Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Wy, młode pokolenie!

Pokolenia

            Zwracam się dzisiaj z tym artykułem do nowego pokolenia, do ludzi, którzy w dorosłe życie weszli lub wchodzą w Polsce niepodległej, którzy nie pamiętają PRL-u i którzy, jak każde nowe pokolenie, chcą ulepszać znany im świat. Sprawy, którymi żyliśmy w PRL to dla Was historia, często mało zrozumiała, często irytująca ze względu na odnoszenie się do niej pokolenia obecnie sprawującego władzę i rząd dusz w Polsce. Samozachwyty nad walką z komuną, strajkami, wspomnienia styropianowe, przechwalanki o to, kto więcej zdziałał, więcej głowy nadstawiał, większą rolę odegrał, więcej przesiedział w areszcie; to wszystko jest dla Waszego pokolenia jałowym szumem zakłócającym własne starania o lepszą przyszłość.

            Historia się toczy pokoleniami.

O ile pokolenie wojenne i cierpiące za czasów stalinowskich, często określane jako AK-owskie, budziło respekt ze względu na autentyczne bohaterstwo i autentyczne cierpienia, o tyle pokolenie „solidarnościowe” takich reakcji już nie budzi. Przyczyny są dwie. Po pierwsze pokolenie wojenne i powojenne (pomijając kolaborantów, którzy swą rolą dziś się nie chwalą) było zjednoczone w swej postawie wobec zagrożeń zewnętrznych, a pokolenie „solidarnościowe” jest rozczłonkowane na przeróżne orientacje, a brakuje wyraźnych kryteriów tego zróżnicowania. Po drugie, te cierpienia czy rzekome cierpienia „solidarnościowców” nie były aż tak strasznie dokuczliwe. Ktoś dostał pałką, ktoś przesiedział parę dni w areszcie, ktoś był internowany (w ośrodkach wczasowych), kogoś wyrzucili z pracy, kogoś zmusili do emigracji – ot i wszystko. Liczba ofiar śmiertelnych była minimalna. Tego nie da się porównać z obozami hitlerowskimi, gułagami, więzieniami stalinowskimi, wojną i partyzantką.

Po wojnie, bardziej na Zachodzie niż u nas, ale i echo tego do nas dotarło, było tzw. pokolenie hippisowskie, dzieci kwiaty, pokolenie rewolty studenckiej z roku 1968, rewolty na uczelniach Paryża, Madrytu i innych miast uniwersyteckich – również w Polsce. Pokolenie to chciało zerwania z tradycyjną moralnością, było libertyńskie. Ideologicznie było ono trockistowskie. Zafunkcjonowały takie nazwiska jak Herbert Marcuse, Angela Davis, Daniel Cohn-Bendit, Tariq Ali. U nas rewolta studencka tego roku wyniosła do sławy Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. Miejscami ruch ten przerodził się w marksistowskie grupy terrorystyczne, Czerwone Brygady we Włoszech, grupa Baader-Meinhof w Niemczech itd. Oblicze tego pokolenia najlepiej ukazało się podczas imprezy zapamiętanej jako Woodstock. Byli i są ich naśladowcy, również w Polsce – te wszystkie Jarociny, Kostrzynie itp. Ogólnie rzecz biorąc było to pokolenie zmarnowane, nieprzydatne swoim społeczeństwom; nie odegrało politycznie większej roli (Cohn-Bendit jest posłem do Parlamentu Europejskiego), ale wywarło wpływ rewolucyjny na panującą mentalność. Okazało się być pokoleniem deprawatorskim, promującym swobodę seksualną, narkotyki, zwyrodniałą muzykę, niechlujstwo.

Reakcją na to było w Polsce pokolenie JPII. To ci młodzi (dziś już dorośli) co biegali za Janem Pawłem II, gdy tylko przyjeżdżał do Polski, a także i docierali do niego w Rzymie. Papież był dla nich absolutnym autorytetem. Kochali go i towarzyszyli mu. Ale czy go słuchali? Nieraz pytałem uczestników tych spotkań z Ojcem Świętym: „Co wam papież powiedział?” Na ogół nic nie zapamiętali – „modliliśmy się, śpiewaliśmy, mieliśmy nocne czuwanie, było fajnie”. Teksty przemówień papieskich do młodzieży to kopalnia pouczeń moralizatorskich – ale czy pokolenie JPII do nich sięga? Pokolenie JPII jest wiekowo równoległe „solidarnościowemu”, ale nie tożsame z nim. Jest bardziej religijne a mniej upolitycznione. Nie ma nic wspólnego z nurtem Woodstock. W Solidarności były elementy bardziej rewolucyjne, anarchizujące, nawiązujące do rewolty studenckiej końca lat sześćdziesiątych.

            A jakie będzie Wasze pokolenie, młodzi przyjaciele?

            Wychowywaliście się we względnym dobrobycie i przy braku poważnych problemów politycznych. Jesteście bardziej otwarci na świat. Dużo podróżujecie. Uczycie się języków. W ogóle dużo się uczycie. W Waszym pokoleniu studia pomaturalne to dla większości norma.

            Ale macie też problemy. Później osiągacie samodzielność. Na ogół macie mało rodzeństwa, bo oboje rodzice muszą pracować, by zapewnić Wam odpowiedni dobrobyt, a więc mniej chętnie decydują się na następne dzieci. Rodzicielskie opiekuństwo czasowo się wydłuża. Niestety, z tym rodzicielstwem to też różnie bywa. Wielu z Was nie ma pozytywnych wzorców w domach. Macie nadmiar „rodziców” – drugie żony ojców, drudzy mężowie mam, walka o Wasze uczucia między rodzicami, przekupywanie Was. Albo macie tylko mamy – samotne mamy, bez jakiegokolwiek wzorca męskiego w domu. Wreszcie bywa, że dorastając kojarzycie daty swoich urodzin i ślubu rodziców, by uświadomić sobie, że nie byliście „chcianym dzieckiem”, że byliście przyczyną ślubu rodziców, a więc może i przyczyną nieporozumień między nimi. To wszystko stanowi balast, z którym wchodzicie w życie dorosłe.

            Ale jak każde nowe pokolenie, chcecie zmieniać świat na lepszy. Znacie „Odę do młodości” Mickiewicza i hasło: „ruszaj bryło z posad świata, nowymi cię pchniemy tory”. Jakimi?

 

Panujący nurt

            Aby zmieniać, trzeba dobrze wiedzieć co. Co zastaliście? Jaki jest ten dzisiejszy świat, który chcecie ulepszyć? Jak zawsze obowiązuje zasada „primum non nocere” -przede wszystkim nie szkodzić. Zmieniać trzeba rzeczy złe, a dobre chronić. Trzeba więc mieć rozeznanie, co zasługuje na zmiany. Tu może przydać się głos starszego człowieka, z dłuższym doświadczeniem życiowym. Oto parę uwag o sprawach, które moim zdaniem czekają na zmianę przez młode pokolenie.

 

Indyfenrentyzm polityczny

            Po wyjściu z komunizmu, po wejściu do NATO i Unii Europejskiej, zapanowała w Polsce obojętność polityczna, coś jakby spoczywanie na laurach. Brak wyzwań politycznych, brak rzeczywistych sporów politycznych. Obserwujemy miałkość spraw, którymi karmią nas media i w rezultacie przestajemy się interesować polityką. Zapanowała obojętność polityczna, poczucie, że mało od nas zależy, że trzeba zająć się własnymi sprawami, a ogólnospołeczne zostawić tym, co trudnią się nimi zawodowo.

            Niektórzy z Was wybrali zawody zahaczające o politykę: politologię, ekonomię, dziennikarstwo, prawo. Ale polityka nie może być tylko zawodem lepiej lub gorzej wykonywanym. To musi być misja, chęć zmieniania świata w określonym kierunku. Oczywiście, że trzeba się nauczyć wygrywania wyborów, technik promocji, skutecznego PR-u, procesu legislacyjnego, zasad konstytucyjnych itd. To tylko narzędzia, przy pomocy których osiąga się cele polityczne. Ale trzeba te cele mieć. A przy obojętności politycznej właśnie ich brakuje.

To przypomina trochę czas z końca XIX w., gdy zapanował pozytywizm, rozwijanie spraw materialnych, a zaniechanie polityki. Po przegranych powstaniach przyszedł marazm polityczny. Nieliczni próbowali reaktywować romantyczne marzenia powstańcze połączone z brakiem realizmu politycznego i jakiegokolwiek sukcesu. Na to przyszedł ruch narodowy z propozycją zmiany strategii - nie prowokować zaborców, tylko czekać na nadejście koniunktury międzynarodowej z własnym planem działania; najpierw zjednoczenie potem niepodległość; główny wróg to Niemcy, a nie Rosja; pracować i uczyć się, a nie strajkować; wychowywać przede wszystkim do życia dla Polski, a nie do umierania za Nią; budować świadomość narodową wśród ludu, nie tylko w Polsce, ale i na całym Międzymorzu. Posiadanie takiego planu i ludzi świadomych jego celowości pozwoliło nam wykorzystać koniunkturę I wojny światowej i odzyskać niepodległość.

Czy dzisiaj Wasze pokolenie zdoła wypracować program na jutro, zdoła przygotować się na koniunkturę geopolityczną i będzie w stanie ją wykorzystać?

 

Materializm

            Przejawem obojętności politycznej jest materializm. To dobrze, że młodzi ludzie się dorabiają, że doskonalą w swych zawodach, wymyślają nowe, stają na własnych nogach, budują domy, nie potrzebują państwowego opiekuństwa. Dla wielu ludzi wyjście z komunizmu oznaczało szok i marginalizację społeczną, bo zabrakło im państwowego opiekuństwa, do którego w PRL przywykli. Dotyczy to nie tylko pracowników dawnych PGR-ów, ale i wielu zatrudnionych na państwowej pensji, którym trudno było się znaleźć w gospodarce rynkowej. Ale nie dotyczy to już Waszego pokolenia. Wy się na państwo nie oglądacie. Zarabiając na siebie i bogacąc się pomnażacie dobrobyt całego kraju. Wasze zakupy dają pracę producentom i handlowcom. Obyście jak najwięcej kupowali polskich produktów, w polskich sklepach.

            Dobrobyt nie może być jednak celem samym w sobie. Ma być narzędziem do wychowania i wykształcenia następnego pokolenia, do uzyskania niezależności materialnej, społecznej i politycznej, do hojności na cele charytatywne, społeczne i narodowe.

            Wielu z Was wyjechało za granicę w poszukiwaniu lepszych zarobków. Niektórzy wracają, ale to wyjątki. Niestety, emigracje w większości nie wracają. Ale i z zagranicy można służyć Polsce, czy to materialnie wspierając rodzinę w kraju i różne krajowe potrzeby, czy to działając w kraju osiedlenia na rzecz społeczności polonijnej, czy też wśród obcych, dbając o dobre imię Polski i przychylność dla niej.

            Im większe kto ma zarobki, im więcej ma ponad autentyczne potrzeby, tym więcej ma obowiązków społecznych, tym bardziej winien się angażować w promocję dobra wspólnego, tym więcej winien łożyć na potrzeby wspólne.

 

Zadłużenie

            Niestety, rośnie zadłużenie społeczeństwa. Coraz częściej żyjemy na kredyt. Pożyczki są łatwo dostępne, ale trudno spłacalne. Moda na zapożyczanie się przyszła z Zachodu. Winniśmy starać się unikać zadłużenia. Lepiej żyć skromnie, ale za zarobione pieniądze, a nie za te, które mamy zamiar zarobić w przyszłości. Jeszcze zadłużanie się na zakup, czy budowę mieszkania, ma uzasadnienie, gdy pożyczka ma pokrycie w wartości tego mieszkania. Spłacając ją stajemy się coraz bardziej właścicielami tego mieszkania. Ale gdy zalegamy ze spłatami, gdy na skutek zmiany koniunktury wartość mieszkania spada, gdy ono dekapitalizuje się i w rezultacie jego wartość nie pokrywa pożyczki, stajemy się bezdomnymi bankrutami. Gdy tylko to możliwe, trzeba unikać zapożyczania się.

            Bardzo zdradliwe są karty kredytowe! Łatwość płatnicza, którą dają, jest wygodna, ale łatwo przyzwyczaić się do zakupów powyżej stanu konta, pobierać z bankomatów  to, czego nie ma w banku, czyli żyć na koszt przyszłych zarobków, oczywiście przy okazji płacąc haracz w postaci wysokiego oprocentowania długu.

 

Małodzietność

            Polska przeżywa obecnie zapaść demograficzną. Składa się na to nie tylko emigracja jako taka, ale fakt, że emigrują młodzi, którzy rodzą za granicą. Ponadto ci co zostają w kraju rodzą mało dzieci. Jesteśmy jednym z krajów europejskich o najniższej dzietności.

            Ma to związek z sytuacją materialną rodzin. Zaraz po wojnie była ona o wiele gorszą, a dzieci się rodziło dużo. Obecny problem polega na tym, że dla utrzymania standardu analogicznego do własnej klasy społecznej potrzeba dwóch pensji w rodzinie. A jak mama w pracy to dom jest pusty. Rodzice w pracy, dzieci w szkole. Gdy się wszyscy schodzą to tyle jest do zrobienia, że rodzice nie mają czasu dla dzieci. Wasze pokolenie zna ten ból pustego domu, gdy wracacie ze szkoły czy uczelni. Rodzice, chcąc utrzymać się w pracy, rezygnują z dalszego rodzicielstwa lub odkładają je na później. W rezultacie rodzi się mało dzieci. W roku 2009 zastępowalność pokoleń była na poziomie 67,5%. Będzie nas coraz mniej, nie tylko z powodu emigracji, ale i z powodu braku dzietności. W następnym pokoleniu będzie Was o jedną trzecią mniej.

            Jest to problem, z którym Wasze pokolenie musi się zmierzyć. Koszta utrzymania emerytów będą rosły, bo medycyna robi postępy, proporcja emerytów w populacji rośnie, proporcja dzieci maleje, a związane z tym koszta spadną na Wasze pokolenie. Nie wszystko da się załatwić imigracją siły roboczej. Imigranci w końcu też sprowadzają swoich emerytów.

 

Tolerancja wobec zła

            Smutną prawdą jest to, że dzisiaj jesteśmy bardzo tolerancyjni wobec zła. Tolerancja uważana jest za cnotę i należy do repertuaru „poprawności politycznej”, znajduje się w różnych międzynarodowych dokumentach o „prawach człowieka”, w „milenijnych celach rozwoju” itp. W propagandzie chodzi o tolerancję wobec różnorodności rasowej, wyznaniowej, etnicznej, cywilizacyjnej, a ostatnio także seksualnej. Mamy pogodzić się z tym, że ludzie są różni, mają różne poglądy, różne zachowania i nic nam do tego.

            Otóż niezupełnie tak jest. W myśl nauki Kościoła musimy być tolerancyjni wobec grzesznika, a nietolerancyjni wobec grzechu. Miłość bliźniego, wynikająca z miłości Boga, wymaga byśmy się pochylali nad każdym człowiekiem, troszczyli o jego potrzeby, przede wszystkim duchowe. Jeżeli błądzi, mamy go napominać, czyli zauważać jego błądzenie i krytycznie do tego błądzenia się odnosić.

            To, co niepokoi w dzisiejszym nastawieniu do tematu grzechu to tolerancja wobec niego, wobec samego grzechu, a nie tylko wobec grzesznika. Wokół nas widzimy niepokojące zachowania – rozwody, konkubinat przedmałżeński, zdrady małżeńskie, antykoncepcję, zapłodnienia in vitro, praktyki homoseksualne, aborcje, a także okradanie mienia państwowego, zatrudnienie przy pobieraniu zasiłku dla bezrobotnych, fingowane choroby, by otrzymać zasiłek, okłamywanie, pijaństwo, narkotyzowanie się itd. Grzechy były zawsze, grzeszników nigdy nie brakło, ale to, co wyróżnia nasze czasy to tolerancja wobec negatywnych zachowań. Niestety, tak już jest, że gdy się w jakiś sposób grzeszy, to staje się tolerancyjnym wobec danego grzechu. Ale jest też i odwrotnie. Jak się jest tolerancyjnym wobec pewnych negatywnych zachowań, to łatwiej samemu się je podejmuje.

            A jak to jest w Waszym pokoleniu, w środowisku Waszych rówieśników? Czy odnosicie się krytycznie do zachowań niewłaściwych? Czy wzajemnie pociągacie się ku grzeszności czy też ku cnocie? Jakie ideały panują wśród Was? Jakich macie idoli? Jakie wzorce Wam imponują? Jaką macie wizję Waszego przyszłego życia rodzinnego?

 

Pozytywy

            Są w Waszym pokoleniu też i pozytywy, postawy godne pochwały.

            Na pewno więcej uczycie się, szczególnie języków i to z zaangażowaniem. To nie tylko jeden więcej przedmiot w szkole, który trzeba zaliczyć, ale narzędzie potrzebne na co dzień w kontaktach z tekstami i ludźmi z zagranicy. W ogóle tych kontaktów macie więcej. Korzystacie z internetu, a tu bez angielskiego ani rusz. Kiedyś na maszynie umiały pisać tylko stenotypistki. Dziś w Waszym pokoleniu umie każdy. Sprawnie obsługujecie przeróżną elektronikę służąc tą wiedzom starszym. Wielu z Was uczestniczy w różnych akcjach charytatywnych, wolontariacie itd. Chętnie podejmujecie dodatkową pracę (korepetycje, opieka nad dziećmi sąsiadów, odśnieżanie czy koszenie trawy u sąsiadów itp.). Na ogół bije z Was radość życia i to też jest miłe. Bez lęku patrzycie w przyszłość.

 

Zbiorowy sprzeciw

            Świat nie jest idealny. Trzeba go zmieniać. A cechą każdego młodego pokolenia jest pragnienie zmiany tego co jest, na coś lepszego. Sami musicie ocenić, co to znaczy „lepszego”. Co konkretnie chcecie zmieniać?

 

Polityczne różnice bez różnic

            Czy odpowiada Wam sytuacja, że zmiany partii rządzących w zasadzie nic nie zmieniają? Obserwujemy redukcję różnic między partiami. O tych różnicach jest głośno w czasie kampanii wyborczych, ale po wyborach już cicho.

            Czy nie irytuje Was to, że w mediach głośno o sprawach trywialnych, o sporach o drobiazgi? A może właśnie z tego powodu nie czytacie gazet, nie oglądacie dzienników telewizyjnych, nie interesujecie się polityką, bo to jałowe? Jeżeli tak, to oddajecie pole tym, co się polityką interesują i za Was będą podejmować decyzje.

            Przecież elitom politycznym zależy na tym, by masy wyborcze jak najmniej się orientowały w istotnych sprawach. Mając świadomość tego, że każdy rząd się zużywa i ludzie chcą zmian, daje im się opcje do wyboru, ale takie, które nic nie zmieniają. Popatrzmy na kolejne rządy. Czy zmiana ekipy rządzącej dała jakąś wyraźną zmianę klimatu politycznego? Czy coś w ogólnym kierunku polskiej polityki się zmieniło? Czy w jakiejś istotnej sprawie mamy uczucie, że nowa ekipa robi coś innego?

            Może partie oceniać trzeba nie według tego, co głoszą w czasie wyborów, ale według tego, jakie zajmują stanowisko, gdy rządzą lub, gdy głosują z opozycji. A jeszcze lepiej według tego jak się zachowują ich przedstawiciele w życiu prywatnym i publicznym. Jeżeli są posłami czy radnymi, to jak głosują w istotnych sprawach? Jakich ludzi partia wystawia na publiczne stanowiska? Co my o nich wiemy i czy to, co wiemy, nam odpowiada?

            To wszystko wymaga zaangażowania w życie publiczne. Wymaga śledzenia spraw i ludzi. Tylko wtedy nasz osąd będzie roztropny, a nie przypadkowy.

 

Traktowanie utylitarne Kościoła

            Tak już niestety jest, że politycy w Polsce próbują angażować Kościół do celów politycznych. Konkretnie chodzi o to, by uzyskać poparcie Kościoła, czy chociażby części duchowieństwa, dla danego polityka czy danej partii. Niestety, jakże często słyszymy różne pro-katolickie deklaracje przed wyborami, a po wyborach o nich się zapomina. Chodzi o elektorat katolicki, a nie o popieranie nauki Kościoła.

Oczywiście poparcie polityków dla nauczania Kościoła jest jak najbardziej potrzebne. Bardzo byśmy chcieli, aby oni żyli, a przede wszystkim działali, zgodnie z nauką Kościoła. Wspieranie Kościoła jest w interesie nie tylko naszego zbawienia, ale i dla dobra Polski. Jak napisał Roman Dmowski: "Polityka narodu katolickiego musi być szczerze katolicka, to znaczy, że religia, jej rozwój i siła musi być uważana za cel, że nie można jej używać za środek do innych celów, nic wspólnego z nią nie mających".

W Polsce jest pewna, dość liczna, część elektoratu, który można określić jako „katolicko-patriotyczny”. To są ludzie normalni, chodzący do Kościoła, kochający Polskę, często mało zorientowani w arkanach manipulacji politycznych, wrażliwi na sugestie płynące z Kościoła czy od duchowieństwa w sprawach politycznych. Ten elektorat jest i nie uda się go w Polsce zlikwidować. Istnieją w Polsce, a także po świecie, siły polityczne, które dbają o to, by ten elektorat zagospodarować. Tworzą ugrupowania czy partie, które uczestniczą w walce politycznej afiszując się katolickim i patriotycznym, programem, coś tam wygrywają i wtedy są wmontowywane w politykę z nauką Kościoła i interesem Polski nie mającą nic wspólnego. Na etapie wyborów zabiega się o poparcie duchowieństwa. Po wyborach oddaje się władzę siłom nie dbającym o Polskę, internacjonalistycznym i obojętnym wobec nauki Kościoła lub wręcz jej przeciwnym. Czyż nie tak wyglądało poparcie dla ZChN? Partia zyskała w 1991 bardzo dobry wynik. Marszałkiem Sejmu został jej szef (Wiesław Chrzanowski), partia dostała do obsadzenia stanowisko wicepremiera (Henryk Goryszewski) i kilku ministerstw. Ale premierem została nikomu nie znana Hanna Suchocka, a faktyczną władzę sprawowali Andrzej Olechowski, Janusz Onyszkiewicz, a zza ich pleców Bronisław Geremek. Podobnie było po wyborach w 1997. Akcja Wyborcza Solidarność wygrała wybory, ale jej szef Marian Krzaklewski schował się, a premierem został nikomu nie znany Jerzy Buzek, za którym stali Leszek Balcerowicz, Geremek, Onyszkiewicz, Suchocka itd. Podobnie jest dzisiaj. PiS afiszuje się jako partia patriotyczna i katolicka, ale gdy rządziła, żadnych elementów tego programu nie realizowała. W sprawie zakazu aborcji zachowała się libertyńsko (z tego powodu odszedł od niej Marek Jurek). Ministrem Pracy i Polityki Społecznej została liberałka Joanna Kluzik-Rostkowska. Gdy minister edukacji z LPR chciał uzdrowić zestaw lektur szkolnych, wtrącił się premier Jarosław Kaczyński i kazał przywrócić Gombrowicza. Dzisiaj PiS znowu szykuje się do przejęcia władzy pod szyldem katolicko-patriotycznym. Czy można mu ufać?

Czy Wam młodym Polakom odpowiadają takie udawane programy wyborcze partii, taka obłuda i utylitarne traktowanie elektoratu katolicko-patriotycznego?

 

Amalgamat unii Europejskiej

            Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej. Wasze pokolenie za to nie odpowiada. Obserwowaliście to wchodzenie do Unii, ale w samej decyzji w większości nie zdążyliście uczestniczyć. Doświadczacie wielu pożytków z przynależności do Unii. Dzięki temu łatwiej się podróżuje po Europie. Rzadziej trzeba zmieniać walutę. Łatwiej o pracę i studia za granicą. To są niewątpliwe korzyści. Ale czy czujecie się obywatelami Unii? Czy Unia wyzwala w Was jakieś patriotyczne drżenie? Czy kiedykolwiek machacie flagą unijną (choćby na pogrzebie zamordowanego asystenta europosła)? Czy cieszycie się, że na mundialu w Johanesburgu Unia zdobyła wszystkie trzy pierwsze miejsca? Czy obchodzi Was stan gospodarki Unii jako całości? Czy obchodzi Was kurs euro? Czy macie zaufanie do prezydenta Unii (Hermana Van Rompuy) i jej Minister Spraw Zagranicznych (Catherine Ashton)? Czy w ogóle wiecie o ich istnieniu i czy zdajecie sobie sprawę, że w Waszym imieniu działają na arenie światowej? A może jednak nadal bardziej Was obchodzą polska flaga i zwycięstwa Adama Małysza, czy Justyny Kowalczyk? Bardziej stan polskiej gospodarki i kurs złotówki? Bardziej zachowanie polskiego prezydenta i ministra spraw zagranicznych?

            Tak, jesteśmy Europejczykami, ale nie dlatego, że jesteśmy w Unii, ale dlatego, że jesteśmy Polakami, a Polska to kraj europejski, od wieków należący do Europy zachodniej i cywilizacji łacińskiej.

            Dzisiaj Unia ewoluuje w kierunku jednolitego państwa. Tak jak kiedyś Bismarck zjednoczył państewka niemieckie i stworzył jednolite państwo, tak dzisiaj kierownictwo Unii pragnie uczynić z nas jedno państwo Europejskie, ze wspólną konstytucją, walutą, ekonomią, polityką, władzami itd. To kierownictwo jest zdominowane przez wpływy niemieckie. Czy ta perspektywa Wam odpowiada? Jeżeli chcecie zachować polską odrębność, naszą specyfikę, naszą tożsamość, to będziecie musieli zbiorową wolą Waszego pokolenia, przeciwstawiać się temu walcowi historii, który próbuje nas przerobić na obywateli Stanów Zjednoczonych Europy. Będziecie musieli na każdym kroku walczyć o prawo do swojej tożsamości.

Każde pokolenie musi mieć wolę walki o niepodległość. To i Was dotyczy – tyle, że dzisiaj chodzi nie o walkę zbrojną, ale o walkę ducha, o niezależność państwową. Przez 123 lata nasi przodkowie nie dali się zrusyfikować ani zgermanizować, choć nasi rozbiorcy usilnie nad tym pracowali. Wasze pokolenie będzie musiało w podobny sposób walczyć z unifikacją narzucaną przez struktury unijne. Nie dajmy rozmienić się na drobne! By ta walka była skuteczną, musi stać za nią gotowość nawet do wyjścia z Unii, jeżeli nasze wolnościowe postulaty nie będą uwzględniane.

 

Obyczajowość

            Wraz z wyjściem z bloku sowieckiego otworzyliśmy się na świat zachodni. Niestety, nie wszystko, co do nas stamtąd przyszło jest wartościowe. Odnosi się wrażenie, że wszystko, co tam jest złe, przyszło do nas najszybciej. Czy Wam to odpowiada? Czy ta muzyka zagłuszająca sumienie Wam się podoba? Czy dacie się wciągnąć w obce naszej kulturze obyczaje jak Halloween, czy medytacje transcendentalne? A może pasuje Wam ta rozwiązłość płciowa rodem z Hollywood - te wszystkie konkubinaty, podróże przedślubne, „życie na próbę”, odkładanie małżeństwa i zobowiązań na później? Według jakich kryteriów chcecie dobierać sobie partnerów życiowych?

            Spójrzcie dookoła, ile spustoszenia ta pogoń za byciem „trendy” przynosi. Czas na reakcje na to wszystko. Reakcję młodego pokolenia, które chce powrotu do normalności, odpowiedzialności, samodyscypliny. Chodzi o stworzenie nowej mody, mody na wzajemny szacunek dla koleżanek, dla kolegów, mody na skromność i pobożność. Codziennie pacierz, co niedzielę Msza Św., co miesiąc spowiedź. Jedna żona i jeden mąż, na zawsze. Tylko tyle i aż tyle.

 

Wizja przyszłości

           

Polska patriotyczna i katolicka

            Jaką mamy wizję przyszłości? Jaką wizję przyszłości ma Wasze pokolenie? Mam nadzieję, że pragniecie Polski patriotycznej i katolickiej. Katolicyzm to nie dodatek do polskości, ale jej istota – że zacytuję znowu Dmowskiego. Sądzę, że marzy Wam się Polska wierna swojej tradycji, wierna Kościołowi, sprawiedliwa, zamożna, dobrze zorganizowana, schludna.

Nic nie osiąga się od razu, ale trzeba wiedzieć, do czego się dąży.

Tak już jest, że na świecie kraje silnie religijne to na ogół ubogie i zacofane, a kraje schludne i dobrze zorganizowane to bardziej laickie. Postępowi materialnemu często towarzyszy odchodzenie od praktyk religijnych. Ale czy tak musi być? Czy można sobie wyobrazić kraj silny wiarą religijną, a zarazem sprawnie funkcjonujący?

Sądzę, że tak i niechże Polska będzie tu dobrym przykładem. Korzystając z tego, że w obecnej dobie nikt nam specjalnie nie przeszkadza w organizowaniu własnego życia, zorganizujmy je po bożemu, po katolicku, sprawiedliwie i praworządnie, a zarazem dostatnio i sprawnie. Wasze pokolenie jest w stanie to osiągnąć. Uwierzcie w to!

 

Przedmurze

            Przez wieki Polska była „przedmurzem chrześcijaństwa”. Broniliśmy Europy przed islamem napierającym od południa i przed moskiewskim barbarzyństwem. Może mniej się o tym mówi, ale broniliśmy ją też przed niemieckim bizantynizmem, wspierając Papieża w sporze o cezaropapizm, broniąc Litwy przed Krzyżakami i w ogóle Europy przed nawracaniem mieczem (na Soborze w Konstancji), kontrreformacją, odrzucając zasadę cuius regio eius religio (czyja władza tego religia), czy anty-kościelny Kulturkampf oraz stając po stronie antyniemieckiej w I i II wojnie światowej.

            Dzisiaj Europa stoi w obliczu nowych problemów, bardziej wewnętrznych niż zewnętrznych, ale o charakterze cywilizacyjnym. Nie potrafi sobie dać rady z mniejszościami religijnymi, które napłynęły wraz z imigrantami. Ekspansja islamu odbywa się nie metodą inwazji zbrojnej jak uprzednio, ale poprzez infiltrację ludnościową. Europa łacińska przestała być zdolną do asymilacji obcych, bo sama cywilizacyjnie osłabła. Jest też problem odwieczny bizantynizmu niemieckiego, który dzisiaj przejmuje stery w Unii Europejskiej. A bizantynizm zawsze był słabszy w konfrontacji z islamem, niż Europa łacińska (wspomnijmy chociażby rekonkwistę, Lepanto czy Wiedeń). Stoi więc Europa przed wielkim wyzwaniem cywilizacyjnym. Kto się dziś stanie obrońcą Europy łacińskiej, przedmurzem chrześcijaństwa?

            Sądzę, ze jest to także zadanie dla nas, dla Polski, a przede wszystkim dla Waszego młodego pokolenia.

 

Rola międzynarodowa

            Każdy chciałby widzieć Polskę odgrywającą poważną rolę na arenie międzynarodowej. Ale tego nie osiągnie się snuciem w ogonie silniejszych od nas, jako klienci Niemiec, Rosji, Unii Europejskiej czy Ameryki. Żeby odgrywać liczącą się rolę, trzeba mieć wizję tego, co się chce osiągnąć i ją konsekwentnie realizować. Jaka wizja jest dla nas realna?

            Moim zdaniem moglibyśmy odgrywać liczącą się rolę w organizowaniu bloku państw na Międzymorzu ABC, czyli między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym. Nie chodzi o tworzenie innej Unii Europejskiej, nowego superpaństwa, ale wręcz przeciwnie o utrwalanie niepodległości państw tego obszaru. Jeszcze 100 lat temu, od Finlandii po Grecję byliśmy pod panowaniem imperiów: rosyjskiego, pruskiego, austro-węgierskiego i otomańskiego. Wspomnienie tej obcej dominacji jest ciągle żywe. Pragnienie niepodległości również. Cały ten blok państw niepodległych odsuwa Niemców, Rosjan i Turków od siebie, rozdziela ich i każe im liczyć się z nami, jako pośrednikami we wzajemnych relacjach, pośrednikami w sprawach transportowych, komunikacyjnych, handlowych, migracyjnych i wielu innych.

            Obecnie każde z państw tego obszaru indywidualnie walczy o polityczne i ekonomiczne przetrwanie i o niezależność od niedawnych okupantów. My na tym obszarze jesteśmy krajem największym, ale wcale nie miej zagrożonym obcą dominacją. Razem możemy stanowić poważną siłę, zarówno w ramach Unii Europejskiej, jak i poza nią. Ale tę siłę trzeba zorganizować. Uzgadniajmy wspólne stanowiska w różnych sprawach, a przede wszystkim w obronie własnych tożsamości.

            Czemu piszę o tym do młodych? Bo to Wasze pokolenie będzie realizować polską politykę zagraniczną. Do tego musicie się świadomie i konsekwentnie przygotowywać. Robotę trzeba podzielić. Każdy niech weźmie na warsztat któryś z krajów Międzymorza i bliżej zapozna się z nim, z jego historią, składem ludnościowym, zasobami naturalnymi, głównymi problemami itd. W tym celu warto nauczyć się języka danego kraju. To wymaga wysiłku, tym bardziej, że dziś priorytetowo trzeba nauczyć się języka angielskiego, ale także innych. W ramach podziału ról niech każdy weźmie sobie za cel poznanie dogłębnie jednego kraju, wraz z jego literaturą. Taka inwestycja intelektualna zawsze się opłaci. Znając fiński, rumuński, chorwacki czy grecki można trafić do służby dyplomatycznej czy konsularnej w danym kraju, co jeszcze lepiej pozwoli go poznać. To zadanie nie dla jednostek, ale dla całego pokolenia nowej polskiej inteligencji. Zadanie trudne, ale trudności po to są, by je pokonywać.

            Nie bójcie się zadań trudnych!

 

Za: Blog - Ryszard Golis

 

Więcej: http://opoka.giertych.pl/74.pdf