania wyborcza prowadzona jest dokładnie w tej samej formie, co poprzednio; kandydaci przebierają nogami z nadzieją na stołek - tylko, czy zmiana wójta zmieni cokolwiek na lepsze w Gminie?

Sądzę, że podobnie jest w wielu innych Gminach. Kampania wyborcza ma się nijak do rzeczywistych działań beneficjantów wyborów; jakaś tam liczba „swoich” obsadzi stołki, zrobi się kilka spektakularnych działań. Tylko, czy szanowni Czytelnicy zauważyli jakieś zmiany w podejściu do obywateli? Jakieś działania w ich , podmiotowym, interesie?

W moim przekonaniu zmian takich praktycznie nie da się zauważyć.
Podam przykład. Kilka lat temu zaświadczenie o posiadaniu gospodarstwa rolnego dla celów stypendialnych dzieci załatwiało się „od ręki” (Gmina Raszyn i Tarczyn – bo tam mam swe „posiadłości”). Później było z dnia na dzień, a ostatnio to chyba 3 dni.

Co daje udział w wyborach z punktu widzenia zwykłego obywatela?

Dlatego w swojej Gminie zaproponowałem, aby nie „zmieniać” wójta, ale „wyciąć" jego kandydatów na radnych. Tak, aby wszystkie decyzje były krytycznie kontrolowane.

I powołać OKO – Obywatelski Komitet Obserwacyjny. Organ, który zaopiniuje kandydatury poszczególnych radnych.
Bo jest oczywistym, że część kandydatów jest „z łapanki” – komitet, aby wystawić kandydata na wójta, musi też wystawić pewną ilość kandydatów na radnych. I nie wszyscy z nich są tymi „właściwymi”.

Ta notka jest też odpowiedzią na przynaglania SL i innych odnośnie konkretnych działań dążących do przebudowy Polski. OKO byłoby formą realizacyjną dla organizacji jaką prezentowałem. Ale też OKO nie może mieć nawiązań partyjnych – to musi być grupa ludzi znająca się lokalnie z kandydatem – dać ocenę na podstawie znajomości w miejscu zamieszkania. A „wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi”.

Nie ukrywam, że to rozwiązanie może zostać wykorzystane w wyborach parlamentarnych.
Jest też częścią idei EDEN – tak nazwałem całość projektu.
Ale o tym w następnych notkach; tu jedynie dla wskazania, że nie jest to projekt oderwany od realiów.


VI
Wracam do rozważań po przerywniku dotyczącym możliwych realizacji całego projektu; przyznam, że wyniki są bardzo interesujące. Można powiedzieć, że ludzie, którzy decydują się na jakieś formy publicznego zaangażowania nie mają pojęcia o jakiejkolwiek organizacji. Te samorzutne próby, cenne, są pozbawione myśli przewodniej i prowadzone głównie przy odniesieniu sytuacyjnym do własnego ego.
Te obserwacje upewniają mnie, na podstawie reakcji w mojej „rodzimej” gminie, że rozważana droga będzie jedyną możliwą m. in. z racji konieczności włączenia ludzi z małych miejscowości i wsi. Bo tak, jak kiedyś napisałem w jednej z notek: miasta są akulturowe. To stadium degeneracyjne rozwoju ludzkich społeczeństw. Może dlatego tak dużo światłych ludzi przenosi się z miast na wieś, albo tereny podmiejskie?


Wrócę do porównania dwu, jak sądzę podobnych, a z racji znaczenia rozwojowego, ważnych cywilizacji: chińskiej i chrześcijańsko-łacińskiej. Obie przyjmują, że jest tylko jeden Pośrednik między Bogiem (Niebem), a ludźmi.

W Chinach – cesarz, w chrześcijaństwie – Chrystus.

System chiński zakłada „uczłowieczenie” poprzez włączenie w obręb władzy cesarza. Ci, którzy tego nie czynią – nie są godni wzmianki, o prawach jakichkolwiek nie wspominając. Są przejawem istnienia przyrody. (To stąd bierze się brak empatii u Chińczyków).

Chrześcijańska idea tworzona jest na zasadzie, że wszyscy ludzie, a nawet szerzej, cała przyroda, stanowi wspólnotę miłości, a rolą człowieka jest tylko to zrozumieć i żyć wg jej zasad. Wszak pamiętając, że na wszystkich, ale zwłaszcza na ludziach, spoczywa ten obowiązek jako świadome działanie.

Świadomość i własny wybór drogi czyni z nas osobę, co stanowi o personalizmie chrześcijaństwa.

Zatem. Nie cesarz (czy podobny czynnik zewnętrzny), a własny wybór daje nam szansę duchowego wzrostu.
I to jest ta Dobra Nowina, którą przekazał nam Chrystus. Tak przynajmniej ja to rozumiem.

Może dziwić, dlaczego tak „głęboko” sięgam do doktryny chrześcijańskiej – zamiast podać receptę na działanie. Ale wydaje się, że bez wykazania związku na podstawowym poziomie – nie da się utworzyć nowej linii działania. Zwłaszcza, że musi ono wynikać nie z nakazu, a z własnej potrzeby. Świadomej.

Rolą elit w chrześcijaństwie jest służba idei. Ale ta służba nie może być pozbawiona podstaw materialnych. Każdy członek elity musi mieć zapewnione podstawy bytu materialnego stosownie do wypełnianej roli. Szlachta miała dobra ziemskie, księża dziesięcinę, a nawet w II RP inteligencja miała lepsze warunki pracy – m.in.. dłuższy urlop. (To jeszcze pamiętam z podziału na pracowników fizycznych i umysłowych).

Tyle, że te przywileje stają się z czasem przeszkodą w wypełnianiu misji; często celem staje się ich utrzymanie i są traktowane jako „genetycznie” przynależne.

Zjawisko występuje we wszystkich odmianach cywilizacyjnych, a forma świadczy o wielkości cywilizacyjnej idei.

W judaizmie jest naród wybrany, który został wybrany i z tego tytułu należą mu się specjalne względy. I już nawet się nie wspomina, po co został wybrany.

Szlachcie należały się prawa i godności „ z urodzenia”, a przestano zauważać, że rolą była ochrona przed zagrożeniem zewnętrznym i troska o prawidłowe relacje społeczne.

Księża jako podstawowy obowiązek mają spełnianie ofiary w imieniu wiernych, ale często zapominają, że sama ofiara jest tylko gestem, jeśli nie jest wyrazem wspólnego dziękczynienia zbiorowości. Zatem rolą księży jest także dbanie o podtrzymanie relacji w społeczności wiernych.
Tymczasem niekiedy ofiara jest spełniana nie jako dziękczynienie wspólnoty, a jako li tylko obdarowywanie tej wspólnoty łaską ofiary przez księdza - pośrednika, między społecznością a Bogiem. No i z tego tytułu społeczność jest obowiązana do trybutu na jego rzecz. Inaczej – nie będzie Bożego Błogosławieństwa.

Porywając się na ideę odbudowy elit koniecznym jest zauważenie tych zależności. Ale też konstatacja wskazuje, że nie można „wykorzystywać” istniejących struktur. Mimo, że znakomita część księży wypełnia swe ideowe zobowiązania, obecne struktury władzy, lepiej lub gorzej, ale dbają o sprawy społeczne, także Żydzi w wielu przypadkach pamiętają o brzemieniu, jakie na nich ciąży.

Tylko... czy mogą te grupy stanowić zalążek dla nowych elit? Zwłaszcza wobec przekonania, że stopień degeneracji obecnych elit stanowi zagrożenie rozwojowe?

Niekiedy pojawiają się sugestie, że należy przywrócić pozycję elitarną przedstawicielom zachowanych rodów. Wszak tradycja, poświęcenie i rozumienie spraw społecznych itd. Jest (bywa) dziedziczone.
Wydaje się, że to błędne ujęcie; tamte elity były poddane szczególnej „pieczy’ systemu komunistycznego. Przetrwanie musiało odcisnąć swe piętno na tej grupie. I jeśli bywają przypadki z gruntu uczciwe i przepełnione podziwu godnym patriotyzmem, to jako całość – takiej pewności względem pełnionej roli, mieć nie można.

Z tych to racji uważam, że winny powstać ELITY DUCHA.
POLSKIEGO DUCHA, bo od Polski można zacząć odbudowę i spełnienie roli motorycznej dla odrębnego imperium (rozumianego jako idea organizacji współżycia różnych narodów o odmiennych kulturach, ale uznających za wspólne podstawowe wartości).


VII
Pomysł odbudowy elit narodowych wymaga jeszcze jednego odniesienia – rozważenia pytania, dlaczego nie udało się odtworzyć tych elit w procesie samorzutnym w warunkach wolności? I czy można mówić o wolności w sytuacji braku spontanicznego odtwarzania elit?
Jeśli istnieje jakaś forma wpływu blokująca, to w jaki sposób działa? A może jesteśmy tak zdegenerowanym narodem, że tworzenie elit nie jest możliwe – wzajemne anse nie pozwalają wyłonić się, czy też odtworzyć, idei wspólnej narodu?

Sądzę, że naród taki jak nasz, który przetrwał 123 – letnią niewolę i odtworzył państwowość wraz z ideą narodową, a także w miarę poprawnie układał swe stosunki z mniejszościami etnicznymi, co stanowi jeden z elementów idei imperialnej, z pewnością winien być w stanie odtworzyć elity. Dlaczego zatem istniejące elity prezentują zestaw poglądów antynarodowych i raczej przyczyniają się do zaniku istniejących elementów polskości aniżeli ich kultywowania?

Dochodząc do tego miejsca rozważań – „zaciąłem się” na kilka dni. Bo fragment jest niezwykle istotny, wręcz newralgiczny, a niewłaściwe naświetlenie może być przyczyną odrzucenia.

Polska istnieje w określonym miejscu i środowisku. I tak, jak na nas czynione są naciski celem wynarodowienia, tak również rozwój polskich idei stanowiących osnowę dla bytu państwowego, stanowi zagrożenie dla narodów państw ościennych. Jednym więc z istotnych czynników walki idei jest pomniejszanie roli polskich wartości, wskazywanie ich negatywnego charakteru, bądź wręcz całkowite odrzucenie istnienia. Dlatego sformułuję pewną tezę – jeśli dotąd uważało się, że naród bez elit zamiera to uważam, że

Naród bez idei spójności rozprasza się.

Wniosek, jaki wynika z tego zdania jest istotny; bo można mówić o utracie elit z racji wojny, gdzie katyńskie ludobójstwo, czy podobne w zamierzeniach działania niemieckie (choćby Palmiry) – temu służyły. Takim samym działaniem była likwidacja ziemiaństwa i inteligencji po wojnie. Jednak, jeśli idea polskości pozostaje żywa – elity mogą zostać odtworzone.


Dlatego też rolą pierwszoplanową jest nie odtworzenie elit – nawet na najbardziej patriotycznych i narodowych zasadach, ale określenie – odtworzenie idei polskości, jaka w obecnych warunkach może być realizowana.

Naszymi wrogami-przeciwnikami są trzy idee: turańszczyzna (głównie Rosja), bizantynizm (głównie Niemcy) i judaizm.
O ile te dwie pierwsze idee są wyraźnie „widoczne”, to judaizm jest, zwłaszcza ostatnio, ideą wnikającą w struktury społeczne , a jego sztandarowym hasłem jest multikulturowość. To kulturowe przenikanie dotyczy także sfery religijnej, gdzie zauważalnych jest coraz więcej odniesień do judaizmu, czy traktowanie Biblii jako księgi świętej zapisem literalnym, a nie, co było w tradycji KRK , jako nośnika idei.

Bardzo ważnym czynnikiem z jakim się tu spotykamy jest stosunek do państwa jako czynnika regulującego relacje międzyludzkie w społeczeństwie.
Ze strony Rosji jest to oparcie na podległości carowi, jako regulatorowi życia społecznego. Niemcy na podobnych zasadach traktują państwo – przydając mu cechy samodzielnego bytu.
Z kolei judaiści odrzucają ideę państwa zakładając tylko więzi kulturowe oparte na Prawie. I należy zaznaczyć, ze w chwili obecnej jest to największe zagrożenie z racji żydowskiej ksenofobii, która, w mniejszym, czy większym stopniu, opiera się na poglądach głoszonych przez rabina Owadię.

Tymczasem idea polskiej państwowości opiera się na potrzebie tworzenia wspólnoty przez obywateli – osoby , dla stawienia czoła problemom współczesności, przy kierowaniu się prawem naturalnym, jako nadrzędnym, a gdzie Dekalog jest już formą „przykrywki” dla tej zasady, czyli Dwóch Przykazań Miłości. (Bo chyba jest zauważalne, że każde rozszerzenie interpretacyjne jest formą „inflacji” prawa naturalnego. Im prawo bardziej szczegółowe, tym łatwiej może stanowić obiekt manipulacji i kontroli - 613 przykazań judaizmu jest tego najlepszym przykładem).

Te kwestie muszą być wyraźnie rozgraniczone i wyartykułowane, a to z racji tego, że idea nie może być skierowana przeciwko ludziom wyznającym odmienne idee. To prosta droga do nacjonalizmu, czy dalej szowinizmu i rasizmu. Łatwo to zauważyć.

Walka idei polega na przyciągnięciu do siebie jak największej liczby wyznawców z szeregów przeciwnika.

Polskość nie dlatego może stanowić bazę idei imperialnej, że stanowi potęgę materialną, czy tworzy system prawny dla dużej ilości ludzi przyznających się formalnie do polskich korzeni, ale dlatego, że stanowi zalążek idei pozwalającej zorganizować życie społeczne dające najlepsze możliwości rozwoju wszystkim jej uczestnikom, przy minimalnych ograniczeniach wynikających z woli tworzących wspólnotę, a nie narzuconych zewnętrznym nakazem.

Dlatego wszelkie ograniczenia typu – Żydzi to wrogowie Polski, czy podobne w odniesieniu do Rosjan Ukraińców, czy Niemców – są błędne.
Wszyscy, niezależnie od „genetycznego” pochodzenia mogą uczestniczyć w odbudowie i dostosowaniu do czasów współczesnych polskiej idei imperialnej jako czynnika regulującego stosunki społeczne.
Każde odwołanie do elementu nacyjnego jako bazy idei – jest już na wstępie porażką i przyjęciem punktu widzenia przeciwników. I wcale to nie oznacza rezygnacji z elementu narodowego. Tyle, ze nie może to być rozumiane jako przynależność etniczna, a w większym stopniu ideowa.

Krzysztof J. Wojtas

Bóg, jak ogrodnik, widzi wszystkich i każdego z osobna.

 

Za: http://spiritolibero.blog.interia.pl/

Za: http://newworldorder.com.pl/artykul,2607,IMPERIUM-POLSKA

Nadesłał: "Jacek"

 


Poniższy tekst to dalszy ciąg notek Krzysztofa J. Wojtasa – Imperium Polska.
Uważam, że temat ten ze względu na jego niezwykłą wagę oraz głębię i trafność przemyśleń autora wart jest szerokiego rozpropagowania.


VIII

Przyznam, że w miarę zbliżania się do końca cyklu mam coraz więcej wątpliwości. Czy wskazana droga jest właściwą? Czy znajdzie zrozumienie – wszak nie po to robi się opracowanie, aby schować je do szuflady, a raczej aby zacząć realizować? Czy realizacja, która może mieć negatywne niekiedy konsekwencje dla realizatorów, jest drogą wartą poświęceń?
Bo łatwo jest rzucić jakąś nieodpowiedzialną ideę, która może znaleźć poklask i grupę ”wyznawców”, a której konsekwencją będą restrykcje. I w znacznej części odpowiedzialność spada na twórcę pomysłu. To trudny ciężar do uniesienia.

Tak więc – w uwagach muszą się też znaleźć uwagi tyczące tych zagadnień.

Chyba nie jest trudne do obserwacji, że pojawiła się potrzeba utworzenia jakiejś nowej organizacji, która wychodziłaby naprzeciw pojawiającym się społecznym potrzebom. Na pograniczu manipulacji można określić próby przypisania tej roli PiS-owi. W tej partii było zbyt dużo niekonsekwencji, których nie da się ukryć pod naprędce tworzoną warstwą patriotycznych haseł. Być może nacisk oddolny nieco ukierunkuje zmiany. Można jednak wątpić w faktyczną przemianę.
Próby tworzenia organizacji wspierających - mają podtekst oparty na etycznych wątpliwościach.

W moim przekonaniu, potrzebna jest organizacja o znacznie szerszej podstawie, bazującej na wartościach etycznych, gdzie czynnik narodowy jest tylko wyznacznikiem kierunku działania organizacji o charakterze partii, jako realizatora i wykonawcy działań mających wspomniane wartości etyczne u swej podstawy. Czyli ruch społeczny.

Zatem – to nie powinny być komitety poparcia dla PiS, czy PO, a odwrotnie; to te partie winny w swych działaniach odwoływać się do wartości ruchu. I nie powinno to być popieranie działań partii przez ruch, a znowu przeciwnie – partie winny same dbać o zgodność działań z ideami. Odchodząc od nich tracą prawo do powoływanie się na te wartości.
Ruch z kolei nie może mieć reprezentacji, która w jego imieniu rekomendowałaby jako zgodne ideami ruchu działania partii; to prawo przysługiwać winno w sposób egalitarny członkom ruchu.
Nikt zatem nie miałby prawa do własnej oceny zdarzeń w imieniu ruchu, a jedynie dokonywać ocen w oparciu o wartości leżące u jego podstaw.

Dlaczego taka organizacja?
Wydaje się, że w obecnych warunkach, jest to jedyny sposób na rozpoczęcie procesu przemian bez założenia ich drastycznego charakteru.

Są sugestie i propozycje tworzenia organizacji tajnych i o zbrojnym charakterze. Tymczasem tajność organizacji, a jeszcze charakter zbrojny – to organizacja najbardziej narażona na infiltrację. I do tego zawsze może zostać przedstawiona jako banda – z dobrym uzasadnieniem. Przyznam, że tylko skrajna głupota może skłonić w miarę normalnego człowieka do zaangażowania się w takie działania.

Wniosek, jaki się nasuwa jest oczywisty – ruch musi mieć jawny i otwarty charakter.

Drugi kierunek. Oparcie organizacji ruchu, z braku środków, o struktury już istniejące. Np. partie polityczne, struktury kościelne, czy podobne organizacje.
Otóż wszelkie struktury mające hierarchiczną strukturę – są nieprzydatne; są równie łatwe do infiltracji jak organizacje tajne. Z kolei struktura parafialna KK jest bliska potrzebom, ale ma inne cele organizacyjne. Dlatego z czasem musiałby powstać konflikt interesów. Dobrym przykładem jest Akcja Katolicka, odtwarzana na osobistą sugestię JPII, a która to została zmarginalizowana przez hierarchię; wnioskiem jest, że organizacja świecka nie może działać w ramach struktur kościelnych – struktury organizacyjne winny być rozdzielone.
Kwestią odrębną jest, że obecnie KRK przeżywa pewien kryzys tożsamości, co widać w działaniach niektórych hierarchów. Zatem to KRK potrzebuje wsparcia ze strony chrześcijańskich organizacji świeckich, aniżeli takiej pomocy może sam udzielić.

Ważną konstatacją związaną z tworzeniem polskiej specyfiki narodowej jest rola KRK. Ważną z uwagi na odrębność struktur organizacyjnych, co nie doprowadziło do ścisłego sojuszu „tronu z ołtarzem”, to zaś pozwalało na głoszenie etycznych ocen postępowania władz świeckich. To prawo zaczyna być ostatnio kwestionowane – przy słabości KRK, może runąć ostatnia zapora dla odrzucenia wartości etycznych, jako prawa do oceny postępowania władz świeckich.

Siła KRK jest siłą daną przez założyciela – Chrystusa, który poświęcił dla ludzi nie tylko życie, ale i hańbiącą śmierć. Tylko bowiem najwyższe poświęcenie może być dostatecznym przykładem dla naśladowców.
Zatem, jeśli decydować się na tworzenie ruchu na rzecz Polskiej Idei Imperialnej (rozumianej jako ułożenie warunków współżycia dla wszystkich w obrębie jej działania, a gdzie warunki rozwoju będą najpełniej realizowane) – to siłą ruchu będzie zdolność do poświęcenia ludzi, którzy gotowi zaakceptować tę ideę.

Czy należy stawiać od razu wysokie wymagania?
Chyba jest to nieracjonalne. Przede wszystkim warto porównać z ideami jakie się, także w necie, pojawiają. Wiele z nich jest interesujących i trafnych. Tyle, że są zaleceniami dla innych – „jeśli zrobicie to, co zalecam, to osiągniemy sukces (gdzie mój udział winien znaleźć stosowne miejsce)”.
Czyż nie tak formułowane są te idee?
I jednocześnie warto zwrócić uwagę na odzew; zwykle zerowy, lub nikły. Bo też niech każdy pomyśli o sobie: w jakim zakresie jest gotów do poświęcenia na rzecz Polski?

Myślę, że dopiero po zastanowieniu, uczciwym i głębokim, nad odpowiedzią, można myśleć nad koncepcją organizacyjną ruchu.

Niewątpliwie ruch musi mieć masowy charakter – jest w Polsce blisko 5000 gmin i podobnych jednostek organizacyjnych. Jeśli w każdej z nich zaistnieje grupa około 20 osób akceptujących założenia ruchu (czyli 100 000), to można założyć istotny wpływ na życie społeczne Narodu. Warunkiem zaś koniecznym jest tworzenie się skupisk ruchu nie tylko w miastach, ale przede wszystkim w terenie.
Co więc może być wspólne dla takiej ilości ludzi?

Tak więc kolejna notka poświęcona będzie zasadom organizacyjnym, a następna, w formie i treści będzie już deklaracją zasad. Mam nadzieję na rzeczowe uwagi tyczące deklaracji. W moim przekonaniu (tyle mam opracowane) winno to być od trzech do pięciu elementów. Jednak dopuszczalne jest zwiększenie tej liczby – ale nie powyżej 8 – wtedy deklaracja stanie się nieczytelna. Zapraszam do zgłaszania sugestii.


IX
Wśród głosów, jakie do mnie dotarły, był i taki, który sugerował oparcie tworzonej organizacji na zasadach podobnych stosowanym przy powstawaniu Armii Krajowej.

Czy sytuacje można porównywać?
Nie chcę nadmiernie zagłębiać się w temat, ale różnice są zasadnicze.
Przede wszystkim okres dwudziestolecia międzywojennego to czas działania władz polskich w interesie Narodu Polskiego, przy uwzględnianiu możliwości rozwojowych mniejszości.

Tylko ktoś nacechowany antypolską fobią może przeczyć ogromowi pozytywnych przemian i wypracowanych perspektyw rozwojowych tamtego okresu. Dlatego zastanawiając się nad fenomenem największej organizacji zbrojnej wśród krajów okupowanych przez Niemcy i istnieniu Państwa Podziemnego, nie można pomijać kwestii zaufania dla władz Państwa Polskiego i ludzi to państwo reprezentujących.
Wszak siła Armii Krajowej nie polegała na posiadaniu oddziałów zbrojnych „w polu”, a na trwaniu, kontroli sytuacji w terenie i zdolności szybkiej mobilizacji, przy zaistnieniu potrzeby.
Te działania i struktury organizacyjne należało tworzyć w warunkach okupacji, i przy niezwykle skromnych możliwościach komunikacyjnych. Mało tego. W większości tworzywem organizacyjnym byli młodzi ludzie na wsiach, gdzie pełne wykształcenie podstawowe było już elementem nobilitującym.

(Warto pamiętać, że przy obowiązku szkolnym do lat 14 i prawie do dalszej nauki po ukończeniu 7 klas szkoły podstawowej, w wielu rejonach wiejskich szkoły miały 6 klas, a „nadwyżka” roku nauki była przeznaczona na powtarzanie klasy 6. Tą drogą była ograniczana możliwość kształcenia – trzeba było wysiłku, aby ukończyć szkołę podstawową na wsi – wysłać dziecko na stancję do większej miejscowości).

I jeszcze jeden czynnik. Wtedy następowała częsta „utrata kadr”.

Czy tamte warunki można porównać z obecnymi?
Brak jest podstawowego czynnika – zaufania i wiary, że podejmowane działania będą służyć pożytkowi wspólnoty narodowej.

Druga różnica, że struktura hierarchiczna, typowa dla organizacji tajnej, jest absolutnie nieprzydatna dla powstania ruchu odtwarzającego elity – tu musi być maksymalna jawność związana z koniecznością poddania społecznemu osądowi postaw ludzi pretendujących do roli elit społeczeństwa. Bo zaufanie „umarło” wraz z przejęciem władzy przez komunizm – teraz trzeba je na nowo budować. I, jak poprzednio już wskazywałem, nie ma żadnej grupy, czy warstwy społecznej, która mogłaby stanowić bazę dla tworzenia elity narodowej, gdzie podstawową wartością jest zaufanie. Także KRK roli tej podołać obecnie nie jest w stanie.

Dlatego osnową rozważań jest budowa ELIT DUCHA NARODU.

Ponieważ zaś idea imperialna musi zakładać współtworzenie systemu przez narody sąsiadujące, a znajdujące swe korzyści rozwojowe w budowaniu wspólnoty opartej na wypracowanych (na bazie polskości) zasadach, konieczne jest szersze potraktowanie tej idei.
Stąd też i nazwa projektu:

EDEN - Elity Ducha Europejskich Narodów.

Dopiero takie ujęcie daje szansę realizacji idei imperialnej; konieczne jest powstanie przekonanych zwolenników takiej koncepcji rozwojowej państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale z opcją otwarcia na dalsze kraje chcące uczestniczyć w projekcie.

Chyba daje się zauważyć, że koncepcja nawiązuje do idei jagiellońskiej, a także założeń UE (te przecież bazowały właśnie na tej idei). W czym różnica?
W tym, że UE nie wytworzyła elit, które kontrolowałyby wdrażanie projektów.
I chyba nie trudno jest zauważyć, że dzięki temu – mamy, co mamy, i to z perspektywą dalszych zmian w najgorszym kierunku.

Nawiązując do poprzedniej notki, gdzie pytałem o zakres gotowości do poświęceń dla Polski, pojawia się równie ważne pytanie:

CZY JESTEŚMY GOTOWI BYĆ ELITĄ?

Bo elitarność to przede wszystkim branie odpowiedzialności za swoje otoczenie.
To ojciec, biorący odpowiedzialność za rodzinę,
To szef i właściciel firmy, który walcząc o jej utrzymanie na rynku, walczy o warunki życia swych ludzi – którzy mogą znaleźć się bez środków do życia,
To w warunkach wojennych (nawiązanie do AK), młody chłopak biorący odpowiedzialność za życie swoich kolegów w warunkach konspiracji,
To wreszcie poseł biorący odpowiedzialność za kształt stanowionego prawa,
To także ksiądz pouczający o konieczności przebaczania – tym, którzy tego przebaczenia oczekują.
Wyliczenia można mnożyć...

Czy zatem elitą może być przedstawiciel „singli” dbających li tylko o własne doznania? A może szef goniący za zyskiem? Czy też poseł odpowiadający nie przed Narodem, a przed prezesem partii?
Zwracam uwagę na powiązania, gdyż znaczna część instytucji społecznych została zdegenerowana; nie tylko elit nam brak, ale także możliwości wskazywania potrzebnych dostosowań.

Tak więc, jednym z najważniejszych zadań przy kreacji elit jest przywrócenie znaczenia temu słowu; elita, to ci, którzy są odpowiedzialni za losy swych współmieszkańców.
Nie upoważnia do odgrywania tej roli ani pochodzenie, ani stan posiadania, czy też walory intelektualne i wiedza; podstawową cechą jest odpowiedzialność i gotowość brania na swe barki skutków podejmowanych decyzji.

Dopiero po tych wstępnych, i z natury rzeczy li tylko szkicowych, wyjaśnieniach, można wskazywać proces (możliwy) odtwarzania – budowy ELIT.

Od czego zacząć? Od deklaracji woli uczestniczenia w tym procesie. Czyli podaniu imienia, nazwiska (innych danych personalnych) i adresu zamieszkania. Ewentualnie danych uzupełniających – mogących wyróżnić daną osobę z otoczenia; także zainteresowania i dokonania. Krótko.

Zgłoszenie jest jednocześnie akceptacją apelu i treści deklaracji jaka zostanie przedstawiona, a tycząca podstawowych wartości na jakich projekt ma być oparty.

Na tej podstawie tworzone będą listy osób akceptujących deklarację w podziale terytorialnym.
I to jest pierwszy i najważniejszy etap organizacyjny. Żadnych dodatkowych wymagań.

Chętnych do natychmiastowego działania może dziwić propozycja. Warto wyjaśnić wątpliwości.
Sam fakt publicznej deklaracji akceptującej przywiązanie do podstawowych wartości jest już aktem cywilnej odwagi w obecnych warunkach. To pierwszy krok w budowaniu poczucia odpowiedzialności. Bo czy może należeć do Elity Narodu ktoś anonimowy, kto chce manipulacjami uzyskać jakieś cele (w domniemaniu – korzyści)?
Osoba deklarująca wykazuje się też zdolnością do podejmowania decyzji. To równie ważny czynnik.
Dalej. Staje się osobą publiczną, a zatem podlegającą społecznemu osądowi. To zaś, wobec terytorialnej struktury organizacyjnej stanowi ważki czynnik – będzie oceniana przez najbliższe otoczenie. Wszelkie fałszywe określenia staną się widoczne.

Bo jaką wartość w promowaniu wartości rodzinnych mogą mieć wskazania osoby często zmieniającej partnerów(ki)? Takie sprawy można ukryć „w tłumie”, ale nie przed sąsiadami.
Wobec naszych „sfer rządzących” jest czynnikiem nacisku; jest możliwością szybkiego utworzenia struktury mogącej przeciwstawić się negatywnym poczynaniom władz – na bazie ruchu społecznego, a nie jakiejś organizacji, którą można spacyfikować.

Pierwszy okres organizacyjny jest więc okresem przygotowawczym, pozwalającym promować ideę i skłonić do uczestnictwa jak największą grupę ludzi akceptujących te zasady.

Czy ogranicza to inne działania?
W żadnym razie. Uczestnictwo jest otwarte dla wszystkich akceptujących podstawową wspólnotę etyczną, a przestrzeganie zasad jest (winno być) li tylko wynikiem własnej decyzji danej osoby.
Jednak decyzja winna być podjęta rozważnie. Nie ma i nie będzie żadnych sankcji z tytułu złamania zasad dobrowolnie przyjętych. Poza jedną: podaniem tego faktu do wiadomości publicznej. To zaś może mieć znaczenie dla najbliższego otoczenia. Skutki mogą być bardzo dotkliwe, acz nie natychmiastowe.

Długo zastanawiałem się nad formami jakie mogą być stosowane w celu marginalizacji ruchu. Infiltracja, przekierowania celów, podważanie zasad, a przede wszystkim ośmieszanie ludzi, którzy będą realizować ideę; jedyną drogą jest wskazywanie, że tego typu ataki musiałyby podważać wartości leżące u podstaw, a nie realizatorów.

Dlatego, tak jak łatwo i bez żadnych warunków należy dokonywać werbunku chętnych, tak też zamieszczenie uwagi dotyczącej członka ruchu musi być czynione na podstawie publicznego wskazania i to przez innego członka ruchu sygnującego swą opinię.
To jedyny drażliwy element projektu; wymaga szczególnej staranności i rozwagi. Stąd, o ile listy osób akceptujących zasady winny być powszechnie dostępne, to wpis na listę , a także zamieszczanie tam uwag podlegać musi restrykcjom. Sądzę, że winna te uprawnienia mieć społeczność lokalna akceptantów.

W miarę przystępowania do ruchu większej ilości osób mogą pojawiać się różne, bardziej rozwinięte formy aktywności. O jednej („oko” EDEN-u) pisałem w notce 4. Po prostu, na bazie takich list łatwo można zorganizować akcje o różnym charakterze. Jednak nie powinny to być akcje ruchu, a jedynie grup i osób akceptujących zasady, jako leżące u podstaw, ale np. chcące działać w różnych kierunkach politycznych.
Jest jeden bardzo cenny element takiego modelu. Otóż może się zdarzyć, że akcja w którą zaangażowały się osoby z ruchu – poniosła klęskę. Zwykle powoduje to wycofanie osób zaangażowanych i wyłączenie z aktywności. Tu to wycofanie jest tylko do poziomu ruchu; po „wyleczeniu ran” można powrócić do dalszej pracy – byle te podstawowe zasady nie były złamane.

Ostatnia kwestia.
Koszt organizacyjny. Wszyscy zdają sobie sprawę z konieczności dysponowania znacznymi środkami przy próbie tworzenia nowej organizacji, czy partii.
W tym wypadku koszty są minimalne. Do rozpoczęcia procesu wymagane jest założenie witryny internetowej z listą akceptantów. To, na początku, może prowadzić kilkuosobowa grupa inicjatywna. I to zostało już przygotowane.
Dopiero w miarę rozrostu i wzbogacania form – mogą być potrzebne środki, ale zawsze będą to jedynie drobne „kropelki” wobec tego, czym dysponują partie polityczne. Ruch nie jest nastawiony na działanie, a na trwanie.



X
Obserwowalny stan rozchwiania systemu wartości leżących u podstaw kultury europejskiej związanej z cywilizacją łacińską, ma swe źródło w zaniku roli elit – warstwy, która kierując się wskazaniami Kościoła Rzymsko-Katolickiego tworzyła relacje społeczne, gdzie personalizm odgrywał zasadniczą rolę.
Nierealne i oparte na fałszywych przesłankach dążenie do utworzenia społeczeństwa wielokulturowego niesie ze sobą stan zagrożenia dla wartości niesionych przez tę kulturę; zagrożony jest byt narodów realizujących wypełnianie życia społecznego ideami tam zawartymi.
Polska przez długi czas opierała się zmianom w wypaczaniu tych zasad. Nie przeszkadzała w tym nawet utrata państwowości, a przeciwnie, te właśnie ideały były budulcem zrębów II Rzeczpospolitej i jej niezwykłych sukcesów. Być może właśnie dlatego elity Narodu Polskiego zostały fizycznie wyeliminowane świadomą działalnością okupantów w czasie II Wojny Światowej, a później jeszcze bardziej zbrodniczymi poczynaniami warstwy, która cynicznie przyjęła rolę „elity” i swymi działaniami prowadziła do niszczenia narodowej substancji.
Brak elit czyni naród bezbronnym wobec wieloaspektowej indoktrynacji kulturalnej.
Istnieje pilna potrzeba podjęcia działań, których celem jest odtworzenie Duchowej Elity Narodu. To dzieło winno w równym stopniu tyczyć wszystkich Narodów Europy, wszak, wobec najlepiej zachowanego przywiązania do tradycji, rola polskich doświadczeń, bazująca na idei jagiellońskiej, winna być szczególnie eksponowana.
Dzieło to wymaga trudu i wysiłku nie jednorazowego nawet najbardziej patriotycznie nastawionych jednostek, czy grup, ale świadomych poczynań i ukierunkowanych inicjatyw stanowiących zadania dla pokoleń.
Tylko dlatego, znając swe słabości i braki, możemy zwrócić się z wezwaniem o wsparcie projektu – bo ma to być dzieło wszystkich ludzi, którzy w polskiej kulturze widzą szanse dostosowania do współczesnych wyzwań stojących przed społeczeństwem.
Zasady leżące u podstaw organizacji życia społeczeństwa w całej 1000-letniej historii związane były nauczaniem Kościoła Katolickiego, gdzie cywilizacja łacińska oparta o prawo rzymskie, filozofię grecką i chrześcijański personalizm miała istotne wpływy.
Jeśli w Narodzie Polskim i polskości, jako formy realizacyjnej relacji społecznych, dopatrywać się inicjacji procesu i inspiracji, to takie samo zadanie stoi przed innymi narodami, gdzie ich własne doświadczenia, dostosowane do lokalnej specyfiki, winny stanowić bazę dla budowanej wspólnoty narodów.

Niech u podstaw wspólnoty leżą:

- Naród i przynależność do wspólnoty narodowej są podstawowymi wartościami każdego człowieka; podstawowym obowiązkiem jest dbałość o zachowanie tradycji, pogłębianie wiedzy historycznej i obrona przed bezpodstawnym poniżaniem godności Narodu. Jest także obowiązkiem przyczynianie się do tworzenia więzi między narodami na zasadach określonych przez wspólnotę idei.
- Wszelkie relacje winny bazować na przekonaniu, że wszyscy jesteśmy równi wobec Boga, a przejawy rasizmu i ksenofobii winny być eliminowane.
- Poprawa bytu materialnego społeczeństw winna być związana z tworzeniem relacji, które zapewniają najbardziej wszechstronny rozwój duchowy każdej osoby. Prymat osoby, czyli personalizm, to dobro nadrzędne.
- Rodzina, to podstawowy element społeczeństwa spełniający rolę nośnika ciągłości pokoleniowej i kulturowej. Spełniane zadania wymagają szacunku i najwyższej troski o utrzymanie tej instytucji jako czynnika kształtującego społeczeństwo i jest narodową powinnością. Rola kobiety winna zyskać przynależne jej miejsce – równoprawnego partnera, a trwałość rodziny przedmiotem szczególnych starań, gdyż tylko w takich warunkach można uzyskać zadowalające wyniki wychowawcze i krzewić uczucia patriotyzmu.


XI
Cykl notek tyczących tematu, a traktujący o warunkach i możliwościach zaistnienia Polski Niepodległej, zakończony został apelem opublikowanym w poprzednim wpisie.
Apel jest formą skróconą . Jednak jego geneza sięga zasad, jakie leżały u podstaw budowy cywilizacji łacińskiej, a nawet pewnych elementów wcześniejszych.

Pytanie o legitymację władzy ma zasadnicze znaczenie w rozpatrywaniu spraw tyczących organizacji życia społecznego.
Porównajmy system chiński i europejski. W Chinach władza cesarza (obecnie władz centralnych) jest wynikiem mandatu danego przez Niebo dla zorganizowania i poprowadzenia ludzi w cyklu rozwojowym. Poddany tylko poprzez posłuszeństwo władzy realizuje swój rozwój. Wszelkie nieposłuszeństwo wyłącza go ze społeczności – tu nawet nie wypada mieć własnego zdania na jakiś temat.

Przeciwieństwem jest cywilizacja łacińska, gdzie istotny jest nakaz Chrystusa – „oddajcie, co cesarskie – cesarzowi, a co boskie – Bogu”. To zdanie wskazuje na trzy elementy społecznego systemu:
Cesarz – reprezentujący organizację państwową, Bóg – którego reprezentuje hierarchia (organizacja) religijna, i społeczeństwo. Bóg i cesarz – występują jako niezależne czynniki, ale i społeczeństwo, przez sam fakt postawienia pytania, jest czynnikiem mającym wybór sposobu postępowania.

Ten model wskazuje, że władza państwowa ma swe umocowanie nie tylko w Bogu (tak jest w systemie chińskim, czy turańszczyznie moskiewskiej), ale i w wyborze dokonanym przez społeczeństwo.
Tylko przy takich zasadach wybory jako takie dają wybranemu(nym) legitymację władzy. Wszakże przy respektowaniu obowiązujących zasad religijnych.

Jedną z podnoszonych kwestii przy omawianiu np. Powstania Styczniowego, jest sprawa legalizmu działań. Car był także królem Polski. Niektórzy twierdzą więc, że powstanie było nielegalne – jako wystąpienie przeciwko legalnej władzy.
Tak jednak nie jest. Król w polskim systemie był nie tylko władcą i inicjatorem (jednym z ), ale też strażnikiem praw, także ustanowionych wbrew jego intencji i woli.
Tylko taki król miał cechy władzy legalnej w Polsce.
Tymczasem w systemie moskiewskim – car ustanawiał prawa bez kontrasygnaty społeczeństwa. Prawo było narzucane, a nie współtworzone przy świadomości religijnej.
W tym kontekście – przeciwstawianie się władzy cara, nawet jako koronowanego króla Polski, miało cechy legalne, o ile było skierowane przeciwko naruszeniom społecznie akceptowanych , a istotnych zasad.

Obecna sytuacja jest formą manipulacji społecznymi oczekiwaniami. Ustanowione prawo wyborcze ma konstrukcję, gdzie wybrani przedstawiciele nie są odpowiedzialni przed społeczeństwem, a jedynie przed władzami partii. W efekcie stanowione prawo ma wątpliwą legitymację legalizmu; w sytuacji, gdy przestaje służyć narodowi, a wspiera tylko grupy interesu – staje się nieważne.
Ta konstatacja nabiera znaczenia wraz ze zmniejszaniem się frekwencji wyborczej. Niezależnie, czy jest to oddanie głosu nieważnego, czy brak udziału w głosowaniu – jest wyrazem nieufności wobec rządzących.

Stanowienie praw bez akceptacji społecznej – delegalizuje te prawa, a ludzi je ustanawiających stawia wobec odpowiedzialności za to postępowanie. Daje to także prawo do ich kontestowania i nie obliguje do wypełniania zobowiązań.

Jest więc oczekiwaniem wobec rządzących, aby rozdźwięk między stanowionym prawem, a społecznymi oczekiwaniami nie był zbyt duży, gdyż upoważnia to do odrzucenia takich praw.

Krzysztof J. Wojtas

Za: http://spiritolibero.blog.interia.pl/