Drukuj
Kategoria: Naród
Odsłony: 2087
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
 ( Dziennik Polski, sobota 8 stycznia 2011)

Droga zimowa, albo – Ach, jak długo już jedziemy… Taki ( wymienny ) tytuł miała śpiewana przeze mnie piosenka w Piwnicy pod Baranami, w połowie lat siedemdziesiątych. -  Po drodze, z czasem gdzieś mi się  zawieruszyła, zdałem sobie sprawę. Ale wtedy?  - Po wydarzeniach w Radomiu, w momencie wyraźnej aktywizacji społeczeństwa ( zwłaszcza w miastach ) zwłaszcza inspirowanego – ośmielanego  działalnością KORu, ta piosneczka , oczywiście okruch, wymowę miała ileż bardziej znaczącą, niż można by to dziś odczytywać.

 Wtedy  chłonęło się każdy komunikat, każdą aluzję. Piwnica w tamtym czasie osiągnęła – i dziś wszyscy to  potwierdzają – swój szczyt.  Jeśli chodzi o poziom artystyczny i  o prestiż. Byliśmy stosunkowo kameralnym zespołem, który jeszcze się wznosił. Stanowiliśmy Zespół , jak to się rzecze, „ łeb w łeb” - wyrazistych indywidualności. Każdy z wykonawców to był ktoś określony, odrębny, wyrazisty. Zrealizowane wtedy programy – uchodzą  zgodnie za  najwyższe   osiągnięcia   stylistyki piwnicznej. Choć   rzeczywistość dookoła,  jak trudna  i ponura była.  Spektakl, rozmaitym tytułem opatrywany – Ja Ciebie Włodek psuć nie chciałem ( potem Władek zastąpił Włodka, obydwa imiona niebezpiecznie się kojarzyły ) skończył swe przekształcenia na  wersji - Kochać nie warto. To był w końcu bezpieczny tytuł. Tak czy owak, był to program w dziejach piwnicznych najbardziej chyba zdemolowany przez cenzurę.

 Donosicielstwo, ale też i „ węszenie wewnętrzne” w tamtym czasie  było wyjątkowo czujne i wzmożone. Łupem nożyczek  (urzędujących przy Rynku Kleparskim ) padały nie tylko teksty, ale i muzyka ( bo podpowiadała niebezpieczne skojarzenia, odniesienia ) nawet i  sposób mówienia. Wyczyszczony literalnie  z wszelkich możliwości zaczepki , sławny monolog Dymnego „Na przykład Majewski” , doprawdy był zbiorem najzupełniej bezpiecznych komunałów. To sposób wypowiadania był nie do przyjęcia. Kojarzył się… Nazbyt  karykaturalnie przywoływał postać towarzysza sekretarza Wiesława.

 W  tamtym  też czasie ( po Radomiu, więc po 76 roku  )   zdarzył się u nas    okres  regularnych wizyt  warszawskiego Salonu Niezależnych. Ten  inteligentny, absurdalno złośliwy Kabaret , w gruncie rzeczy ostro polityczny , w zestawieniu z naszym piwnicznym stylizowaniem i poezjowaniem,  dawał  fuzję niewiarygodną. Chętnie użyczaliśmy „Salonowcom”  naszej przestrzeni piwnicznej. Dzieliliśmy  deski   scenki i czas wspólnego wieczoru. Były to spotkania niezapomniane. Kto  wtedy miał szczęście  trafić pod Barany, dostawał niewiarygodne – dwa w jednym !

Co do mnie, pośród innych  sztandarowych moich utworów ( Jaka szkoda, Karczma Jurgowska ) śpiewałem wtedy i tę piosenkę  Ach jak długo… Śpiewałem  przyczajony i zdumiony, że nikt tego nie wytropił , nie zakazał ? Sądziłem - najprawdopodobniej   cenzor przysnął ?  Niechlujnie wykonana robota? Pewnie to musiało tak być :  czego  tam szukać u liryczno romantycznego piosenkarza ?

  Była to w zamyśle ballada,  w typie okudżawowskim  poprowadzona, jednak  w tle, w muzyce, wyraźnie poddając rytm poloneza, prowadziła  skojarzenia  na grunt wiadomy. Ta piosenka wyposażona w liryczno przyrodniczą rekwizytornię,  wydawała się  niewinną nastrojową śpiewką. Niosła jednak parę pytań, jak na owe czasy, powiedziałbym – śmiało postawionych. Ot fragmencik :

 Ach jak długo już jedziemy?

A tej wiosny wciąż nie widać ?

Mówią że gdzieś jest na ziemi

Innym ludziom kwitnie chyba ?                     

- Innym ludziom kwitnie chyba

 

Ach  jak długo już jedziemy

A ta droga gdzie prowadzi?

Coraz większy śnieg przed nami

Choć mijamy drogowskazy

- Choć mijamy drogowskazy…   Itd. 

To się czytało… I niezakazane, to się śpiewało…

Przypomniała mi się  właśnie teraz… Teraz,  kiedy wypada mi znowu ruszyć w drogę ( Cóż, taki to los objazdowego artysty.)  Z walizeczką wierszy i piosenek, z latareczką na noc, ruszajmy . Gdzieś na nas  czekają …   

Nawet nie pytam- gdzie ta wiosna ? Bo ona , w sobie wiadomym momencie , zjawi się z pewnością. Ale  - gdzie te drogi ?.. Gdzie te obiecywane normy ?  – Ach jak długo, długo  to bierzemy?  Gdzie te  śpiewające wstęgi szos? Gdzie zapowiadany  ład i skład na kolejach ? Kogo pytać  ? Ostał nam się nie tyle jeno sznur, ile  bukiet kwiatów ?  Dla ministra , przystrojonego kwieciem  w Sejmie,   po próbie odwołania go ?  Ostała nam się wypowiedź wice premiera  ( w telewizyjnym wystąpieniu , widziałem, słyszałem ) deklarującego :   zadaniem koalicji jest bronić i wybronić ministra . I pytam -  nie dlatego, że jest dobrym  ministrem, ale dlatego , że jest z koalicji ?   Oto kryteria !                Fachowości, by nie powiedzieć - przyzwoitości ? 

 Pomyślałem jeszcze  :  taką,  czy jakąś tam owaką,  koleją , drogami, czy bezdrożami, ta wiosna  przyjdzie. Przyjdzie bez wątpienia. I  powtórzy wiele pytań.  Zwłaszcza tak w okolicy 10 kwietnia . I będą to pytania nie do uniknięcia .

 

Nadesłał: Witold Kalinowski