Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Wielu się zastanawia, czemu tak łatwo Europa godzi się na powstanie nowego państwa islamskiego, Kosowa. To przejaw słabości wobec ekspansji islamu.

Ekspansja islamu
Obserwujemy dzisiaj na całym świecie wyraźną ekspansję islamu. Z jednej strony jest to ekspansja z Afryki północnej na Afrykę sub-saharyjską, a z drugiej strony na północ, do Europy. Następuje także restytucja islamu jako religii panującej w republikach środkowo-azjatyckich i na Kaukazie, raczej tłumionego przez Związek Radziecki, ale obecnie wyzwolonego i uświadamiającego sobie swoją tożsamość i siłę. Również w azjatyckich krajach postkolonialnych znaczenie polityczne islamu rośnie w takich krajach jak Pakistan, Bangladesz, Indonezja czy Malezja. Z drugiej strony mamy rosnącą hermetyczność krajów islamskich Bliskiego Wschodu. W takich krajach jak Arabia Saudyjska nie ma miejsca dla tolerancji religijnej, dla działalności misyjnej chrześcijańskiej, dla najdrobniejszych przejawów kultu religijnego innego niż islamskiego.
Islam jest religią misyjną. Sam stale stara się o ekspansję. Zdobywa nowych wyznawców. Natomiast własnych apostatów kara jak za najstraszniejsze zbrodnie. Ta ekspansja misyjna islamu jest obficie wspierana przez petrodolary. Tak się złożyło, że największe złoża ropy naftowej na świecie są w krajach muzułmańskich (Arabia Saudyjska, Iran, Emiraty Arabskie, Kuwejt, Nigeria, Algieria, Libia, Irak, Kazachstan, Azerbejdżan) stać ich więc na finansowanie działalności misyjnej również za granicą. Konwertytów zachęca się korzyściami materialnymi, szczególnie skutecznie w czarnej Afryce. Za petrodolary budowane są meczety wszędzie tam, gdzie tylko pojawi się trochę muzułmanów, czyli w całej Europie zachodniej.
Ekspansji misyjnej towarzyszy też ekspansja demograficzna. W świecie islamskim nadal rodzą się dzieci, dużo dzieci i to nie tylko w krajach islamskich. Muzułmanie masowo emigrują do krajów chrześcijańskich i tam też rodzą dużo dzieci, mimo tego, że żyją wśród ludzi dobrowolnie ograniczających swoją rozrodczość. Nie akceptują europejskich obyczajów, trzymają się swoich. Nie tylko rodzą islamskich obywateli krajów zachodnich, ale i wychowują ich w duchu islamskim.
Ekspansji wyznaniowej i demograficznej towarzyszy ekspansja zachowań budzących grozę wśród chrześcijańskiego otoczenia. Dzisiaj zamiast wojen między- państwowych mamy zamachy terrorystyczne (World Trade Center w Nowym Yorku, pociągi w Madrycie, metro w Londynie), rozruchy (Francja - podpalanie samochodów), szkolenie młodzieży do ofiarności w świętej wojnie cywilizacyjnej (samobójców), straszenie najpoważniejszymi konsekwencjami wobec krytyki islamu (sprawa Salmana Rushdi, duńskie dowcipy o Mahomecie, przemówienie Benedykta XVI w Ratyzbonie).
Świat zachodni stoi wobec tych wyzwań bezradny.
Geografia cywilizacyjna Europy
By zrozumieć istotę problemu europejskiej konfrontacji z islamem nie sposób pominąć aspektu cywilizacyjnego. Europa nie jest cywilizacyjnie jednolita. Funkcjonują w niej cztery cywilizacje: łacińska, bizantyńska, turańska i żydowska. Kiedyś była też cywilizacja arabska na terenie Półwyspu iberyjskiego, w południowej Francji i południowych Włoszech. Ale to przeszłość. Pisałem o tym szczegółowo w książce „Wojna cywilizacji w Europie” (pełny tekst na moich stronach internetowych www.giertych.pl i www.opoka.giertych.pl). Tu muszę w największym skrócie tą geografię cywilizacyjną przypomnieć.
Cywilizacja żydowska terytorialnie występuje tylko w Izraelu i tam jest w ciągłym konflikcie ze światem islamu. W diasporze raczej udziału w konfrontacji z islamem nie bierze.
Na terenie cywilizacji turańskiej, czyli w Rosji, jest konflikt ze światem islamu na Kaukazie. Z problemem czeczeńskim Rosjanie rozprawiają się w typowo turański, czyli barbarzyński sposób, trzeba przyznać, że skutecznie. W Azji Środkowej Rosja konkuruje z Zachodem o wpływy w islamskich republikach post-radzieckich. Są one jeszcze gospodarczo i organizacyjnie słabe. Również islam nie jest tam szczególnie mocny, ze względu na dziedzictwo marksistowskiego ateizmu. Zachód sądzi, że nauczy ich demokracji, tolerancji i wolności (o naiwności!). Rosja ma nadzieję, że z powrotem obejmie nad nimi kuratelę. One same liczą na rozwój według własnych wzorców i sądzę, że ta opcja zwycięży.

 

Do cywilizacji turańskiej należy też Turcja, skrawkiem terytorialnym leżąca w Europie i z nadzieją wejścia do Unii Europejskiej. Sama obawiając się irredenty kurdyjskiej w typowo turański sposób rozprawia się zarówno z własnymi Kurdami, marzącymi o niepodległości, jak i z propozycją autonomii kurdyjskiej w Iraku. Fakt, że Kurdowie to też muzułmanie, nie ma nic do rzeczy. Wbrew temu, co sądzi Samuel Huntington1, cywilizacje i religie należą do innych porządków. W świecie turańskim nie ma zwyczaju dzielenie się z kimkolwiek władzą. Nadzieja Turcji na wejście do Unii Europejskiej ma związek z perspektywą zdominowania Unii poprzez swoją liczebność ludnościową, w połączeniu z muzułmanami Bośni, Albanii, Kosowa i rosnącymi ludnościowo imigrantami w Europie Zachodniej.
Cywilizacja bizantyńska obejmuje Grecję, Rumunię, Bułgarię, niektóre kraje post-jugosłowiańskie (Serbię, Czarnogórę, Macedonię, Bośnię i Hercegowinę), Czechy, Szwecję i co najważniejsze większość Niemiec i Austrii.
Reszta Europy to kraje cywilizacji łacińskiej. Są kraje, w których trwa walka cywilizacyjna - w Niemczech i Austrii między bizantynizmem a łacińskością. Zapewne ten sam konflikt w jakiejś mierze trwa na Bałkanach. Na Ukrainie i Białorusi trwa on między turańskością a łacińskością. To, jakie ostatecznie oblicze te kraje przyjmą, może mieć zasadnicze znaczenie dla przyszłości Europy.
Wzrost islamu w Europie chyba bardziej niesie cywilizację turańską niż arabską, choć trudno tę sprawę ostatecznie przesądzać.

Refleksja historyczna
W przeszłości z islamem radziła sobie nie tylko Europa turańska, ale i łacińska. Natomiast nie radziła sobie Europa bizantyńska. Hiszpania po wielo-wiekowych zmaganiach uporała się Maurami (rekonkwista). Podobnie Francja i południowe Włochy wyparły wpływy saraceńskie. Bizancjum stale ustępowało Otomanom, ale zachodnioeuropejskie wyprawy krzyżowe potrafiły pokonać Turków i ustanowić Królestwo Jerozolimskie. Zbiorowym wysiłkiem (Święte Przymierze) chrześcijańska Europa pokonała Turków pod Lepanto (1571). Gdy ekspansja turecka na Bałkany sięgnęła Wiednia, znowu zbiorowy wysiłek Europy łacińskiej przyszedł z odsieczą pod wodzą polskiego króla Jana Sobieskiego (1683). Jak pamiętamy I wojna światowa zaczęła się od aktu terrorystycznego na Bałkanach (w Sarajewie). To zwycięstwo łacińskiej Europy i Ameryki (Francji, Anglii, USA) nad bizantyńskimi Prusami i Austrią będącymi w sojuszu z Turcją, spowodowało ostateczną klęskę Turcji i oswobodzenie Bałkanów od niewoli otomańskiej. Dalsze działania Francji i Anglii (T.E. Lawrence z Arabii) na Bliskim Wschodzie dało Arabom wyzwolenie spod turańskiego imperium otomańskiego i podział tego obszaru na odrębne kraje istniejące tam do dziś. Łacińska Europa, gdy była mocna swoją łacińskością, potrafiła zwyciężać z islamem. Bizantyńska nie potrafiła.
Ekspansja bizantynizmu w Europie

 

Oczywiście, z islamem nie będziemy walczyć metodą turańską. Model rosyjski nie przyjmie się w Europie środkowej i zachodniej. Pozostaje pytanie, czy Europa walkę tę podejmie metodą bizantyńską czy łacińską. Która z tych dwóch metod ustroju życia zbiorowego dominuje w Europie, dominuje w Unii Europejskiej? Obawiam się, że bizantynizm rośnie w siłę kosztem łacińskości i może to oznaczać słabość wobec ekspansji islamu.
Ekspansja bizantynizmu ma związek z rosnącą siłą Niemiec. Jak pisałem w cytowanej wyżej książce (Wojna cywilizacji w Europie) bizantynizm pojawił się w Niemczech za czasów Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego wraz z bizantyńską księżniczką Teofano poślubioną przez cesarza Ottona II w 972 roku. To jej dwór imponował Germanom i narzucił pewien sposób funkcjonowania państwa. Jako regentka przy małoletnim Ottonie III narzuciła pewien styl myślenia. Z tego myślenia pochodzi cezaropapizm, próby narzucenia papiestwu woli cesarza niemieckiego. Z biskupów robiono lenników (tzw. inwestytura świecka). Z tego pochodzi metoda funkcjonowania państwa stworzonego przez Krzyżaków, którzy jako pierwsi zaprzęgli religię do służby polityce. Nawracali mieczem i nie uznawali żadnych praw pogan. Ta postawa została potępiona przez Kościół na Soborze w Konstancji (1414-18) dzięki pracy polskiego delegata Pawła Włodkowica.

Duch Zakonu Krzyżackiego utrzymał się jednak w Prusach. Ukradłszy podbitym, a właściwie wytępionym Prusom ich nazwę, oraz porzuciwszy katolicyzm (pierwszy biskup katolicki, który przeszedł na protestantyzm to krzyżak, biskup Sambii Jerzy Polenz – w 1523r.) i przyjąwszy zasadę religii krajowej (Landeskirche), czyli cuius regio eius religio (czyja władza, tego religia), państwo pruskie stało się głównym ośrodkiem bizantynizmu w Europie. Ciekawe, że na zachodzie Europy przejście na protestantyzm nie oznaczało opuszczenia cywilizacji łacińskiej, natomiast w krajach niemieckich nawet katolicyzm ulegał bizantynizmowi, stając się religią krajową, jak np. w Austrii. Wtrącanie się cesarza do spraw Kościoła, nawet do liturgii (józefinizm) powszechnie akceptowano. To Prusy Fryderyka Wielkiego (wraz z Austrią) doprowadziły do rozbiorów Polski, czyli do gwałtu na sąsiednim państwie. To nie była wojna o sporne prowincje czy racje, ale zwykła grabież, wzbogacenie kosztem okradzionego.

Bismarck zjednoczył państewka niemieckie pod berłem Hohenzollernów w latach 1866-1871 roku. W pierwszym etapie była to unia celna, złożona z formalnie niepodległych państw, faktycznie pod przywództwem Prus. Większość państewek niemieckich traktowała tę dominację pruską jako niechciane jarzmo zewnętrzne. Dla ludów cywilizacji łacińskiej przymus jedności to najkrótsza droga do jej zerwania. Było wśród Niemców jednak na tyle bizantynizmu, że do zerwania nie doszło. Już po 43 latach Niemcy czuły się na tyle zjednoczone, że wspólnie z Austro-Węgrami podjęły próbę podbicia całej Europy i podporządkowania jej sobie metodą bismarckowską. Kanclerz Bethmann Hollweg w dniu 9 września 1914 r., a więc w czasie bitwy nad Marną, przedstawił kajzerowi cele wojny, w tym plan zjednoczenia Niemiec, Austro-Węgier, Francji, Belgii, Holandii, Danii, Polski, Włoch, Szwecji i Norwegii we wspólny obszar bezcłowy, złożony z formalnie niepodległych państw faktycznie pod niemieckim przywództwem (Vorherrschaft Deutschlands). Miała powstać unia środkowo-europejska, dla której szczegółowy scenariusz zawiera wydana w 1915 r. w Berlinie książka Friedricha Naumanna pt. „Mitteleuropa”.
Jak wiemy, Niemcy I wojnę światową przegrały. Zaraz potem pojawiły się próby przywrócenia państewkom niemieckim niepodległości. Na przykład przez moment zaistniała niepodległa Nadrenia, której przywódcą był burmistrz Kolonii, Konrad Adenauer. Trend ten został jednak w Niemczech potępiony jako niepatriotyczny. To właśnie solidarność w obliczu klęski z 1918 roku dokonała faktycznego zjednoczenia Niemiec i utrwalenia dominacji pruskiej. Powstał też nurt rewanżyzmu, potrzeba odwrócenia skutków doznanej klęski. Na jego gruncie pojawił się narodowy socjalizm i powszechne poparcie dla niego – szczególnie na wschodzie. Najmniej tego poparcia było w katolickiej, łacińskiej Nadrenii. Po klęsce II wojny światowej, właśnie od Nadrenii zaczęła się odbudowa państwowości niemieckiej, na zasadach łacińskich, z tym samym Konradem Adenauerem na czele. Rola prusactwa, a więc i bizantynizmu zmalała.

Niestety, łacińskie Niemcy okazały się zbyt słabe, by zupełnie wyeliminować ducha bizantynizmu (prusactwa) i to mimo długotrwałego ujarzmienia wschodnich Niemiec w bloku sowieckim. Przesiąknięci duchem bizantynizmu uciekinierzy ze wschodu, zrzeszeni w tzw. związkach wysiedleńców, odgrywali i odgrywają ogromną rolę w utrzymywaniu mentalności bizantyńskiej w Niemczech. Po zjednoczeniu z NRD i przeniesieniu stolicy do Berlina ten wpływ bizantynizmu tylko się wzmocnił. Już w 1946 roku Konrad Adenauer przestrzegał Niemców: „Kto chce uczynić Berlin nową stolicą, ten stwarza duchowo nowe Prusy” (Wer Berlin zur neuen Hauptstadt macht, schafft geistig ein neues Preussen – cytuję za Wolf Schneider „Überall ist Babylon. Die Stadt als Schicksal des Menschen von Ur bis Utopia”, Dusseldorf 1960, str. 309“.
Dzisiaj rola Niemiec w Unii Europejskiej, i to Niemiec z ducha pruskich, a więc bizantyńskich, jest ogromna. Czy zdołają zdominować całą Europę według planów Bethmann Hollwega? Oto jest kluczowe pytanie dla przyszłości Europy. Jest to też pytanie ściśle łączące się z zagadnieniem, czy Europa obroni się przed naporem islamu. Czy wykrzesze z siebie dość siły, by stawić mu skuteczny opór?

Czym się różni bizantynizm od łacińskości?
Pisałem o tym w cytowanej wyżej książeczce. Tutaj spróbuję streścić to w formie tabelarycznej, by jak najprościej ukazać nieprzystawalność tych dwóch metod ustroju życia zbiorowego. Oczywiście opieram się tu na nauce Feliksa Konecznego.

Cywilizacja łacińska

Cywilizacja bizantyńska

Etyka obowiązuje zawsze, we wszystkich dziedzinach życia, z polityką włącznie, również międzynarodową.

Etyka obowiązuje w życiu prywatnym. Polityka ma być skuteczną i nie musi się krępować etyką.

Źródłem prawa etyka.

Źródłem prawa interes państwa.

Doskonalić się mają wszyscy. Obowiązek życia zgodnie z sumieniem. Rozwój etyki.

Doskonalić się mają wybrani np. mnisi. Brak wzorców (świętych) podnoszących normy etyczne dla wszystkich.

Uczoność na służbie prawdzie.

Uczoność na służbie państwu.

Kościół zupełnie niezależny od państwa.

Kościół służący interesom państwa.

Sakralizacja małżeństwa i rodziny.

Upaństwowienie małżeństwa i rodziny.

Prymat sił duchowych.

Prymat sił fizycznych.

Łączenie poprzez współpracę.

Łączenie poprzez dominację, nakaz.

Gotowość do krytykowania państwa.

Posłuszeństwo państwu.

Minimalizacja roli państwa. Liczy się jednostka i jej wolność.

Tendencja do regulowania wszystkiego odgórnie. Państwo jest wszystkim, jednostka niczym.

Zadaniem obywateli jest wymuszanie na państwie służenia ich interesom.

Jedność celu przy różnorodności form życia społecznego, podejmowanych, w

Funkcją państwa jest wymuszanie posłuszeństwa obywateli.

Jednakowość jest narzucana odgórnie i powszechnie akceptowana. Stąd bierze się

wyniku doświadczenia i naśladownictwa. Próby i błędy. Samorządność.

ład, funkcjonalność i porządek. Wszelkie organizacje zawdzięczają byt państwu.

Siła polityczna wyrasta z sił społecznych.

Państwo determinuje siłę społeczeństwa.

Wspieranie rozwoju prowincji zasadą pomocniczości.

Rozwój centrum kosztem materialnego i intelektualnego drenażu prowincji.

Życie zbiorowe organiczne, oddolne, wyrazem woli obywateli.

Życie mechaniczne, zcentralizowane i zbiurokratyzowane.

Odpowiedzialność osobista, każdego.

Odpowiedzialność wydającego rozkazy.

Wyższość celu, sensu, treści nad formą. Forma nie ma znaczenia.

Wyższość formy nad treścią, bo forma jest wspólna, a nie cel.

Dualizm prawny, jest prawo publiczne i prywatne.

Monizm prawa. Jest tylko prawo publiczne.

Powstają narody jako wyraz zbiorowej więzi wokół określonej historii, literatury i ziemi.

Nie ma pojęcia narodu odrębnego od państwa czy grupy etnicznej.

Świadomość odpowiedzialności za przeszłość i przyszłość (historyzm).

Liczy się tylko teraźniejszość i odpowiedzialność za nią.

Jaką ma być Europa?

 

Analizują powyższą tabelkę każdy może sam ocenić, która jej strona jest mu duchowo bliższa. Innymi słowy, do jakiej należy cywilizacji i w jakiej chciałby swoje dzieci wychowywać. Myślę, że większość Polaków czy Anglików jest świadoma swej łacińskości. Niemcy będą w tym temacie podzieleni.
Między różnicami tego rodzaju co powyżej nie może być syntezy. Te właściwości się wzajemnie wykluczają. Dlatego też wszelkie próby syntezy są z góry skazane na niepowodzenie. Prowadzą do chaosu, do tego, co Koneczny nazywa cywilizacyjnym kołobłędem. Taki chaos obserwujemy w Unii Europejskiej. Będzie jeszcze gorzej, gdy w jej obrębie znajdą się państwa cywilizacji turańskiej, takie jak Turcja. Unia Polski i Litwy była możliwa, bo było od początku jasne, według jakiej metody ustroju życia zbiorowego Unia będzie funkcjonować. Królem został Litwin, ale miał rządzić po polsku. Społeczeństwo narzuciło ograniczenia dla jego władzy (neminem captivabimus).

To łacińska Polska narzucała swoją metodę kresom wschodnim, uczyła je cywilizacji łacińskiej, cywilizowała. Alternatywą była tam turańszczyzna, metoda mongolska, sterowana z Moskwy. Litwa się zlatynizowała. Ruś miotała się przez wieki między turańszczyzną a łacińskością i do dziś zarówno Białoruś jak i Ukraina są cywilizacyjnie rozdwojone. W podobny sposób działały kraje europejskie posiadające kolonie. Nie wchodziły w syntezę z zastanymi cywilizacjami, tylko przynosiły własną. Łacińskość utrwaliła się w obu Amerykach, w Australii, w Nowej Zelandii, na Filipinach. Po dekolonizacji wyzwolone krają próbują syntezy między tym, co przyniosła Europa, a tym, co było tradycyjnie własne. Wyraźnie wygrała cywilizacja własna w Chinach, Indiach, w krajach arabskich, w Indonezji. W Afryce z reguły powstaje chaos, z którego kraje postkolonialne nie potrafią wyjść. Własne tradycje są za słabe. W imię odrzucenia tego, co nieśli zachodnioeuropejscy kolonialiści, próbowano sięgać po wzorce socjalistyczne z ZSRR. To tylko dodatkowo komplikowało i tak trudną sytuację, wprowadzając rozwiązania turańskie (jedynowładztwo). Stabilizacja przychodzi, gdy jest wyraźny prymat jednej cywilizacji.
Według jakiego wzorca funkcjonować będzie Europa: łacińskiego czy bizantyńskiego? Oto kluczowe pytanie dla naszych czasów. Od odpowiedzi na to pytanie zależeć będzie czy i jak uporamy się z naporem islamskim na Europę.
Konfliktów cywilizacyjnych nie wygrywa się ustępstwami. Trzeba być samemu silnym i gotowym bronić swoich racji. W Europie tendencje ekumeniczne, które przerodziły się w synkretyzm, osłabiły świadomość odrębności nie tylko religijnej, ale i cywilizacyjnej. Można i trzeba współpracować w różnych sprawach z bardzo różnymi partnerami. Do każdej sprawy zestaw partnerów może być inny – jak w koalicjach sejmowych czy ONZ-owskich, ale nie może to być kosztem własnej tożsamości. Letniość religijna w Europie pociągnęła za sobą letniość w świadomości cywilizacyjnej. A gdy się własnej cywilizacji nie broni, to się ulega innej, bardziej zdecydowanie dążącej do zwycięstwa. Na razie wygląda na to, że bizantynizm zwycięża, przynajmniej w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Czy jednak okaże on się tak samo zwycięski w konfrontacji z islamem, szczególnie z islamem turańskim?

Nie wszystkie przejawy funkcjonowania Unii Europejskiej są pochodzenia bizantyńskiego. Bizantynizm nigdy nie był misyjny, przynajmniej od czasów Cyryla i Metodego. Zresztą oni też byli raczej łacińscy niż bizantyńscy. Tymczasem Unia Europejska jest przepojona duchem misyjnym, ale niestety nie tylko w dobrych sprawach, takich jak demokracja, tolerancja czy praworządność, ale również w złych, takich jak dopuszczalność aborcji, antykoncepcja, zrównanie kohabitacji (również homoseksualnej) z małżeństwami, swoboda seksualna itd. Bizantynizm nigdy nie atakował rodziny. Dzisiaj Unia Europejska to czyni. Z drugiej strony regulowanie wszystkiego, wymuszanie jednolitych zachowań w tysiącach drobnych spraw, przenoszenie różnych kompetencji z prowincji do centrum, ograniczanie samorządności, rosnąca biurokracja, usuwanie Kościoła z jakiegokolwiek wpływu na sprawy polityczne, pisanie praw bez względu na etykę, wymuszanie poprawności politycznej, nauka na służbie gospodarce a nie prawdzie, redukcja znaczenia narodów, wymazywanie przeszłości – to wszystko elementy bizantyńskie.

Jakim jest islam w Europie?
Oczywiście, dzisiaj islam nie kształtuje jeszcze Unii Europejskiej, ale zmieniłoby się to, gdyby weszła doń Turcja. Myślę, że sami muzułmanie mieszkający w Europie nie zawsze mają świadomość, że reprezentują dwie cywilizacje: arabską i turańską. To z tą drugą jest więcej kłopotu. W tym środowisku powstaje terroryzm, a jako receptę na to, państwa europejskie próbują współpracy z duchownymi arabskimi. Niewiele to pomaga.
Podstawowym problemem jest religijny fanatyzm. Fanatyk tym się różni od entuzjasty, że czegoś nienawidzi, podczas gdy entuzjasta coś kocha. Entuzjasta jest twórczy, może nawet być zapalonym misjonarzem swojej wiary, choćby i islamskiej. Fanatyk czegoś lub kogoś nienawidzi i próbuje to zniszczyć; jest destruktywny, a nie twórczy.
Podziwiać należy przywiązanie muzułmanów do swojej wiary. Podziwiać należy ich gotowość do publicznego manifestowania jej. Wymuszona przez władze francuskie rezygnacja z chust okrywających głowy dziewczyn w szkołach działa tylko w szkołach. Zaraz po wyjściu ze szkoły chusty te wracają na głowy islamskich dziewczyn. Nie asymilują się. Pozostają sobą. Dziś w Europie zachodniej więcej ludzi wie, co to Ramadan, niż co to Wielki Post. Muzułmanie w zlaicyzowanej Europie pozostają duchowo silni.
Fanatyzmu nie tylko nie możemy podziwiać, ale i nie wolno nam go tolerować. Potrzeba zbiorowej woli, by go skutecznie unieszkodliwić. Czy Europę stać na taką wolę, taką siłę ducha, taką konsekwencję? Z jednej strony ubolewamy nad palonymi samochodami, a z drugiej bez żadnego powodu uznajemy niepodległość turańskiej, muzułmańskiej części Serbii (Kosowa).
Widzimy zapaść demograficzną w Europie, ale nie dotyczy ona islamskich imigrantów. Środki zaradcze, takie jak zasiłki pro-natalistyczne, spożytkowują islamscy imigranci, a rodowici Europejczycy nadal dzieci nie mają. Wypracowane w Europie mechanizmy opieki zdrowotnej, socjalnej, edukacyjnej, emerytalnej trafiają do islamskich imigrantów w o wiele większym zakresie niż ich wkład do budżetów i ubezpieczalni krajów osiedlenia.

 


Ekspansja islamu
Obserwujemy dzisiaj na całym świecie wyraźną ekspansję islamu. Z jednej strony jest to ekspansja z Afryki północnej na Afrykę sub-saharyjską, a z drugiej strony na północ, do Europy. Następuje także restytucja islamu jako religii panującej w republikach środkowo-azjatyckich i na Kaukazie, raczej tłumionego przez Związek Radziecki, ale obecnie wyzwolonego i uświadamiającego sobie swoją tożsamość i siłę. Również w azjatyckich krajach postkolonialnych znaczenie polityczne islamu rośnie w takich krajach jak Pakistan, Bangladesz, Indonezja czy Malezja. Z drugiej strony mamy rosnącą hermetyczność krajów islamskich Bliskiego Wschodu. W takich krajach jak Arabia Saudyjska nie ma miejsca dla tolerancji religijnej, dla działalności misyjnej chrześcijańskiej, dla najdrobniejszych przejawów kultu religijnego innego niż islamskiego.
Islam jest religią misyjną. Sam stale stara się o ekspansję. Zdobywa nowych wyznawców. Natomiast własnych apostatów kara jak za najstraszniejsze zbrodnie. Ta ekspansja misyjna islamu jest obficie wspierana przez petrodolary. Tak się złożyło, że największe złoża ropy naftowej na świecie są w krajach muzułmańskich (Arabia Saudyjska, Iran, Emiraty Arabskie, Kuwejt, Nigeria, Algieria, Libia, Irak, Kazachstan, Azerbejdżan) stać ich więc na finansowanie działalności misyjnej również za granicą. Konwertytów zachęca się korzyściami materialnymi, szczególnie skutecznie w czarnej Afryce. Za petrodolary budowane są meczety wszędzie tam, gdzie tylko pojawi się trochę muzułmanów, czyli w całej Europie zachodniej.

Ekspansji misyjnej towarzyszy też ekspansja demograficzna. W świecie islamskim nadal rodzą się dzieci, dużo dzieci i to nie tylko w krajach islamskich. Muzułmanie masowo emigrują do krajów chrześcijańskich i tam też rodzą dużo dzieci, mimo tego, że żyją wśród ludzi dobrowolnie ograniczających swoją rozrodczość. Nie akceptują europejskich obyczajów, trzymają się swoich. Nie tylko rodzą islamskich obywateli krajów zachodnich, ale i wychowują ich w duchu islamskim.
Ekspansji wyznaniowej i demograficznej towarzyszy ekspansja zachowań budzących grozę wśród chrześcijańskiego otoczenia. Dzisiaj zamiast wojen między- państwowych mamy zamachy terrorystyczne (World Trade Center w Nowym Yorku, pociągi w Madrycie, metro w Londynie), rozruchy (Francja - podpalanie samochodów), szkolenie młodzieży do ofiarności w świętej wojnie cywilizacyjnej (samobójców), straszenie najpoważniejszymi konsekwencjami wobec krytyki islamu (sprawa Salmana Rushdi, duńskie dowcipy o Mahomecie, przemówienie Benedykta XVI w Ratyzbonie).
Świat zachodni stoi wobec tych wyzwań bezradny.
Geografia cywilizacyjna Europy
By zrozumieć istotę problemu europejskiej konfrontacji z islamem nie sposób pominąć aspektu cywilizacyjnego. Europa nie jest cywilizacyjnie jednolita. Funkcjonują w niej cztery cywilizacje: łacińska, bizantyńska, turańska i żydowska. Kiedyś była też cywilizacja arabska na terenie Półwyspu iberyjskiego, w południowej Francji i południowych Włoszech. Ale to przeszłość. Pisałem o tym szczegółowo w książce „Wojna cywilizacji w Europie” (pełny tekst na moich stronach internetowych www.giertych.pl i www.opoka.giertych.pl). Tu muszę w największym skrócie tą geografię cywilizacyjną przypomnieć.
Cywilizacja żydowska terytorialnie występuje tylko w Izraelu i tam jest w ciągłym konflikcie ze światem islamu. W diasporze raczej udziału w konfrontacji z islamem nie bierze.
Na terenie cywilizacji turańskiej, czyli w Rosji, jest konflikt ze światem islamu na Kaukazie. Z problemem czeczeńskim Rosjanie rozprawiają się w typowo turański, czyli barbarzyński sposób, trzeba przyznać, że skutecznie. W Azji Środkowej Rosja konkuruje z Zachodem o wpływy w islamskich republikach post-radzieckich. Są one jeszcze gospodarczo i organizacyjnie słabe. Również islam nie jest tam szczególnie mocny, ze względu na dziedzictwo marksistowskiego ateizmu. Zachód sądzi, że nauczy ich demokracji, tolerancji i wolności (o naiwności!). Rosja ma nadzieję, że z powrotem obejmie nad nimi kuratelę. One same liczą na rozwój według własnych wzorców i sądzę, że ta opcja zwycięży.
Do cywilizacji turańskiej należy też Turcja, skrawkiem terytorialnym leżąca w Europie i z nadzieją wejścia do Unii Europejskiej. Sama obawiając się irredenty kurdyjskiej w typowo turański sposób rozprawia się zarówno z własnymi Kurdami, marzącymi o niepodległości, jak i z propozycją autonomii kurdyjskiej w Iraku. Fakt, że Kurdowie to też muzułmanie, nie ma nic do rzeczy. Wbrew temu, co sądzi Samuel Huntington1, cywilizacje i religie należą do innych porządków. W świecie turańskim nie ma zwyczaju dzielenie się z kimkolwiek władzą. Nadzieja Turcji na wejście do Unii Europejskiej ma związek z perspektywą zdominowania Unii poprzez swoją liczebność ludnościową, w połączeniu z muzułmanami Bośni, Albanii, Kosowa i rosnącymi ludnościowo imigrantami w Europie Zachodniej.
Cywilizacja bizantyńska obejmuje Grecję, Rumunię, Bułgarię, niektóre kraje post-jugosłowiańskie (Serbię, Czarnogórę, Macedonię, Bośnię i Hercegowinę), Czechy, Szwecję i co najważniejsze większość Niemiec i Austrii.
Reszta Europy to kraje cywilizacji łacińskiej. Są kraje, w których trwa walka cywilizacyjna - w Niemczech i Austrii między bizantynizmem a łacińskością. Zapewne ten sam konflikt w jakiejś mierze trwa na Bałkanach. Na Ukrainie i Białorusi trwa on między turańskością a łacińskością. To, jakie ostatecznie oblicze te kraje przyjmą, może mieć zasadnicze znaczenie dla przyszłości Europy.
Wzrost islamu w Europie chyba bardziej niesie cywilizację turańską niż arabską, choć trudno tę sprawę ostatecznie przesądzać.
Refleksja historyczna
W przeszłości z islamem radziła sobie nie tylko Europa turańska, ale i łacińska. Natomiast nie radziła sobie Europa bizantyńska. Hiszpania po wielo-wiekowych zmaganiach uporała się Maurami (rekonkwista). Podobnie Francja i południowe Włochy wyparły wpływy saraceńskie. Bizancjum stale ustępowało Otomanom, ale zachodnioeuropejskie wyprawy krzyżowe potrafiły pokonać Turków i ustanowić Królestwo Jerozolimskie. Zbiorowym wysiłkiem (Święte Przymierze) chrześcijańska Europa pokonała Turków pod Lepanto (1571). Gdy ekspansja turecka na Bałkany sięgnęła Wiednia, znowu zbiorowy wysiłek Europy łacińskiej przyszedł z odsieczą pod wodzą polskiego króla Jana Sobieskiego (1683). Jak pamiętamy I wojna światowa zaczęła się od aktu terrorystycznego na Bałkanach (w Sarajewie). To zwycięstwo łacińskiej Europy i Ameryki (Francji, Anglii, USA) nad bizantyńskimi Prusami i Austrią będącymi w sojuszu z Turcją, spowodowało ostateczną klęskę Turcji i oswobodzenie Bałkanów od niewoli otomańskiej. Dalsze działania Francji i Anglii (T.E. Lawrence z Arabii) na Bliskim Wschodzie dało Arabom wyzwolenie spod turańskiego imperium otomańskiego i podział tego obszaru na odrębne kraje istniejące tam do dziś. Łacińska Europa, gdy była mocna swoją łacińskością, potrafiła zwyciężać z islamem. Bizantyńska nie potrafiła.
Ekspansja bizantynizmu w Europie
Oczywiście, z islamem nie będziemy walczyć metodą turańską. Model rosyjski nie przyjmie się w Europie środkowej i zachodniej. Pozostaje pytanie, czy Europa walkę tę podejmie metodą bizantyńską czy łacińską. Która z tych dwóch metod ustroju życia zbiorowego dominuje w Europie, dominuje w Unii Europejskiej? Obawiam się, że bizantynizm rośnie w siłę kosztem łacińskości i może to oznaczać słabość wobec ekspansji islamu.
Ekspansja bizantynizmu ma związek z rosnącą siłą Niemiec. Jak pisałem w cytowanej wyżej książce (Wojna cywilizacji w Europie) bizantynizm pojawił się w Niemczech za czasów Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego wraz z bizantyńską księżniczką Teofano poślubioną przez cesarza Ottona II w 972 roku. To jej dwór imponował Germanom i narzucił pewien sposób funkcjonowania państwa. Jako regentka przy małoletnim Ottonie III narzuciła pewien styl myślenia. Z tego myślenia pochodzi cezaropapizm, próby narzucenia papiestwu woli cesarza niemieckiego. Z biskupów robiono lenników (tzw. inwestytura świecka). Z tego pochodzi metoda funkcjonowania państwa stworzonego przez Krzyżaków, którzy jako pierwsi zaprzęgli religię do służby polityce. Nawracali mieczem i nie uznawali żadnych praw pogan. Ta postawa została potępiona przez Kościół na Soborze w Konstancji (1414-18) dzięki pracy polskiego delegata Pawła Włodkowica. Duch Zakonu Krzyżackiego utrzymał się jednak w Prusach. Ukradłszy podbitym, a właściwie wytępionym Prusom ich nazwę, oraz porzuciwszy katolicyzm (pierwszy biskup katolicki, który przeszedł na protestantyzm to krzyżak, biskup Sambii Jerzy Polenz – w 1523r.) i przyjąwszy zasadę religii krajowej (Landeskirche), czyli cuius regio eius religio (czyja władza, tego religia), państwo pruskie stało się głównym ośrodkiem bizantynizmu w Europie. Ciekawe, że na zachodzie Europy przejście na protestantyzm nie oznaczało opuszczenia cywilizacji łacińskiej, natomiast w krajach niemieckich nawet katolicyzm ulegał bizantynizmowi, stając się religią krajową, jak np. w Austrii. Wtrącanie się cesarza do spraw Kościoła, nawet do liturgii (józefinizm) powszechnie akceptowano. To Prusy Fryderyka Wielkiego (wraz z Austrią) doprowadziły do rozbiorów Polski, czyli do gwałtu na sąsiednim państwie. To nie była wojna o sporne prowincje czy racje, ale zwykła grabież, wzbogacenie kosztem okradzionego.
Bismarck zjednoczył państewka niemieckie pod berłem Hohenzollernów w latach 1866-1871 roku. W pierwszym etapie była to unia celna, złożona z formalnie niepodległych państw, faktycznie pod przywództwem Prus. Większość państewek niemieckich traktowała tę dominację pruską jako niechciane jarzmo zewnętrzne. Dla ludów cywilizacji łacińskiej przymus jedności to najkrótsza droga do jej zerwania. Było wśród Niemców jednak na tyle bizantynizmu, że do zerwania nie doszło. Już po 43 latach Niemcy czuły się na tyle zjednoczone, że wspólnie z Austro-Węgrami podjęły próbę podbicia całej Europy i podporządkowania jej sobie metodą bismarckowską. Kanclerz Bethmann Hollweg w dniu 9 września 1914 r., a więc w czasie bitwy nad Marną, przedstawił kajzerowi cele wojny, w tym plan zjednoczenia Niemiec, Austro-Węgier, Francji, Belgii, Holandii, Danii, Polski, Włoch, Szwecji i Norwegii we wspólny obszar bezcłowy, złożony z formalnie niepodległych państw faktycznie pod niemieckim przywództwem (Vorherrschaft Deutschlands). Miała powstać unia środkowo-europejska, dla której szczegółowy scenariusz zawiera wydana w 1915 r. w Berlinie książka Friedricha Naumanna pt. „Mitteleuropa”.
Jak wiemy, Niemcy I wojnę światową przegrały. Zaraz potem pojawiły się próby przywrócenia państewkom niemieckim niepodległości. Na przykład przez moment zaistniała niepodległa Nadrenia, której przywódcą był burmistrz Kolonii, Konrad Adenauer. Trend ten został jednak w Niemczech potępiony jako niepatriotyczny. To właśnie solidarność w obliczu klęski z 1918 roku dokonała faktycznego zjednoczenia Niemiec i utrwalenia dominacji pruskiej. Powstał też nurt rewanżyzmu, potrzeba odwrócenia skutków doznanej klęski. Na jego gruncie pojawił się narodowy socjalizm i powszechne poparcie dla niego – szczególnie na wschodzie. Najmniej tego poparcia było w katolickiej, łacińskiej Nadrenii. Po klęsce II wojny światowej, właśnie od Nadrenii zaczęła się odbudowa państwowości niemieckiej, na zasadach łacińskich, z tym samym Konradem Adenauerem na czele. Rola prusactwa, a więc i bizantynizmu zmalała.
Niestety, łacińskie Niemcy okazały się zbyt słabe, by zupełnie wyeliminować ducha bizantynizmu (prusactwa) i to mimo długotrwałego ujarzmienia wschodnich Niemiec w bloku sowieckim. Przesiąknięci duchem bizantynizmu uciekinierzy ze wschodu, zrzeszeni w tzw. związkach wysiedleńców, odgrywali i odgrywają ogromną rolę w utrzymywaniu mentalności bizantyńskiej w Niemczech. Po zjednoczeniu z NRD i przeniesieniu stolicy do Berlina ten wpływ bizantynizmu tylko się wzmocnił. Już w 1946 roku Konrad Adenauer przestrzegał Niemców: „Kto chce uczynić Berlin nową stolicą, ten stwarza duchowo nowe Prusy” (Wer Berlin zur neuen Hauptstadt macht, schafft geistig ein neues Preussen – cytuję za Wolf Schneider „Überall ist Babylon. Die Stadt als Schicksal des Menschen von Ur bis Utopia”, Dusseldorf 1960, str. 309“.
Dzisiaj rola Niemiec w Unii Europejskiej, i to Niemiec z ducha pruskich, a więc bizantyńskich, jest ogromna. Czy zdołają zdominować całą Europę według planów Bethmann Hollwega? Oto jest kluczowe pytanie dla przyszłości Europy. Jest to też pytanie ściśle łączące się z zagadnieniem, czy Europa obroni się przed naporem islamu. Czy wykrzesze z siebie dość siły, by stawić mu skuteczny opór?
Czym się różni bizantynizm od łacińskości?
Pisałem o tym w cytowanej wyżej książeczce. Tutaj spróbuję streścić to w formie tabelarycznej, by jak najprościej ukazać nieprzystawalność tych dwóch metod ustroju życia zbiorowego. Oczywiście opieram się tu na nauce Feliksa Konecznego.

Cywilizacja łacińska

Cywilizacja bizantyńska

Etyka obowiązuje zawsze, we wszystkich dziedzinach życia, z polityką włącznie, również międzynarodową.

Etyka obowiązuje w życiu prywatnym. Polityka ma być skuteczną i nie musi się krępować etyką.

Źródłem prawa etyka.

Źródłem prawa interes państwa.

Doskonalić się mają wszyscy. Obowiązek życia zgodnie z sumieniem. Rozwój etyki.

Doskonalić się mają wybrani np. mnisi. Brak wzorców (świętych) podnoszących normy etyczne dla wszystkich.

Uczoność na służbie prawdzie.

Uczoność na służbie państwu.

Kościół zupełnie niezależny od państwa.

Kościół służący interesom państwa.

Sakralizacja małżeństwa i rodziny.

Upaństwowienie małżeństwa i rodziny.

Prymat sił duchowych.

Prymat sił fizycznych.

Łączenie poprzez współpracę.

Łączenie poprzez dominację, nakaz.

Gotowość do krytykowania państwa.

Posłuszeństwo państwu.

Minimalizacja roli państwa. Liczy się jednostka i jej wolność.

Tendencja do regulowania wszystkiego odgórnie. Państwo jest wszystkim, jednostka niczym.

Zadaniem obywateli jest wymuszanie na państwie służenia ich interesom.

Jedność celu przy różnorodności form życia społecznego, podejmowanych, w

Funkcją państwa jest wymuszanie posłuszeństwa obywateli.

Jednakowość jest narzucana odgórnie i powszechnie akceptowana. Stąd bierze się

wyniku doświadczenia i naśladownictwa. Próby i błędy. Samorządność.

ład, funkcjonalność i porządek. Wszelkie organizacje zawdzięczają byt państwu.

Siła polityczna wyrasta z sił społecznych.

Państwo determinuje siłę społeczeństwa.

Wspieranie rozwoju prowincji zasadą pomocniczości.

Rozwój centrum kosztem materialnego i intelektualnego drenażu prowincji.

Życie zbiorowe organiczne, oddolne, wyrazem woli obywateli.

Życie mechaniczne, zcentralizowane i zbiurokratyzowane.

Odpowiedzialność osobista, każdego.

Odpowiedzialność wydającego rozkazy.

Wyższość celu, sensu, treści nad formą. Forma nie ma znaczenia.

Wyższość formy nad treścią, bo forma jest wspólna, a nie cel.

Dualizm prawny, jest prawo publiczne i prywatne.

Monizm prawa. Jest tylko prawo publiczne.

Powstają narody jako wyraz zbiorowej więzi wokół określonej historii, literatury i ziemi.

Nie ma pojęcia narodu odrębnego od państwa czy grupy etnicznej.

Świadomość odpowiedzialności za przeszłość i przyszłość (historyzm).

Liczy się tylko teraźniejszość i odpowiedzialność za nią.

Jaką ma być Europa?

Analizują powyższą tabelkę każdy może sam ocenić, która jej strona jest mu duchowo bliższa. Innymi słowy, do jakiej należy cywilizacji i w jakiej chciałby swoje dzieci wychowywać. Myślę, że większość Polaków czy Anglików jest świadoma swej łacińskości. Niemcy będą w tym temacie podzieleni.
Między różnicami tego rodzaju co powyżej nie może być syntezy. Te właściwości się wzajemnie wykluczają. Dlatego też wszelkie próby syntezy są z góry skazane na niepowodzenie. Prowadzą do chaosu, do tego, co Koneczny nazywa cywilizacyjnym kołobłędem. Taki chaos obserwujemy w Unii Europejskiej. Będzie jeszcze gorzej, gdy w jej obrębie znajdą się państwa cywilizacji turańskiej, takie jak Turcja. Unia Polski i Litwy była możliwa, bo było od początku jasne, według jakiej metody ustroju życia zbiorowego Unia będzie funkcjonować. Królem został Litwin, ale miał rządzić po polsku. Społeczeństwo narzuciło ograniczenia dla jego władzy (neminem captivabimus). To łacińska Polska narzucała swoją metodę kresom wschodnim, uczyła je cywilizacji łacińskiej, cywilizowała. Alternatywą była tam turańszczyzna, metoda mongolska, sterowana z Moskwy. Litwa się zlatynizowała. Ruś miotała się przez wieki między turańszczyzną a łacińskością i do dziś zarówno Białoruś jak i Ukraina są cywilizacyjnie rozdwojone. W podobny sposób działały kraje europejskie posiadające kolonie. Nie wchodziły w syntezę z zastanymi cywilizacjami, tylko przynosiły własną. Łacińskość utrwaliła się w obu Amerykach, w Australii, w Nowej Zelandii, na Filipinach. Po dekolonizacji wyzwolone krają próbują syntezy między tym, co przyniosła Europa, a tym, co było tradycyjnie własne. Wyraźnie wygrała cywilizacja własna w Chinach, Indiach, w krajach arabskich, w Indonezji. W Afryce z reguły powstaje chaos, z którego kraje postkolonialne nie potrafią wyjść. Własne tradycje są za słabe. W imię odrzucenia tego, co nieśli zachodnioeuropejscy kolonialiści, próbowano sięgać po wzorce socjalistyczne z ZSRR. To tylko dodatkowo komplikowało i tak trudną sytuację, wprowadzając rozwiązania turańskie (jedynowładztwo). Stabilizacja przychodzi, gdy jest wyraźny prymat jednej cywilizacji.
Według jakiego wzorca funkcjonować będzie Europa: łacińskiego czy bizantyńskiego? Oto kluczowe pytanie dla naszych czasów. Od odpowiedzi na to pytanie zależeć będzie czy i jak uporamy się z naporem islamskim na Europę.
Konfliktów cywilizacyjnych nie wygrywa się ustępstwami. Trzeba być samemu silnym i gotowym bronić swoich racji. W Europie tendencje ekumeniczne, które przerodziły się w synkretyzm, osłabiły świadomość odrębności nie tylko religijnej, ale i cywilizacyjnej. Można i trzeba współpracować w różnych sprawach z bardzo różnymi partnerami. Do każdej sprawy zestaw partnerów może być inny – jak w koalicjach sejmowych czy ONZ-owskich, ale nie może to być kosztem własnej tożsamości. Letniość religijna w Europie pociągnęła za sobą letniość w świadomości cywilizacyjnej. A gdy się własnej cywilizacji nie broni, to się ulega innej, bardziej zdecydowanie dążącej do zwycięstwa. Na razie wygląda na to, że bizantynizm zwycięża, przynajmniej w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Czy jednak okaże on się tak samo zwycięski w konfrontacji z islamem, szczególnie z islamem turańskim?
Nie wszystkie przejawy funkcjonowania Unii Europejskiej są pochodzenia bizantyńskiego. Bizantynizm nigdy nie był misyjny, przynajmniej od czasów Cyryla i Metodego. Zresztą oni też byli raczej łacińscy niż bizantyńscy. Tymczasem Unia Europejska jest przepojona duchem misyjnym, ale niestety nie tylko w dobrych sprawach, takich jak demokracja, tolerancja czy praworządność, ale również w złych, takich jak dopuszczalność aborcji, antykoncepcja, zrównanie kohabitacji (również homoseksualnej) z małżeństwami, swoboda seksualna itd. Bizantynizm nigdy nie atakował rodziny. Dzisiaj Unia Europejska to czyni. Z drugiej strony regulowanie wszystkiego, wymuszanie jednolitych zachowań w tysiącach drobnych spraw, przenoszenie różnych kompetencji z prowincji do centrum, ograniczanie samorządności, rosnąca biurokracja, usuwanie Kościoła z jakiegokolwiek wpływu na sprawy polityczne, pisanie praw bez względu na etykę, wymuszanie poprawności politycznej, nauka na służbie gospodarce a nie prawdzie, redukcja znaczenia narodów, wymazywanie przeszłości – to wszystko elementy bizantyńskie.
Jakim jest islam w Europie?
Oczywiście, dzisiaj islam nie kształtuje jeszcze Unii Europejskiej, ale zmieniłoby się to, gdyby weszła doń Turcja. Myślę, że sami muzułmanie mieszkający w Europie nie zawsze mają świadomość, że reprezentują dwie cywilizacje: arabską i turańską. To z tą drugą jest więcej kłopotu. W tym środowisku powstaje terroryzm, a jako receptę na to, państwa europejskie próbują współpracy z duchownymi arabskimi. Niewiele to pomaga.
Podstawowym problemem jest religijny fanatyzm. Fanatyk tym się różni od entuzjasty, że czegoś nienawidzi, podczas gdy entuzjasta coś kocha. Entuzjasta jest twórczy, może nawet być zapalonym misjonarzem swojej wiary, choćby i islamskiej. Fanatyk czegoś lub kogoś nienawidzi i próbuje to zniszczyć; jest destruktywny, a nie twórczy.
Podziwiać należy przywiązanie muzułmanów do swojej wiary. Podziwiać należy ich gotowość do publicznego manifestowania jej. Wymuszona przez władze francuskie rezygnacja z chust okrywających głowy dziewczyn w szkołach działa tylko w szkołach. Zaraz po wyjściu ze szkoły chusty te wracają na głowy islamskich dziewczyn. Nie asymilują się. Pozostają sobą. Dziś w Europie zachodniej więcej ludzi wie, co to Ramadan, niż co to Wielki Post. Muzułmanie w zlaicyzowanej Europie pozostają duchowo silni.
Fanatyzmu nie tylko nie możemy podziwiać, ale i nie wolno nam go tolerować. Potrzeba zbiorowej woli, by go skutecznie unieszkodliwić. Czy Europę stać na taką wolę, taką siłę ducha, taką konsekwencję? Z jednej strony ubolewamy nad palonymi samochodami, a z drugiej bez żadnego powodu uznajemy niepodległość turańskiej, muzułmańskiej części Serbii (Kosowa).
Widzimy zapaść demograficzną w Europie, ale nie dotyczy ona islamskich imigrantów. Środki zaradcze, takie jak zasiłki pro-natalistyczne, spożytkowują islamscy imigranci, a rodowici Europejczycy nadal dzieci nie mają. Wypracowane w Europie mechanizmy opieki zdrowotnej, socjalnej, edukacyjnej, emerytalnej trafiają do islamskich imigrantów w o wiele większym zakresie niż ich wkład do budżetów i ubezpieczalni krajów osiedlenia.
Kraje, które ograniczyły przyrost naturalny, przeżywają wzrost gospodarczy, bo proporcja osób pracujących zarobkowo (i płacących podatki) w stosunku do utrzymywanych jest duża, jednak trwa to tylko jedno pokolenie. Takie kraje jak Chiny czy Indie, które drastycznie ograniczyły rozrodczość, przeżywają dziś rozkwit gospodarczy. Za jedno pokolenie będą w tej samej sytuacji, co Europa: nadmiar emerytów stanie się problemem. Europa skokowy wzrost gospodarczy ma już za sobą. Teraz przyrost emerytów, coraz dłużej żyjących, powoduje, że znowu mało jest pracujących zarobkowo w stosunku utrzymywanych. Mówi się o konieczności opóźniania wieku emerytalnego. Zatrudnia się coraz więcej kobiet, co tylko pogłębia kryzys demograficzny. Od dłuższego czasu Europa ratuje się imigracją, między innymi islamską. Ale świat maleje i imigrantów gotowych pracować na emerytury dla innych może też zabraknąć. Coraz częściej ci imigranci sprowadzają też swoich emerytów do Europy.
Rozkwit gospodarczy świata muzułmańskiego wynika z posiadanych, a potrzebnych całemu światu, zasobów energetycznych ropy i gazu, a nie z zapaści demograficznej, której nie doświadczają.
Co robić?

Sile duchowej islamu przeciwstawić można tylko siłę duchową chrześcijaństwa. Tyle tylko, że dzisiaj chrześcijaństwo duchowo silne nie jest. Tak jak przed rekonkwistą potrzebna była odnowa duchowa hiszpańskiego katolicyzmu (rządy Izabeli Kastylijskiej i jej męża Ferdynanda II Aragońskiego – władców, którym historia nadała przydomek – katoliccy). Potrzebna jest dzisiaj całej Europie podobna odnowa. Musimy zwalczać obrażające naszą wiarę bluźnierstwa z taką pasją, z jak czynią to muzułmanie czy żydzi. Musimy wymagać szacunku dla niej i sami ją szanować.
Wcale nie proponuję, by - jak Izabela - wypędzić innowierców z Europy, ale uważam za konieczne przypomnienie wszystkim - tubylcom i imigrantom, że jest to kontynent, w którym rządzą zasady chrześcijańskie, łacińskie. Imigranci muszą znać swoje miejsce, miejsce gości, którzy albo podporządkują się obowiązującym zasadom życia zbiorowego, albo spotka ich banicja. Nie znam lepszej recepty jak ta, którą wypracowała I Rzeczpospolita. Wielu mieliśmy imigrantów: protestanckich Niemców, Żydów, karaimów, muzułmańskich Tatarów, Ormian. Państwo było silne, bogate, przyciągało szukających azylu. Była pełna tolerancja. Tolerancja ta polegała na dostępności dla imigrantów dwóch opcji. Można było się w pełni zintegrować z narodem polskim przyjmując jego sposób życia, oraz można było pozostać sobą, żyjąc życiem zupełnie odrębnym, choćby poprzez wieki, ale w tym drugim przypadku bez prawa wtrącania się w to, jak Polacy załatwiają swoje sprawy. Oczywiści dopuszczalne były wszystkie możliwe formy pośrednie między tymi dwoma opcjami, ale współdecydowanie przychodziło dopiero po pełnej akceptacji naszych norm.
Nie zanosi się na to, by obecni islamscy imigranci w Europie łatwo zasymilowali się.

Nie pragną tego i nie należy tego od nich wymagać. Mogą, ale nie muszą się integrować. Natomiast, jeżeli chcą pozostać sobą, to muszą uznać swój status gości, choćby poprzez pokolenia. Będą żyli odrębnym życiem, obok głównego nurtu spraw publicznych. Nie będą mieli prawa przekraczać praw kraju osiedlenia i nie będą mieli żadnego nań wpływu. Będą mieli prawo do ustanawiania praw własnych, prywatnych, na użytek wewnętrzny swojej społeczności. Nawet mogą sobie zakładać własne ubezpieczalnie, pobierać własne dodatkowe podatki, wypłacać własne zasiłki rodzinne, własne emerytury, żyć według własnych norm prawa rodzinnego, zakładać własne sądownictwo, własne szkolnictwo, własną służbę zdrowia itd. To wszystko na własne życzenie i z tego tytułu państwo nie powinno ich obciążać podatkami na świadczenia, które nie będzie im dawać. Muszą tylko szanować prawo kraju osiedlenia i jego sądom podlegać szczególnie w sprawach na styku z ludnością rodzimą. W gruncie rzeczy tak żyją wśród nas Cyganie – od wieków.
Oczywiście takie rozwiązanie nie jest możliwe przy bizantyńskiej jednakowości. Nie jest możliwe przy rządach biurokratycznie ingerujących w każdą dziedzinę życia, przy upaństwawianiu wszystkiego. By wytrzymać taką długotrwałą obecność obcych, państwo musi być silne, ale musi to być siła przede wszystkim duchowa, wynikająca z oddolnej woli życia w określony sposób i uprawniająca państwo do siłowego wymuszania na gościach nie przekraczania naszych praw. Musi też być powszechna tolerancja dla inności.

W Unii Europejskiej wiele mówi się o tolerancji dla różnych kultur, ale rozumie się pod tym określeniem akceptację różnic w strojach, w kuchni, w uprawianych sportach i zabawach czy w innych podobnie trywialnych sprawach. Gdy chodzi o ustawianie młodocianych małżeństw przez rodziców, damskie obrzezanie, patriarchalne rodziny, obowiązek moralny pomszczenia skrzywdzonego krewnego, poligamię i inne ważne sprawy nagle tolerancja znika. W sposób oczywisty chcemy by w tych sprawach obowiązywały nasze normy, również wśród gości, i słusznie.
Otóż środowiskom, które chcą zachować swoją odrębność, należy na to pozwolić, ale tylko do pewnych granic. Natomiast nigdy nie należy pozwalać im na współdecydowanie o tym jak ma funkcjonować życie zbiorowe u nas. Muszą szanować nasze prawa. Kto nie szanuje, winien być surowo karany, z banicją włącznie.
Z drugiej strony, kto chce się integrować, jest mile widziany, ale wtedy musi zaakceptować też nasze normy moralne. Tylko my sami musimy je mieć! Islam jest silny duchowo, a chrześcijaństwo słabnie. Próby tworzenia nowej etyki, odrzucającej normy chrześcijańskie, a opartej na wolności wyboru stylu życia, „prawie” do aborcji, do eutanazji, do korzystania z seksu bez konsekwencji, do równego korzystania z świadczeń bez równości obowiązków itd., są z góry skazane na niepowodzenie. Tylko powrót do tradycyjnych europejskich wartości, opartych na prawie naturalnym, na prawie rzymskim i etyce chrześcijańskiej, może zapewnić siłę do stawienia czoła wpływom muzułmańskim w Europie.
O ten powrót apeluję!


1 Samuel Huntington, profesor z Harwardu, napisał słynną książkę pt. “Zderzenie cywilizacji” („The Clash of Civilisations” ), w której opisuje 7 cywilizacji funkcjonujących w dzisiejszym świecie, a identyfikuje je z religiami.

Za: OPOKA W KRAJU 66(87)
Kórnik marzec 2008
Wydawnictwo seryjne, ukazujące się w nieregularnych odstępach czasu
pod redakcją Macieja Giertycha
Adres: os. Białoboka 4, 62-035 Kórnik