Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Niebawem zapadnie cisza wyborcza przed drugą turą wyborów prezydenckich, w której zdecydujemy kto z dwójki kandydatów - Bronisław Komorowski, Jarosław Kaczyński – przez najbliższe pięć lat będzie piastował urząd prezydenta naszego państwa. W wyborze tym miały nam pomóc dwie debaty z udziałem obu kandydatów, które transmitowane były przez publiczną telewizję. W pierwszej z debat nieznaczne zwycięstwo odniósł Bronisław Komorowski, ale zawdzięcza to przede wszystkim słabszej dyspozycji Jarosława Kaczyńskiego oraz przychylności dziennikarzy, którzy robili wszystko, aby pełniącemu jeszcze obowiązki prezydenta marszałkowi Komorowskiemu w żaden sposób nie zaszkodzić. Najbardziej widoczne było to w momencie, gdy marszałek najdelikatniej mówiąc minął się z prawdą stwierdzając, że umowa gazowa ze stroną rosyjską jest obecnie negocjowana, podczas gdy wiadomo, że PGNiG takową umowę już podpisało z GAZPROMEM, a umowa oczekuje już tylko na parafowanie przez nasz rząd, co jest tylko formalnością.

Jak słusznie zauważyła „Rzeczpospolita” – „Umowy jednak negocjować się nie da. Zawarliśmy ją na 20 lat. Podpis złożył zarząd PGNiG. Możliwa jest jej renegocjacja. - Na to muszą się jednak zgodzić Rosjanie”. Czyżby to było małe kłamstewko, przejęzyczenie, kolejny lapsus, czy brak elementarnej wiedzy kandydata do piastowania najwyższego urzędu w naszym kraju ? Jednak to nie jedyna wpadka kandydata Platformy Obywatelskiej w niedzielnej debacie wyborczej. Odnosząc się do wypowiedzi generała Sławomira Petelickiego Bronisław Komorowski stwierdził, że : "nie warto zwracać uwagi na wypowiedzi generała Sławomira Petelickiego ponieważ, nie jest i nie był żołnierzem i ma specyficzne spojrzenie na sprawy wojska”. Również ta wypowiedź Komorowskiego nie spotkała się z żadną reakcją dziennikarzy prowadzących debatę, którzy powinni wytknąć marszałkowi kolejną pomyłkę. To właśnie generał Sławomir Petelicki był pomysłodawcą   i twórcą Wojskowej Jednostki GROM. Został on odznaczony przez ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę za dowodzenie tą jednostką podczas operacji "Restore Democracy" na Haiti,   także przez armię amerykańską - Medalem za Zasługi Wojskowe (Medal for Military Merit). No cóż, zapewne pan Komorowski jest wybitniejszym żołnierzem niż generał Petelicki.


Czy powyższe przykłady były tzw. małymi kłamstewkami, czy słownymi lapsusami, czy być może brakiem elementarnej wiedzy na tematy, w których pełniący obowiązki prezydenta RP zabrał głos pozostawiam Waszej ocenie. Jednak szczytem hipokryzji, demagogii i populizmu było obiecywanie przez kandydata Platformy Obywatelskiej finansowania przez państwo zabiegów in vitro oczywiście nie wskazując skąd państwo miałoby wziąć na to fundusze, gdyż w budżecie służby zdrowia jak wiadomo wielkie pustki. Oprócz finansowania in vitro Komorowski obiecał również, że rząd da na budowę dróg i autostrad nie 8 a 30 miliardów złotych, a na służbę zdrowia da nie 30 miliardów a aż 50 miliardów. Oczywiście również   tym wypadku kandydat Platformy Obywatelskiej nie wskazał skąd wziąć na to pieniądze,  warto w tym miejscu wspomnieć, że suma kwot, o które zamierza on zwiększyć wydatki na budowę dróg i autostrad oraz nakłady na służbę zdrowia stanowią równowartość obecnego deficytu budżetowego. Czyżby rząd zamierzał podwoić obecny deficyt budżetowy, czy raczej,  co wydaje się o wiele bardziej prawdopodobne, wszyscy się dodatkowo na to zrzucimy. Wszak, gdy rząd mówi, że coś da, to jednocześnie mówi, że coś zabierze.

Druga debata wyborcza, która miała miejsce dwa dni temu to już zdecydowane zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego, który w sposób merytoryczny punktował swojego rywala zachowując przy tym stoicki spokój i opanowanie. Widać było, że do tej debaty Kaczyński solidnie się przygotował wiedząc, że pierwsza nie poszła po jego myśli. Na żaden z zarzutów stawianych przez prezesa Prawa i Sprawiedliwości kandydat Platformy Obywatelskiej nie potrafił racjonalnie odpowiedzieć. I oczywiście jak w każdej niemal publicznej wypowiedzi również i w środowej debacie Bronisław Komorowski ośmieszył się próbując udowadniać jak wielkie zasługi położył w procesie wyludniania Polski. Równie żenująco wyglądały zapewnienia kandydata PO jakoby był on kandydatem zupełnie niezależnym od premiera Donalda Tuska i potrafił samodzielnie sprawować funkcję prezydenta RP. Beznadziejny występ Komorowskiego w ostatniej wyborczej debacie wprawił w spore zakłopotanie najróżniejszych „znawców” polityki oraz dziennikarzy i polityków Platformy Obywatelskiej, którzy momentami w dość głupawy sposób próbowali przekonywać opinię publiczną wbrew faktom, że to właśnie Komorowski wygrał środową debatę.

Jednak kiepskie występy Bronisława Komorowskiego w przedwyborczych debatach to nie jedyny i nie najważniejszy powód, który sprawia, że na kandydata PO swojego głosu nie oddam. Prezydentem Polski nie powinna zostać osoba, której brakuje elementarnej wiedzy w wielu dziedzinach. Publiczna wypowiedź o przygotowywaniu wspólnie z rządem planu wyjścia Polski z NATO to nie jest jedynie słowny lapsus, ale wielki błąd, który w porę niesprostowany może wywołać negatywne skutki. Dodatkowo wypowiadanie się przeciw wydobyciu gazu łupkowego, którego bogate źródła znajdują się prawdopodobnie na terenie naszego państwa i uzasadnianie tego koniecznością stosowania techniki odkrywkowej dewastującej środowisko naturalne to również kompromitacja nie tylko pana Komorowskiego, ale także urzędu, do pełnienia którego kandyduje.

Ponadto pan Bronisław Komorowski ma bardzo słabiutką pamięć. Chcąc przekonać do poparcia swojej kandydatury studentów publicznie obiecał, że jako prezydent przywróci 50% ulgi właśnie dla studentów na przejazdy komunikacją publiczną. Brać studencka jednak ma dobrą pamięć, a więc szybko przypomniała panu marszałkowi, że złożony do laski marszałkowskiej obywatelski projekt przywrócenia tychże ulg ponad 500 dni przeleżał w jego biurku i nie doczekał się wprowadzenia pod obrady Sejmu. Podobnie niezbyt przekonywująco brzmią zapowiedzi szybkiego wycofania polskich wojsk z Afganistanu w sytuacji, gdy kilka tygodni temu jako pełniący obowiązki prezydenta podpisał się dokument, na mocy którego zwiększono liczbę naszych żołnierzy przebywających na afgańskiej misji. Niestety Bronisław Komorowski chwaląc się swoimi rzekomymi osiągnięciami z czasów sprawowania funkcji ministra obrony narodowej nie wspomina o nieco mniej chwalebnych czynach, które przypomina na łamach „Najwyższego Czasu” Leszek Szymowski : „(…) Bronisław Komorowski jako minister obrony udostępniał tajne dokumenty osobom nie mającym certyfikatu bezpieczeństwa. Przykładem jest pułkownik Zenon Paszkowski – doradca Komorowskiego w latach 1998 – 2000. Z dokumentów resortu wynika, że Paszkowski kontrolował i nadzorował kwestie związane ze strategią obronności. Wojskowe Służby Informacyjne nigdy nie wydały mu tzw. certyfikatu bezpieczeństwa, zezwalającego na dostęp do tajemnicy państwowej. Jednak w czasie pracy pułkownik miał codzienny dostęp do niejawnych informacji dotyczących m.in. rozlokowania sił zbrojnych, ilości i wielkości konkretnych jednostek wojskowych. (…) Po odwołaniu pułkownika Paszkowskiego,  końcem 2000 roku, Bronisław Komorowski powołał pełnomocnika do spraw ochrony informacji niejawnych. Został nim pułkownik Andrzej Małecki, który – na polecenie Komorowskiego – miał dbać m.in. o to, aby w niepowołane ręce nie dostały się informacje dotyczące rozstrzygających się właśnie przetargów na sprzęt zbrojeniowy. W cyklicznych raportach dla ministra Komorowskiego Małecki pisał : <<Obieg dokumentów w pionie jest prawidłowy>>. Problem polegał jednak na tym, że Małecki sam nie miał certyfikatu bezpieczeństwa i zgodnie z prawem nie mógł oglądać dokumentów opatrzonych klauzulą tajności, nie wspominając już o ich zabezpieczaniu” ( Leszek Szymowski „Słowo Komorowskiego”, „Najwyższy Czas”, Nr 27-28, 3-10 lipca 2010, s. XII-XIII ). Zachęcam wszystkich zainteresowanych do lektury wyżej cytowanego artykułu, w którym jest jeszcze wiele ciekawostek.

Śledząc kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego, a zwłaszcza jej drugą część należy skrytykować nazbyt aktywne, a niekiedy wręcz nachalne wspieranie Bronisława Komorowskiego przez premiera Donalda Tuska i jego ministrów, którzy w okresie kampanii wyborczej właśnie wspieranie kandydata PO na prezydenta potraktowali jako swój najważniejszy obowiązek. Bronisław Komorowski wykorzystując fakt pełnienia obowiązków głowy państwa korzystał z możliwości jakie ten fakt daje do prowadzenia kampanii wyborczej. Jak słusznie zauważyło wielu publicystów i polityków dość żałośnie wyglądała tzw. kampania na wałach. Widok pełniącego obowiązki głowy państwa przedstawiciela partii rządzącej na tle przeciekających wałów, który w swoich jakże naukowych wywodach podkreślał, że woda ma to do siebie, że się zbiera, a potem spływa, bądź też, że do powodzi ludzie są pewnie przyzwyczajeni, gdyż to nie pierwsza powódź w Polsce, był dla mnie widokiem żałosnym i komicznym zarazem. Żałosnym, gdyż dobitnie wskazał nieudolność ekipy rządowej w kwestiach poprawy bezpieczeństwa mieszkańców, a komicznym właśnie dzięki słownym wpadkom marszałka Komorowskiego. Może jestem troszkę naiwny, ale wydaje mi się, że w normalnym państwie rządzący wstydziliby się, przepraszali, a przede wszystkim natychmiast rozpoczęli działania w celu likwidacji szkód oraz podjęli działania zmierzające do wyeliminowania takich zagrożeń w przyszłości, a nie wizytowali zalane tereny obiecując poszkodowanym, którzy stracili dorobek życia przysłowiowe gruszki na wierzbie.

Jakby tego było mało Bronisław Komorowski kompromituje się nie tylko na scenie krajowej, ale także na arenie międzynarodowej. Podczas II Europejskiego Kongresu Gospodarczego stwierdził on, że działania władz we Włoszech czy Grecji doprowadziły do 115% deficytu budżetowego. I wszystko byłoby ok., gdyby nie fakt, że nie chodziło w tym wypadku   poziom procentowy deficytu budżetowego, ale długu publicznego. Jak widać również brak elementarnej wiedzy nie przeszkadza kandydatowi PO na zabieranie głosu na tematy,   których nie ma bladego nawet pojęcia. Oczywiście jak przystało na przedstawiciela tzw. „partii liberalnej” i to w dodatku o poglądach konserwatywnych Bronisław Komorowski jest zwolennikiem jakże socjalistycznego wymysłu feministek, czyli tzw. parytetów.

Negatywnie na jednoznacznie negatywną ocenę Bronisława Komorowskiego wpłynęły jego zaloty do elektoratu lewicowego i wykorzystania w kampanii śmierci Barbary Blidy. Nie będę rozpisywał się na temat związany ze śmiercią pani Blidy, ale uważam, że robienie z tego afery, co od kilku lat nieustannie robi lewica jest żałosne.

W końcowej fazie kampanii wyborczej swojego kandydata w sposób zdecydowany wsparł sam premier Tusk, który na forum swojej partii zaatakował Jarosława Kaczyńskiego nie przebierając zbytnio w słowach i udowadniając, że tzw. polityka miłości to tylko jedna z wielu ściem propagandowych premiera „cudotwórcy”. W kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego wspiera w sposób prostacki Janusz Palikot, który publicznie mówi o odstrzeleniu Kaczyńskiego i jego patroszeniu. Za takie słowa i wiele innych inwektyw rzucanych pod adresem prezesa PiS –u ten polityk powinien wylecieć z partii, która głosiła wielką odnowę moralną. Ta moralna odnowa i nowe standardy mają dziś twarz właśnie posła Palikota.

Wszystkie wyżej wymienione czynniki sprawiają, że Bronisław Komorowski mojego głosu w nadchodzącej drugiej turze wyborów prezydenckich nie otrzyma, gdyż oznaczałoby to nie tylko zmarnowanie głosu, ale bardzo zły wybór dla naszego kraju.
           
Paweł

Za: http://prostowoczy.blog.onet.pl/