Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Odbyła się rozmowa między premierem Tuskiem a premierem Putinem i prezydentem Miedwiediewem. Ten ostatni zapewnił, że prokuratorzy polscy i rosyjscy będą prowadzili wspólne śledztwo. Dla mnie to kluczowe stwierdzenie." Z mecenasem Stefanem Hamburą, pełnomocnikiem Janusza Walentynowicza i Andrzeja Melaka, rozmawia Rafał Kotomski ("Gazeta Polska"). 

Co według pana ma podstawowe znaczenie dla wyjaśnienia smoleńskiej tragedii?
Z protokołu przesłuchania Edmunda Klicha przed podkomisją Sejmowej Komisji Infrastruktury wynika, że przez pierwsze trzy dni śledztwo prowadziła wspólnie strona polska i rosyjska. Później zostało ono oddane w całości w ręce rosyjskie. Według mnie jest to podstawowa kwestia, która powinna zostać wyjaśniona. 

Polska prokuratura i inne służby stały się petentem Rosjan. 
Tak, bo od tamtej chwili strona polska może tylko prosić.

Z próśb niewiele wynika. Polscy prokuratorzy wojskowi bezradnie przyznają, że Rosjanie wciąż nie udostępnili najbardziej kluczowych dowodów w śledztwie.
Sam prokurator generalny Andrzej Seremet przyznał niedawno w wywiadzie telewizyjnym, że brakuje materiałów dowodowych. Potwierdził też, że o pomoc prawną zwrócono się do Stanów Zjednoczonych. To rzeczywiście pokazuje bezradność strony polskiej w dochodzeniu do prawdy. Z mediów dowiadujemy się, że są sprzeczności w zeznaniach rosyjskich kontrolerów lotu i wypowiedziami pilotów wojskowego Jaka. Brakuje kilkunastu sekund w przegranych zapisach czarnej skrzynki. Całe dotychczasowe śledztwo nie napawa optymizmem. 

We wnioskach dowodowych do prokuratury za kluczową uznaje pan rozmowę polskiego premiera z Putinem i Miedwiediewem jeszcze przed odlotem na miejsce tragicznej katastrofy. Zadziwiające, że deklaracje o wspólnym śledztwie, które wtedy padły ze strony Rosjan, umknęły uwadze polskiej opinii publicznej.

Przeglądając internetową stronę Kancelarii Premiera, znalazłem notatkę z 10 kwietnia. Wynika z niej, że przed odlotem premiera na miejsce katastrofy odbył on rozmowę z premierem Putinem i prezydentem Miedwiediewem. Ten ostatni zapewnił, że prokuratorzy polscy i rosyjscy będą prowadzili wspólne śledztwo. Dla mnie to kluczowe stwierdzenie. Jest potwierdzeniem polsko-rosyjskiego porozumienia z 1993 r. w sprawie ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych. I prezydent Miedwiediew prawdopodobnie to porozumienie potwierdził. Byłoby dziwne, gdyby premier Tusk o nim nie wiedział – świadczyłoby to o opłakanym stanie ministerstw i pracujących tam urzędników. Obowiązkiem premiera jest zasięgnięcie informacji o stanie prawnym przed tak ważną rozmową z władzami Rosji.  

Nawet zakładając dobrą wolę premiera, niektórzy politycy stwierdzili, że do Smoleńska po katastrofie poleciał nieprzygotowany. Tym bardziej nie mógł być przygotowany w czasie rozmowy telefonicznej prowadzonej jeszcze w kraju.
Gdyby tak było, świadczyłoby bardzo źle o profesjonalizmie premiera i rządu. Aż mi się w to nie chce wierzyć… Ale nawet jeśli polska i rosyjska strona w momencie tych rozmów nie miała pełnej wiedzy na temat porozumienia z 1993 r., to zapewnienie prezydenta Miedwiediewa o wspólnym śledztwie jest zawartą ad hoc nową umową. I premier Tusk lecąc do Smoleńska, musiał o tym wiedzieć. Bo faktycznie obowiązywało już nowe porozumienie w sprawie wspólnego polsko-rosyjskiego śledztwa. 

Powiedzmy to wyraźnie: czy słowną deklarację Miedwiediewa z 10 kwietnia można traktować w kategoriach prawa międzynarodowego?
Oczywiście. W prawie międzynarodowym istnieje wiele środków i możliwe jest zawieranie umów ad hoc. Zapewnienie o wspólnym śledztwie i przyjęcie go, czyli nieodrzucenie, jest polsko-rosyjską umową. 
   

Rozmawiał premier, ale nie on w tym czasie był głową państwa. Obowiązki po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego przejął już ówczesny marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski. Wniósł pan do prokuratury również o jego przesłuchanie.
Musimy się dowiedzieć, kto ze strony polskiej podjął decyzję, by po trzech dniach oddać śledztwo Rosjanom. Kto odstąpił od porozumienia z 10 kwietnia 2010 r. I nikt nie może się od tej sprawy odżegnywać, bo notatka o porozumieniu była na stronie Kancelarii Premiera. Zatem wiedza na ten temat była pełna. 
 

Pańskie wnioski o przesłuchanie premiera Tuska i prezydenta elekta spotkały się z dużym zainteresowaniem internautów.
W ciągu kilkunastu godzin po umieszczeniu wniosków w internecie zapoznały się z nimi tysiące osób. Stąd mój apel do wszystkich ludzi dobrej woli, by zajęli się sprawą smoleńskiej katastrofy. Przede wszystkim naukowcy z wielu dziedzin, bo mamy w tej kwestii jeszcze wiele do zrobienia. Mam nadzieję, że otrzymamy też pomoc fachowców-prawników badających katastrofy lotnicze. Warto, by wsparli np. Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010. Ta sprawa jest wyzwaniem nie tylko dla polskich naukowców.  

Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 wzywa obywateli innych krajów do działań na rzecz wyjaśnienia tragedii.
To dla mnie smutne i rozczarowujące, że rodziny są zmuszone szukać pomocy u obywateli innych krajów. Obowiązkiem polskich władz na każdym szczeblu powinno być wyjaśnienie, co było powodem tragedii. Widać jednak, że rodziny ofiar coraz mniej na to liczą. 
 

Często się zdarza, że o prawdę trzeba walczyć. Ale paradoksalne wydaje się to, że ludzie, którzy domagają się wyjaśnienia tragedii, są odsądzani od czci i wiary.
To straszny paradoks. Zastanawiam się, czy nie pokazuje to pewnej „abdykacji” polskich władz i polskiego państwa. Czy po tej katastrofie normalny obywatel może się czuć w Polsce bezpiecznie i wierzyć w instytucję państwa prawa? Jeżeli śmierć pierwszego obywatela RP, ministrów, parlamentarzystów sprawia, że część opinii publicznej urządza nagonkę na dochodzących prawdy, to zastanawiam się, jak może oceniać funkcjonowanie państwa przeciętny polski obywatel.  

Jak ocenia pan szansę apeli o międzynarodowe śledztwo? Wystosował je Ruch 10 Kwietnia, a parę dni temu Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010.
Coś w tej sprawie się ruszyło. Mamy też apel amerykańskiego kongresmena Petera Kinga. Rodziny ofiar rzeczywiście starają się umiędzynarodowić sprawę i trudno im się dziwić. Przebieg śledztwa może wywoływać uzasadnione obawy, że sprawy nie zostaną do końca wyjaśnione z należytą starannością. Rozmawiając z ludźmi, często widzę brak zaufania do funkcjonowania państwa prawa i wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Wiele osób szuka zadośćuczynienia przed trybunałem w Strasburgu. Szybkie i sprawne śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej mogło pokazać, że coś się w Polsce zmieniło. Niestety, stało się inaczej. 

I przekonanie, że w Polsce nie da się dojść sprawiedliwości, jeszcze się utrwaliło. Czy jako pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy ma pan dostateczny dostęp do materiałów polskiego śledztwa?
Powołując się na publiczne wystąpienia polskich prokuratorów, mogę tylko wyrazić zdziwienie, że najważniejsze dowody tak długo z Rosji spływają. Nie wiem, dlaczego są tam wciąż przetrzymywane czarne skrzynki, a wrak samolotu nie został dostatecznie zabezpieczony. Na zachodzie Europy miejsca katastrof bada się metr po metrze, z aptekarską dokładnością.  

O niechlujnym traktowaniu dowodów i sposobie zabezpieczenia przez Rosjan miejsca tragedii krążą już legendy… 
Dla śledztwa najbardziej liczą się pierwsze godziny i dni! Znów powrócę do wątku oddania śledztwa w ręce rosyjskie, bo dla mnie jest to sprawa absolutnie kluczowa. Powtarzam: jak można było, po zapewnieniu prezydenta Miedwiediewa, oddać takie śledztwo? Wszystko, co stało się potem, cały przebieg dochodzenia, to tylko konsekwencje tej decyzji. Musimy się dowiedzieć, kto wypowiedział polsko-rosyjską umowę z 10 kwietnia 2010 r. Premier Tusk? Pełniący obowiązki prezydenta Komorowski? Czy może ktoś inny? Czy to była decyzja dobrowolna, czy podjęta pod naciskiem? Czym kierowały się te osoby? 
 

Wrócę jeszcze do rodzin ofiar smoleńskiej tragedii. Czy przewiduje pan, że dojdzie do ekshumacji zwłok osób, które zginęły?
Według mnie jesteśmy coraz bliżej pierwszych wniosków o ekshumację. Po tym, jak z Moskwy przysłano ubranie byłego wicepremiera Przemysława Gosiewskiego, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, czy rzeczywiście w trumnach znajdowały się właściwe szczątki. Czy sprawa z ubraniem śp. pana Gosiewskiego to wierzchołek góry lodowej? Dziwi mnie, że w Moskwie wydano absolutny zakaz otwierania trumien. Powoływano się na prawo rosyjskie. Ale pytam: czy prawo rosyjskie obowiązuje nadal w Polsce?   

Rząd chwali się w mediach, że wydał ponad 9 mln zł na pomoc dla rodzin ofiar katastrofy. Ale doradca premiera Michał Boni miał namawiać rodziny do odstąpienia od starań o odszkodowanie.
Sądzę, że na obecnym etapie sprawa odszkodowań jest dla rodzin drugorzędna. Najważniejsze jest dotarcie do prawdy. Chociaż ewentualne roszczenia są sprawą normalną i stygmatyzowanie rodzin z tego powodu jest niedopuszczalne. Jeśli do tego dojdzie, nie zdziwiłbym się, gdyby wszystkie rodziny ofiar poszukały sprawiedliwości w Strasburgu. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Polska jest członkiem Unii Europejskiej, musi wywiązywać się ze swoich traktatowych zobowiązań i traktować obywateli podmiotowo.  

Prokuratura postanowiła odrzucić pana wniosek o przesłuchanie Tuska i Komorowskiego.
Dowiedziałem się o tym z mediów, ale nie dostałem jeszcze żadnej decyzji. Kiedy takową otrzymam, zadecyduję o dalszych krokach. 

Za: http://www.niezalezna.pl/article/show/id/36627/articlePage/1