Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Kapitalizm, to takie niezwykłe wierzenie, że najgorsi mężczyźni, z najgorszych pobudek, w niewiadomy sposób będą pracować dla wspólnego dobra.

John Maynard Keynes

Popełniłem błąd, zakładając, że organizacje, których celem jest zysk, będą w największym stopniu zdolne chronić własnych udziałowców i ich kapitał.

Alan Greenspan, były szef Rezerwy Federalnej USA

Dwa powyższe cytaty; jeden dosadny, drugi dyplomatycznie wyważony – dobrze ukazują krach wiary w tzw. „niewidzialną rękę rynku”. Ze zwątpienia  J. M. Keynes’a w zasadność ortodoksyjnej ekonomii liberalnej, zrodziła się w latach 30. XX wieku ekonomia państwowego interwencjonizmu, która zdominowała myślenie ekonomistów i pozwoliła odbudować gospodarki narodowe państw Europy Zachodniej po II wojnie światowej.

Niebezpieczeństwo samowolnej kreacji pieniądza kredytowego przez banki prywatne nie zostało jednak przy tym zażegnane i pod koniec lat 70. XX wieku powrócono do idei „samoregulacji rynku” nazywając ją „deregulacją”. Deregulacja polegała generalnie na „uwolnieniu” stóp procentowych, po to, aby bankierzy mogli odrobić finansowe straty wywołane czterokrotną podwyżką cen ropy naftowej przez kraje OPEC, (do której doszło w odpowiedzi na uchylenie parytetu złota dla amerykańskiego dolara, w 1971 roku). W efekcie podstawowego mechanizmu finansowego neoliberalnej deregulacji, czyli podniesienia stóp procentowych, dłużnicy popadli w pułapki kredytowe, ale wyższe odsetki pozwoliły bankierom odrobić straty.

Neoliberalna, bankierska doktryna ekonomiczna; deregulacja i samowolna kreacja oprocentowanych długów trwała nadal i święciła triumfy, prowadząc do coraz większego efektywnego zadłużenia [1] społeczeństw. Wraz ze wzrostem zadłużenia efektywnego wzrastała polityczna i gospodarcza władza oligarchii finansowej, pozwalająca jej także na wstrzymanie akcji zadłużeniowej (kredytowej), w przypadku gdy dalsza kreacja zadłużenia nie przynosiłaby już pożądanych rezultatów. Oznacza to, iż kiedy gospodarka i społeczeństwo zostaną nasycone długami do takiego stopnia, iż dług przestaje mieć pokrycie w istniejących realnie dobrach, a jego dalsze istnienie obnaża główną cechę kapitalistycznego systemu finansowego; zasadę kreacji hiperzadłużenia – akcja kredytowa zostaje wstrzymana, a istniejący dług likwidowany poprzez  egzekwowanie należności. Wstrzymanie akcji kredytowej w kapitalistycznym systemie finansowym równa się wstrzymaniu dopływu nowych środków rozliczeniowych. Prowadzi to do kryzysu gospodarczego (recesji), jaki miał miejsce w latach 30. XX wieku oraz jaki prowokuje się obecnie. Egzekucja wykreowanych należności polegająca na przejmowaniu majątku niewypłacalnych dłużników; mniejszych banków i innych instytucji finansowych [2], a także osób prywatnych,  które zaciągnęły kredyty hipoteczne [3] prowadzi do osiągnięcia jeszcze większych korzyści majątkowych przez oligarchię finansową. Jest to także sposobem utrzymania  uprzywilejowanej pozycji oligarchii.

Obecne zmiany stały się przesłanką zwątpienia w sens kapitalizmu przez wielu ludzi; w tym kilku powszechnie uznawanych na świecie ekonomistów. Zwątpienie Alana Greenspan’a to jednak blady oddźwięk postawy Keynes’a i jak na razie nic z niego nie wynika. Czas obecny stanowi zatem dobrą okazję do przypomnienia zasad teorii Demokracji Finansowej, gdyż w świetle tej teorii natura kapitalizmu, jego „kryzysu”, oraz sposoby przezwyciężenia zapaści cywilizacyjno-finansowej jaką kapitalizm ze sobą niesie zostały dobrze wyjaśnione.

Odsłona I

Skąd się biorą pieniądze?

Kapitał – fundament kapitalizmu – to pieniądz, środek rozliczeniowy, katalizator transakcji, liczbowy i symboliczny wyraz wartości towarów i usług.

W dziejach cywilizacji europejskich zmagały się dwie koncepcje pieniądza. Obie reprezentowane przez inne cywilizacje. Cywilizacja łacińska preferowała pieniądz kruszcowy; złoto i srebro. Te szlachetne metale były cenione za swoją trwałość. Były rzadkie, zatem ich niewielka ilość mogła z powodzeniem wyrażać wartość wielu innych dóbr konsumpcyjnych. Szlachetne metale występowały w wielu miejscach na ziemi; niezależnie od działań emitentów walut i jako takie stanowiły ponadnarodowy środek rozliczeniowy. Wszystkie te cechy sprawiały iż złoto i srebro uchodziły w Europie (od V w. p.n.e. do XX wieku n.e.) za najlepszy środek rozliczeniowy.  Jednak taki wybór skazywał reprezentantów cywilizacji łacińskiej na nieustanne zmaganie się z brakiem szlachetnych kruszców, gdyż wydajność złóż w kopalniach była ograniczona w sposób naturalny, nie wzrastała wraz ze wzrostem gospodarczym (ilością dostępnych towarów), ani wraz z przyrostem demograficznym. Zmagania ze zbyt małą ilością pieniędzy polegały zatem na fałszowaniu zawartości kruszcu w monetach, na prowadzeniu rabunkowych wojen (później na kolonializmie), których efektem miał być wzrost ilości złota w państwowym skarbcu, (co często mylnie utożsamiano ze wzrostem bogactwa kraju). Czasami na brak kruszców miał zaradzić handel i pozyskiwanie metali szlachetnych poprzez eksport towarów. Towarzyszyły temu edykty o zakazie importu, o ile import wiązałby się z ubytkiem złota lub srebra z państwowego skarbca (merkantylizm). Czwartym, zupełnie innym, rozwiązaniem kwestii braku kruszców stały się oprocentowane pożyczki – lichwa.

Lichwa była znana na świecie od zarania dziejów. W Europie była stosowana przez starożytnych Greków – była także przez nich piętnowana, m.in. przez Platona i Arystotelesa. To między innymi   autorytet tych filozofów sprawił, iż lichwa w Europie starożytnej zyskała opinię zajęcia godnego pogardy.   Moralne zastrzeżenia wobec lichwy nie powstrzymywały jednak starożytnych Greków, a później Rzymian, przed prowadzeniem zaborczych wojen i przed podbijaniem narodów. Szczególnie aktywni i bezwzględni w podbojach byli Rzymianie. Izraelici (głównie Żydzi) padli ich ofiarą jako jeden z narodów, kolejny wśród wielu. Po wygnaniu Żydów z Palestyny i osiedleniu się ich na rubieżach Rzymskiego Imperium, Żydzi zajęli się handlem międzynarodowym. Prowadzili go z powodzeniem, co  przysparzało im niemałych korzyści; zaś nadwyżki z handlu – w obliczu braku własnego państwa – przeznaczali na pożyczki; pomnażali poprzez lichwę. Ich religia (judaizm) nie zabraniała im pożyczać na procent obcym. A poczucie odrębności – pielęgnowane w judaizmie – zabezpieczało przed poczuciem ogólnoludzkiej wspólnoty nie mniej niż cierpienia, których dostarczyli Żydom starożytni Grecy i Rzymianie. W taki sposób pieniądz i lichwa stały się dla Żydów narzędziem w walce o przetrwanie wśród narodów i innych cywilizacji. Sytuacji nie zmienił fakt, iż po zwycięstwie chrześcijaństwa nad antykiem, tradycje Starego Testamentu zostały częściowo przyswojone przez Greków, Rzymian i pozostałych Europejczyków.

Walka o przetrwanie znalazła zatem swój wyraz w praktyce finansowej, a później w ekonomii, zaś szczególnie; w dwojakim pojmowaniu i wartościowaniu lichwiarskich odsetek. Rzymianie, a później wielu władców feudalnych, gardzili handlem oraz lichwą, bowiem prawdziwe bogactwo wiązali z posiadaniem ziemi i z produkcją rolną. Żydzi, nie mogąc posiadać ziemi, uważali handel za pożyteczny a odsetki za dobrodziejstwo, zaś odsetki od odsetek za „ósmy cud świata” i nie mogli się nadziwić, że feudalni władcy zgadzają się je płacić. Władca bez pieniędzy szybko jednak tracił swoją pozycję, stąd zależność władców cywilizacji łacińskiej od rodzącej się powoli żydowskiej oligarchii finansowej dysponującej złotem lub kruszcową gotówką była olbrzymia.

Węzeł dwu cywilizacji obecnych w Europie; łacińskiej i żydowskiej został zaciśnięty m.in. poprzez nieumiejętność rozwiązania kwestii finansowej pośród wielu narodów świata. Ograniczone zasoby kruszców – a więc tzw. „pełnowartościowych” środków rozliczeniowych – stały się strukturalnym wsparciem sukcesów finansowych lichwiarzy. Walka cywilizacyjna rozgorzała z nową siłą. Lichwa dostarczała Żydom dochodów, ale stawała się także przyczyną rabunków, pogromów i wydalania ich poza granice państw. Brak kruszców jako pożądanych środków rozliczeniowych, ponownie wiązał władców z wydalonymi Żydami. W przypadku pożyczek zagranicznych, anty-lichwiarskie edykty feudałów zdawały się nie obowiązywać tych, którzy sami je wydawali. Raz wygnana lichwa powracała zatem wraz z brakiem kruszcowego pieniądza i wraz z udzielającymi pożyczek lichwiarzami. Żydom też brakowało złota na nieustannie potrzebne „gojom” pożyczki, ale sprytni złotnicy znaleźli na to sposób poprzez pożyczanie złota interesantom w sposób „całkowicie bezpieczny” … jedynie na papierze, bez wydawania go z własnego skarbca.

Ufni ludzie, którym brakowało pieniędzy, pożyczali złoto w formie papierowego zaświadczenia o posiadaniu złota i prowadzili swoje interesy posługując się tymi zaświadczeniami. Ich handlowi partnerzy coraz częściej zadowalali się wystawionym przez złotnika papierowym zaświadczeniem o posiadaniu złota. A ponieważ interesanci pożyczkobiorców nie przychodzili do złotnika po złoto wszyscy jednocześnie, sumaryczna wartość wystawionych przez złotnika papierowych zaświadczeń mogła być większa niż sumaryczna ilość złota w skarbcu złotnika. W ten sposób odsetkowy zysk złotnika zwiększał się, zaś ryzyko braku pokrycia dla zaświadczeń było zmniejszane poprzez wzajemne umowy gwarancyjne pomiędzy wieloma złotnikami. Te papierowe zaświadczenia wydawane przez złotników, czyli złoto rzekome – substytut legalnego pieniądza – stały się nowym rodzajem środków rozliczeniowych w Europie. Miały one podstawową zaletę; łatwo można było je mnożyć według potrzeb klientów, bez względu na ograniczony naturalnie zasób kruszców, a w przypadku posiadania umów gwarancyjnych, bez względu na rzeczywistą ilość kruszcu jaką złotnik posiadał w skarbcu, za to proporcjonalnie do wzrostu ilości dóbr konsumpcyjnych na rynku. Złotnik pożyczając złoto rzekome nie ryzykował utraty własnego kapitału, (dopóki obowiązywały umowy gwarancyjne), a zyskiwał dochód ze spłaty odsetek od rzekomo pożyczonych pieniędzy, na które miał jedynie częściowe pokrycie. Tak powstał nowy papierowy „pieniądz” złotników nominowany w uznanych walutach; pierwowzór późniejszych banknotów, czeków, elektronicznych przelewów, oraz magnetycznych i czipowych kart kredytowych, czyli środków rozliczeniowych emitowanych współcześnie przez prywatne banki i wymienialnych na legalne (konstytucyjne) waluty narodowe. Siła tego trans-cywilizacyjnego a później ponadnarodowego pieniądza prywatnego rosła na przestrzeni wieków, wzmacniana podstępem: zobowiązaniem do stosowania przez państwa narodowe pieniędzy z parytetem złota i srebra [4], które zazwyczaj skutecznie ograniczało podaż pieniądza państwowego i narodowego, i które czyniło miejsce dla prywatnego złota rzekomego. Ta zdolność emisji bankowych środków rozliczeniowych została z czasem uznana przez ekonomistów, nazwana „bankową kreacją pieniędzy” i zalegalizowana. Dzisiaj w podręcznikach ekonomii pisze się o niej, jako o normalnym sposobie funkcjonowania banków i pieniędzy, ale lekceważy się sprawę najistotniejszą: złożoną kwestię własności kreowanych pieniędzy.

Prywatny pieniądz bankowy powstaje jako dług kredytobiorcy wobec banku. Bankier przypisuje emitowanym środkom rozliczeniowym swoją własność uzasadniając to koniecznością wypłaty pieniędzy w przypadku, kiedy interesant kredytodawcy przyjdzie wypłacić pieniądze. Bankier przedstawia się tutaj jako pośrednik w obrocie pieniężnym; żąda zwrotu długu od kredytobiorcy, bowiem na żądanie kontrahenta kredytobiorcy: „musi wypłacić pieniądze z depozytów swoich lub swoich deponentów”. Gdyby wszyscy interesanci kredytobiorców żądali od bankiera wypłaty w oficjalnej (np dawnej, kruszcowej) walucie postępowanie bankiera byłoby zasadne. Byłby on jedynie pośrednikiem w obrocie, ilość pieniędzy byłaby stała, a jego zysk brałby się jedynie z odsetek. (Tak właśnie pojmują bankowość ludzie z zewnątrz, którzy jej w rzeczywistości nie znają). W istocie bankier kreuje pieniądze, a nie jest jedynie pośrednikiem w obrocie nimi. Jest emitentem środków rozliczeniowych, których nieustannie przybywa. A ponieważ emituje środki rozliczeniowe, które są długiem wobec banku, wraz z prowadzoną przez niego akcją kredytową wrasta nie tylko ilość pieniędzy, ale także wielkość zadłużenia społeczeństwa wobec banku.

Dokładnie jest tak, iż kredytowy pieniądz dłużny powstaje jako środek płatniczy mający podwójną własność. Po pierwsze – co jest słuszne i ważniejsze – wykreowany pieniądz staje się własnością producenta użytecznych dóbr; np. udzielenie kredytu konsumenckiego na zakup określonego dobra (np. pralki, samochodu lub mieszkania) zasila konto producenta owego dobra. (W przypadku kredytów inwestycyjnych, prawo własności rodzi się po pomyślnym przeprowa-dzeniu inwestycji). Po drugie; bankier żądając zwrotu wykreowanego pieniądza traktuje kwotę długu jako swoją własność. Bankier emitujący pieniądze przywłaszcza sobie własność wykreowanych środków bez względu na ich dalsze losy. Bankier postępuje tak jakby rzeczywiście pożyczał własne złoto – ale w przypadku kreacji bankowych długów bankier nie pożycza złota, ani własnych pieniędzy, on tworzy środki rozliczeniowe wymienialne na oficjalne pieniądze jako monetyzację nowopowstałych dóbr konsumpcyjnych. Tworzy je na zlecenie kredytobiorcy i w efekcie prowadzenia działalności gospodarczej przez producenta towarów lub osób świadczących usługi potrzebne innym ludziom.

Dzisiaj, prywatny bank emisyjny kreując pieniądz dłużny dla obywateli, dubluje prawo własności do wykreowanych pieniędzy i pośrednio do wytworzonych dóbr. Prawnym właścicielem pieniądza emitowanego podczas akcji kredytowej jest bowiem producent użytecznych dóbr będących przedmiotem kredytu. Reprezentuje on społeczeństwo, wszystkich ludzi zaangażowanych w tworzenie dóbr. Bank żądając od pożyczkobiorcy zwrotu pełnej sumy kredytu (plus odsetki), przywłaszcza sobie społeczne prawo własności do emitowanych środków rozliczeniowych. Żądanie zwrotu rzekomego długu, czyli pieniędzy których nie było, zanim bank ich nie stworzył dla producenta na prośbę kredytobiorcy, jest nadużyciem finansowym – mówiąc najdelikatniej. Bank  realizuje to nadużycie finansowe poprzez wymóg spłaty rzekomej pożyczki wraz z odsetkami lub poprzez przejęcie przedmiotu kredytowanego zakupu (mieszkania, samochodu) lub jego zastawu. Bezzasadność takiej praktyki widać wyraźnie, kiedy wyobrazimy sobie mennicę, która przypisywałaby sobie prawo własności do wyprodukowanych monet i banknotów. Wszyscy dobrze wiedzą, że pracownikom a nawet właścicielom mennicy przysługuje określone wynagrodzenie, ale nie jest ono równoważne (ani wyższe) sumie wyprodukowanych banknotów. Tymczasem prywatne banki emisyjne zrodzone w łonie cywilizacji żydowskiej zdołały narzucić reprezentantom cywilizacji łacińskiej inny pogląd na prywatną, bankową emisję środków rozliczeniowych – przedstawiając ją jako pożyczkę.  Niektórzy bankierzy i ekonomiści utrzymują, iż banki pożyczają pieniądze z depozytów swoich klientów – stąd brak zwrotu równałby się stracie ich klientów; deponentów. W rzeczywistości jest inaczej. Bankierzy nigdy nie pożyczają pieniędzy deponentów. Dobrze wyraził to prezes Centralnego Banku Kanady, Graham Towers, przesłuchiwany przez Kanadyjska Komisję Rządową Bankowości i Handlu (w roku 1939), który otwarcie wyznał, iż „banki, oczywiście nie mogą pożyczać pieniędzy swych depozytorów” i dodał: „ilekroć i zawsze, gdy bank udziela pożyczki (lub nabywa obligacje), powstaje nowy kredyt bankowy – nowe depozyty – nowiutki pieniądz” [...] „mówiąc szczerze wszystkie nowe pieniądze wychodzą z banku w formie pożyczek” [...] „ponieważ pożyczki stanowią dług, więc w obecnym systemie wszystkie pieniądze stanowią dług…” [5]. Bank udzielając kredytu zapisuje po stronie aktywów jego wartość i nazywa go depozytem i tak go traktuje, ale w istocie rzeczy nie jest to rzeczywisty depozyt, tylko bankowa kreacja środków płatniczych. Wypłata tej kwoty klientowi kredytobiorcy (producentowi) nie oznacza, iż bankowi należy się zwrot całej kwoty.

W istocie rzeczy, w jednolitej cywilizacyjnie wspólnocie oczywistym jest, iż prywatny bank emisyjny ma prawo jedynie do części wyemitowanych przez siebie pieniędzy; do części stanowiącej pokrycie jego kosztów oraz będącej dochodem z prowadzenia działalności emisyjnej. Kwoty wynagrodzenia banku, w przypadku emisji środków finansowych np. na 100% wartości  mieszkania, powinny stanowić niewielki procent wartości nieruchomości a nie sumę rzędu 150-200% wartości mieszkania, (co podaję z realnej praktyki banków w zależności od stopy procentowej i okresu kredytowania). Interes banku (emisyjnego) nie ucierpi kiedy udzielony kredyt emisyjny zostanie zwrócony w wysokości mniejszej np. jedynie 10% wartości mieszkania. W przypadku banków będących emitentami środków rozliczeniowych, (nie w przypadku kas oszczędnościowo-zapomogowych, banków spółdzielczych posługujących się oficjalną gotówką) opłacalny kredyt może być oprocentowany ujemnie nawet do poziomu -95 % w zależności od kwoty kredytu.

Tymczasem nie uzasadniona praktyka banków prywatnych przywłaszczających sobie podczas akcji kredytowej kwotę dwukrotnej wartości mieszkania, przebiega najsprawniej wówczas, kiedy kreacja prywatnego pieniądza dłużnego jest jedynym lub zasadniczym sposobem emisji środków rozliczeniowych. Bankierzy przez stulecia dążyli do takiej sytuacji, motywowani szaleńczą chciwością lub lękiem wynikającym z prowadzenia walki o podłożu cywilizacyjnym.  Kreowali lub wspierali ekonomistów głoszących wygodne dla nich idee. W końcu wypracowano pięć zasad; 1. każda działalność ma być oparta o bilans kosztów, 2. działalność rządu ma być pokrywana z podatków, 3. wszelkie rozliczenia powinny być prowadzone za pośrednictwem banków, 4. emisja pieniądza także powinna być prowadzona za pośrednictwem banków, 5. każda pożyczka pociąga za sobą oprocentowanie [6].

W 1913 roku bankierski pieniądz prywatny (obecnie współczesny dolar) stał się oficjalną i jedyną walutą w USA emitowaną przez 12 prywatnych banków zrzeszonych w FED. Jej zasięg obejmował niemal cały świat a jej złote pokrycie stało się bardziej kłopotliwe, bo niewystarczające – niż potrzebne i wówczas bankierzy odważyli się na zniesienie parytetu złota dla dolara, (co uczynił dla nich prezydent Nixon w roku 1971) oraz na całkowitą demonetyzację złota (MFW, rok 1976). To posunięcie ostatecznie oddaliło możliwość ubiegania się o złoto na podstawie zgromadzonych pieniędzy. Oddaliło tym samym widmo niewypłacalności dla największych prywatnych banków emisyjnych, a zysk z emisji oprocentowanego pieniądza dłużnego wynosi odtąd 100% plus odsetki, minus inflacja (7) i jest zaspokajany jedynie częściowo, z powodów oczywistych; brak odpowiedniej ilości normalnych, pełnowartościowych pieniędzy, nie będących długiem. W ten sposób bankowy pieniądz dłużny zrodzony w łonie cywilizacji żydowskiej upowszechnił się i wyparł ostatecznie dawny pieniądz kruszcowy cywilizacji łacińskiej.

Obecnie dobrze widać niszczącą siłę bankowego pieniądza dłużnego, emitowanego samowolnie przez oligarchię finansową. Kreacja zawrotnych długów (mierzonych m.in. procentem PKB) stała się sposobem monetyzacji gospodarki z jednoczesnym przejmowaniem znakomitej większości dorobku społeczeństwa przez nieliczne elity finansowe. Same odsetki od kredytów inwestycyjnych stanowią średnio 30% cen towarów codziennego użytku. Jest to haracz jaki całe społeczeństwo spłaca bankierom, nawet ludzie, którzy nigdy w życiu nie wzięli kredytu [8]. Dochodzi do tego spłata odsetek od „długu publicznego”, który po demonetyzacji złota  jest długiem fikcyjnym [9] i przykładem teorii wynikającej ze zdominowania ekonomii przez kontekst walki cywilizacyjnej, bowiem teorię długu publicznego stosuje się do dzisiaj jako zaporę przed emisją pieniędzy narodowych, która ma wymuszać pożyczki międzynarodowe realizowane zazwyczaj przez prywatnych bankierów a spłacane w znakomitej większości w formie podatku dochodowego od ludności.

Kiedy bankowa emisja pieniędzy o podwójnej strukturze własności (stanowiących uzasadniony dochód producentów i rzekomy dług wobec banku) poprzez wypłatę wynagrodzeń coraz lepiej zaspokaja potrzeby pracowników i pomimo wadliwej pierwotnej struktury własnościowej kapitału pozwala funkcjonować gospodarce (w oderwaniu od bankowej kontroli przepływu pieniędzy) akcja kredytowa prywatnych banków emisyjnych zostaje wstrzymana i uruchamiane jest egzekwowanie zadłużenia efektywnego, które cały czas podąża za bankową emisją środków rozliczeniowych, prowadząc do coraz bardziej zawiłych operacji transferu własności rzekomej na akcje przedsiębiorstw, obligacje i inne papiery dłużne.

Podwójna struktura własności pieniądza i coraz bardziej oczywisty brak pokrycia na rzekomą własność pieniędzy, powoduje wstrzymanie akcji kredytowej a tym samym dopływu nowych środków rozliczeniowych – skutkuje to zmniejszeniem popytu, spadkiem cen i bankructwami, ale bankierska oligarchia utrzymuje swoją kontrolę nad pieniądzem, osiągając przy tym dodatkowe zyski z przejmowania majątku instytucji, przedsiębiorstw i ludzi doprowadzonych do bankructwa.

Odsłona II

Kryzys i przyszłość bankowości

Pozytywna i wartościowa przyszłość bankowości to wyjaśnienie zasad ilościowych emisji środków rozliczeniowych [10] oraz sprawy własności powstających środków.

Przywłaszczenie sobie prawa własności do kreowanych pieniędzy jest podstawowym nadużyciem i przyczyną kłopotów społeczeństwa, w którym działa prywatny emitent środków rozliczeniowych. Zasadniczym pytaniem jest: Czy kłopoty wynikające z tej cechy działalności bankiera przewyższają pożytki z prowadzenia przez niego akcji emisyjnej – a jeżeli tak, to co zrobić, aby zmniejszyć lub wyeliminować to zjawisko?

Pozytywną cechą ponadnarodowej emisji pieniędzy prywatnych, jaka obecnie dominuje na świecie jest przezwyciężenie ograniczeń emisyjnych zawartych w systemie kruszcowym. Ograniczenia te szły w parze z chciwością, co prowadziło do agresji militarnej i gospodarczej. Pod tym względem prywatny pieniądz dłużny nie jest jednak wyrazem etycznego postępu. Zamienia jedynie role cywilizacyjnych stron konfliktu. Dawni, jawni agresorzy stali się marionetkami i ofiarami podstępu finansowego jednocześnie. Nadchodzi zatem czas na postęp etyczny, uwarunkowany postępem wiedzy i inteligencji. Wypracowana wiedza poucza, iż przywłaszczanie sobie przez bankiera prawa własności do kreowanych pieniędzy jest bezzasadne i nie powinno mieć miejsca. Inteligencja skłania do realizacji tego spostrzeżenia, czyli do anulowania zadłużenia efektywnego (długów rzekomych), co jest najlepszym rozwiązaniem obecnej kwestii finansowej i wstępem do dalszych zmian. Takie rozwiązania zaświadczą o istnieniu woli politycznej w społeczeństwie, o jego dojrzałości i o jego etycznym postępie.

Dublowanie prawa własności do emitowanych pieniędzy pojawiło się jako konsekwencja ograniczeń systemu kruszcowego, ale nie jest ono cechą niezbędną niekruszcowego systemu finansowego. Pieniądz fiducjarny (oparty na wierze) może być pieniądzem prawdziwym, rzetelnym, emitowanym w dobrej wierze, czyli Pro Publico Bono, a nie oprocentowanym, lichwiarskim długiem, kreowanym jako finansowa pułapka, dla zapewnienia nielicznym nieograniczonej władzy (podobnej to anonimowej władzy kapłanów w starożytnym Egipcie).

Społeczną własność pieniądza dotyczącą nowo-emitowanych środków rozliczeniowych, najlepiej wprowadzić poprzez prowadzenie emisji przez narodowe banki centralne znajdujące się pod społeczną kontrolą [11]. Społeczna własność emitowanych pieniędzy może i powinna dotyczyć także walut ponadnarodowych; takich jak euro, (choć wymagałoby to zmiany polityki prowadzonej przez UE, podobnej do tej jaką warto byłoby przeprowadzić w państwach narodowych). Zmiana systemu w skali globalnej jest trudna, ale nie należy z tego powodu z niej rezygnować. Uzdrowienie systemu finansowego może okazać się możliwe dopiero w skali globalnej. Wprowadzenie jednej waluty upraszcza bowiem system finansowy i czyni go znacznie bardziej przejrzystym. Demonetyzacja złota przeprowadzona przez bankierów może mieć takie właśnie znaczenie. Jednolity pieniądz automatycznie niweluje spekulację walutami. Jeden światowy pieniądz może być zjawiskiem korzystnym, o ile instrumenty finansowe i zasady bankowości zostaną podporządkowane pozytywnej zasadzie etycznej.

Ponieważ ujednolicanie walut na świecie: np. euro, a w niedalekiej zapewne perspektywie amero [12], jest obecnie prowadzone przez kręgi związane z kreacją oprocentowanego i zniewalającego długu, proces ten budzi zrozumiały opór. Jeżeli jednak proces ten byłby prowadzony wraz z etyczną reformą systemu finansowego, jego społeczny odbiór byłby odmienny. Wymaga to korekty podstawowych postaw społecznych, emitentów, która – jak sądzę – jest możliwa raczej wraz ze zmianą pokoleń, niż w ramach tego samego pokolenia bankierów.

Innym sposobem społecznej emisji środków rozliczeniowych jest związanie emisji z produkcją. Emisja byłaby dokonywana przez producenta dóbr, tak jak się to działo w północnoamerykańskich koloniach przed wojną o niepodległość lub w Europie, podczas kryzysu z lat 30. XX w., w okresie międzywojennym (np w Schwanenkirchen). Wprowadzono tam walutę lokalną mającą pokrycie w  węglu wydobywanym w miejscowej kopalni (powszechnie wówczas użytecznym). Zastosowano tam także procedurę zapobiegającą bezproduktywnemu przetrzymywaniu pieniądza w postaci opodatkowania jego przestojów [13]. Dzisiaj pieniądz lokalny emitowany jest coraz szerzej na zasadzie społecznej własności środków rozliczeniowych, a jego rola wzrasta stopniowo, zależąc  przede wszystkim od pokrycia danej waluty w dobrach konsumpcyjnych.  Wielu producentów dóbr prowadzi emisję środków rozliczeniowych w postaci akcji kredytowej, ale na skutek braku wiedzy i szerszej organizacji, w swojej działalności kredytowej firmy te naśladują bankierów prywatnych, emitując oprocentowane środki dłużne nominowane w oficjalnej walucie, obciążając przy tym bez potrzeby swoje własne społeczeństwa. Pozytywną i coraz lepiej funkcjonującą formą społecznej emisji kapitału są platformy barterowe opierające się na złożonej wymianie pośredniej [14].

Powszechne i świadome wprowadzenie społecznej własności emitowanego kapitału, czyli demokracji finansowej, wymaga zmiany cywilizacyjnej i kulturowej. Walka dwu cywilizacji łacińskiej i żydowskiej, trwająca już ponad dwa tysiące lat, która zdominowała dzieje bliskowschodniej Azji, Europy i Ameryki, zbliża się – jak sadzę – ku przesileniu i końcowi. Sposobem rozwiązania tej walki będzie wyjaśnienie kwestii teologicznych i ekonomicznych. Odbudowa jedności wiary i rozumu poprzez oparcie się na Bożym prawie i Bożym słowie zawartym w Pięcioksięgu, Ewangelii i Koranie. Pismo święte oparte na zasadach monoteizmu zabrania lichwy, nawołuje do miłości bliźniego, miłosierdzia, rozdawania jałmużny ubogim i darowania długów. Rzeczywisty (a nie jedynie deklarowany) monoteizm jest podstawą poczucia międzyludzkiej wspólnoty.

Z zasady miłosierdzia i anulowania długów będą mogli skorzystać m.in. bankierzy, bowiem to właśnie oni – wbrew rozpowszechnionej opinii, iż jest odwrotnie – mają olbrzymi dług wobec społeczeństwa, dublując bezpodstawnie prawo własności do emitowanych pieniędzy i dzięki temu przejmując na własność wiele dóbr wytworzonych przez społeczeństwo. Anulowanie bankierskich długów nie oznacza jednak zachowania przez bankierów bezpodstawnie przejętego majątku, który powinien wrócić do pierwotnych właścicieli, a jedynie uniknięcie odpowiedzialności z zbyt daleko posuniętą akcję kredytowego zadłużania. Powszechna zasada anulowania długów (bankierskich, publicznych i indywidualnych) jest lekarstwem na zrodzony z chciwości kapitalizm i jego tzw. „kryzys” będący w istocie rzeczy przejawem aroganckiej samowoli bankierskiej oligarchii.

Obecne wstrzymanie akcji kredytowej powodujące falę bankructw i kumulację kapitału przez największe prywatne banki, wraz z wymuszoną tym działaniem dodatkową emisją pieniędzy (prowadzoną nadal jako publiczny dług) jest skutecznym sposobem na załamanie amerykańskiego dolara i zastąpienia tej waluty przez panamerykańskie amero. Wprowadzenie amero to drugi krok (po euro) w kierunku ujednolicenia światowej waluty. Fakt, iż działania te prowadzone są przez animatorów kolosalnego zadłużenia narodów, przeszkadza w spostrzeżeniu, iż ujednolicenie waluty może mieć (w przyszłości) pozytywny skutek. Działaniem właściwym jest stworzenie międzynarodowego społecznego ruchu, który zagospodaruje w sposób wartościowy tę zmianę,  (dotyczy to także demonetyzacji złota z 1976 roku).

Kiedy ludzie osiągną monoteistyczną wiarę – która jest światłem stworzonym dla każdego  człowieka – ich potencjał intelektualny wzrośnie. Zorientują się wówczas, iż kredytowa kreacja długów jest niszcząca, a kreacja pieniądza dłużnego nie jest właściwym sposobem emisji pieniądza, monetyzacji gospodarki ani budowania więzi społecznych. Biblijnym i koranicznym wskazaniem w dziedzinie finansów jest obrót pieniądzem, który wspomaga dystrybucję dóbr i zaspokojenie życiowych potrzeb. Konkretnym, finansowym i gospodarczym przejawem bankowości opartej na monoteistycznej wierze jest obecnie islamska bankowość bezodsetkowa [15] a w dziedzinie makroekonomii (oraz metaekonomii) teoria Demokracji Finansowej postulująca emisję pieniądza Pro Publico Bono. Jednolita waluta światowa oparta na dobrej wierze i dobrym prawie jest właściwym rozwiązaniem, ku któremu warto zmierzać. Chodzi o to, aby nie zagubić tej cennej wizji i pozytywnych celów przemian. Bankierska chciwość choć jest skutecznym narzędziem polityki finansowej – co widać od lat – nie jest wartościowym celem ludzkości.

Odsłona III

Wiara w chciwość – geneza i postulowany zmierzch

Zasady wiary w pełną chciwości deregulację, nazywaną wówczas „niewidzialną ręką rynku” sformułował Adam Smith (1723-1790) w swojej pracy z dziedziny etyki pt. Teoria uczuć moralnych (1759). Smith pisał: „To, co wytwarza ziemia, zawsze żywi niemal wszystkich mieszkańców, których może wyżywić. Bogaci wybierają z kopca jedynie wszystko to, co jest najcenniejsze i najprzyjemniejsze. Spożywają niewiele więcej niż człowiek biedny, i pomimo naturalnego samolubstwa i zachłanności, choć mają na względzie tylko własną wygodę, [...] dzielą z biedakami produkt ich wkładu do pomnażanych zbiorów. Niewidzialna ręka (sic!) prowadzi ich do dokonania nieomal takiego samego podziału artykułów pierwszej potrzeby, który by następował, gdyby podzielić ziemię na jednakowe części między wszystkich jej mieszkańców i w ten sposób samorzutnie i bezwiednie przyczynia się do zwiększenia korzyści społeczeństwa i dostarcza środków do rozmnażania gatunków”. Smith nawiązywał do pism współczesnych mu myślicieli francuskich (fizjokratów), którzy pisali o porządku naturalnym i przyrodzonym [16], odnosił go jednak także do realiów feudalizmu.

Rodzący się wówczas liberalizm ekonomiczny wykorzystał ideologię, w której rola Opatrzności Bożej została sprowadzona do naprawiania „naturalnego samolubstwa i zachłanności” elit władzy. Przedsiębiorca, handlarz i bankier ubiegali się o te same przywileje, jakie były od dawna udziałem wielu władców feudalnych. W traktacie ekonomicznym „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” (1776) Adam Smith uogólnił swoje stanowisko: „Człowiek [...] nie ma innego środka, by skłonić ich [swych bliźnich - przyp. moje  J.A.R.] do działania w myśl swych pragnień, usiłuje osiągnąć przychylność służalstwem i pochlebstwami. Nie ma on jednak czasu by robić to w każdej okoliczności. W cywilizowanym społeczeństwie potrzebuje nieustannie współdziałania i pomocy wielkiej liczby ludzi, podczas gdy całe jego życie wystarczy zaledwie, by pozyskać przyjaźń kilku osób. [...] Człowiek prawie ciągle potrzebuje pomocy swych bliźnich i na próżno szukałby jej jedynie w ich życzliwości. Jest bardziej prawdopodobne, że nakłoni ich do pomocy, gdy potrafi przemówić do ich egoizmu i pokazać im, że jest dla nich samych korzystne, by zrobili to czego od nich żąda. Każdy kto proponuje drugiemu jakiś interes, postępuje w ten sposób. Daj mi to, czego ja chcę, a otrzymasz to, czego ty chcesz [...] Nie od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się nie do ich humanitarności, lecz do egoizmu i nie mówimy im o naszych własnych potrzebach, lecz o ich korzyściach. Jedynie żebrak godzi się z tym, aby zależeć głównie od łaski współobywateli”.

Rozumowanie Smith’a (oparte na zamianie norm etycznych na statystyczne) do dzisiaj jest używane jako poważny argument na rzecz egoizmu. Smith zdawał sobie sprawę ze wzajemnej zależności ludzi pomiędzy sobą, co w powyższym cytacie zasygnalizowane jest dwukrotnie, ale nie wyciągał z tego właściwego wniosku; że to od umiejętności współdziałania, poczucia wspólnoty i świadomości jedności interesów, zależy los ludzi i całego społeczeństwa. Zamiast tego oparł się na bardzo powierzchownym spostrzeżeniu, że ludzie są częściej skłonni do działania dla własnych korzyści, niż na cudzą rzecz. Jego stanowisko wynikało z  braku poczucia wspólnoty; stąd źle pojęty indywidualizm i zastąpienie poczucia międzyludzkiej solidarności i miłości bliźniego — pojęciami „służalstwa i pochlebstwa”.

Fałszywa etycznie zasada „dobroci chciwości i egoizmu”, wyartykułowana przez Adama Smitha została chętnie przyswojona przez wielu ludzi. Taka motywacja została dobrze opisana w Koranie: „Chciwi, chcieliby chciwość pomiędzy ludźmi ustalić, oni chowają bogactwa, którymi ich niebo obsypało”. Rozumowanie Smitha stało się podstawą zakorzenienia wiary w chciwość i w fałszywy indywidualizm. Poczucie wspólnoty i norma miłosierdzia zostały przez Smitha pominięte, tak jak postać i nauka Jezusa, w jego Teorii uczuć moralnych [17]. Obecnie zmianę ludzkich postaw należy przeprowadzić w odwrotnym kierunku, ku nauce Jezusa, Mahometa i Mojżesza. Poczucie wspólnoty jest warunkiem zrozumienia społecznej własności pieniądza, zasadności jego emisji oraz  realizowania za jego pomocą wartościowych społecznie celów.

Jacek Andrzej Rossakiewicz

Warszawa,  08 grudnia 2008

Przypisy:

[1]   Zadłużenie efektywne to zadłużenie fikcyjne i rzekome, ale subiektywnie (i błędnie) uznawane przez ludzi za rzeczywiste i zasadne. Zadłużenie efektywne jest efektem manipulacji informacją i ludzką świadomością. Jako zjawisko społeczne jest ono uwarunkowane brakiem wiedzy wśród obywateli i cyniczną postawą autorów manipulacji. Fałszywa interpretacja zdarzeń może stać się powodem uchwalenia wadliwych zapisów prawa, co czyni fałsz trudniejszym do wykrycia, a jeszcze trudniejszym do usunięcia.

[2] Por. artykuł:  JP Morgan Chase okradł Lehmana. Cytat:  Główny pożyczkodawca Lehman Brothers Holdings Inc  – JP Morgan Chase & Co. najpierw doprowadził do kryzysu płynności spółki, a następnie do jej bankructwa. Tak stwierdziła komisja kredytowa, która bada sprawę upadku Lehman’a. Trzy dni przed największym bankructwem instytucji finansowej w historii Wall Street, JP Morgan Chase & Co. posiadał ponad 17 mld dolarów gotówki Lehman’a oraz jego zabezpieczeń. Tak stwierdziła komisja 2. października w sądzie na Manhattanie. Zabraniając dostępu do aktywów Lehman’a, bank „zamroził” jego konto – stwierdzili członkowie komisji. JP Morgan, największy bank w USA pod względem depozytów, finansował operacje brokerskie Lehman’a z jednodniowym wyprzedzeniem, podczas gdy fundusze rynku pieniężnego oraz inni krótkoterminowi pożyczkodawcy zapewniali kredyty typu overnight. Kiedy JP Morgan odciął Lehman’a od funduszy, Lehman „ucierpiał na natychmiastowy brak płynności, którego można było uniknąć” czytamy w dokumentach po posiedzeniu sądu. http://www.pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=f8a58cb5-2146-4e9f-ac45-b8d3849c6221

[3] Por. cytat: [...] skutkiem zaległości w spłacie jest foreclosure, czyli procedura przymusowego przejęcia zadłużonej nieruchomości przez bank; dłużnik traci swój dom, mieszkanie, pieniądze. Jan Fijor.  http://www.bankier.pl/wiadomosc/NINJA-czyli-pol-prawdy-1846034.html

[4] Por. Zasada Currency principle wypracowana na początku XIX wieku w Anglii, głównie przez ekonomistę pochodzenia żydowskiego, Davida Ricardo (1772-1823). Według Currency principle, banknoty po pierwsze: „muszą mieć w zasadzie stuprocentowe pokrycie kruszcowe, a tylko pewna ściśle określona i stosunkowo niewielka ich ilość może być emitowana bez pokrycia w kruszcu, [po drugie:] czynności emisyjne banku powinny być całkowicie odgraniczone od jego działalności kredytowej”. Do tej oficjalnie głoszonej zasady stosowały się co najwyżej banki państwowe i narodowe. W istocie była to dezinformacja odwracająca uwagę społeczeństwa od emisji środków rozliczeniowych w postaci prywatnego pieniądza dłużnego, która była prowadzona w ścisłym powiązaniu z akcją kredytową. Zasada Currency principle stworzyła korzystne warunki dla rozwoju prywatnego pieniądza dłużnego i jednocześnie wygodny ideologiczno-ekonomiczny parawan dla jego emitentów.  Dalszy postęp w rugowaniu oficjalnej państwowej emisji pieniądza przyniosła zasada bilansowania budżetu narodowego i oparcia dochodów państwa niemal wyłącznie na podatkach od ludności – zamiast na monetyzowaniu przyrostu produkcji, co powinno być głównym zadaniem urzędników  państwowych odpowiedzialnych za finanse.

[5]   Stąd główne zainteresowanie bankierów i powolnych im ekonomistów w kontrolowaniu inflacji, bez względu na gospodarcze i społeczne koszty stosowanych zabiegów.

[6]  Colin Barclay-Smith, „Dlaczego wciąż brak nam pieniędzy” Autor przytacza słowa wielu  kompetentnych osób, które zachciały podzielić się swoją wiedza na temat rzeczywistych procedur stosowanych w bankach emisyjnych. Temat ten jest z powodzeniem upowszechniany przez teoretyków Kredytu Społecznego.

[7]  Według opracowania Kazimierza Abramskiego, Prawdziwy kapitał, część I, Gdańsk 2003.

[8] Margrit Kennedy, Pieniądz wolny od inflacji i odsetek. Jak stworzyć środek wymiany służący nam wszystkim i chroniący Ziemię?, Wydawnictwo „Zielone Brygady”, Kraków 2004.

[9]  Emisja pieniędzy przez państwo prowadzona bez przyrostu ilości złota w narodowym skarbcu, zmniejszała proporcję złotego pokrycia dla wszystkich papierowych banknotów i stąd wynikała teoria długu. Państwo miało w przyszłości, dzięki podatkom lub zyskom z eksportu pozyskać złoto i przywrócić banknotom pierwotną wartość pokrycia. Po demonetyzacji złota ta nieadekwatna do  realiów gospodarczych teoria i praktyka zdezaktualizowała się, ale termin dług publiczny pozostał, co świadczy o względnej inercji świadomości społecznej.

[10]  Historia ekonomii obfituje w ideologie i oszustwa na temat zbędności emisji pieniądza i zalet oprocentowania. Pod hasłem „kredyt” prowadzi się i ukrywa kreację środków rozliczeniowych. Emisja pieniądza, jej zasady ilościowe oraz prawo własności do kreowanych środków stały się tematem tabu w ekonomii. Podczas gdy pieniądz, najogólniej mówiąc, jest biletem na towar lub usługę, więc ilość biletów powinna być utrzymywana w odpowiedniej proporcji do ilości dóbr, wynikającej z szybkości obrotu pieniądzem, który jest przecież biletem wielokrotnego użytku: Sposób obliczania uzasadnionej emisji pełnowartościowego pieniądza, który  nie powoduje systemowej inflacji i którego nie trzeba nikomu zwracać, został podany w poprzednich numerach Demokracji Finansowej:  ΔM=ΔTP/V. Ilość emitowanego pieniądza jest iloczynem przyrostu ilości dóbr (ΔT) i ich cen (P), podzielonym przez szybkość obrotu pieniądzem (V), gdzie V=PKB/M (Por. http://www.demokracja-finansowa.pl). Zasady i równania emisji są proste i łatwe do zrozumienia i powinny być oczywiste dla każdego. Budzą one opór wówczas, kiedy naruszają interesy nadmiernie uprzywilejowanych kręgów.

[11] Dzisiaj taka kontrola banków nie jest prowadzona, co wynika przede wszystkim z braku wiedzy o panującym systemie finansowym i z politycznych realiów; wysocy urzędnicy państwowi świadczą usługi prywatnym bankierom i zazwyczaj nie zamierzają się im przeciwstawiać.

[12] Amero – wspólna waluta Ameryki Północnej: Kanady, USA i Meksyku. Plany wprowadzenia takiej waluty sięgają lat 90. XX wieku, a termin wprowadzenia szacuje się na 2012 rok. (Wartość długów zewnętrznych USA nominowanych w dolarach zapewne spadnie wraz z wprowadzeniem amero. Może to stanowić dodatkową motywację wprowadzenia amero).

[13]  Procedura taka nie jest niezbędna, gdyż produkcja dóbr i ich dystrybucja jest uwarunkowana istnieniem ludzkich potrzeb, a emisja środków rozliczeniowych powinna jedynie wspierać ich zaspokojenie.

[14]Por. http://www.bartersystem.pl/serwis/index.php oraz  http://www.barter.org.pl/publikacje.php

[15] Demokracja Finansowa Nr 6.  (05.08.2006) Por. http://www.demokracja-finansowa.pl.

[16] Zasadę „przyrodzonego i niezmiennego porządku społecznego, według którego należało działać; uznać go i pozostawić mu zupełną wolność: laisser faire, laisser passer” sformułował Francuz, Paul-Pierre Mercier de la Riviere (1720-1793).

[17] Adam Smith napisał książkę z dziedziny moralności i etyki bez odwołania się do postaci i nauczania Jezusa. Wartość tej książki jest znikoma, a jej znaczenie to wprowadzenie pojęcia  „niewidzialnej ręki”. Rozważania ekonomiczne Adama Smitha są powszechnie przeceniane. Większe pojęcie o ekonomii miał jego nauczyciel Josiah Tucker (1723-1799), który za podstawową motywację działań gospodarczych uznawał korzyść własną człowieka, ale właśnie dlatego uznawał rolę rządu za ważną. Według niego; „rząd ma tak kierować interesami prywatnymi, aby sprzyjały one dobru ogólnemu. Prawdziwe bogactwo stanowi — według niego — praca, z czego wynika postulat stwarzania przez państwo warunków do szybkiego wzrostu ludności i zatrudnienia”. Tucker rozumiał, że dobro powszechne nie pojawia się w gospodarce i społeczeństwie samo, ale że jest efektem celowego wysiłku człowieka opartego na wyznawanych wartościach i ideach. Smith zagubił to przesłanie i tak naprawdę zastopował rozwój angielskiej ekonomii, przyczyniając się do marginalizowania roli pieniądza w ekonomii. Abstrahowanie od emisji pieniądza stało się kanonem ekonomii liberalnej, opartej na oprocentowaniu i służącej przede wszystkim bankierom.

 Za: http://fides-et-ratio.pl/index.php/2011/04/jacek-rossakiewicz-kryzys-finansowy-kapitalistyczny-krach-czy-przejaw-wladzy/