Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Kiedyś zwyciężaliśmy w bitwach o niepodległość, dziś przegrywamy w bitwach o pamięć
Paradoks historii sprawił, że obecne działania zbrojne wojsk amerykańskich i europejskich rozpoczęły się w Libii dokładnie w 70. rocznicę działań prowadzonych na tym terenie przez wojska aliantów w czasie II wojny światowej. Wtedy po jednej stronie walczyli Włosi i Niemcy ze słynnego Afrika Korps, po drugiej Anglicy, Australijczycy, Hindusi, Polacy, a nawet Czesi. Najważniejszym wydarzeniem tych działań było zdobycie libijskiego miasta Tobruk, przekształconego później w twierdzę. Była ona w dniach 31 marca - 9 grudnia 1941 r. zaciekle bronione przez aliantów. Z wojsk polskich walczyła tutaj Samodzielna Brygada Karpacka, sformowana w Syrii. Także na wodach libijskich i maltańskich z nieprzyjacielem zmagały się polskie niszczyciele, ochraniając konwoje z zaopatrzeniem. Z kolei dwa polskie okręty podwodne ORP "Sokół" i ORP "Dzik", zwane "strasznymi bliźniakami", siały spustoszenie wśród okrętów wroga. W walkach lądowych zginęło ponad 100 naszych rodaków, a setki zostało rannych. Pozostał po nich polskich cmentarz wojskowy. Dziś o ich męstwie mało kto pamięta. Nawet w samej Polsce sprawa ta jest zapomniana. Dla odmiany Czesi, którzy na froncie libijskim mieli zaledwie jeden niewielki oddział, nakręcili o tym film, zresztą dość udany, choć czasami zbyt "czeski" w podejściu do wojny. Uwzględnili w nim także zmagania polskich żołnierzy. Nasza kinematografia oczywiście nie nakręciła nic. Aby więc zobaczyć ekranizację walk pod Tobrukiem, trzeba pojechać do Pragi.
Karpacką brygadą dowodził gen. Stanisław Kopański, postać niezwykle ciekawa. Urodził się w Petersburgu. W czasie I wojny światowej z armii carskiej przeszedł do Korpusu Polskiego. Jako ochotnik walczył w 1918 r. we Lwowie, a następnie pod Wilnem, gdzie stracił oko. W okresie międzywojennym był dowódcą pułku artylerii w kresowym Stryju. W 1942 r. jego brygada przekształciła się na terenie Palestyny w 3. Dywizję Strzelców Karpackich. Zasilili ją żołnierze-tułacze, którzy wydostali się z radzieckich łagrów. Dywizja zasłynęła w walkach we Włoszech. Po wojnie gen. Kopański pozostał na emigracji. W 1946 r. władze komunistyczne odebrały mu obywatelstwo polskie. Zmarł w 1976 r. w Londynie. W ponownie wolnej Polsce w przeciwieństwie do generałów Sikorskiego czy Andersa jest on praktycznie nieznany. Ma tylko jedną ulicę, we Wrocławiu. O bohaterach spod Tobruku pamiętajmy więc, gdy w najbliższych dniach telewizja i prasa będą nas zasypywać informacjami o walkach w Libii.

"Kiedyś zwyciężaliśmy w bitwach o niepodległość, dziś przegrywamy w bitwach o pamięć" - napisał niedawno ze smutkiem jeden z polskich mieszkańców Lwowa. Te gorzkie słowa padły w związku z wymianą listów pomiędzy samorządem krakowskim a lwowskim. W lipcu ub.r. z inicjatywy radnego PiS Mirosława Gilarskiego radni miasta nad Wisłą wystosowali apel do radnych partnerskiego miasta nad Pełtwią w sprawie gloryfikacji UPA. Napisali m.in.: "Odezwę tę kierujemy z ufnością, wierząc, że mądrość naszych przyjaciół ze Lwowa pozwoli oddzielić to, co chwalebne i godne pamięci w historii zmagań o niezależną państwowość ukraińską, od tego, co poprzez swoją niegodziwość buduje pomiędzy naszymi narodami otchłań wrogości".

Ze względu na wybory samorządowe na Ukrainie odpowiedź przyszła dopiero teraz. Nowo wybrana lwowska Rada Miejska, zdominowana przez faszystowską i probanderowską "Swobodę", wprawdzie wyraziła ubolewanie z powodu mordów na niewinnej ludności polskiej, ale sam apel odrzuciła, tak pisząc o osobach kierujących owymi zbrodniami: "Jednocześnie nie możemy nie wspomnieć tego, że działacze polityczni powyżej wspomniani dołożyli niewiarygodnego wysiłku dla odzyskania ukraińskiej państwowości i gdyby nie ich bezcenny wkład, możliwe że Ukraina nigdy by nie odrodziła się jako samodzielne, niepodległe państwo europejskie". Wynika z tego, że kult zbrodniarzy podzielił nie tylko partnerskie miasta Zamość i Żółkiew oraz partnerskie powiaty Jarosław i Jaworów, ale i dwa najważniejsze miasta dawnej Galicji. No cóż, to kolejny zły prognostyk przed mistrzostwami Euro 2012.
Złym prognostykiem jest też ostatni sondaż na Ukrainie. Na pytanie, czy jesteś za niepodległością swojego kraju, 47 proc. ankietowanych, w tym wielu młodych ludzi, odpowiedziało, że nie. Co więcej, chcą oni - rzecz niebywała! - powrotu do ZSRR. A jeszcze dwadzieścia lat temu, tuż po rozpadzie radzieckiego imperium, twierdziło tak tylko 7 proc. obywateli. Jest to niesłychana porażka społeczna. Według wielu komentatorów, złożyło się na kilka przyczyn. Obok kryzysu gospodarczego, walk politycznych "na górze" i wszechpotężnej korupcji wymienia się także kompromitację obozu pomarańczowych w zakresie tzw. polityki historycznej.

Co do pamięci, a raczej niepamięci, to "Tygodnik Powszechny" ogłosił, że nowym laureatem Medalu św. Jerzego został o. Ludwik Wiśniewski. W ten sposób został on postawiony w jednym szeregu z poprzednimi laureatami, wśród których znaleźli się m.in. Leszek Balcerowicz, Tadeusz Pieronek i śp. Józef Życiński oraz sam Adam Michnik. Dla sędziwego dominikanina być oklaskiwanym na krakowskich salonach to szczyt życiowych marzeń. Zapomniał on jednak, że rycerz św. Jerzy walczył z czerwonym smokiem, a nie się z nim fraternizował.
Zapraszam na uroczystości katyńskie i smoleńskie 3 kwietnia o g. 11 w parafii św. Katarzyny przy ul. Kościelnej w Kudowie-Zdroju (poświęcę tablicę pamiątkową i wygłoszę kazanie).

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazeta polska, 30 marca 2011 r.

Za: Blog - ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski