Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
W 1900 r. chrześcijanie stanowili 20 proc. ludności Bliskiego Wschodu. Dziś to 2 procent. W Palestynie od powstania Izraela ich liczba zmniejszyła się o połowę. Można więc śmiało założyć, że za lat kilkadziesiąt żadnego chrześcijanina, oprócz zakonników z Europy, tam nie będzie. Przykładem może być też Irak, w którym dzisiaj prawie nie ma wyznawców Chrystusa. A wszystko to dzięki trosce amerykańskich trockistów o stan demokracji w Babilonie.
Chrześcijanie zostali zdradzeni. Zachód wydał ich na łup islamskich oprawców i z masochistyczną satysfakcją przygląda się jak dżihadyści obcinają im głowy. Położenie chrześcijan w Iraku pogorszyło się wraz z obaleniem świeckiej dyktatury Saddama Husajna, która skutecznie trzymała pod butem islamistów. Gdy okazało się, że jego powiązania z Al-Kaidą są fikcją, dla uzasadnienia interwencji nowojorscy trockiści wynaleźli inny zmyślny pretekst: budowę pierwszego demokratycznego muzułmańskiego kraju na Bliskim Wschodzie. Włosy stają na głowie kiedy przypomnieć sobie, co działo się w należących do trockistów mediach. Żydowsko-amerykańska publicysta Ann Coulter, do dzisiaj jedna z gwiazd „New York Times” pisała: Nie potrzebujemy żadnych dokładnych dochodzeń.

Nasz kraj został zaatakowany przez fanatyczną, morderczą sektę. Musimy dokonać inwazji, zabić ich przywódców, a pozostałych nawrócić na chrześcijaństwo. Nawiasem mówiąc, gdyby za wyprawami militarnymi USA w świecie stał argument „łamania praw człowieka”, to piechota morska powinna natychmiast wylądować w Arabii Saudyjskiej, która jest ostatnim feudalnym państwem na świecie, a lotnictwo USA powinno natychmiast zrównać z ziemią Tel Awiw, który jest stolicą państwa otwarcie praktykującego apartheid. Chrześcijanie czują, że wojna rozgrywana jest ponad ich głowami, że istnieje diaboliczny plan niszczenia ich świata. Nikt nie ma wątpliwości, że za syryjską rebelią stoi Al-Kaida. Nikt też nie wątpi, że po obaleniu Asada sytuacja tamtejszych chrześcijan stanie się dramatyczna, że pod nóż pójdą kościoły, a wraz z nimi zginą ostatnie ślady cywilizacji kształtowanej przez chrześcijaństwo. Zdumiewa przy tym milczenie Zachodu wobec tragicznego losu kolebki chrześcijaństwa, kraju który jeszcze do niedawna mógł być wzorem współżycia muzułmanów z chrześcijanami, w którym wyznawcy Chrystusa mieli pełną wolność religijną. W Syrii Zachód wspiera po cichu radykalne organizacje islamskie. Finansowe wsparcie zapewnia im Arabia Saudyjska, czyli państwo, gdzie konwersja na chrześcijaństwo karana jest ścięciem toporem, gdzie surowo zakazane jest nawet posiadanie krzyża czy różańca. Przypomnieć warto, że podczas wojny na Bałkanach Europa opowiedziała się przeciwko Serbom - przedmurzu chrześcijaństwa na południu kontynentu i bez nalotów NATO nie byłoby muzułmańskiego Kosowa (tak jak nie byłoby ulicy Billa Clintona w centrum Prisztiny.) Komu pomagać wiedzieli Saudyjczycy i Turcy. W Kosowie osiedliły się tysięce mudżahedinów.

Dziś w tłumie szturmujących granice z Węgrami są głównie oni.
Wędrówka ludów nie jest spontaniczna, jest planowana, organizowana na wielką skalę przy pomocy tajemniczych funduszy. W czasie gdy Izrael buduje mur mający go chronić przed napływem imigrantów, gdy Netanjahu nazywa ich „plagą narodową” i nawołuje do ich deportacji, organizacje żydowskie nawołują do lokowania ich w Europie. Jedną z nich jest IsraAid. Najciekawsze, że jej sponsorem jest żydowska loża masońska B’nai B’rith, i najciekawsze, że jej głównym statutowym celem jest walka o interesy narodu żydowskiego na całym świecie oraz zwalczanie w przestrzeni publicznej wszelkich odniesień do chrześcijaństwa. Exodus muzułmanów jest wspierany przez Sorosa. W Polsce aktywny udział w kampanii na rzecz „kulturowego ubogacenia Polski” mają sponsorowane przez niego fundacje. Soros niedawno ogłosił plan, który zakłada: UE musi przyjąć rocznie co najmniej 1 milion poszukujących azylu; przeznaczyć rocznie 15 tysięcy euro na każdego azylanta; stworzyć imigrantom bezpieczne pasaże, aby nie musieli narażać się na trudy podróży w pontonach. Fundusze na ten cel proponuje wygenerować przy pomocy lichwiarzy, tj. przez emisję obligacji. Warunkiem sine qua non sukcesu planu ma być powołanie jednej, wspólnej agencje ds. imigrantów i jednej straży granicznej. Odzew już jest. Tusk zaproponował powołanie takiej Straży.

Tajemnicza Fundacja Estera sprowadziła niedawno do Polski 200 syryjskich chrześcijan. Kto to sfinansował? - Lord George Weidenfeld, wiceprezydent Światowego Kongresu Żydów! Przepytywany na tę okoliczność przez dziennikarza z Polski „lord” nie omieszkał dorzucić, że jego największym przyjacielem w Polsce jest Radek Sikorski, i ma nadzieję, że odejście Radka z polityki nie jest definitywne, bo to byłaby „ogromna strata dla Polski”. A propos Sikorskiego, nie było chyba przypadkiem, że właśnie jemu powierzono rolę w krzewieniu demokracji w Afryce. I nie było też przypadkiem, że Sikorski w tej misji wysłał brygadę Michnika: Lityńskiego, Wujca, kilku redaktorów „Wyborczej” oraz szefa polskiego oddziału fundacji Sorosa, którzy pod arabskie strzechy nieśli kaganek demokracji, czyli uprawiali obwoźny handel ideami okrągłego stołu.

Strategia jest wredna: wmówić światu, że Izrael jest bastionem cywilizacji judeochrześcijańskiej, broniącym Zachodu przed zalewem dzikiego islamu; kazać patrzeć na islam oczami Izraela, i na koniec nastroje antyżydowskie zastąpić islamofobią, czyli przewekslować antysemityzm w antyislamskość. Propaganda izraelska dokonuje cudów (a cadyki w „Wyborczej” dwoją się i troją, aby przetłumaczyć to Polakom), aby zakodować w umyśle Europejczyka (i muzułmanina), że Zachód i państwo żydowskie tworzą antyislamski monolit, oparty na wspólnych wartościach. W tej optyce Izrael to państwo walczące o przetrwanie w morzu muzułmanów. Sprytna intryga polega także na wmawianiu, że najważniejsze wyzwanie, przed jakim stoi Europa to islam, na przeciwstawianiu chrześcijaństwa islamowi, napuszczaniu jednych na drugich. Na to, że sponiewierani przez islamistów redaktorzy antykatolickiego szmatławca „Charlie Hebdo” stali w obronie francuskiej cywilizacji dały się nabrać miliony, w tym hierarchowie Kościoła i papież Franciszek, bo podczas pogańskiego i masońskiego pochówku redaktorów biły dzwony katedry Notre Dame. Hierarchowie Kościoła idą chyba złą drogą.

Dowód - są chwaleni przez najzacieklejszych wrogów. Antychrześcijańska, fanatycznie promująca aborcję, homoseksualizm i inne obyczajowe plagi „Wyborcza”, w samych peanach wyraża się o papieżu Franciszku, cytując przy tym na okrągło Pismo Święte. Kopacz współpracuje z proboszczami w przekonywaniu ksenofobicznych parafian do goszczenia muzułmanów.
Muzułmański fundamentalizm podsyca nie kto inny, jak trockiści zza Wielkiej Wody. Słowo „krucjata” użył po raz pierwszy Bush przed inwazją na Irak (a ekstremizm państwa islamskiego porównuje do Świętej Inkwizycji). Słowo „krucjata” natychmiast podchwyciła Al-Kaida, uzasadniając swe terrorystyczne akcje walką z... „krzyżowcami”. Francuski minister spraw wewnętrznych (zresztą mason w pełnym, francuskim tego słowa znaczeniu), nawołując do interwencji w Libii mówił „wyprawa krzyżowa”. Nawiasem mówiąc, gdy Bush mówił o „krucjacie”, armia amerykańska masakrowała irackich chrześcijan, a ministrem u okrutnego Saddama był chrześcijanin Tarek Aziz.

Kiedy jednak Amerykanie nakazali Saddama powiesić, skazany został również jego minister (zresztą sam Saddam pochodził z plemienia chrześcijańskiego, które zislamizowało się dopiero w XIX w.). A propos, diabolizowani przez amerykańskich trockistów Alawici w Syrii nie obchodzą świąt muzułmańskich, obchodzą Boże Narodzenie, noszą chrześcijańskie imiona, a wyznawców Chrystusa darzą szczerą sympatią, i może dlatego darzeni są antypatią trockistów. W tym kontekście przewrotnie, ale niezbyt mądrze zabrzmiało skierowane do uchodźców zawołanie publicysty „wSieci”: Chcecie do Europy. Zostańcie chrzścijanami! Albo chociaż ateistami!

Polacy nie mają żadnego interesu w wyciąganiu za Izrael kasztanów z ognia. Izrael nie broni Europy przed islamem, lecz przy pomocy islamu ją niszczy. Islam to cywilizacja obca, przed którą trzeba się bronić, ale czy należy to czynić przy pomocy, pod dyktando i w interesie wyznawców judaizmu? Chcemy Europy bez muzułmańskich imigrantów, ale także bez tych, którzy są za Europą etnicznie i religijnie skundloną. Czy to oznacza, że muzułmanów mamy nienawidzić? Nie! Chcemy tylko, aby Polska była krajem katolickim, a bisurmanie niech się modlą do Allaha u siebie.

Tymczasem wszyscy dali się przekonać, że intencją środowisk żydowskich jest przychylenie muzułmanom nieba, że bolszewikami z ulicy Czerskiej, że Fundacją Sorosa kieruje troska o wyznawców Allaha, a nie chęć oplucia i poniżenia chrześcijan. Dlaczego tak się jakoś dziwnie składa, że za przyjęciem jak najwięcej muzułmanów i przyznaniem im jak najszerszych przywilejów są Michnik, Smolar i Gross? Weźmy casus Jana Hartmana, wnuka rabina Izaaka, który z dnia na dzień stał się wielkim protektorem muzułmanów! Cieszy się, że w Polsce za 20 lat może być więcej meczetów niż kościołów.
Mamy oto taką szaradę: Z jednej strony wmawia się nam, że hordy bisurmańskie szykują się do podbicia ziem „niewiernych”. A z drugiej, tychże „niewiernych” w sposób ogłupiający mobilizuje się do boju, każąc im merdać do najeźdzców ogonkiem, tj. szanować odmienną kulturę. Zamysł wycięcia arabskimi kindżałami chrześcijańskich gojów realizowany jest z dużym rozmachem. Ma się rozumieć przy błogosławieństwie rabinów. Metody są znane od lat. Tworzy się i skrupulatnie kształtuje obraz wroga, którego Polacy mają się bać i przed którym oni będą ich bronić. Debatę o imigrantach ustawia i sprowadza do: za falą islamskiej inwazji stoi państwo islamskie, miliony muzułmanów płyną do Europy, by zaprowadzić kalifat, podkładać bomby, gwałcić.

Zadziwia bezrefleksyjna islamofobia środowisk narodowych. Nie chodzi o to, by bronić islamu. Warto jednak pomyśleć, czy nie lepiej kształtować i umacniać swą tożsamość nie w opozycji do islamu, ale w opozycji do „Wyborczej” i trockistów. W opozycji do tych, którzy naszą tożsamość niszczą. W tak dramatycznych okolicznościach potrzebna jest uczciwa diagnoza zagrożeń. To nie islam przerabia europejskie narody na zbieraninę. To nie islam zohydza Polakom wszystko, co stanowi o ich tożsamości. To nie islam wybija im ze łba religię, rodzinę, walczy z ich dziedzictwem. To nie islam ośmiesza patriotyzm Polaków. Czy to muzułmanom zależy na wymazaniu chrześcijańskiego oblicza kontynentu?

Czy to oni wypracowali ideologię multi-kulti i strategię zalania Europy obcymi? Palmy i tęczy nie wzniósł w Warszawie Ben Laden. Islamistą nie jest też Soros. I wreszcie, na koniec - w wydawanym przez państwo islamskie magazynie Dabiq mamy taki oto apel: „Syryjczycy i Libijczycy uciekający do Europy, ziemi krzyżowców, kraju niewiernych popełniają grzech śmiertelny, ponieważ narażają swoje dzieci na ateizm, narkotyki, alkohol i seksualne rozpasanie, wchodzą na drogę porzucenia islamu na rzecz chrześcijaństwa i ateizmu, a jeśli nawet nie popełnią grzechu, to zapomną języka Koranu”.
Cui bono, czyli komu potrzebni są imigranci? To proste: wrogom naszych tradycji, wrogom Kościoła i wrogom państw narodowych. Wiemy, że otwarcie granic, chaos, wędrówka ludów, mieszanie ras to jeden z elementów spisku wymierzonego w cywilizację łacińską i perfidny instrument w walce z chrześcijanami.

Jeśli tak, to nie ma znaczenie, skąd jest uchodźca. Gdyby nasi wrogowie mieli pod ręką w pobliżu naszych granic Chińczyków, to nimi zalaliby nasz kontynent, i nimi niszczyli chrześcijaństwo. Przymusowe osiedlanie imigrantów w Polsce, batalia przeciw islamowi każe podejrzewać, że „przyjaciele” z N. Jorku i Tel Awiwu, przy pomocy zarządzającej Polską od 8 lat agentury zafundowali nam szwindel na miarę stulecia. Każe podejrzewać, że sprzeciw i opór rdzennej ludności wobec napływu muzułmanów, był przez architektów tego szwindla przewidziany, a nawet pożądany. Dał okazję do pałowania ksenofobicznych Polaków. „NYT” pisze o panujących w Polsce nacjonalizmie, rasizmie i uprzedzeniach religijnych. Polska jest w 98 procentach biała i w 94 procentach katolicka – alarmuje gazeta.

Gazeta, która bez skrupułów przyłączyła się do kampanii rozwalenia w drzazgi całego Bliskiego Wschodu i sporego kawałka Afryki, do przepędzenia jego mieszkańców na cztery strony świata. W tejże „NYT” Polaków o islamofobię oskarża Konstanty Gebert, skądinąd chłonący w Polsce pełną piersią swoją żydowskość, I na każdym kroku wyrażający nacjonalistyczny żydowski triumfalizm. Przypomieć warto jego wyznanie wiary, które wyraził na łamach „Wyborczej”: Europa chrześcijańska, Polska chrześcijańska, tak jak definiuje je Papież możliwe są jedynie na gruzach Europy. Czy aby przypadkiem Gebertom i tu w tym wszystkim nie chodzi o gruzy Europy?

Na to, że przyczyną wszelkiego zła w Polsce są muzułmanie dały się nabrać miliony. Dali się nawet nabrać narodowcy. O publicystach „Warszawskiej Gazety” też można by tu powiedzieć kilka złośliwości. Demonstrujący przeciw islamizacji Polski krzyczą o wszystkim, nawet o Turkach i Sobieskim. Nic natomiast o Gebercie i trockistach. Ktoś to skomentował: Czy to zbiorowy obłęd? Proste, bezmyślne, naiwne myślenie. Obrona tożsamości to nie popadanie w histerię, bo zaciemnia trzeźwy osąd. Warto od czasu do czasu dokonać głębszej analizy pewnych procesów. Warto zadać pytanie, w jaką większą całość się wpisują i kto trybiki ich mechanizmów oliwi. I czy wśród tych mechanizmów nie było akcji o kryptonimie „Gross”?

Krzysztof Baliński

(Artykuł ukazał się w “Warszawskiej Gazecie” 16 października 2015 r.)