Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Aborcja? Trzy punkty widzenia Peter Kreeft (tłum. Jan J. Franczak)

FRONDA 2007
Popularny pisarz i uczony Peter Kreeft, podejmuje w tej książce, w pełen delikatności sposób, jeden z najtrudniejszych tematów współczesności – kwestię aborcji.To niezbędna książka dla wszystkich tych, którzy chcą się dowiedzieć „dlaczego”, ale przede wszystkim „jak” należy walczyć z argumentami zwolenników zabijania dzieci poczętych.

Za zgodą wydawnictwa publikujemy Przedmowę do książki oraz Postscriptum.

Przedmowa
Książka ta jest przeznaczona dla dwóch grup ludzi:

1) dla zwolenników prawa do życia, aby dali ją swoim przyjaciołom – zwolennikom prawa do wyboru, żeby wytłumaczyć się i swoje stanowisko na tyle wyczerpująco, na ile to możliwe w tak krótkiej książce;

2) dla zwolenników prawa do wyboru lub niezdecydowanych, którzy chcą zrozumieć stanowisko za prawem do życia z trzech punktów widzenia.

Te trzy spojrzenia to:

1) bezosobowe (argumenty obiektywne, logiczne);

2) osobowe (motywy subiektywne);

3) interpersonalne (połączenie dwóch pierwszych), ujawniające się w dialogu osób opowiadających się za prawem do wyboru i za prawem do życia.

Dlatego książka składa się z trzech części:

1) Argument o jabłku przeciwko aborcji – esej dowodzący logicznie w piętnastu punktach, że trzeba zakazać aborcji, wychodzący z założenia, że wiemy, czym jest jabłko;

2) Dlaczego walczymy. Motywacyjna mapa zwolennika prawa do życia – wyznanie piętnastu motywów, które pobudzają do działania zwolenników prawa do życia;

3) Czy wszechmocna siła może podnieść nieskończenie ciężki kamień? – typowy dialog osób opowiadających się za prawem do życia i za prawem do wyboru, podejmujący piętnaście najbardziej rozpowszechnionych argumentów zwolenników prawa do wyboru.
 

Postscriptum historyczne
Firma, która dzisiaj produkuje pigułkę aborcyjną RU-486, to Roussel-Uclaf, filia Hoechst, a Hoechst to odłam I.G. Farben, firmy, która produkowała cyklon B, gaz używany przez hitlerowców do mordowania Żydów w Auschwitz [1]. Niektórzy mogliby uznać ten fakt za ironię losu. Ja uznałbym go za horror.

Za horror uważam także to, że towarzystwo Planned Parenthood (Planowane Rodzicielstwo), największy sprawca aborcji i najpotężniejsza światowa maszyna propagandowa na rzecz aborcji, nigdy nie potępiło entuzjastycznego przyjęcia nazistowskiej eugeniki przez swoją założycielkę, Margaret Sanger. Łączyła ją osobista przyjaźń z niektórymi wysoko postawionymi nazistowskimi lekarzami i generałami, którzy pisali do jej czasopisma artykuły zalecające zabijanie „biologicznie niesprawnych” z powodu „współczucia”. Później docelową populację przeznaczonych do eksterminacji rozszerzono o „niesprawnych” rasowo i politycznie. Planned Parenthood nigdy nie wyrzekło się żadnej idei Margaret Sanger. Była ona wyjątkową rasistką i rozmyślnie kłamała. Przyjęła strategię polegającą na wciągnięciu czarnoskórych ministrów w nieświadome współdziałanie w jej dążeniach do redukcji czy wręcz do wyeliminowania „niższej” rasy krok po kroku, przez przekonywanie Murzynów do ograniczenia swojej populacji za pomocą antykoncepcji, sterylizacji i aborcji. Jej zasadą było: „więcej dzieci ze sprawnych, mniej z niesprawnych”. Celem zainteresowania Planned Parenthood stale w sposób nieproporcjonalny są Murzyni i Latynosi. American Library Association (Amerykańskie Towarzystwo Biblioteczne), które głosi, że jest przeciwne cenzurze i nie ocenzurowałoby nawet pornografii dziecięcej, dziś cenzuruje tylko jedną książkę: naukowe, poparte faktami, udokumentowane ujawnienie prawdy o Margaret Sanger oraz o Planned Parenthood pod tytułem Grand Illusion (Wielka iluzja), autorstwa George’a Granta. Jest to jedyna wydana drukiem książka o historii Planned Parenthood, która mówi całą prawdę, i jedyna książka, której na próżno by szukać w amerykańskich bibliotekach publicznych.

Czasami myślę, że nie żyjemy już w wolnym kraju mającym wolną prasę. Dlaczego mielibyśmy tego oczekiwać? Jak można być tak naiwnym? Nasze elity opowiadają się za zabijaniem – dlaczego miałoby nas dziwić odkrycie, że opowiadają się również za cenzurą? Dlaczego od tych, którzy występują przeciwko życiu, mielibyśmy oczekiwać stawania po stronie prawdy? Mają do ukrycia coś przerażającego, dlaczego więc miałoby nas dziwić, że to ukrywają? Dlaczego ludzie o sumieniach niezdolnych potępić morderstwo mieliby mieć sumienie zdolne potępić kłamstwo, a zwłaszcza kłamstwo dotyczące ich własnych morderstw? Dlaczego nie mieliby wyznawać moralności, której jedynym grzechem jest „osądzanie”?

Mam nadzieję, że to moje czarnowidztwo jest fałszywe. Ale jest logiczne. Kiedy tylko przyjmie się zasadę, że niektórzy ludzie przyznają prawo do życia innym, to wynika z niej, że mogą też innych go pozbawić, gdy mają na to ochotę. A jeśli pozbawić jednych prawa do życia, to dlaczegóż by nie pozbawić innych prawa do prawdy?

Jeden z najsłynniejszych myślicieli Ameryki, sędzia Oliver Wendell Holmes, podzielał w większości filozofię Planned Parenthood. Oto co napisał w roku 1927 w decyzji Sądu Najwyższego usprawiedliwiającej przymusowe prawo sterylizacyjne stanu Wirginia:

Widzieliśmy nieraz, że dobro publiczne wzywało najlepszych obywateli do oddania życia. Byłoby dziwne, gdyby nie mogło ono wezwać tych, którzy osłabiają siłę swojego stanu, do mniejszego poświęcenia, do poświęcenia nieodczuwanego jako poświęcenie przez tych, których to dotyczy, po to, aby uchronić nasze istnienie przed zalaniem niewydolnością. Zamiast czekać na egzekucję zdegenerowanego potomstwa za popełnione przestępstwa lub pozwolić mu umierać z głodu na skutek imbecylizmu, lepiej będzie dla całego świata, gdy społeczeństwo nie dopuści, by ci, którzy są wyraźnie niesprawni, przedłużali swój rodzaj. Zasada, która odnosi się do szczepień przymusowych, jest wystarczająco szeroka, aby objąć podwiązywanie jajowodów [2].

To jest dokładnie to samo rozumowanie zawarte w przełomowej książce niemieckich lekarzy Życie niewarte życia, która stała się początkiem eugeniki nazistowskiej. Argumentacja opierała się na „współczuciu” wobec uważnych za „niesprawnych”, tych, których życie jest „niewarte życia”. To dlatego w książce The Thanatos Syndrome (Syndrom Tanatosa) Walker Percy pisze, że „współczucie doprowadziło do obozów śmierci”. W rzeczywistości Hitler w Mein Kampf wspomniał amerykańskie programy eugeniki jako wzór tego, czego chciał w Niemczech (zob. „New Oxford Review” ze stycznia 2001).

Dzisiaj „liberalne” elity urabiaczy umysłów zazwyczaj przedstawiają tradycyjny absolutyzm moralny (wiarę, że istnieją absolutne normy moralne, jak np. „Nie zabijaj”) jako oparty na ucisku i motywowany władzą, relatywizm moralny zaś – jako „liberalny” lub niosący wyzwolenie, jako motywowany współczuciem i prawem. Jest to doskonały przykład tego, co Hitler nazywał „wielkim kłamstwem”.

I aby je odeprzeć, oto „wielka prawda” z wypowiedzi Mussoliniego:

Wszystko, co w ostatnich latach powiedziałem lub zrobiłem, jest intuicyjnym relatywizmem. […] Jeśli relatywizm oznacza pogardę dla przyjętych kategorii oraz ludzi, którzy twierdzą, że są zwiastunami obiektywnej, nieśmiertelnej prawdy […], wówczas nie ma nic bardziej relatywnego niż postawy i działalność faszystowska. […] Z faktu, że wszystkie ideologie mają równą wartość, a wszystkie ideologie są jedynie fikcjami, nowożytny relatywista wyciąga wniosek, że każdy ma prawo do stworzenia sobie własnej ideologii i do próby narzucenia jej z całą energią, do jakiej jest zdolny [3].

Nieodparcie przypomina to „urywek o tajemnicy” [4] w sprawie Planned Parenthood kontra Casey, nieprawdaż? Aby usprawiedliwić prawo jednych (tj. matek) do zabijania innych (tj. ich nienarodzonych dzieci), sąd zamanifestował najbardziej radykalną zasadę relatywizmu moralnego. Aby usprawiedliwić odgrywanie roli Boga wobec życia, domagamy się prawa do odgrywania roli Boga wobec prawdy, prawa do tworzenia sensu, prawa do roli Autora prawdy. Jeśli domaganie się praw autorskich do samej prawdy nie jest autorytaryzmem, to co jest?

Aby zobaczyć, jak daleko zaszliśmy od roku 1776, aby zestawić ze sobą narodziny Ameryki ze śmiercią Ameryki, porównajmy ów urywek z pierwszym zdaniem naszego pierwszego dokumentu, Deklaracji niepodległości, prawdopodobnie najlepiej znanym i ulubionym cytatem w historii Ameryki: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście”.

Amerykańska wojna secesyjna toczyła się o wolność. Nasza obecna wojna aborcyjna dotyczy jeszcze bardziej fundamentalnego prawa: prawa do życia. W swoim przemówieniu w Gettysburgu Lincoln zadał pytanie, czy zmarli w wojnie domowej „umarli na próżno”, i pozostawił odpowiedź na to pytanie „nam żyjącym”. My jesteśmy tymi żyjącymi i teraz rozstrzygamy tę kwestię, główną kwestię trzeciej wojny światowej, wojny pomiędzy cywilizacją śmierci a Ewangelią życia.

Trzy naturalne prawa, trzech wrogów i trzy wojny
Deklaracja niepodległości wymienia trzy podstawowe i przyrodzone prawa ludzkie: życie, wolność i „ubieganie się o szczęście”. Pierwotny tekst w miejscu trzeciego prawa miał „własność”. Prawdopodobnie zmienił to przy redakcji spec od reklamy, którego potomkowie dwa wieki później wzbogacili się w Hollywood i na Madison Avenue i którego przodkowie wywodzą się z Edenu, gdzie wymyślono najstarszy zawód świata, reklamowanie: „Widzisz to jabłko? Potrzebujesz tego jabłka. Ono kosztuje tylko jedną duszę. Zjedz je. Dopóki tego nie zrobisz, nie dowiesz się, czym naprawdę jest jabłko”.

Te trzy prawa: życie, wolność i własność, stoją w naturalnym, hierarchicznym porządku: życie jest podstawą wolności, a wolność jest podstawą własności. Gdyż martwi nie mogą być wolni, a niewolnicy nie mogą mieć swojej własności, ponieważ sami stanowią czyjąś własność.

Wszystkie te trzy prawa w czasach nowożytnych stały się celem ataku. Własność prywatna została zaatakowana przez komunizm, który poddał się w roku 1989 w Związku Radzieckim bez przelewu kropli krwi.

Wolność została zaatakowana przez niewolnictwo, które poddało się w roku 1863 w Ameryce po przelaniu wielu kropel krwi.

Życie w łonie kobiety jest obecnie celem ataku aborcji, a życie pod drugiej stronie cyklu życia – eutanazji. Również ten trzeci wróg nieuchronnie musi się poddać, gdyż jest równie przeciwny naturze ludzkiej jak komunizm lub niewolnictwo. Ale jeszcze się nie rozstrzygnęło, kiedy się podda, jak wiele ofiar pochłonie i czy jego upadek będzie krwawy, czy bezkrwawy.

Wojna, w której dzisiaj uczestniczymy, jest kontynuacją odwiecznej wojny sił życia przeciwko siłom śmierci. Aby zobaczyć, jakie miejsce zajmujemy w tej historii, aby nabyć poczucia historycznej perspektywy, przyjrzyjmy się trzem najbardziej istotnym i spektakularnym bitwom tej wojny.

Bitwa nr 1: Niemal cztery tysiące lat temu cywilizacja śmierci panowała pośród Kananejczyków, którzy składali swoje dzieci w ofierze spragnionemu krwi bogowi zwanemu Molochem. Nowo narodzone niemowlęta wrzucano w ogień, a dzieci zmuszano do samobójstwa przez przejście przez ogień w dolinie zwanej Ge-Hinnom, inaczej Gehenna. Kiedy naród wybrany przez Boga, wkraczając do Ziemi Obiecanej, ujrzał to dzieciobójstwo, uznał je za coś więcej niż ludzkie zło, rozpoznał w nim dzieło demonów. Bóg Izraela, Książę Pokoju, nakazał im całkowitą eksterminację tej cywilizacji aż do ostatniej owcy i sztuki bydła. Gdy to wszystko wykonali, noga ich nie postała w tej przeklętej dolinie i wykorzystywali ją tylko po to, aby palić tam śmieci. Ogień nigdy nie gasł, w dzień i w nocy (nie było zapałek). Łagodny Jezus wspomniał to miejsce, Gehennę, jako wyobrażenie piekła. Jezus nie pobłażał niepobłażliwości szatana dla niewinnych istnień ludzkich – dla tych Jego najmniejszych.

Bitwa nr 2: Jakieś pięćset lat temu uderzająco podobna cywilizacja śmierci panowała w azteckim Meksyku. Niektórzy historycy oceniają, że w tej wielkiej kulturze jedno na troje dzieci rytualnie składano w ofierze spragnionemu krwi i wymagającemu bogu o niewymawialnym imieniu – jest to ściśle ta sama proporcja dzieci poczętych, które dzisiaj w Ameryce usuwa się przez aborcję. W Rosji proporcje są nawet wyższe: przeciętna Rosjanka w ciągu swego życia dokonuje trzech aborcji. Azteccy kapłani byli wyjątkowo sprawni w wycinaniu kamiennym nożem żywego serca ofiary, a następnie w zrzucaniu zwłok po kamiennych stopniach piramidy na pożarcie dzikim zwierzętom. Na jedną ofiarę wystarczało im zaledwie piętnaście sekund, a ofiary stały w szeregu na rzeź w czterech prostych liniach, jak okiem sięgnąć, w cztery strony świata. Podczas jednego święta w stolicy widziano dwadzieścia osiem tysięcy dzieci zabitych w ciągu ośmiu dniu. Kiedy Cortez i jego konkwistadorzy to zobaczyli, oni także, podobnie jak starożytni Żydzi, uznali to za dzieło demonów. Cortez zatopił wszystkie swoje okręty z wyjątkiem jednego i trzystu hiszpańskich żołnierzy walczyło całe trzydzieści dni, i zwyciężyło, mimo że ich szanse na zwycięstwo wynosiły jak jeden do dziesięciu tysięcy. Cortez skończył z ofiarami z ludźmi i utorował drogę dla trzynastu franciszkańskich księży, którzy przybyli ewangelizować ten naród. W następnych latach było pięć milionów nawróceń, wspieranych przez cud Juana Diego i Matki Boskiej z Guadalupe. Cortez nie był święty, ale jego brak pobłażliwości dla niepobłażliwości diabła wobec życia ludzkiego stał na równi z Jahwe i Jezusem.

Bitwa nr 3: W roku 1941 hitlerowska machina śmierci podbiła niemal całą Europę i bliska była inwazji na Anglię. Przeciwnie niż Chamberlain, Churchill nie pobłażał niepobłażliwości Hitlera i ślubował zwalczać nazistów na plażach, zwalczać ich w żywopłotach i nigdy, nigdy, nigdy się nie poddać. W rzeczy samej była to najwspanialsza godzina Anglii. A w tej godzinie żołnierze irlandzcy walczyli u boku angielskich braci, zupełnie inaczej niż w godzinie głodu w dziewiętnastym wieku czy zamieszek w latach dwudziestych. Ameryka brała wówczas udział w tej „najwspanialszej godzinie”. Ale dzisiaj cywilizacja śmierci powróciła, Anglia zaś i Ameryka poddały się jej sakramentowi wtajemniczenia. Dzisiaj to nie Anglia, ale Irlandia jest ostatnim w Europie bastionem wolności i życia. Módlmy się, aby Irlandia nie wybrała pobłażliwości dla diabelskiej niepobłażliwości wobec niewinnego życia ludzkiego. Thomas Cahill opisał historię z ósmego wieku, Jak Irlandczycy ocalili cywilizację, w swojej wspaniałej książce pod tym tytułem. Ale teraz muszą to uczynić jeszcze raz. Gdyż znowu trzeba, tak jak zrobili to Żydzi, Jezus, Cortez i Churchill, rozpoznać i pokonać tego samego wroga, pożądającego tej samej krwi niemowląt, ale używającego bardziej podstępnej broni w postaci słów i praw. Wówczas to była Anglia, teraz to Irlandia trwa samotnie, to ona zwalcza tego wroga w gazetach i w urnach wyborczych i nigdy, nigdy, nigdy się nie poddaje. A kiedy to barbarzyństwo się skończy, a mgła się rozproszy i świat zobaczy, czego dokonali, wówczas powiedzą o Irlandii: „to była ich najwspanialsza godzina”.

Gdyż wojna ta nie toczy się przeciwko Niemcom ani przeciwko Anglii, ale „przeciw Zwierzchnościom i Władzom […], przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich”. Jest to wojna boga śmierci przeciwko Bogu Życia, Antychrysta przeciwko Chrystusowi, Bestii przeciwko Barankowi, Molocha pożerającego serca dzieci przeciwko dzieciom. Najwyższy czas, aby przypomnieć sobie ostatnie słowa Mojżesza: „Wybierajcie życie”. Najwyższy czas opowiedzieć się zarówno za wyborem, jak i za życiem, wybierając życie.

Ponieważ ośmieliłem się być tak konkretny, by mówić o bogach, a nie po prostu o abstrakcyjnych bogactwach, musimy wyjaśnić powszechne nieporozumienie na temat religii i polityki. Czy opowiadam się za teokracją?

Odniesienie do Boga
Jeśli powiemy, że „Stwórca obdarzył nas pewnymi niezbywalnymi prawami”, to czy w ten sposób stwierdzamy, iż żaden ateista nie może być dobrym obywatelem? Nie. Że musimy wierzyć w Boga, jeśli mamy wierzyć w powszechne i niezbywalne prawa? Nie. Dlaczego nie, jeśli to Bóg nadaje nam przecież te niezbywalne prawa? W końcu jedyna alternatywa polega na tym, że prawodawcami są inne istoty ludzkie, i wówczas znowu wracamy do relatywizmu moralnego i zasady „siła stanowi prawo”. Czy nie jest prawdą, jak mówią zgodnie chrześcijanin Dostojewski oraz ateista Sartre, że „jeśli nie ma Boga, to wówczas wszystko wolno”?

Tak, to prawda. Ale nie trzeba wiedzieć, że to jest prawda, żeby wiedzieć, iż wszyscy ludzie mają niezbywalne, nienaruszalne prawa. Tak jak naukowiec może poznać prawa fizyczne bez znajomości Twórcy tych praw i jak psycholog może wiedzieć dużo o naturze ludzkiej, nie znając Boga, który ją stworzył na swój obraz, tak moralista, polityk czy prawnik może znać skutki Bożej moralności, prawo moralne i prawo naturalne, nie znając ich ostatecznej przyczyny, boskiego Prawodawcy. Gdyż jak prawa fizyczne zostały przewidziane przez Boga tak, aby stanowiły prawa naturalne, zawarte w samej naturze materialnego wszechświata, tak prawa moralne zostały przewidziane przez Boga tak, aby również stanowiły prawa naturalne, prawa zawarte w samej naturze człowieka. W przypadku moralności, podobnie jak w nauce, można poznać skutek nawet bez znajomości przyczyny; można prześledzić związek przyczynowy aż do tego miejsca, ale nie dalej, zatrzymując się tuż przed pierwszą przyczyną. A na takich prawach naturalnych może opierać się naród, niezależnie, czy opiera się na religijnym uznaniu ostatecznego Prawodawcy.

Skądkolwiek pochodziłyby ostatecznie prawa ludzkie, najbliższym ich źródłem jest ludzka natura, a nie ludzka wola. Są one przyrodzone, a nie przyznawane. Nawet sam Bóg nie nadał ich z zewnątrz, przez kaprys, legalistycznie. To nie dlatego, że sprawiedliwość i miłość są dobre, Bóg pragnie miłości i sprawiedliwości. Raczej już Bóg ich pragnie, ponieważ są one dobre same w sobie (Eutyfron, Ockahm, Luter, Kalwin Kartezjusz mylili się; Sokrates, Cyceron, Augustyn, Akwinata, Hooker, Johnson i C.S. Lewis mieli w tym przypadku rację). Dobre rzeczy są dobre z natury, zarówno dla Boga, jak i dla człowieka, gdyż ich źródłem jest sama natura Boga, którego podstawowym imieniem nie jest Moc, lecz Dobro. Ale jesteśmy tak zdeprawowani, że „Wszechmocny” używamy jako Jego imienia, a „dobry Boże” jako zwykłego wykrzyknika. Trzeba, aby Dostojewski nam przypomniał, że „Bóg jest nie w sile, lecz w prawdzie” [5].
-------------------------------------------------------------------------------

[1] Por. W. Tyloch, Odkrycia nad Morzem Martwym po dwunastu latach, „Przegląd Orientalistyczny” (1960) nr 3 (55), s. 281, przyp. 2.

[1] W. Brennan, An Unbroken Legacy of Corporate Chemical Warfare against the Vulnerable, „Celebrate Life” (I-II 1998), s. 40-42 (przyp. autora).

[2] O.W. Homes, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, 1927 [274 US 200] (przyp. autora).

[3] B. Mussolini, Diuturna, s. 374-377, za: H. Kuhn, Freedom Forgotten and Remembered, University of North Carolina Press, Chapel Hill (N.C.) 1943, s. 17-18 (przyp. autora).

[4] W roku 1992 Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych orzekł w sprawie Casey kontra Planned Parenthood: „W sercu wolności leży prawo do określenia swojego własnego pojęcia istnienia, sensu, wszechświata i tajemnicy ludzkiego życia”, za: G. Wiegel, Listy do młodego katolika, Kraków 2006, s. 248 (przyp. redakcji).

[5] F. Dostojewski, Bracia Karamazow, tłum. A. Wat, PIW, Warszawa 1987, s. 365 (przyp. tłumacza).

Za: http://www.apologetyka.katolik.pl/inne-polemiki/209/1320-aborcja-ttrzy-punkty-widzenia