Drukuj
Kategoria: Wiadomości
Odsłony: 1547
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Kolejna ounowska prowokacja w Elblągu po zniszczeniu i spaleniu polskiej flagi

Elbląg: samochód wjechał w Rondo Obrońców Birczy, władze miasta nie kwapią się z naprawą szkód 

Rozpędzony samochód wjechał na Rondo Obrońców Birczy w Elblągu. Uderzył w wielki głaz z tablicą pamiątkową i przesunął go. Mimo interwencji, urzędnicy miejscy nie wykazują zainteresowania sprawą i nie kwapią się z naprawą szkód.

W piątek przed południem kierowca wjechał rozpędzonym samochodem w sam środek Ronda Obrońców Birczy, uderzając m.in. w głaz z tablicą pamiątkową. Uderzenie było tak silne, że przesunął kilkutonowy głaz o około 90 stopni. Samochód zatrzymał się na nasypie z siatką zabezpieczającą po drugiej stronie.


Według policji, 43-letni kierowca zasłabł za kierownicą; według innego źródła, prawdopodobnie mógł mieć atak epilepsji. Trafił do szpitala, przy czym według reportera portalu elblag.net, Marcina Mongiałło, nic nie wskazywało na to, żeby poważniej ucierpiał w wyniku zdarzenia.

Szczęśliwie uszkodzeniu nie uległa tablica pamiątkowa na głazie, ani stojąca obok polska flaga. W rozmowie z portalem Kresy.pl Jacek Boki, elbląski działacz kresowy i inicjator powstania Ronda Obrońców Birczy, poinformował, że od razu skontaktował się z odpowiednimi pracownikami miejscowej administracji, m.in. z Zarządem Dróg Miejskich oraz dyrektorem Departamentu Gospodarki Nieruchomościami i Geodezji, Sławomirem Skorupą. Chodziło o podjęcie działań przez odpowiednie służby miejskie i uprzątnięcie terenu. Według jego relacji, urzędnicy miejscy nie kwapią się jednak do tego.

– Pani z Zarządu Dróg Miejskich powiedziała mi, że muszą czekać na odpowiednie pismo z policji i dopiero wtedy mogą zacząć coś robić. Może zajmą się naprawą zniszczeń za jakieś kilka dni, może później… Widać, że nic ich to nie obchodzi – powiedział Jacek Boki.

Działacz przypomniał, że nie jest to żadna nowość w przypadku podejścia elbląskiego ratusza do sprawy Ronda Obrońców Birczy. Od miesięcy interweniuje w magistracie, by odnowiono napis na tablicy. Ustawiono ją raptem na jesieni ubiegłego roku, ale tuż przed oficjalnym otwarciem została sprofanowana. Obraźliwe napisy co prawda usunięto, ale sam napis stał się z czasem słabiej widoczny. Mimo wielokrotnych interwencji Bokiego, władze miasta, w tym wiceprezydent Janusz Nowak, całkowicie ignorują sprawę.

Co więcej, jak powiedział portalowi Kresy.pl Jacek Boki, urzędniczka z Zarządu Dróg Miejskich w Elblągu z niewiadomych powodów pytała go, dlaczego i po co akurat taka nazwa ronda i oświadczyła, że jeżeli tak mu zależy na tej sprawie, to może sobie sam kupić farbę i poprawić napisy. W podobnie aroganckim tonie na temat nazwy ronda wypowiadał się wcześniej policjant, który nie chciał przyjąć zgłoszenia ws. profanacji tablicy pamiątkowej. Również dyrektor Departamentu Gospodarki Nieruchomościami i Geodezji twierdził, że teraz nic nie można zrobić i trzeba poczekać na dopełnienie formalności, bez których służby miejskie, jak twierdził, nie mogą nawet ustawić głazu na dotychczasowym miejscu.

Więcej zdjęć na stronie autora TUTAJ
– Gdyby to było np. Rondo Ofiar Holokaustu, to służby miejskie byłyby na miejscu w 15 minut i zaraz wszystko byłoby uprzątnięte. Do tego przyjechałoby pełno mediów. A pan prezydent Wróblewski jeszcze przerwałby urlop, przyjechał jak najszybciej i razem ze swoimi ludźmi przepraszał przed kamerami za taką sytuację – mówił mocno oburzony Boki. Dodał, że dał to wyraźnie do zrozumienia urzędnikom miejskim, z którymi rozmawiał.

Jak informowaliśmy wczoraj, według informacji uzyskanych przez portal Kresy.pl, elbląska policja wznawia śledztwo ws. sprofanowania tablicy na Rondzie Obrońców Birczy w Elblągu, którego dokonano tuż przed jego oficjalnym otwarciem. Wcześniejsze postępowanie zostało umorzone. Oficjalnym powodem było niewykrycie sprawców. Jak poinformował elbląski działacz kresowy i inicjator powstania Ronda Obrońców Birczy, Jacek Boki, za umorzenie postępowania odpowiadał Wydział do Walki z Przestępczością Gospodarczą KMP w Elblągu, który nie był do tego uprawiony.

Niewykluczone, że postępowanie będzie prowadzone w związku ze sprawą Ukraińca, który kilka miesięcy temu wyrwał polską flagę z Ronda im. Obrońców Birczy w Elblągu, wrzucił do śmietnika i próbował podpalić. Jak pisaliśmy, obywatel Ukrainy przyznał się do winy, a jego sprawa trafiła do sądu. Grozi mu grzywna, kara ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Flaga ta została jesienią 2018 roku ustawiona na rondzie przez Jacka Bokiego oraz elbląskiego radnego Andrzeja Tomczyńskiego (SLD).

W nocy przed uroczystym otwarciem Ronda Obrońców Birczy w Elblągu, które odbyło się 13 października ub. roku, sprofanowano tablicę pamiątkową poświęconą obrońcom tej podkarpackiej miejscowości przed ukraińskimi nacjonalistami z OUN-UPA. U dołu napisu białą farbą zamalowano wyraz „Birczy” nanosząc wyraz „ubecji”, najprawdopodobniej z użyciem szablonu. Boki przypuszczał wówczas, że za sprawą mogą stać lokalne środowiska ukraińskie lub lewackie.

Przy okazji piątkowego zdarzenia miała też miejsce osobliwa sytuacja. Gdy na rondzie pracowała policja i strażacy, pojawił się tam biały samochód dostawczy, najpewniej Mercedes-Benz Sprinter, bez żadnych oznaczeń firmowych czy reklamowych. Wysiadł z niego kierowca i zaczął robić zdjęcia, choć nie był dziennikarze. Najbardziej interesował się m.in. Jackiem Bokim i jednym z lokalnych dziennikarzy. Mężczyzna pospiesznie i bez wyjaśnień odjechał, gdy dziennikarz sfotografował numer rejestracyjny jego samochodu. Sam Boki przyznaje, że w związku z tak licznymi incydentami trudno mu wierzyć po prostu w przypadki.

 Moje uzupełnienie

Ojciec tego człowieka, który rozpędzonym samochodem marki KIA Optima, uderzył w Rondo Obrońców Birczy w Elblągu, dodam, że auto, którym jechał, było nowym samochodem, co mnie bardzo zdziwiło, podczas rozmowy z policjantami pracującymi na miejscu zdarzenia, wcale nie był przejęty tym, że jego syn po uderzeniu w rondo, znalazł się w szpitalu, a nowy samochód, którym jechał uległ bardzo poważnym zniszczeniom. Gdy przez kilka minut obserwowałem jego rozmowę z policjantami, z jego twarzy nie schodził uśmiech, dosłownie od ucha do ucha, a ton głosu, bynajmniej nie wskazywał, na to, by po takim tragicznym w skutkach zdarzeniu, był w jakiś szczególny sposób przejęty nie tylko całą, zaistniałą sytuacją, ale również stanem zdrowia własnego syna i zniszczonym autem. Czy nie jest to zastanawiające?

W trakcie naszej kilkunastominutowej obecności na miescu całego zdarzenia, nagle pojawił się tam jakiś człowiek, który podjechał nieoznakowanym samochodem marki Sprinter, parkując na chodniku przy mieszczącej się obok pizzerii ,,Aduś'' i po wykonaniu dwóch czy trzech zdjęć ronda i zniszczonego samochodu, skupił się nagle... na robieniu całej serii zdjęć mnie i mojemu koledze Marcinowi Mongiałło, dziennikarzowi lokalnego, elbląskiego portalu elblag.net, który był jedynym przedstawicielem lokalnych mediów, który przybył natychmiast na miejsce zdarzenia, w kilka minut po otrzymaniu informacji z działu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu. Bardzo wymownym jest również to, jak stwierdził to sam Marcin, że oprócz niego, na miejscu zdarzenia, nie pojawił się żaden innydziennikarz lokalnych mediów, których oprócz portalu elblag.net, jest jeszcze w Elblągu około siedmiu innych. A jeżdżą oni nawet do najbadziej błachych zdarzeń w komplecie, a tutaj nie pojawił się żaden z nich.

Człowiek, który robił nam zdjęcia, gdy Marcin zirytowany tym jego nagłym zainteresowaniem nami, a nie zaistniałym zdarzeniem, ruszył w jego stronę, człowiek ten szybko wycofał się do swego samochodu, stojąc jeszcze tam przez chwilę i gdy Marcin zaczął fotografować jego samochód nagle odjechał. Na szczęście zdąrzył zrobić zdjęcie numeru rejstracyjnego tego auta,

Później smsem zapytałem rzecznika elbląskiej policji, czy sprawdzi kim jst człowiek, który z takim zacięciem fotografował nas godzinę wcześniej w pobliżu ronda obrońców Birczy, jeśli prześlę mu zdjęcie z wykonanym numerem rejstracyjnym jego samochodu. Moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Policja najwyraźniej nie jest w żaden sposób zainteresowana tym zaistniałym faktem.

Wychodzi na to, że od dziś możemy zacząć regularne, dokładne sprawdzanie naszych prywatnych aut, zanim w ogóle do nich wsiądziemy i ruszymy nimi w drogę. Bynajmniej nie żartuję. Już raz bowiem przeżywałem taką sytuację po otrzymaniu mailem pogróżek śmierci, następnego dnia po przyjęciu 28 czerwca 2018 roku przez radę miasta Elbląga, uchwały nadającej nazwę nowego ronda przy zbiegu ulic Niepodległości i Legionów imienia Obrońców Birczy.

Czy to co zdarzyło się w piątek na rondzie obrońców Birczy w Elblągu, to był tylko nieszczęśliwy wypadek, czy też kolejna ounowska prowokacja po zniszczeniu i spaleniu polskiej flagi w tym samym miejscu kilka miesięcy wcześniej, okaże się w bardzo niedługim czasie. A mianowicie, czy rondo pod tą nazwą zostanie naprawione przez władze miejskie Elbląga, czy też zniknie na skutek nacisków ukraińskiego, szowinistycznego lobby.

Bircza bowiem, podobnie jak Przebraże na Wołyniu stanowi po dzień dzisiejszy dla wszystkich środowisk ukraińskich nacjonalistów, symbol totalnej klęski militarnej ich zbrodniczych formacji wojskowych spod znaku OUN-UPA i SS Galizien, której doznały tam one, pomimo posiadanej przez siebie olbrzymiej przewagi liczebnej i osiągniętego efektu całkowitego zaskoczenia polskich obrońców w pierwszej fazie wszystkich trzech przeprowadzonych przez siebie frontalnych ataków na tą miejscowość w latach 1945 - 1946.

Stąd też ich nieskrywana irytacja, że w Elblągu po ponad 70ciu latach od tamtych wydarzeń, przypomniano im próbę dokonania przez zbrodnicze formacje OUN-UPA i SS Galizien, masowego ludobójstwa i to już w ponad pół roku po zakończeniu drugiej wojny światowej na ponad tysiącu, do dwóch tysiącach mieszkańców Birczy, uciekinierów z pobliskich miejscowości, którzy znaleźli w niej swoje ocalenie przed zbrodniczym, banderowskim terrorem oraz ich obrońców, o czym jednoznacznie mówił zachowany do dziś rozkaz z ostatniej narady poprzedzający ataka na Birczę, prowydu OUN - UPA z dnia 5 stycznia 1946 roku.

Swojego wściekłego niezadowolenia z tego właśnie powodu, nawet nie próbował ukrywać jeden z przywódcópw ukraińskiej mniejszości w Elblągu, który na krótko przed wyborami samorządowymi w roku 2018, pisał na jednym z lokalnych portali internetowych, że jest pewien, że na szczęście większość mieszkańców naszego miasta, nie ma nawet pojęcia czym była Bircza i co w tamtym czasie się w niej wydarzyło i to gra na ich korzyść. A całą swoją wypowiedź podsumował bardzo znamiennymi słowami, że:

,,w tych wyborach musimy pokazać naszą siłę''.
 
 Obecnie po porażce swoich propagandowych zabiegów, mających zdyskredytować Birczę i jej obrońców, jako rzekomych komunistycznych zbrodniarzy, przypisując im swoje własne przymioty, cechy charakteru, a także ludobójcze czyny swoich przodków, przeszli do kolejnej fazy, otwatych, antypolskich prowokacji, w postaci zniszczenia i spalenia polskiej flagi, a teraz być może, doprowadzenia przez swoje następne działania i naciski, do ostatecznego usunięcia z przestrzeni publicznej Elbląga, ronda upamiętniającego bohaterskich sprawców ich największej klęski, po której przyszło całkowite unicestwienie ich zbrodniczych band na całym Podkarpaciu i Lubelszczyźnie w ramach przeprowadzone przez Wojsko Polskie ,,Operacji Wisłą'', aż do totalnego unicestwienia struktur całego banderowskiego podziemia w Polsce na okres prawie 30 lat, aż do czasu ich błyskawicznego odrodzenia się w naszym kraju, w okresie strajków sierpniowych w roku 1980.
 
Dziś ukraińskie organizacje nacjonalistyczne, działające już w Polsce zupełnie oficjalnie, na skutek całkowitej słabości obecnego państwa polskiego i jego paraliżu w zwalczaniu tego rodzaju niebezpieczeńśtwa, stanowią największe zagrożenie dalszego bezpieczeństwa naszego kraju i jego terytorialnej integralności, jako jednego, skonsolidowanego organizmu państwowego.
Obecny etap działań OUN stanowi osiągnięcie ostatecznego celu, jakim jest wypełnienie do końća zaleceń jednej z dyrektyw, tajnej uchwały OUN z 22 czerwca 1990 roku przewidującej całkowią dezintegrajcę państwa polskiego i jego ostateczną likwidację.
 
To wszystko ma służyć osłabieniu Polski, a w przyszłości doprowadzić nawet do zupełnej dekompozycji państwa polskiego – co leży w interesie polityki Ukrainy, w której siłą awangardową jest i będzie rewolucyjna OUN.Nigdy nie zależało nam na sile Polski i teraz nie zależy, wręcz przeciwnie, na jej osłabieniu wewnętrznym i międzynarodowym. Zależy nam na tym, żeby w Polsce istniała słaba służba wewnętrzna (i kierowana przez ludzi nam życzyliwych) i słaba, nieliczna armia. Zależy nam także na rozbiciu narodu polskiego i osłabieniu Solidarności. 
 
Należy zatem podsycać w łonie narodu polskiego seperatyzmy regionalne: Górnoślązaków, Kaszubów, Górali. Robić to należy w sposób jak to czynili Polacy żebraczej Polski przedwojennej z Ukraińcami, Poleszukami, Hucułami i Łemkami. Podsycać aktywność narodową Ukraińców, Białorusinów, Żydów, Czechów, Słowaków a przede wszystkim Niemców. Próby hamowania ich dynamizmu określać jako ucisk, brak demokracji i polską nieszczerość w głoszeniu haseł równości i wolności. 
 
Nie dopuszczać do zbliżenia polsko-niemieckiego. Podkreślać aktualność hasła „Jak świat światem, Niemiec Polakowi nie będzie bratem”. Obecna Polska nie powinna być zbyt silna, ale też nie może być zbyt słaba. Wobec zupełnego rozprężenia sieci polskiego kontrwywiadu, z którego solidarnościowy rząd wypędził wszystkich fachowców pochodzących z nomenklatury, odbudować tajną sieć OUN i zacząć kontrolować wszystkie dziedziny życia Rzeczypospolitej .”



Jacek Boki - Elbląg 27 lipiec 2019 r.

Źródła:

https://kresy.pl/wydarzenia/elblag-samochod-wjechal-w-rondo-obroncow-birczy-wladze-miasta-nie-kwapia-sie-do-naprawy-szkod/


Wjechał w rondo Obrońców Birczy i przesunął kilkutonowy głaz. Relacja z miejsca zdarzenia (+ zdjęcia)

http://moto.elblag.net/artykuly/wjechal-w-rondo-obroncow-birczy-i-przesunal-kilkutonowy-glaz-relacja-z-miejsca-zdarzenia-zdjecia,41134.htm

Za: http://kresywekrwi.blogspot.com/2019/07/kolejna-banderowska-prowokacja-w.html#more
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


 Złowrogi cień banderyzmu ,,dobrej zmiany''

11 lipca minęła kolejna, bo już 76 rocznica ukraińskiego ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Tego dnia, jak każdego roku odbyły się w całej Polsce uroczystości upamiętniające i oddające hołd naszym rodakom z Kresów Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, bestialsko zamordowanym tam przez ukraińskich szowinistóww latach 1943 - 1945, a którego to ludobójstwa apogeum, była Krwawa Niedziela 11 lipca 1943 roku, kiedy to w zorganizowanym, bo zaplanowanym dużo wcześniej, w najdrobniejszych szczegółach, ataku, bandy OUN - UPA, dokonały tego dnia napaści na 99 polskich miejscowości na Wołyniu, w powiatach Łuckim, Kowelskim, Włodzimierskim i Horochowskim, mordując w ciągu tylko pierwszych 24 godzin ponad 10 tysięcy naszych rodaków.

Jak każdego roku wszystkie uroczystości upamiętniające Polaków, bestialsko pomordowanych na Wołyniu przez swoich ukraińskich sąsiadów, zostały zorganizowane, wyjąwszy Przemyśl, wyłącznie przez organizacje Kresowe, Narodowe i Społeczne. Władze państwowe, mieniące się przedstawicielem Suwerena, jak zwykle umyły od tego obowiązku swoje ręce i nie kiwnęły nawet palcem, by nie tylko podjąć się organizacji takich obchodów sami, czy choćby objąć nad nimi swój patronat. A jeśli już jacyś przedstawiciele władz lokalnych zjawili się tego dnia, na odbywających się uroczystościach w hołdzie pomordowanym Polakom, to przysłano na nie jedynie podrzędnych urzędników trzeciego szczebla.
Nawet na uroczystościach centralnych, czyli państwowych, które odbyły się tego dnia w Warszawie na Skwerze Wołyńskim, prezydent Andrzej Duda, pojawił się na nich o 10 rano, czyli na godzinę przed ich oficalnym rozpoczęciem,  szybko składajć wieniec i jeszcze szybciej opuszczając to miejsce. Godzinę później, gdy zjawili się tam przedstawiciele Kresowian, nie przybył na miejsce uroczystości, ani premier rządu, ani marszałek Sejmu i Senatu, czy nawet choby tylko ich zastępcy, ale tak jak wszędzie przysłano i tu urzędników trzeciego, czy nawet czwartego szczebla, by pokazać w ten sposób, że przedstawicieli najwyższych władz tego państwa, godne uczczenie polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa zupełnie nie interesuje.

A wygłoszoną na Skwerze Wołyńskim przez księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego, niepochlebną dla rządzących mowę, następnego dnia, nie tyle ocenzurowano przez rządową telewizję, ale najzwyczajniej w świecie usunięto w ogóle ze stron tvp.info, po prostu bezczelnie ją wykasowując, żeby nikt nie miał do niej dostępu i nie przekazywał za pomocą internetu innym.

A jaki przebieg, oprócz zdelegalizowanej we Wrocławiu już pod pomnikiem Ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Kresach, manifestacji zorganizowanej 11 lipca przez Jacka Międlara, za wypowiedzenie przez niego słów, że sprawcami ludobójstwa dokonanego na naszych rodakach, na Wołyniu byli ukraińcy, wypowiedziane przez niego słowa prawdy na ten temat, przedstawiciel władz miasta uznał je za... MOWĘ NIENAWIŚCI, w chwilę później delegalizując całą uroczystość.
Ach, gdyby tego ludobójstwa na Polakach zamieszkujących Wołyń dokonali sowieci, wtedy upamiętnienia tego tragicznego wydarzenia we wszelkiej możliwej formie, w postaci nazw ulic, pomników i tablic pamięci, stały w każdym mieście, miasteczku i nawet najmniejszej wiosce w całej Polsce. A sam Jacek Międlar zostałby wtedy uznany za wzór patriotyzmu, którego odznaczono by nawet Orderem Orła Białego, i któremu organizowano by co roku tourne po wszystkich szkołach, przedszkolach i zakładach pracy w cały kraju, przedstawiając go jako wzorcowy przykład najbardziej niezakłamanego, autentycznego w każdym calu modelu polskiego patriotyzmu i do brania zeń przykładu i naśladowania we wszystkim. A tak znów za odważne wypowiedzenie przez siebie, niewygodnych dla rządzącego układu POPiSu, gorzkich słów prawdy o prawdziwych isnpiratorach i  sprawcach wołyńskiego ludobójstwa Polaków, znów grozi mu się dwoma latami bezwzględnej odsiadki.

Praktycznie podobnie zakończyła się kolejna uroczystość  zorganizowana przez wrocławskie środowiska Kresowe, wspólnie ONR, kiedy po wyjściu z miejsca wcześniejszej debaty rocznicowej, stojąca już przed miejscem tego spotkania policja, dosłownie zastraszyła uczestników tego zgromadzenia i samego Pana Stanisława Srokowskiego, ostrzegając go, by ten nie wygłaszał pod pomnikiem Ofiar Ukraińskiego Ludobójstwa żadnego, dłuższego i szczegółowego przemówienia na ten temat, ale żeby streścił się w tej kwestii do góra trzech minut, albowiem w przeciwnym razie i ta manifestacja zostanie zdelegalizowana.

Bardzo wymowna i wiele mówiąca, w przypadku obu tych wrocławskich, rocznicowych uroczystości wołyńskich, była postawa i reakcja policji, ponoć państwowej w stosunku do uczestników obu tych patriotycznych zgromadzeń, która zamiast ochraniać jej wszystkich uczestników, delikatnie trzymając się na uboczu, od samego początku nastawiona była na bezpośrednią, fizyczną konfrontację z jej uczestnikami, nawet tego nie kryjąc. Od pierwszej bowiem chwili, zarówno wobec uczestników uroczystości zorganizowanych tego dnia przez Jacka Międlara i środowiska kibiców Wrocławia oraz uczestników manifestacji rocznicowej środowisk Kresowych i Dolnośląskiej Brygady ONR, policja robiła wszystko, by sprowokować zamieszki, aby tym sposobem móc brutalnie spacyfikować obie uroczystości. Dzięki jednak właściwej postawie wszystkich uczestników obu tych rocznicowych zgromadzeń, próby te nie przyniosły pożądanego skutku.

Niepoważnym też tłumaczeniem rzecznika wrocławskiego oddziału ,,Ruchu Narodowego'', Pana Stanisława Zapotocznego w rozmowie z Panem Rafałem Mossakowskim, było wpowiedziane przez niego stwierdzenie, że Policja ślepo i bez zastanowienia wykonywała polecenia władz Wrocławia,  wymierzone bezpośrednio wobec uczestników rocznicowych uroczystości obchodów ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu. Policja miała bowiem przede wszystkim jasne polecenia i rozkazy, w jaki sposób mają postępować tego dnia wobec uczestników tych obu uroczystości, które odbywały się 11 lipca we Wrocławiu, ze strony swoich zwierzchników z Komendy Głównej, a nade wszystko od obecnej Pani minister spraw wewnętrznych i administracji Ewy Witek. Tak więc Policja nie wykonywała ślepo poleceń samch tylko władz miejskich Wrocławia, ale też swoich zwierzchników w Warszawie, a polecenia obu tych decyzyjnych gremiów, zarówno Wrocławskich, jak i też Warszawskich, były ze sobą w 100%  zbieżne w kwestii wrogich działań policji, w stosunku do uczestników obchodów upamiętniających i oddających hołd Polakom bestialsko wymordowanym na Kresach Rzeczypospolitej przez bandy ukraińskich szowinistów z OUN - UPA, SS Galizien i inne ukraińskie formacje zagłady w służbie III Rzeszy.

Tak oto na dzień dzisiejszy, nadal niestety przedstawia się prawdziwy stosunek rządów ,,dobrej zmiany'', do ujawnienia pełnej prawdy, dotyczącej ukraińskiego sprawstwa ludobóstwa dokonanego na Polakach, na Kresach Rzeczypospolitej i obecnych ziemiach południowo - wschodniej Polski, w latach drugiej wojny światowej i w okresie kilku kolejnych lat po jej zakończeniu. Rządzący w naszym kraju, zamiast jednoznacznie opowiedzieć się i stanąć po stronie ofiar i ich bliskich, którzy przeżyli genocidum atrox, wciąż stają po stronie ich ukraińskich katów.

A oto relacja Pani Liliany Wojtulewicz, kresowianki urodzonej w zawsze polskim Wilnie, w czasie największego terroru litewskich szaulisów, obecnie mieszkanki Wrocławia, uczestniczki manifestacji patriotycznej ku czci ofiar Wołynia, której przewodniczył 11 lipca 2019 roku Pan Stanisław Srokowski.

Jacek Boki - Elbląg 20 lipiec 2019 r.



Za:  http://kresywekrwi.blogspot.com/2019/07/antypolski-banderyzm-dobrej-zmiany.html