Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Szanowny czytelniku!!
Choć temat już nieaktualnym się być wydaje, chciałbym się podzielić z Tobą moimi przemyśleniami, odgrzebanymi niedawnym powrotem do tematu przez jedną z audycji informacyjnych emitowanych na antenie TVN.
Choć święta Wielkiej Nocy są jeszcze daleko, jadąc autobusem przez całą Warszawę z pracy do domu, zacząłem rozmyślać od sytuacji Chrystusa, który przyszedł ofiarować nam miłość, pokorę, zbawienie, wytyczyć nam szlak i dać nam życie. Przyszedł do kraju, w którym zaczął się katolicyzm. Znalazł wielu słuchaczy, kilku uczniów, wiele uzdrowił ciał, umysłów i dusz, Wielu krzyczało „Panie, Panie”, a na koniec, wiedzieni pewną presją otoczenia, oraz – co straszniejsze – kapłanów, poczęli wołać „na krzyż”. Piłat wykorzystując sytuację obmył ręce, po czym Pan nasz został zszargany, udręczony, wreszcie w tak okrutny sposób zabity. Śmierci tej towarzyszyły obelgi i szyderstwa.

Wykładnia kościoła jest wprawdzie taka, że nie należy obwiniać Żydów za tą sytuację, bo oni obrazowali raczej nastawienie ludzkości wobec Zbawiciela niż jednego konkretnego narodu, ja jednak tego tłumaczenia nie rozumiałem, bo sądziłem, że skoro nie ma przypadków, to również fakt przyjścia do tego konkretnego narodu swoje przyczyny pewnikiem posiadał. W duszy obwiniałem, sądziłem i… bardzo, ale to bardzo się myliłem. Jak wielka to była pomyłka, uświadomiła mi sytuacja krzyża sprzed pałacu prezydenckiego.  Krzyża, który stanął z tak tragicznej przyczyny, jednak stanął bez fanfar (głośno się o nim zrobiło dopiero później) i nie po to aby dzielić, ale aby łączyć. Obecność krzyża nie zmuszała nikogo do modlitwy, ale pomagała tym, którzy chcieli się przy nim modlić. Krzyż stanął w stolicy kraju, który podkreśla przewagę statystyczną katolików wśród społeczeństwa, którą można zobaczyć choćby po wypełnionych co niedziela kościołach, gdzie wierni krzyczą „Panie, Panie”, stanął przed pałacem  prezydenckim, którego gospodarzem po dziś dzień jest zdeklarowany katolik.

Minął czas zadumy i refleksji po tragedii smoleńskiej. Znalazła się jedna osoba, która w haniebny sposób zbezcześciła ten krzyż, podpuszczony blaskiem poprawności politycznej tłum wyszedł z pubów, restauracji, domów i … kościołów i jak onegdaj do Chrystusa „na krzyż”, tak teraz, do materialnego znaku Chrystusa „idź precz!”. Precz, to znaczy gdzie? Z pewnością najlepiej na Madagaskar, ale mogło by to być nie do przełknięcia dla ludzi, którzy stanęli ramię w ramię z rzeczonym osobnikiem, który ten krzyż zbezcześcił, jednocześnie, zachęceni postawą – co również budzi skojarzenia z czasami Chrystusowymi-  wielu kapłanów, ba, nawet biskupów, ciągle sądzili, ze są chrześcijanami (pewnie wielu tak sądzi do dzisiaj). Więc, albo ci właśnie ludzie mogli sobie łatwiej bombę na sumienia spuścić, wymyślono, że krzyż zostanie przeniesiony do kościoła. Nie wolno Ci Chryste być na ulicy, idź precz, do kościoła, czy gdziekolwiek chcesz, byle dalej stąd! Smutne…

Znów, jak onegdaj, wyszedł Piłat i obmył ręce. „to nie nasz teren, to miasto decyduje” – słyszeliśmy z pałacu prezydenckiego (Annasz). Miasto zaś – „to jest przed pałacem prezydenckim, więc, niech oni zadecydują” (Kajfasz).
Swoją drogą… skoro tak wielu ludzi ich – tak teraz jak i wtedy – popierało, czemu nie mieli odwagi sami podjąć decyzji? Resztki sumienia?  Podświadome poczucie, że katolik powinien zachować się inaczej? Może coś innego, nie wiem.
Wyrok ludu po raz kolejny został wykonany – krzyż zniknął sprzed pałacu prezydenckiego. Zniknął wśród urągań i szyderstw, biegnących z placów i ulic, a także z lóż, w jakich się owi dzisiejszy szydercy skupili (myślę, że tu nie trzeba mówić o jakie stacje telewizyjne, koncerny prasowe i partie polityczne chodzi).

Drogi czytelniku, nie chodzi mi o wydawanie osądów. Celowo pominąłem konkretne nazwiska, nazwy firm. Bo tu nie chodzi o ocenę czyjejś wiary. Nie moja to kwestia i nie ja to będę robił. Wszak przecież nawet święty Piotr zaparł się Chrystusa, a Pan mu to wszystko wybaczył. Nie nam oceniać. Celem tego artykułu jest skłonienie Ciebie do refleksji przed najbliższą okazją do krzyczenia w kościele „Panie, Panie”.

Pamiętajmy o jednym, tak jak wtedy nie udało się ludziom zabić Chrystusa, wszak po trzech dniach zmartwychwstał, tak i obecnie, jak byśmy nie błądzili, Chrystus w nas zmartwychwstanie.

Jeszcze tylko dwie rzeczy – nie myśl sobie drogi czytelniku, że ja jestem taki święty. Zamiast siedzieć w domu i „wrzeszczeć na telewizor” powinienem tam być i w pokorze, w ciszy, samą swoją obecnością pokazać, ze jestem obrońcą, a nie przeciwnikiem krzyża. Nie byłem. To było za trudne. I tak sam też mam za co kajać się przed Chrystusem.
Po drugie, już nie uważam, że to Żydzi są winni ukrzyżowania Mesjasza. Taki obraz nienawiści do Chrystusa, jaki przed pałacem prezydenckim pokazali Polacy, świadczy o jednym – ten problem faktycznie dotyczy ludzkości, a nie jednego, konkretnego narodu.

Oczywiście zachęcam do merytorycznej polemiki.

Z poważaniem

Andrzej Kocur

Za: http://obwiepolak.blog.onet.pl/