Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Jedyną możliwością obrony polskiego rolnictwa przed zniszczeniem przez kanadyjską konkurencję jest całkowite odrzucenie żywności importowanej na rzecz lokalnie produkowanej żywności.

Kiedy w połowie 2016 roku okazało się, że od ośmiu lat w zaciszu gabinetów przedstawiciele rządów Kanady i Komisji Europejskiej negocjują umowę o wolnym handlu, temat umowy CETA (ang. Comprehensive Economic and Trade Agreement) stał się medialnym tematem numer jeden. Kontrowersje budziły nie tylko zapisy w umowie, dające wiele przywilejów  międzynarodowemu kapitałowi kosztem rządów państw narodowych, ale także tryb, w jakim pracowano nad ustawą, czyli bez informowania opinii publicznej i brak jakichkolwiek konsultacji społecznych. Mimo protestów ze strony organizacji pracowniczych, ekologów, nacjonalistów, umowa o wolnym handlu pomiędzy Kanadą i Unią Europejską została podpisana. W rezultacie 21 września 2017 roku weszła w życie część handlowa Umowy Gospodarczo – Handlowej pomiędzy Kanadą i UE. Ponieważ umowa nie została jeszcze ratyfikowana przez parlamenty państw członkowskich, CETA obowiązuje tylko częściowo, tj. od 21 września jest w mocy wyłącznie część handlowa porozumienia. Żeby weszła w życie druga, budząca największe kontrowersje, część inwestycyjna, dotycząca rozstrzygania sporów na linii inwestor - państwo, wymagane jest ratyfikowanie CETA przez państwa członkowskie Unii zgodnie z ich wewnętrznymi przepisami (w przypadku Polski potrzebne jest przegłosowanie ustawy większością kwalifikowaną 2/3 głosów). Niemniej jednak, już wejście w życie części handlowej, która znosi prawie 99 proc.ceł jest zasadniczym zagrożeniem dla polskiego przemysłu, rolnictwa i rynku pracy.



Po wejściu w życie CETA, która znosi większość ceł i barier ochronnych, Kanada uzyska dostęp do rynku zbytu, który odpowiada  za 80 proc. polskiego eksportu rolno-spożywczego. Główna różnica pomiędzy gospodarstwami kanadyjskimi i polskimi polega na innej skali prowadzenia gospodarki. W przeciwieństwie do kanadyjskich, przemysłowych gospodarstw rolnych, polskie są w dużej mierze rodzinne, mniejsze, mniej i gorzej zmechanizowane, ale także bardziej ekologiczne i produkujące zdrowszą żywność. Biorąc pod uwagę niższe ceny energii elektrycznej w Kanadzie oraz wysokie dotacje  dla rolników wiadome jest, że sprostać konkurencji zza oceanu naszym rolnikom będzie bardzo trudno. Widać to na przykładzie rynku jabłek. Kanada zezwala na sprzedaż jabłek genetycznie modyfikowanych. Dzięki umowie CETA, , która obniża cła wwozowe z 9 do 0 proc., będzie możliwy eksport tych owoców w masowych ilościach do Europy. Nie ulega wątpliwości, że zaszkodzi to głównie polskim sadownikom, których produkcja jabłek jest największa w Unii Europejskiej. Podobna sytuacja dotyczy plantatorów borówki amerykańskiej, której Polska jest drugim największym producentem w Unii Europejskiej. Szacunkowo, tylko około 5 proc. tych owoców trafia na rynek polski – ogromna większość jest eksportowana do Wielkiej Brytanii, Niemiec i na rynki skandynawskie. Niestety w produkcji borówek wyprzedza nas Kanada, która także jest jednym z największych eksporterów tych owoców. Po otwarciu rynku europejskiego możemy oczekiwać, że lwia część rynku zbytu europejskiego zostanie przejęta przez eksporterów zza oceanu.

Zagrożeniem są nie tylko możliwości produkcyjne i eksportowe Kanady, ale także umowa o wolnym handlu, jaka wiąże Kanadę i Stany Zjednoczone. W takim przypadku praktycznie bez ograniczeń możliwy jest reeksport towarów produkowanych w Stanach Zjednoczonych do Europy (np. zboża).

W długiej perspektywie wpływ CETA będzie zgubny nie tylko dla polskiego sektora rolniczego, ale dla całego społeczeństwa – wypieranie z rynków europejskich polskiej żywności będzie skutkowało zniszczeniem rodzinnych gospodarstw na rzecz rozrostu międzynarodowych korporacji i wielkoskalowych gospodarstw przemysłowych opartych na monokulturach i masowym stosowaniu nawozów sztucznych i GMO. Nie możemy pozwolić, aby ziścił się ten scenariusz i pozwolić na uzależnienie Polski od żywności importowanej. Nie możemy dopuścić do tego, aby model uprzemysłowionego, szkodliwego dla środowiska naturalnego rolnictwa, przyjął się w Polsce i zniszczył zdrową społecznie strukturę polskiego sektora rolniczego, tworzonego przez wiele drobnych i średnich gospodarstw. Jeśli tak się stanie, skutkiem będzie zachwianie struktury społecznej, utrata miejsc pracy, emigracja zarobkowa, a jedynym wygranym będą wąskie elity świata międzynarodowego biznesu i finansów.


Jedyną możliwością obrony polskiego rolnictwa przed zniszczeniem przez kanadyjską konkurencję jest całkowite odrzucenie żywności importowanej na rzecz lokalnie produkowanej żywności. Niestety, o ile na rynku wewnętrznym konsumenci mogą pomóc lokalnym producentom żywności poprzez preferencje zakupowe, to sytuacja polskich eksporterów na rynku europejskim w niewielkim stopniu zależy od polskiego konsumenta. Tutaj jednak prym powinny zacząć wieść rząd oraz zrzeszenia producentów i rozpocząć systematyczną edukację konsumentów poza granicami polski w sprawie produktów GMO, w których specjalizuje się Kanada, tak aby zachęcić do kupowania lokalnie produkowanych, ekologicznych produktów i odrzucenia przez konsumentów produktów GMO importowanych zza oceanu. I oczywiście nie można zaprzestać walki o ograniczenie wprowadzenia CETA – do wygrania jest jeszcze bitwa o drugą część umowy, dającą nadzwyczajne przywileje korporacjom zagranicznym (m.in. podczas rozwiazywania sporów na linii inwestor-rząd), której polski parlament jeszcze nie ratyfikował.

klara.j

Artykuł pierwotnie opublikowany na portalu kierunki.info.pl

Za: https://www.salon24.pl/u/klara-j/812451,ceta-stala-sie-faktem-nie-dajmy-zginac-polskim-producentom