Drukuj
Kategoria: Pamięć Walka i Męczeństwo
Odsłony: 8937

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
25. ROCZNICA MĘCZEŃSKIEJ ŚMIERCI KSIĘDZA JERZEGO POPIEŁUSZKI.
Ks. Jerzy Popiełuszko
JESTEM GOTOWY NA WSZYSTKO

Sytuacja Kościoła zawsze będzie taka sama, jaka będzie sytuacja ludzi. Przecież Kościół to nie tylko hierarchia  kościelna, ale to cały lud Boży, te milionowe rzesze ludzi, którzy tworzą Kościół w bardzo szerokim pojęciu, i kiedy ludzie cierpią, kiedy ludzie są prześladowani, to i Kościół również odczuwa to na co dzień.
Misja Kościoła to bycie z ludźmi na co dzień, uczestniczenie w ich bólach, cierpieniach. Oczywiście, że ksiądz Prymas czy biskupi mają na uwadze troskę o wszystkich ludzi i dlatego konieczna jest czasami na wysokim szczeblu pewna dyplomacja, by uchronić ludzi od cierpień i poniewierki tam, gdzie można to zrobić. Może  to czasami budzić nieporozumienie i sprzeciw ze strony ludzi, którzy chcieliby, aby Kościół bardzo zdecydowanie stanął  przeciwko władzy.
Jednak nie jest to zadanie Kościoła.
Kościół upominał się wielokrotnie i upomina się o poszanowanie godności ludzkiej, która nie jest przecież szanowana, o uwolnienie uwięzionych. Poprzez Kościół i istniejący przy nim Komitet Pomocy Więźniom pomoc trafiała do tych najbardziej prześladowanych. To wszy-stko daje chyba jak najlepsze świadectwo Kościołowi, który swoje zadania i swoje posłannictwo w czasie stanu wojennego spełnił.

Czy zawieszenie stanu wojennego coś zmieniło w sytuacji społeczeństwa?

Na ten temat kilkakrotnie jednoznacznie wypowiadałem się z ambony. Chociażby w końcu lipca, opierając się na oficjalnych wypowiedziach Kościoła stwierdziłem, że znosząc stan wojenny, o co tyle razy upominali się biskupi, nie wykorzystano jeszcze jednej możliwości pojednania z narodem. Potraktowano  amnestię jako jednostronnie korzystny wybieg. A tymczasem naród miał przecież prawo oczekiwać, że amnestia puści w niepamięć wszystkie wykroczenia stanu wojennego i krzywdy, zwłaszcza krzywdy moralne, zostaną naprawione. Jednak do tej pory nasi demokratycznie wybrani bracia, za którymi stoją miliony rodaków, siedzą w więzieniach. Zresztą ci, którzy z amnestii korzystają, muszą się czuć czasami jak zakładnicy, bo przecież amnestia jest warunkowa. Muszą podpisywać deklaracje niezgodne z ich sumieniem. Przecie Ojciec Święty wypowiadał się na temat wolności sumienia. Sumienie jest taka świętością, że nawet sam Bóg sumienia ludzkiego nie ogranicza. I dlatego ograniczanie sumienia poprzez takie wymuszane deklaracje jest wykroczeniem przeciwko prawu bożemu. Zniesienie stanu wojennego, które jest obwarowane tyloma nowymi przepisami, musi powodować u przeciętnego Polaka wrażenie, że kajdany, częściowo zdjęte z rąk, zacieśniają się coraz mocniej na duszach i sumieniach. Powstało tyle przepisów, które jeszcze bardziej ograniczają wolność człowieka. I dlatego pozostaje jakiś żal: była jeszcze jedna szansa na podanie sobie rąk i próbę wyjścia z trudnej sytuacji. Tej szansy niestety nie wykorzystano.

Jak można wyobrazić sobie przyszłość?

Powiedziałem to na początku. Przyszłość Kościoła będzie taka , jaka będzie przyszłość społeczeństwa, ludzi. Zadanie Kościoła to być z tymi ludźmi w ich doli i niedoli, i myślę, że tego zadania nigdy Kościół się nie zrzeknie. Natomiast ważne jest dla przyszłości to, co apelował wielokrotnie ksiądz Prymas – by ludzie podnosili swą świadomość narodową, religijną i społeczną. Potrzebne są kursy szkoleniowe dla ludzi, wykłady z etyki zawodowej, coś na wzór uniwersytetów robotniczych z czasów międzywojennych. To jest podstawowa sprawa i Kościół powinien w niej uczestniczyć. Krótko mówiąc: chodzi o to by, kiedy nastąpi jakiś podobny zryw ludzi, zryw wolnościowy, nie tracić czasu  na sprawy nieistotne. Rzecz w tym, by ludzie zdawali sobie sprawę z tego, co w aktualnej sytuacji jest istotne, od czego można odstąpić, a z czego na razie można zrezygnować.

Jaki jest nastrój społeczeństwa?


Bardzo trudno określić nastrój. Na pewno nie jest przeciwko silnej opozycji, w której znajduje się większość ludzi.

Zawsze tak było, że istnieli liderzy, którzy poświęcali się dla sprawy i drogo płacili za to poświęcenie, a w odpowiednim momencie te miliony, które zdawałoby się, nie są po niczyjej stronie, popierały to co słuszne.

Co robię?

29-go, właściwie 30-go sierpnia 80-go roku, w niedzielę, śp. Prymas Kardynał Wyszyński przysłał swojego kapelana, który poprosił mnie, bym pojechał do Huty Warszawa , gdzie trwał strajk wspierający strajkujących stoczniowców. Odprawiłem w Hucie mszę św. Przezywałem niepokoje razem z hutnikami. Spowiadałem ludzi, którzy zmęczeni do granic wytrzymałości klęczeli na bruku. Ci ludzie zrozumieli, że są Silni, że są mocni właśnie w jedności z Bogiem, z Kościołem. I wtedy urodziła się potrzeba pozostania z nimi. I wszędzie, gdzie zaczynam coś robić, staram się albo nie robić tego wcale, albo traktować ludzi bardzo poważnie i wkładać serce w to co robię. Pozostałem z tymi ludźmi. Byłem z nimi w czasie tryumfu i za to są mi bardzo wdzięczni. Byłem z nimi w grudniową czarną noc. Kiedy były rozprawy sądowe, chodziłem z ich rodzicami do sądu. Siedziałem w pierwszych ławkach i oni wiedzieli, że ich rodziny są opieką. Pisali mi w listach, że wiedzą o moich modlitwach za nich i że te modlitwy bardzo ich podtrzymują. Od tej pory wielu ludzi przewinęło się przez  ten dom , przez kościół. Takim istotnym punktem stała się comiesięczna Msza św. w intencji Ojczyzny i tych, którzy dla Ojczyzny cierpią. te  msze stały się bardzo popularne. W kazaniach mówię o tym, co ludzie myślą i o czym mówią mi, często nie mają odwagi czy możliwości, by wypowiedzieć się głośno.  Mówię kiedy uznaję, że wypowiadam prawdę, która powinna być ludziom znana. To mówienie prawdy w kościele powoduje, że ludzie nabierają do mnie zaufania. Wypowiadam to co Oni czują i myślą. O tym, jak to jest niezbędne, świadczy wiele nawróceń. Ludzie po wielu latach, często po kilkudziesięciu, nabierają odwagi by przyjść do mnie i prosić o pojednanie z Bogiem, o spowiedź, o komunię świętą. Jest to przeżycie wielkie i dla mnie jako księdza i dla tych ludzi również. Nie odważyli się pójść do nikogo innego. Bardzo często proces nawracania i powrotu do Boga, do Kościoła, czy w ogóle odnalezienia Boga zaczyna się od przyjęcia postawy patriotycznej. Przecież Bóg może wybrać rożne drogi nawrócenia.

Dostaję masę listów, w których ludzie piszą, że te comiesięczne spotkania na mszy świętej za Ojczyznę pomagają im trwać w nadziei, pomagają im uwalniać się od nienawiści, jaka mimowolni w ludziach narasta. To jest wielka nagroda dla księdza, który nie ma właściwie własnego życia.

Władze, tępiąc mnie, wielokrotnie próbowały wywierać nacisk na kurię, na biskupa. Pisano listy, gdzie stawiano przeciwko mnie zarzuty, często zmyślone. Pamiętam, w maju przysłano list, podpisany zresztą przez jednego z generałów milicji, że 13-go maja odprawiłem mszę w kościele św. Krzyża i używałem sformułowań nie licujących z godnością świątyni. Tymczasem ja 13-go maja siedziałem wieczorem w swoim kościele, w konfesjonale, a w kościele św. Krzyża nigdy w życiu mszy nie odprawiałem. Ale dlaczego by, jeżeli biskup jeszcze nie wie, nie obciążyć jeszcze więcej barków księdza, by go oskarżyć?

Ostatnio prokuratura umieściła w swojej prasie wewnętrznej informacje, że wszczęła śle-dztwo  przeciwko  mnie za nadużywanie wolności sumienia i wyznania. Jak można nadużywać wolności sumienia? Wolność sumienia można ograniczać, ale nigdy nie można jej nadużywać. To jest niemożliwe i dlatego bzdurne są te oskarżenia, ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że za prawdę trzeba cierpieć. Jeżeli ludzie, którzy mają rodziny, dzieci, i są obciążeni wielką odpowiedzialnością, byli w więzieniach, cierpią – dlaczego ja ksiądz, nie mam z ich cierpieniem  połączyć swego cierpienia? Za popróbują mi dokuczyć: były  takie próby, bardzo prymitywne i pewnie będą  się powtarzać. Na przykład, z 13-go na 14-go grudnia o godzinie 2 w nocy, kiedy już padłem ze zmęczenia, dzwonek do drzwi. Nie wstałem. Za chwilę wybuch. Do mieszkania wpadła cegła z materiałem wybuchowym, wywaliła dwa okna to była zima. Dwukrotnie były pozorowane włamania. Ciągła inwigilacja. W drodze do Gdańska zatrzymano mnie i 8 godzin trzymani na komendzie pod Warszawą. Kierowcę zatrzymano na 50 godzin. To wszystko są bardzo prymitywne próby dokuczania, ale sprawy są większe i jestem przekonany, że to co robię jest słuszne.

I dlatego jestem gotowy na wszystko.                                                                                         

 
Ww. tekst pochodzi z książki Ks. Jerzy Popiełuszko życie i śmierć.
Dokumenty i wspomnienia.
Wydanie krajowe 1985 „ vacat” – nr specjalny 28-29  


Wpis 2007 rok: http://zalewska.blog.onet.pl/Ku-refleksji,2,ID260128828,n

Wpis 2008 rok: http://zalewska.blog.onet.pl/1,DA2008-10-19,index.html

                                          
Mieczysława Zalewska
Za: http://zalewska.blog.onet.pl/