Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Piotr Śmietański, funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa, był dowódcą plutonu egzekucyjnego w więzieniu Mokotowskim w latach 1947-1948. Dowódca plutonu egzekucyjnego to szumna nazwa. Taka jednostka faktycznie nie istniała. Piotr Śmietański sam, własnoręcznie wykonywał wyroki śmierci, najczęściej poprzez strzał w tył głowy ofiary. Ulubiona stalinowska metoda egzekucji. Piotr Śmietański jest uważany za jednego z najbardziej okrutnych stalinowskich oprawców w Polsce. Nazywano go „Katem z Mokotowa”.

Piotr Śmietański, kat, był ostatnim, niezbędnym ogniwem łańcucha ludowej sprawiedliwości. Najpierw był pościg – polowanie z nagonką. Potem aresztowanie, długotrwałe śledztwo połączone z torturami tak fizycznymi i psychicznymi, poniżanie, bicie, upodlenie. Sąd był kolejnym etapem męki: fałszywi świadkowie, obrońca z nazwy i wyrok, znany już przed procesem. Nie był to ani sąd, ani proces, ale mord sądowy. Następnie wrogowie władzy ludowej trafiali do cel śmierci. Na końcu swej męczeńskiej drogi bohaterowie i męczennicy walki o niepodległość Polski, spotykali takiego Piotra Śmietańskiego. Który szybko załatwiał sprawę, strzelając w łeb faszystom i rewizjonistom. Po czym pobierał wynagrodzenie z kasy urzędu: tysiąc złotych od głowy. W tym czasie nauczyciel zarabiał miesięcznie sześćset złotych.
Finansowo była to świetnie płatna posada. Kaci zawsze dobrze zarabiali. Wiadomo, ze tylko jednego dnia 7 marca 1949 roku Śmietański zamordował siedmiu ludzi, byłych żołnierzy AK. To własnie Piotr Śmietański 25 maja 1948 roku zamordował (wykonał egzekucję) na rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Rotmistrz Pilecki jest najsławniejszą ofiarą Śmietańskiego. Lista jego ofiar jest nieznana, nawet liczba ofiar Piotra Smietańskiego – „Kata z Mokotowa” jest trudna do oszacowania. Wiadomo, że zamordował wielu bohaterów, patryjotów, ludzi niezlomnych, żołnierzy AK, WiN, czy NSZ.

Ciekawe są dalsze losy Piotra Śmietańskiego. Te po odwilży w 1956 roju. Oraz jego przeszłość. W tym przypadku przyszłość kata określa jego przeszłość, a przeszłość przyszłość. Wielu ludzi zajmowało się szukaniem śladów i wyjaśnianiem tajemnicy pochodzenia i losów Piotra Śmietańskiego. Według oficjalnych danych Instytutu Pamięci Narodowej, na podstawie głębokiej kwerendy w aktach, wiadomo co następuje: Piotr Śmietański urodził się 27 czerwca 1899 roku w Zawadach. Był Polakiem, pochodził z chłopskiej rodziny. A zmarł 23 lutego 1950 roku na gruźlicę.  IPN podaje to, co znalazl w aktach Piotra Śmietańskiego. Oto polski chłop, który zwietrzywszy po wojnie możliwość kariery i zarobku w Urzędzie Bezpieczeństwa został katem. Tyle ze… Ci, którzy mieli nieszczęście zetknąć się z Piotrem Śmietańskim w więzieniu mokotowskim i to szczęście że przeżyli, uparcie twierdzą, że był on Żydem. Żadnym polskim chłopem ale Żydem. Co więcej, wielu wskazuje na to, że w 1968 roku, a więc w 18 lat po swojej rzekomej śmierci, Śmietański wyemigrował do Izraela.

Jak to pogodzić? Jak jest prawda? Czy Śmietański był Polakiem, który umarł na gruźlicę w 1950 roku? Czy Żydem, który wyemigrował do Izraela w 1968 roku? Wydaje się, ze trudno to rozstrzygnąć. Na przeszkodzie staje pewien fakt: akta dotyczące Piotra Śmietańskiego zostały zniszczone. Po 1989 roku prokuratorzy IPN wszczęli śledztwo i szukali śladów „Kata z Mokotowa”. Stwierdzili zdumiewający fakt. „Okazało się, że taka osoba nie figuruje w ewidencji m.in. Departamentu Kadr MON, ewidencji Wydziału Kadr Centralnego Zarządu Służby Więziennej, Centralnego Archiwum Wojskowego, Archiwum Wojsk Lądowych i jego trzech filii, Biura Ewidencji i Archiwum UOP, Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN w Warszawie. -Z informacji CBA wynika także, że osoba o wskazanym wyżej imieniu i nazwisku nie figuruje w rejestrze PESEL w Polsce (w interesującym przedziale wiekowym).”1 W wyniku czego śledztwo zostało umorzone jeszcze w 2004 roku.

      Był człowiek i nie ma człowieka. Kaci wszystkich epok i ustrojów to osoby otaczane aurą tajemniczości. I nic w tym dziwnego biorąc pod uwagę ich profesję. Krewni ofiar wiele by dali by poznać nazwisko i adres kata. Wydaje się jednak, ze tajemnica otaczająca Piotra Śmietańskiego jest zdumiewająco gęsta. Urzędy komunistyczne to były biurokratyczne molochy produkujące masę papierów. Jak to się stało, że akta Śmietańskiego zostały tak dokładnie wyczyszczone? Kto to zrobił? Ktoś bardzo potężny i bardzo wypływowy, z samych szczytów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wyczyścił, czy rozkazał wyczyścić,  dane Piotra Śmietańskiego. Skoro czystka była tak dokładna, dlaczego zostały te akta personalne Śmietańskiego, które ocalały? Pozwalające zidentyfikować „Kata z Mokotowa” jako Polaka urodzonego we wsi Zawada i zmarłego na gruźlicę. Komuś bardzo na tym zleżało, by te dane przetrwały. Akta te ocalały, ponieważ miały ocaleć.

Kiedy to się stało? Prawdopodobnie między 1953, śmiercią Stalina i wyczuwalną zmianą kursu w Moskwie, a końcem 1954 roku (likwidacja MBP), lub 1956 rokiem dojście Gomułki do władzy i koniec władzy dotychczasowych wszechwładnych dyrektorów z UB. Właśnie ta dokładna anihilacja danych pozwala na przypuszczenie, że ocalałe, oficjalnie publikowane, dane Piotra Śmietańskiego to fałszywy trop. Gdyby Śmietański był Polakiem ze wsi Zawady, nikt nie zadał by sobie trudu by drobiazgowo przeczesywać i niszczyć jego akta. Pozwolę sobie na wysunięcie pewnej teorii ale spójnej i wiarygodnej. Łączącej w całość to co wiemy o tym mordercy.

           Piotr Śmietański, „Kat z Mokotowa” był Żydem. Tak twierdzą świadkowie i jest to jedyne rozsądne wyjaśnienie. Nie znamy jego prawdziwego imienia i nazwiska. Podobnie jak wielu Żydów z UB używał polskiego imienia i nazwiska. Wiadomo, że od 1 września 1948 roku pracował jako oficer do zleceń w WUBP w Warszawie. Właściwie wykorzystano jego kwalifikacje i predyspozycje i zapewne jego główną pracą były wyjazdy do różnych więzień w celu  wykonywania egzekucji. Został katem wyjazdowym. Oberkatem. Nadzorującym pracę innych katów? Być może już wtedy zmieniono mu kolejny raz nazwisko. Gdy zaczął wiać wiatr odwilży, powstał problem, co rozbić z „Katem z Mokotowa”. O ukaraniu kata nie było mowy. Ogłoszenie, ze Żyd mordował w wiezieniu ludzi, których zaczynano nazywać polskimi bohaterami strzałem w tył głowy, nie wchodziła w grę. Wyjściem była mistyfikacja.  Zmyłka albo oszustwo. W gruncie rzeczy było to proste.  „Kat z Mokotowa” znany był pod nazwiskiem Śmietański. Odszukano w resorcie akta jakiegoś Śmietańskiego, który szczęśliwie umarł na gruźlicę w 1950 roku. Dokonano podmiany danych, resztę akt starannie przeszukano i zniszczono wszelkie wzmianki o prawdziwym Śmietańskim. Została tylko ulotna pamięć świadków. którą tak łatwo podważyć po latach.

Co było dalej? Prawdziwy Śmietański po 1956 roku, podobnie jak jego opiekunowie - mocodawcy, musiał się pożegnać z pracą w resorcie. Ale nie uczyniono mu żadnej krzywdy. Gdzieś się zaczepił. I żył sobie spokojnie pod kolejnym, nowym nazwiskiem aż do 1968 roku. Gdy jako ofiara antysemickiej nagonki opuścił PRL. I osiadł w Izraelu. Możliwe, że któraś z jego niedoszłych ofiar, mogła go spotkać, jako starszego pana spacerującego ulicami Jerozolimy, Hajfy czy Tel-Avivu. Kiedy Żydzi po całym świecie szukali zbrodniarzy hitlerowskich, pod ich bokiem spokojnie sobie żył człowiek, znany wcześniej jako Piotr Śmietański – „Kat z Mokotowa”. Otoczony powszechnym szacunkiem starszy mężczyzna – ocalały z Holocaustu. Ofiara komunistycznej i antysemickiej Polski. Pobierał pensję i resortową emeryturę z Polski. A jego dzieci i wnuki mówią głośno o polskim antysemityzmie i o traumie i krzywdzie jakiej doświadczyli.

Kim był czlowiek znany pod nazwiskiem Piotr Śmietański? Kiedy i pod jakim nazwiskiem sie urodził? Co robił po 1949 rku? Kiedy, gdzie i pod jakim nazwiskiem umarł? Czy był Polakiem czy Żydem? Teoria, ze Piotr Śmietański był Żydem wiarygodnie tłumaczy przedziwne fakty łączące się z tym mordercą. Inaczej ta historia nie trzyma się kupy. W historii zbrodniarza i mordercy znanego pod pseudonimem Piotr Śmietański jedno jest pewne. Nie poniósł żadnej kary za swe zbrodnie. Nikt go nie ścigał ani nie niepokoił. Nikt nie wskazywał go palcem, jako mordercy. Umarł we własnym łóżku. Nie miał wyrzutów sumienia i nie żałował niczego.

Bielinski
 

1Marcin Austyn , „Oprawca rotmistrza Pileckiego "zniknął" z ewidencji”, Nasz Dziennik, 14 styczeń, 2009.

Za: http://bielinski.salon24.pl/