Drukuj
Kategoria: Warto przeczytać
Odsłony: 2191

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

cyklu: „P-200 , państwo istnieje formalnie”.

dr J. Jaśkowski 21 Maj 2017

Nasze życie zaczyna się kończyć wtedy, kiedy zaczynamy milczeć w ważnych sprawach”. M.L.King

Już kilkakrotnie poruszałem temat bezmyślnego stosowania chemio-, czy radioterapii, jako metody leczenia chorych z nowotworami. Opublikowane prace wykazują, że średni statystyczny czas życia chorego leczonego chemio-, czy radioterapią wynosi ok. 3.5 roku, a średni czas życia pacjenta leczonego innymi metodami wynosi 13.5 roku.

Jednoznacznie przekreśla to sensowność stosowania chemioterapii w medycynie. Niestety, wprowadzając procedury, zmieniono lekarzy w bezmyślne maszynki, zwane Biologicznymi Robotami, mającymi za zadanie sprzedawanie preparatów chemicznych pod fałszywą flagą ratowania zdrowia.

Od 1989 roku, czyli od tzw. przemian, a praktycznie od chwili zmiany eksploatanta polskiego społeczeństwa, wprowadza się centralnie tzw. procedury do medycyny. Jest to nic innego, jak realizacja niemieckiego planu edukacji dla Słowian z okresu II Wojny Światowej. Polak może umieć czytać i pisać i liczyć do 1000, a Rosjanin tylko do 100 i znać znaki drogowe. Po zlikwidowaniu polskiego piśmiennictwa naukowego i drastycznemu obniżeniu czasu trwania studiów medycznych, jedyne co wolno polskim lekarzom, to małpowanie procedur wymyślonych przez banksterów, czyli kooperacje farmakologiczne. Liczy się tylko zysk, czyli nałożony podatek na mieszkańców danego regionu.




Przypomnę. W Polsce do lat 90. mieliśmy ponad 2000 tytułów czasopism naukowych w 10 milionach egzemplarzy. Obecnie wszystkie zniknęły z rynku wydawniczego, albo zostały po cichu, w gabinetach niewiadomych osób, przejęte przez wydawnictwa koncernów zachodnich, czyli przez City of London Corporations. Podobnie po wyciecze rządu warszawskiego [G.Braun] do Izraela w 2011 roku, nastąpiło skrócenie studiów medycznych o rok. Dawniej studia medyczne, łącznie ze stażem trwały 8 lat, a obecnie tylko 5. Czyli produkt wyższych uczelni medycznych, których nazwę zmieniono na uniwersytety, tak naprawdę reprezentuje poziom pomiędzy felczerem, a pielęgniarką, zachowując dawniejsze tytuły. Z tym zastrzeżeniem, że felczer miał stosunkowo dobrą praktykę, czego zupełnie nie można powiedzieć o obecnym produkcie uczelni. Najlepszym dowodem upadku medycyny w Polsce są ogromne kolejki na tzw. SOR-ach i wielogodzinne oczekiwania na najprostszą diagnozę. A przecież  przed 30, czy 40 laty także, szczególnie w dni tzw. imieninowe, mieliśmy po 200 chorych na dobę. Normą było w poradni chirurgicznej przyjmowanie 100 - 120 pacjentów. Kolejki były nieznane.

Wielokrotnie na forach lekarskich spotyka się wpisy: „A co ja mam kombinować, wypełniam procedury NFZ i niech się ode mnie  odczepią”. A że to jest swoista forma eutanazji? A kogo to obchodzi? Przecież jak „gość” umrze to i tak nie będzie się skarżył. Wprowadzenie bezmyślne przez Ministerstwo, nie wiadomo dlaczego, zwane Zdrowia, tzw. medycyny rockefellerowskiej, miało tylko jeden cel: większe oskubywanie społeczeństwa. System jest prosty: najpierw istnieje przymus płacenia składek, czyli podatku pod pretekstem zdrowia. Potem trwa walka pomiędzy koncernami, który wprowadzi więcej leków zakupywanych centralnie. Dobrym przykładem potwierdzającym ten fakt są centralnie zakupy szczepionki po cenach wyższych, aniżeli w handlu i przymusowe ich wciskanie społeczeństwu. Na przykład rzekoma szczepionka przeciwko rakowi szyjki macicy. A potem już przekonuje się tylko aktorów sceny politycznej do podnoszenia tego przymusowego podatku zdrowotnego. Przypomnę, w latach 80. na zdrowie przeznaczano 10.5% PKB. Obecnie jako rewelację zakłada się, co prawda nie wiadomo kiedy, podniesienie wydatków na służbę zdrowia z 4.5% do 6% PKB. Stąd kolejki i eutanazja. Oddanie piśmiennictwa w ręce koncernów farmakologicznych skutkuje wprost: po pierwsze, brakiem piśmiennictwa krajowego, mamy same przedruki niewiadomego najczęściej pochodzenia.

Proszę zauważyć, urzędnicy powołują się na „ekspertów” wymyślonych przez siebie. Bardzo trudno bowiem zauważyć jakiekolwiek prace „naukawe” tych ekspertów. po drugie, nie mamy możliwości sprawdzania, czy dane procedury w naszych krajowych warunkach się sprawdzają. Nawet student 3. roku już wie, że w zależności od rodzaju spożywanego posiłku, wchłanianie leków może być różne. W związku z tym, że już w latach 70. pracowałem w ocenie eksperymentalnej leków, nazwijmy to, zwalczających nowotwory, mam jakieś tam doświadczenie. Pomimo prac naukowych wykazujących jednoznacznie, że chemioterapia zabija o wiele szybciej, aniżeli rak, w POLSCE nadal bezmyślnie stosuje się w każdym przypadku chemioterapię. Tak bowiem postanowili eksperci ministerialni z NFZ.

Wyniki oceny chorych leczonych za pomocą innych metod, aniżeli chemio, czy radioterapia, udowadniają z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że chorzy średnio przeżywają 13.5 roku. Wyniki analizy leczenia chemioterapią udowadniają natomiast ponad wszelką wątpliwość, że średni czas przeżycia tych chorych wynosi tylko ok. 3.5 roku. Koszt leczenia metodą np. chirurgiczną to ok. 10 - 20 000 złotych, koszt „leczenia” chemioterapią natomiast to ok. 200 000 złotych. Teraz rozumiesz, dlaczego preferuje się chemioterapię. Na czym szpital więcej zarabia?

W The Lancet Onkology ukazała się praca analizująca zgony w okresie 30 dni po chemioterapii, czyli zgony, za które odpowiedzialne jest rzekome leczenie. Okazało się, że z powodu chemioterapii umiera ok. 50% chorych. Autorzy przeanalizowali zgony 1400 chorych na raka płuc i raka piersi w okresie 30 dni po chemioterapii, czyli zgony, których przyczyną była chemia. Jeżeli chory jest w złym stanie, to chemii się nie stosuje. Zakwalifikowany do chemii jest tylko chory w dobrym stanie ogólnym. Jeżeli więc umrze w okresie 30 dni to znaczy, że skutecznie go zamordowała chemia. Ta śmiertelność bywa różna w badanych szpitalach. I tak np. w Milton Keynes Hospital śmiertelność po chemioterapii w raku płuc wynosi 50.9%. Taką samą wysoką śmiertelność notowano w szpitalach w Blackpool, Coventry, Derby Surrey i Sussex. W Lancashire Teaching Hospital, czyli naszym uniwersytecie medycznym, śmiertelność 30-dniowa wynosiła 28% w raku płuc. Zdziwienie budzi fakt, że prowadzi się takie „leczenie” pod hasełkiem leczenia paliatywnego, mającego rzekomo wydłużyć życie, lub poprawić jakość życia. A jak wynika z praktyki, przyspiesza zgony. Ta fałszywa flaga, pretekst do niby leczenia, jest tak sugestywna, że ok.75% chorych wierzy, że naprawdę chcą mu pomóc.

Brytyjskie badania 23 000 kobiet z rakiem piesi i prawie 10 000 mężczyzn z rakiem niedrobnokomórkowym płuca, którzy  przeszli chemioterapię w 2014 roku, pokazują konsekwencje takiego postępowania. W okresie 30 dni zmarło 1383 chorych. Badania wykazują, że chemioterapia robi więcej szkody, aniżeli pożytku szczególnie u osób starszych. Badania były przeprowadzane przez Public Health England Cancer Research UK. I NAJCIEKAWSZE. Pomimo obowiązku analizy metod leczenia, od 25 lat żaden szpital onkologiczny w Polsce nie publikuje danych odnośnie swoich chorych. Absolutnie nie możesz się dowiedzieć, czy leczenie, np. w Koziej Wólce jest skuteczniejsze, aniżeli leczenie w przykładowym Psimiu Wielkim.

W latach 80. w Gdańsku otwarto nowy cmentarz. Miał służyć 50 lat miastu. Po 25 - 30 latach jest pełen. Liczba zgonów na raka w momencie rozpoczęcia naszych badań wynosiła 1500 rocznie. Po 10 latach wzrosła do 5000. Oczywiście władze wojewódzkie i miejskie nabrały wody w usta. Już po 5 latach zamknęły Poradnię Medycyny Środowiskowej. Wyniki badań były zbyt niewygodne dla aktorów sceny politycznej. Ile można na tym zarobić, sam musisz policzyć Dobry Człeku. Żadnych publikacji onkologów na temat przyczyn, mapy zachorowań, czy wyników leczenia, nie ma. W jakim celu ludzi denerwować? Lepiej kupić nowy tomograf i chwalić się. Na marginesie: dawka promieniowania, jaką chory otrzymuje w czasie jednego badania, jest równa pięcioletniej dopuszczalnej dawce naświetlania promieniowaniem jonizującym. W celu poprawy umieralności, onkolodzy wykonują czasami tomografię komputerową co 3 miesiące. Nie ma żadnego uzasadnienia medycznego takie częste wykonywanie TK. Nie zmienia to metody leczenia. Ale szpital zarabia na badaniu. I to te eunuchy intelektualne nazywają współczesną medycyną.

W żadnym szpitalu, przychodni onkologicznej, nie kontrolują podstawowego badania w takich sytuacjach 25 OHD,  czy poziomu żelaza. Przypomnę, norma 25 OHD [czyli ilość wit. D3 md] w chorobach nowotworowych powinna wynosić 80 - 100 ng. Teraz rozumiesz, że świadczy to tylko i wyłącznie o opóźnieniu nauczania. Ale jak twierdził p. prof. F. Koneczny.
„Oświata nigdy nie może iść przed nauką”.

 A NAUKI w Polsce nie ma, została skutecznie zgłuszona przez administracyjne dekrety wg scenariusza zagranicznego.

c.b.d.o.

na podstawie  "http://www.humansarefree.com/2016/12/chemi-kills-up-to-50-" \t "_blank" www.humansarefree.com/2016/12/chemi-kills-up-to-50-

Gda 15.V.2017r.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.



Za: http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=20288&Itemid=119