Drukuj
Kategoria: Pamięć Walka i Męczeństwo
Odsłony: 14195

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
15 marca – czwartek -  w cyklu wieczorów czwartkowych odbyło się spotkanie z prof. Andrzejem Karpińskim pt.: Najnowsza historia Polski „Polska w epoce stalinowskiej 1945-1956″.
 
   Dwieście tysięcy wyklętych, czyli stalinizm w Polsce

   15 marca profesor Andrzej Karpiński wygłosił kolejny odczyt z cyklu „Najnowsza historia Polski”. Tym razem tytuł wykładu brzmiał „Polska w epoce stalinowskiej 1945 – 1956”, a główny wątek stanowiły losy tzw. „żołnierzy wyklętych”, występujących zbrojnie przeciwko sowietyzacji Polski po II wojnie światowej. Działalność takich oddziałów komunistyczny rząd określał jako „bandytyzm”, a ich rolę z jednej strony starał się demonizować, z drugiej zaś – marginalizować. Mimo to wiemy dziś, że żołnierzy podziemia mogło być w sumie około dwustu tysięcy. Profesor Karpiński podkreślił także, że walczący musieli stworzyć sobie odpowiednie zaplecze, zatem liczba osób wspomagających antysowieckie oddziały była prawdopodobnie jeszcze wyższa.

   Konfrontacja zbrojna „żołnierzy wyklętych” z oddziałami pozostającymi na służbie rządu komunistycznego bywa czasem przedstawiana jako wojna domowa. Warto jednak pamiętać, że od 1945 do 1947 roku armia określana jako polska była w istocie zdominowana przez Rosjan, pierwsze powojenne wybory odbywały się w atmosferze terroru, a żołnierze podziemia nie bez podstaw uważali, że żyją w kraju okupowanym.

   Już w 1945 roku utworzona została tzw. Centralna Komisja Likwidacyjna AK, a ogłaszane przez komunistów amnestie służyły jedynie dalszym represjom i dotarciu do kolejnych działaczy konspiracji niepodległościowej. W tej sytuacji wielu byłych żołnierzy AK decydowało się na kontynuowanie walki zbrojnej, choć metody jej prowadzenia różniły się od tych, które stosowano w walce z okupantem niemieckim (po 1944 roku zrezygnowano między innymi z sabotażu przemysłowego, by nie niszczyć zasobów kraju).

   Poparcie ludności ułatwiało „wyklętym” zdobywanie kontroli nad kolejnymi terenami. Podczas gdy duże miasta opanowane były przez komunistów, obszary prowincji całymi miesiącami pozostawały w rękach partyzantów. Ci ostatni przeprowadzali śmiałe akcje, których celem często było odbicie więzionych towarzyszy. W atakach na więzienia uwalniano setki osadzonych. Do walki stawały kolejne pokolenia: między 1949 a 1954 rokiem działało około tysiąca zbrojnych grup młodzieżowych, często rekrutujących się spomiędzy synów zabitych lub uwięzionych żołnierzy.

   Zmorą żołnierzy podziemia byli podstawieni agenci, infiltrujący oddziały niepodległościowe. Zdarzało się, że tworzono całe fałszywe oddziały. Sfingowano też powstanie V komendy antykomunistycznego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” – do 1952 roku w ten sposób skutecznie wyciągano partyzantów z lasu. Druga strona nierzadko walczyła tą samą bronią – na niektórych terenach milicjanci rekrutowali się z krewnych i przyjaciół „wyklętych”, toteż bywało, że posterunek MO szukał partyzantów nie po to, by ich zlikwidować, lecz by do nich dołączyć.

   Siły były jednak zbyt nierówne, by walka żołnierzy podziemia mogła się zakończyć zwycięstwem. Ostatni z nich, Józef Franczak, zginął w 1963 roku. Szacuje się, że z bronią w ręku poległo około 9000 „żołnierzy wyklętych”, 5000 skazały zaś na śmierć komunistyczne sądy (połowę wyroków wykonano). Spośród 80 – 100 000 osadzonych w więzieniach 20 000 zmarło wskutek tortur, przetrzymywania w szczególnie ciężkich warunkach lub skrytobójstw.

   Komunistom zależało nie tylko na fizycznej likwidacji żołnierzy podziemia, lecz także na stworzeniu ich czarnej legendy. Zdarzało się, że „żołnierze wyklęci” ulegali demoralizacji, odnotowano między innymi przypadki pacyfikacji skomunizowanych wsi. Takie zajścia były władzom bardzo na rękę, toteż starano się je nagłaśniać i wyolbrzymiać. Fałszerstwa służb komunistycznych sprawiły, że obecnie historycy badający takie zbrodnie niekiedy nie są w stanie odróżnić prawdy od fikcji.

   Najlepszym przykładem jest historia zamordowania 200 osób we wsi Wierzchowiny – zbiorowy mord przypisano początkowo „żołnierzom wyklętym”, z czasem jednak zaczęto przedstawiać pośrednie dowody na to, że zdecydowaną większość zabitych zgładził… oddział pozorowany utworzony przez NKWD. Czy tak było rzeczywiście? A czy nie można spodziewać się takich metod walki z „bandytyzmem” po ludziach, którzy gotowi byli karać śmiercią za posiadanie radioodbiornika?

   Marta Słomińska

Za: http://naukowa.ursynoteka.pl/2012/03/12/polska-w-epoce-stalinowskiej-1945-1956/

Nadesłał: Jacek