Drukuj
Kategoria: Komentarz polityczny
Odsłony: 3018

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Mija 30. rocznica Porozumień Sierpniowych, efektu strajku w zakładach pracy i poświęcenia robotników, od Jastrzębia przez Szczecin po Gdańsk. Same uroczystości upamiętniające te wydarzenia są naznaczone głębokim podziałem i sporem wokół „Solidarności”. Mamy wrażenie, że przed trzydziestu laty były dwa związki. Co więcej, mamy wrażenie, że te związki w gruncie rzeczy przeciwne. Jest to efektem braku rozwiązania kwestii o które sierpniowa „Solidarność” walczyła. III RP nie jest szczytem marzeń wszystkich strajkujących w 1980 roku. Jest to właśnie zaprzeczenie „Solidarności” jako związku głęboko reformatorskiego. Zawiodły elity. Dziś „Solidarność” nie ma swojego miejsca w Polsce. Piszę tu o związku zawodowym, prowadzonym przez Janusza Śniadka. To miejsce zabrał jej już Lech Wałęsa, wykorzystując politycznie związek w swoim starcie prezydenckim.

Dziś Lech Wałęsa uważa, że „Solidarność” została wypaczona i jest politycznym ruchem wspierającym Prawo i Sprawiedliwość, zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego. Mówiąc to, dawny przywódca strajku zapomina o tym, jak sam instrumentalnie traktował związek. Zapomina o tym, co robił na przełomie lat `80 i `90. Myślę, że NSZZ „Solidarność” nigdy nie zostało uwikłane w polityczną walkę tak bardzo jak wtedy. Wszystkie ręce na pokład przeciw Mazowieckiemu. Właśnie tym spowodowane było późniejsze niezadowolenie związkowców, związane z prezydenturą Lecha Wałęsy i torami przemian w Polsce. W swojej historii ruch działał politycznie, był aż zanadto zaangażowany. Było to wtedy dyktowane wyższą potrzebą. Tak tłumaczył to Wałęsa, tak później tłumaczyli to Marian Krzaklewski i cały AWS. Jeśli ktoś pyta, kto jest odpowiedzialny za podział obozu solidarnościowego, bez namyślenia odpowiadam: za ten podział odpowiadają dwaj panowie, są to Lech Wałęsa i Tadeusz Mazowiecki. To oni stanęli naprzeciw siebie w decydującym starciu o prezydenturę. Dziś zbieramy poplon tego działania. A Mazowiecki i Wałęsa stoją w jednym szeregu. Antologia sporu pozostawiała gramy słuszności. Niestety nie był to spór, który mógł wywołać coś dobrego. Ten spór położył cień na  całą III RP.
Wiele mówi się o tradycji i etosie „Solidarności”. Szuka się ich najważniejszych wyznawców. Ja ten etos znajduje w wielu ludziach, niektórych zachowanie jednak rozczarowuje. A czym jest ten etos? Tym o czym mówili wielcy Polacy tego okresu: Jan Paweł II, bł. Ks. Jerzy Popiełuszko. To oni pokazali nam co znaczy „Solidarność”. To oni otworzyli przed Polską paletę nadziei i wyzwolili energię. Ten etos dziś kuleje, bo żywi nas konflikt, a momentów jednoczących brak.

Premier Donald Tusk powiedział podczas przemówienia na uroczystym zjeździe Związku, że dzisiejsza „Solidarność” jest inna. Dając do zrozumienia, że gorsza. Czas wymógł na tym środowisku zmiany. Nie widzę jednak powodu dla którego można doszukiwać się jego gorszej jakości. Tusk zestawił to z liczbą członków. Spadek liczby z 10 mln do 1 mln to dla premiera najlepszy dowód na kryzys „Solidarności”. Tusk zrzuca to na barki uwikłania politycznego po stronie PiS-u. Nie pamięta jednak o zlikwidowanych miejscach pracy podczas całego okresu III RP, o zamknięciu stoczni w Szczecinie i Gdyni. Może ten związek dziś nie jest taki jak przed 30 laty. Powody tego znajduję w innym niż premier miejscu. Związek zapłacił cenę za swoich liderów, którzy nie potrafili zbudować państwa nowego, nie będącego bezpośrednią kontynuacją PRL-u. Pozostały kliki i układy, tak w dziedzinach politycznych, jak i gospodarczych. Polska nie jest krajem ludu pracującego, ale wciąż nosi znamiona poprzedniego systemu. Zbudowaliśmy, jak mawiał Rafał Ziemkiewicz, PRL-bis.

„Solidarność” mimo wszystko jest czymś więcej niż związkiem zawodowym. Kto tego nie rozumie, powinien niezwłocznie udać się na lekcje historii. Wysyłam tam zwłaszcza Grzegorza Napieralskiego, który ostatnio wykazał się zadymiającym brakiem wiedzy na ten temat. Dziś etos solidarności wynika z szacunku dla ludzkiej pracy w każdym miejscu i poprzez każdy sposób jej wykonywania. Ten szacunek połączony jest z głębokim umiłowaniem wolności i ludzkiej solidarności, czyli wspólnoty. Kładąc podwaliny pod budowę tej wspólnoty, trzydzieści lat temu, nikt myślę nie wierzył, że tak mało z tego zostanie w życiu publicznym. Nadziei dodaje fakt, że zdecydowana większość Polaków uważa „Solidarność” za podstawę demokracji i wolności w Polsce. Niestety to tylko sondaże…

 
Tomasz Matynia

Za: http://politykowanie.blog.onet.pl/2,ID413823083,index.html