Drukuj
Kategoria: Pamięć Walka i Męczeństwo
Odsłony: 11952
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Mimo upływu ponad 20 lat od upadku systemu komunistycznego, który otworzył przestrzeń pod swobodne badania naukowe, pozwalającą na wiele faktów historycznych spojrzeć obiektywnie, bez emocji i ideologicznych przekłamań sporo spośród wydarzeń związanych z historią Polski Podziemnej pozostaje nadal bardzo słabo znanych. Zaliczyć do nich można z pewnością wkład żołnierzy i oddziałów, związanych z podziemiem narodowym, w zbrojny wysiłek powstania warszawskiego. Z tego też względu warto nieco bliżej przyjrzeć się tej karcie najnowszej historii Polski, wykorzystując do tego kolejną rocznicę zrywu powstańczego z sierpnia 1944 roku
   Powstałe  po klęsce wrześniowej organizacje konspiracyjne o rodowodzie narodowym stanowiły obok Armii Krajowej najliczniejsze i najsprawniej działające formacje polskiego podziemia niepodległościowego. Dla przykładu Narodowa Organizacja Wojskowa, wyrosła z głównego pnia Stronnictwa Narodowego liczyła w roku 1942 blisko 80 tysięcy żołnierzy. Oprócz niej istniał na terenie całego okupowanego terytorium kraju liczny szereg większych i mniejszych narodowych organizacji konspiracyjnych takich jak chociażby Związek Jaszczurczy, Narodowo- Ludowa Organizacja Walki, Narodowa Organizacja Bojowa itp. W ramach tzw. „akcji scaleniowej”, prowadzonej od połowy 1942 część formacji narodowych (w tym przede wszystkim struktury NOW) zdecydowała się na wejście w skład AK. Pozostałe zaś, obawiające się utraty wewnętrznej autonomii oraz własnego oblicza ideowego, podjęły decyzję o powołaniu samodzielnej organizacji wojskowej pod nazwą Narodowych Sił Zbrojnych. Na tle pozostałych związków zbrojnych, tworzących skomplikowany organizm polskiego podziemia NSZ wyróżniał się bardzo klarownym i konsekwentnym programem politycznym, którego jeden z zasadniczych trzonów obejmował nową wizję granic, opartych o linię Odry i Nysy Łużyckiej, która miałaby na trwałe zabezpieczyć niepodległy byt państwowy przyszłej odrodzonej Rzeczypospolitej. NSZ od samego początku swego istnienia zajął również zdecydowane i nieugięte stanowisko antykomunistyczne, a po klęsce wojsk niemieckich pod Stalingradem sformułował koncepcję ZSRR jako głównego wroga niepodległości Polski. Wreszcie program NSZ, czerpiący inspiracje z dotychczasowego dorobku i tradycji  ideowej przedwojennego obozu narodowego przeciwny był „marnowaniu polskiej krwi” poprzez podejmowanie lekkomyślnych i nieprzemyślanych decyzji o podejmowaniu na wielką skalę zrywu zbrojnego przeciw Niemcom, w sytuacji gdzie działania takie nie posiadały szans na powodzenie. Tym też należałoby tłumaczyć negatywny stosunek do „Akcji Burzy”, która doprowadziła do dekonspiracji struktur podziemia wobec sowietów, a następnie masowe aresztowania i fizyczna likwidacja tysięcy żołnierzy i oficerów AK. Z tych samych powodów NSZ stał na gruncie negatywnego stosunku do pomysłu wywołania powstania w Warszawie, słusznie zakładając, iż wobec przeważających sił niemieckich szanse na odniesienie militarnego zwycięstwa były bardzo niewielkie. Mimo to w momencie wybuchu powstania formacje narodowe, zarówno te, które zdecydowały się na scalenie z AK, jak i te, które zachowały odrębność organizacyjną zgłosiły swoją gotowość do walki, traktując to jako patriotyczny i żołnierski obowiązek.
   NSZ nie został poinformowany przez dowództwo Armii Krajowej o terminie rozpoczęcia działań powstańczych w stolicy. Przypuszcza się, iż jednym z powodów takiej właśnie decyzji mógł być fakt, iż kierownictwo AK znając stanowisko narodowców w tej kwestii obawiało się, iż NSZ- owcy podejmą energiczne kroki, aby nie dopuścić do wybuchu walk. Nie uwzględniono natomiast faktu, iż taki krok już na samym wstępie osłabił siły powstańcze, gdyż poszczególne zgrupowania i oddziały NSZ nie miały szans na przeprowadzenie pełnej mobilizacji, co w znacznym stopniu uszczupliło ich stany osobowe, osłabiając tym samym ich wartość bojową. Wiele spośród narodowych formacji zbrojnych przystąpiło do powstania bez uzbrojenia i dopiero w trakcie walk było zmuszonych zdobywać broń i amunicję. Liczni żołnierze NSZ, którzy nie zdążyli na czas dotrzeć do swoich jednostek włączyli się do walk w ramach wojskowych struktur AK (należał do nich np. podpułkownik Kazimierz Falewicz ps. „Antoni”- dowódca obrony Politechniki).
   Niemniej jednak wśród oddziałów NSZ- owskich można wyróżnić, co najmniej kilka, które przystąpiły do walk jako zwarte formacje taktyczne. Największą spośród nich była Brygada Dyspozycyjno- Zmotoryzowana (nazywana także Brygadą „Koła”), dowodzona przez podpułkownika Zygmunta Reliszko ps. „Bolesław Kołodziejski”, a operująca w rejonie Starego Miasta. Już w pierwszych dnia sierpnia 1944 roku zgrupowanie to liczyło blisko 1200 oficerów i żołnierzy. Niestety większość członków zgrupowania nie posiadała broni, dlatego też ich udział w walce obejmował przede wszystkim działania o charakterze zaopatrzeniowo- transportowym, akcje sapersko- minerskie, działania sanitarne itp. Ważną formą aktywności wspomnianej brygady były także prace grupy rusznikarsko- remontowej, która przez cały okres walk na Starówce zajmowała się naprawą uzbrojenia i sprzętu wojskowego, a także produkcją butelek zapalających, w które zaopatrywano poszczególne formacje powstańcze broniące Starego Miasta. Lepiej uzbrojone pododdziały Brygady „Koło” wzięły także bezpośredni udział w walkach z Niemcami. Wśród nich wymienić należy przede wszystkim pluton pod dowództwem porucznika Jerzego Jurskiego ps. „Rysa”, który uczestniczył w szturmie na gmach Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych i jako pierwszy zdołał wedrzeć się do budynku, likwidując broniących się wewnątrz Niemców i zdobywając przy tym spore ilości broni. Inną brawurową akcją oddziałów wchodzących w skład brygady (a dokładniej  tzw. „Legii Akademickiej”), było zdobycie w dniu 11 sierpnia niemieckiego działka przeciwpancernego przy ulicy Senatorskiej. Jednostki brygady brały również udział w walkach o Ratusz, gmach Banku Polskiego, broniły również barykad w rejonie ulic Miodowej, Świętojańskiej i Piwnej. Ogółem w trakcie całomiesięcznych walk na Starym Mieście poległo lub zaginęło ponad 200 żołnierzy zgrupowania „Koło”, a dalszych 400 odniosło rany. Po upadku Starówki, w pierwszych dniach września poszczególne pododdziały brygady ewakuowały się kanałami do Śródmieścia, gdzie kontynuowały walkę.
   Innym dużym związkiem taktycznym w szeregach, którego walczyli licznie żołnierze NSZ była kompania „Warszawianka”, wchodząca w skład Zgrupowania „Chrobry II”, zorganizowanego i dowodzonego w pierwszych dniach sierpnia przez majora Leona Nowakowskiego ps. „Lig” (również związanego z NSZ), a działającego głównie na obszarze Śródmieścia w rejonie ulic Marszałkowskiej, Chłodnej, Chmielnej, Towarowej i Elektoralnej. Żołnierze „Warszawianki” uczestniczyli m. in. w akcji blokowania ruchów wojsk niemieckich na kierunku wschód- zachód wzdłuż Alei Jerozolimskich.  O bohaterstwie i zawziętości żołnierzy walczących w ramach wspomnianej formacji świadczy ustna pochwała generała „Bora” Komorowskiego, który z uznaniem stwierdził, iż Zgrupowanie „Chrobry II”:, „jako jedyne nie oddało nieprzyjacielowi ani centymetra bronionego przez siebie terenu”.
   Z dużych jednostek NSZ, operujących w rejonie Śródmieścia wymienić należy także Pułk im. Władysława Sikorskiego (popularnie zwany „Sikorą”), który uczestniczył m. in. w zdobyciu budynku Poczty Głównej, a także w walkach o gmach Komendy Policji oraz Kościół Świętego Krzyża przy ulicy Nowy Świat.
   Wspominając udział żołnierzy podziemia narodowego w walkach w rejonie Śródmieścia nie sposób również pominąć ich wkładu w zdobycie gmachu Polskiej Akcyjnej Spółki Telekomunikacyjnej (tzw. PAST- y), opanowanej dotąd przez Niemców, która ze względu na swe strategicznie usytuowanie, poważnie utrudniała działania jednostek powstańczych w centrum miasta. Po serii nieudanych prób zdobycia budynku, z nowym planem ataku wystąpił NSZ- owski podpułkownik Jan Mirwiński ps. „Jan Ogończyk”. W swojej koncepcji operacyjnej zaproponował, aby przed podjęciem kolejnego ataku oblać przy użyciu motopompy cały budynek PAST-y mieszanką zapalającą, a następnie podpalić, W ten sposób sparaliżowano by możliwości obronne Niemców, a jednocześnie dano by osłonę oddziałom szturmowym, które miały zając gmach. W nocy z 19 na 20 sierpnia przystąpiono do ataku według planu pułkownika „Ogończyka”, który zakończył się pełnym powodzeniem. W walkach o zdobycie PAST- y oprócz oddziałów AK- owskiego Batalionu „Kiliński” brały również udział grupy szturmowe NSZ, wchodzące w skład 1 Kompanii Uzbrojenia, dowodzonej przez kapitana Henryka Więcka ps. „Jur”.
   Uczestnictwo Narodowych Sił Zbrojnych w powstaniu to nie tylko walka na pierwszej linii frontu, ale również działania na rzecz podtrzymania ducha bojowego walczących i wszystkich mieszkańców stolicy. Rolę tę odgrywała przede prasa powstańcza redagowana i kolportowana wśród żołnierzy i cywilów. Wśród licznych tytułów wymienić należy przede wszystkim czasopismo „Szaniec”. Pismo to wydawane niemal od pierwszych dni okupacji posiadało silnie ugruntowaną pozycję zarówno wśród prasy konspiracyjnej, jak i wśród czytelników Redaktor naczelny „Szańca” Mirosław Ostromęcki wspominał: „W czasie Powstania Warszawskiego znękane społeczeństwo szukało przede wszystkim odpowiedzi - dlaczego? i co dalej? Odpowiedź na oba pytania mogła być tylko polityczna, a musiała być, wobec tak umęczonego społeczeństwa, niezakłamana. Taką prawdę, choć najbardziej bolesną, mogło dawać tylko pismo szeroko znane. Pismo politycznie bezkompromisowe wobec skomplikowanej sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej okresu okupacji. Stanowisko "Szańca" trafiało w dziesiątkę, jeśli chodziło o nastroje społeczeństwa wobec powstania. "Szaniec" był przeciwny Powstaniu Warszawskiemu, ostrzegał przed nim władze Państwa Podziemnego, jednakże po wybuchu powstania wzywał do walki i mobilizował wszystkie własne i społeczne środki, wzywał wszystkie oddziały NSZ i rozproszonych w Warszawie żołnierzy NSZ do podporządkowania się dowództwu powstania”. Na łamach pisma szeroko informowano o przebiegu walk na poszczególnych odcinkach, wykorzystując w tym celu sieć redaktorów rozsianych zarówno po oddziałach NSZ- owskich, jak również tych, którzy walczyli w szeregach Armii Krajowej. Dzięki posiadaniu własnego nasłuchu radiowego możliwe było również zamieszczanie licznych informacji o sytuacji na frontach, a także o reakcjach na powstanie na arenie międzynarodowej. Stale przestrzegano także przed działalnością grup komunistycznych, które infiltrowały struktury podziemia, by po wkroczeniu sowietów dokonać ich fizycznej likwidacji.
   Trudno dokładnie oszacować liczbę żołnierzy biorących udział w ponad dwumiesięcznych walkach w stolicy. Według różnych źródeł oblicza się, iż mogła ona wynosić od 2 do nawet 4,8 tysięcy żołnierzy. Liczb zaś poległych i zaginionych wyniosła blisko 1100 osób.
   Klęska powstania spotkała się z surową oceną podziemia narodowego, które racjonalnie oceniało szanse na jego powodzenie jako bardzo nikłe. Szczególnie ostre słowa krytyki skierowano zwłaszcza pod adresem naczelnego dowództwa AK, które zbyt pochopnie zdecydowało się na podjęcie tego kroku. Ilustracją nastrojów i opinii panujących w środowiskach narodowych może być chociażby oświadczenie Młodzieży Wszechpolskiej pod znamiennym tytułem „Karygodna zbrodnia”, opublikowane w listopadzie 1944 roku. Jego autorem był Wiesław Chrzanowski, w powstaniu walczący w szeregach Zgrupowania „Gustaw”:  "W imieniu polskiej młodzieży narodowej pragniemy zająć stanowisko wobec tragicznych wydarzeń ostatniego okresu. Uważamy za pożyteczne, by społeczeństwo w dzisiejszym okresie dezorientacji i przygnębienia poznało naszą postawę. Poza tym musimy się rozprawić z pewnymi tchórzliwymi a naiwnymi próbami obarczania młodzieży odpowiedzialnością za powstanie. Powstanie warszawskie przyniosło Polsce niepowetowane straty, prawie żadnych natomiast korzyści. Wywołanie powstania jest karygodną zbrodnią, z którą odpowiedzialność ponoszą pewne polskie ośrodki. Tak oceniło to te wypadki społeczeństwo, tak wyglądają one w rzeczywistości. Starsi politycy wstrzymują się jeszcze od zajęcia wyraźnego stanowisko wobec tych wydarzeń. My, młodzi, uważamy, że jedynie jasne uświadomienie prawdy, może oczyścić atmosferę. Winni muszą ponieść odpowiedzialność, tylko w ten sposób zdoła się utrzymać autorytet naszych instytucji i władz. Są one stałe, niezależne od ludzi, którzy je sprawują i za ich sprawowanie ponoszą odpowiedzialność. Pozostawienie ich w rękach działaczy skompromitowanych, kompromituje tym samym instytucje, wzbudza w społeczeństwie zwątpienie w nasze zdolności państwowe.
   Decyzję wybuchu powstania podjął gen. Bór-Komorowski i urzędujący Delegat Rządu bez przyzwolenia a nawet powiadomienia przedstawicielstwa społeczeństwa, tj. Rady Jedności Narodowej. Odpowiedzialność w pierwszym rzędzie ponosi Komenda Główna Armii Krajowej. Była ona emanacją sanacyjnej kliki wojskowej skompromitowanej już we wrześniu [19]39 roku. Trudno dziś orzec jakie motywy kierowały nią przy wywołaniu powstania, postępowanie jej musi być oceniane jednak jako lekkomyślne. Mimo to, ludzie ci próbują już dziś – podobnie jak w [19]39 roku – zrzucić z siebie odpowiedzialność za spowodowaną tragedię. Podają następujące przyczyny swego kroku: primo – że Bolszewicy dochodzili do Pragi. Stwierdzonym jest jednak, że wywiad AK orientował się w charakterze zbliżających się sił sowieckich. Były to jedynie podjazdy nie zdolne do zajęcia stolicy. Secundo – że Niemcy mieli wyprowadzić z Warszawy 100 do 200 tysięcy ludzi. Stwierdzonym jest jednak, że nie istniały żadne konkretne dane, co do tych zamysłów niemieckich. Z drugiej zaś strony likwidacja Warszawy oddała w ręce niemieckie bez porównania większe rzesze ludzi. Tertio – że powstanie miało być atutem dla premiera Mikołajczyka w jego ówczesnej podróży do Moskwy. W tym argumencie widać polityczną ignorancje tych, którzy go podnoszą. Powstanie było kłodą rzuconą pod nogi premiera, środkiem, którym mógł go szantażować Stalin, uzależniając pomoc Warszawie od przyjęcia jego żądań. Wreszcie czwarta tak zwana przyczyna próbuje obciążyć młodzież. Wydanie rozkazu do powstania było ponoć konieczne, w przeciwnym bowiem razie rozgorączkowana młodzież spowodować by mogła szereg samowolnych, nieprzemyślanych akcji, które przyniosłyby jeszcze dotkliwsze straty. Temu twierdzeniu musimy się jak najenergiczniej przeciwstawić. Reprezentujemy olbrzymią część młodzieży, znamy nastroje wśród jej reszty. Nastrój rozgorączkowania zawsze narzucany był szeregom z góry. Znając swoje zasoby broni nie mogliśmy patrzeć bez troski na wywołane wypadki. Wreszcie zbyt określona była i jest postawa młodzieży wobec Bolszewików a niepokojące wiadomości o ich stosunku do AK, byśmy nie odnosili się z największą rezerwą do akcji, opartej na rachubach bolszewickiej pomocy. Mimo to podporządkowaliśmy się rozkazom legalnych władz wojskowych. Było to wynikiem poczucia obowiązku i dyscypliny. Żołnierz i dowódca liniowy stanął na wysokości zadania. Wielu z naszych kolegów, z prezesem Młodzieży Wszechpolskiej na czele poległo. Niestety, ofiary ich wzbogaciły jedynie tragiczną polską tradycję powstańczą. Przyniosły korzyści, ale wrogom.
W poczuciu wypełnionego obowiązku mamy dziś moralne prawo potępienia swoich wczorajszych dowódców. Mamy też prawo żądać takich zmian w obsadzie naszych władz cywilnych i wojskowych, które by w pełni przywróciły im niezbędne zaufanie.
   Takie jest stanowisko młodzieży wobec sytuacji wytworzonej wypadkami warszawskiemi. Doceniając jej tragizm nie odwracamy się jednak ze zniechęceniem od dalszej pracy. Nauczył nas Roman Dmowski, że jesteśmy Polakami i ponosimy odpowiedzialność za losy Polski, nie tylko w chwilach jej rozkwitu, ale i w czasach upadku. Przeciwnie, poczuwamy się dziś do tym większych obowiązków wobec Ojczyzny, przejmujemy część ciężaru prowadzenia jej spraw, którego nie może podźwignąć starsze pokolenie”.
 

Dr Jacek Misztal

Za: http://www.endecja.pl/historia/artykul/75