Drukuj
Kategoria: Naród
Odsłony: 4136

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Uwielbiam oglądać program Tomasza Lisa. Uwielbiam, bo praktycznie każde jego wydanie stanowi doskonały materiał do analizy manipulowania w prowadzeniu programu. Jednym słowem: Tomasz Lis, to dobry przykład złego dziennikarstwa. Jest on modelowym wręcz przykładem, który można pokazywać studentom dziennikarstwa jak dziennikarz zachowywać się nie powinien.

Jednakże zanim napiszę w czym rzecz, to na chwilkę skoncentruję się na uczestniczącym we wczorajszym programie Tomasza Lisa, polityku PO Kazimierzu Kutzu. Otóż zarzucił on samozwańczym obrońcom krzyża na Krakowskim Przedmieściu „faszyzm”. Sam jestem zwolennikiem przeniesienia krzyża do kościoła św. Anny, jestem przeciwny stawianiu jakiegokolwiek pomnika przed Pałacem Prezydenckim i uważam, że to co się dzieje na Krakowskim Przedmieściu to farsa, która nie powinna mieć miejsca (zainteresowanych odsyłam do wpisów z 6,10, 13 i 17 sierpnia br.).  Niemniej jednak chuligańskie używanie (z politologicznego punktu widzenia) przez Kutza bejzbola z arsenału socjotechniki propagandy jakim jest przyklejanie tym ludziom etykietki „faszystów” jest nie dość, że pokazem absolutnej ignorancji politologicznej przez polityka PO, to jest także praktyką żywcem wyjętą z czasów stalinowskich. Wszak to w epoce stalinizmu rzeźnicy z UB i NKWD nazywali żołnierzy Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Narodowych Sił Zbrojnych „faszystami”. Oczywiście nie porównuje samozwańczych obrońców krzyża do żołnierzy AK, BCh i NSZ, ale Kutz użył tego samego chwytu. Chwytu poniżej pasa niegodnego osoby z jego statusem. 
Wracając do Tomasza Lisa, to dzięki niemu znowu miałem ubaw, bo dał popis praktycznie nie kamuflowanej stronniczości. We wczorajszym programie uczestniczyli Katarzyna Piekarska z SLD, Kazimierz Kutz, Jacek Kurski i Tomasz Terlikowski. Gdy mówiła Piekarska, to Lis uważnie i cierpliwie słuchał nie przerywając jej. Spokojnie dawał wypowiedzieć się do końca. Gdy mówił Kutz, to nie tylko, że Lis nie przerywał, ale z nabożeństwem na twarzy słuchał jednego z „autorytetów” Salonu. Gdy mówił Kurski albo Terlikowski, to bezpardonowo wchodził w słowa, przerywał, prowokował małymi uszczypliwościami. On już nawet pozorów obiektywizmu nie stwarza. To już nie jest dziennikarz, co przyznają co obiektywniejsi zwolennicy PO i SLD z którymi niejednokrotnie rozmawiałem na jego temat. On zachowuje się jak zwyczajny aparatczyk frontu propagandowego. Nigdy nie głosowałem i nie będę głosował na PiS, ale to co wyprawia Lis w swoich programach, to już jest zwyczajna maszynka do mielenia propagandowego mięsa.

W tym miejscu zwrócę uwagę szanownych internautów na jedną rzecz. Otóż we wczorajszym programie, tak jak i w poprzednich można dostrzec stronniczość Lisa w jego mowie ciała. Otóż gdy kamera pokazuje w szerszej perspektywie debatujących w jego programie, to znakomicie widać jego stronniczość. Gdy siedzący po jego prawej stronie politycy SLD i PO mówią, to on ma ręce szeroko rozłożone, nogi lekko rozstawione i jest nachylony w stronę rozmówców. Jest to w mowie ciała pozycja otwarta- ewidentna otwartość słuchającego dla mówiących. Gdy mówił polityk PiS, albo Terlikowski Lis automatycznie- jakby nim coś wewnętrznie sterowało- składał ręce, zakładał nogę na nogę i miał zaciśniętą szczękę. To w mowie ciała nic innego jak zamknięcie na argumenty i słowa mówiących. I to się powtarza w każdym programie Lisa. Gdy będziecie oglądać jego następne programy, to zwróćcie- proszę- uwagę na jego mowę ciała szanowni internauci. Warto. Można się nieźle pośmiać z redaktora Lisa analizując jego mowę ciała.

Niestety w naszym kraju od 1989 r. ukształtowała się cała grupa ludzi mieniących się dziennikarzami, którzy zrobią wszystko, aby wdeptać w ziemię ludzi śmiących choćby w małym stopniu zakwestionować dyktaturę Salonu. Jest wśród nich i Tomasz Lis. I tak gdy Andrzej Lepper miał postawione zarzuty, to dziennikarze typu Lis kwestionowali jego udział w życiu politycznym. Teraz gdy Jacek Karnowski, który ma sześć zarzutów prokuratorskich (w tym pięć o korupcję) będzie kandydatem PO na prezydenta Sopotu dla Lisa i jemu podobnych sprawy nie ma, bo o tym kto ma mandat do udziału w polityce i kto jest politykiem „cywilizowanym” a kto „niecywilizowanym” dla którego nie ma miejsca w demokracji współdecydują tacy jak Lis. To oni poprzez media są panami życia i śmierci i to oni mogą kogoś wynieść do władzy i utrzymywać przy niej jednych, a innych informacyjnie skazać na śmierć za życia. Nie wiem czy Lis i ludzie jego pokroju zdają sobie z tego sprawę, czy też nie, ale są kontynuatorami radzieckich metod prowadzenia polityki wewnętrznej.

W 1940 r. płk Aleksander Klotz, szef sztabu ZWZ-2 Obszaru Lwów, przeprowadził tajną misję na terenie Związku Radzieckiego. Jej celem było odnalezienie gen. Michała Tokarzewskiego. Wówczas mógł pierwszy raz na własne oczy obserwować komunistyczną rzeczywistość. Odkrył, że jednym ze sposobów ustawiania codziennego życia obywateli radzieckiego państwa, oprócz terroru policyjnego, było ciągłe czuwanie nad „kulturalnością” ich zachowania. Funkcjonariusze różnej maści nieustannie strofowali ludzi, piętnowali za rzekomy brak kultury, jednocześnie stawiając siebie za wyznaczników norm dobrego zachowania. Tak zwani „niekulturalni” byli wytykani palcami, wystawiani na publiczne potępienie.

Patrząc na zachowanie redaktora Lisa i jego niektórych kolegów odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z recydywą tego radzieckiego zjawiska na naszym polskim gruncie. Bo przecież to Lis i jemu podobni decydują kto jest demokratą, a kto nie spełnia demokratycznych standardów. Lis jest jaki jest i inny już chyba nie będzie. Anglosasi nazywają takich jak on „red fox”- rudy lisek. Jak u Brzechwy: „Pospolity lisek rudy, pełen sprytu i obłudy”.

Amator

Za: http://amator.blog.onet.pl/