Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
[Ostrzegam tych, co wychowali się na „wiedzy” o szatanie Berii i o „destalinizacji” „związunia” przez Chruszcza – to może być dla was bolesne... Przyjmijcie ćwiartkę z utrwalaczem... MD]

Z książki Tatiana - tajna broń, Wiktor Suworow, rozdz. ósmy. wyd. Rebis Poznań 2013

1

Po zakończeniu II wojny światowej nie tylko wewnętrzna, ale rów­nież cała polityka zagraniczna Stalina zakończyła się fiaskiem.

Na konferencji w Poczdamie latem 1945 roku Stalin zażą­dał, by oddano Libię pod kontrolę Związku Radzieckiego, czyli próbował uzyskać kolonie w Afryce. Libia to bazy na Morzu Śródziemnym i ropa. Zachód odmówił.

W czasie wojny oddziały Armii Czerwonej wprowadzono do Iranu. Połowa Iranu dla Churchilla, druga połowa - dla Sta­lina. Wojna się skończyła, wojska brytyjskie przygotowywały się do powrotu do domu, tymczasem Stalin postanowił zosta­wić swoje oddziały na zawsze. Ale na to też mu nie pozwolono, grożąc wojną.

Wycofując się, Stalin próbował zatrzymać bogaty w ropę ka­wałek Iranu, oświadczając, że jest to "irański Azerbejdżan". Ale to również mu się nie udało.

Stalin zapragnął wziąć pod swe skrzydła Grecję i Turcję. Zachód w odpowiedzi utworzył NATO: Nie oddamy ani Grecji, ani Turcji.

Łamiąc własnoręcznie podpisane porozumienia poczdam­skie, Stalin postanowił przywłaszczyć sobie Berlin Zachodni. W tym celu 24 czerwca 1948 roku wprowadził jego blokadę. Za­chód odpowiedział stworzeniem największego w historii mostu powietrznego. Żywność do Berlina Zachodniego dostarczano samolotami. A paliwo było pod ręką - w każdej alei rosły stuletnie lipy. Mieszkańcy Berlina Zachodniego wycięli na opał drzewa w alejach i w parkach, ale się nie poddali.

Stalin uderzył w Koreę Południową. Zachód zareagował wszechstronną pomocą wojskową, a co za tym idzie - wysadze­niem wielkich kontyngentów wojskowych USA, Wielkiej Bry­tanii i ich sojuszników na Półwyspie Koreańskim. I Korea Po­łudniowa się nie poddała.

Stalin usiłował przepchnąć komunistów do rządów Włoch i Francji. Coś się udało. Ale tylko częściowo. W rezultacie - zno­wu fiasko.

Stalin planował uzyskać dostęp do Morza Śródziemnego. W Libii się nie powiodło. Drugi wariant: budowa radzieckich baz morskich w Jugosławii. Ale i tu niewypał. Jugosławia wy­rwała się spod kontroli Związku Radzieckiego.

A na domiar złego - zimna wojna.


 

2

Uczeni towarzysze tłumaczą przyczyny zimnej wojny: 5 marca 1946 roku Churchill wygłosił przemówienie w Fulton.

A gdzie jest to Fulton? Nawet na mapie go nie ma.

I kim jest ten Churchill? To były brytyjski premier defini­tywnie odsunięty od władzy.

         Istne cuda: polityczny emeryt Churchill wygłosił przemówie­nie i wybuchła zimna wojna.

         Okazuje się, że gdyby nie wygłosił, nie byłoby żadnej zim­nej wojny.

Wschodni Niemcy nie uciekaliby do zachodnich Niemiec, . a Koreańczycy z północy do Korei Południowej. Pogranicznicy zaś nie strzelaliby im w plecy.

Związek Radziecki nie. pomagałby afrykańskim watażkom, którzy wkroczyli na drogę socjalizmu. Nie budowalibyśmy w niewyobrażalnych ilościach atomowych okrętów podwod­nych. (Do 1994 roku w Rosji zbudowano 243 atomowe okręty podwodne, gdy reszta świata miała ich 221["Krasnaja Zwiezda", 5 grudnia 2001 r]

         Moim zdaniem zimna wojna zaczęła się nie dlatego, że ktoś wygłosił przemówienie. Przyczyny leżą głębiej.

         Armia Czerwona wyzwoliła kilka państw Europy Środkowej od brunatnej dżumy, ale po uwolnieniu ich nie chciała wra­cać do domu. Wkrótce we wszystkich wyzwolonych państwach na lufach radzieckich czołgów do władzy doszli ludzie, których wskazał towarzysz Stalin, i zaczęli socjalistyczną transfor­mację.

A żeby obywatele nie uciekali od narzuconego im szczęścia, granice zamknięto na cztery spusty. Waleczni pogranicznicy dostali rozkaz: strzelać do każdego, kto będzie uciekał od tej przymusowej szczęśliwości.

Odsunięty od władzy Churchill w prowincjonalnym amery­kańskim miasteczku zwrócił tylko uwagę szanownej publicz­ności na zasmucający fakt, że "od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem opuściła się na kontynent żelazna kurtyna".

Churchill powiedział jedynie, że w państwach, do których wkroczyła Armia Czerwona, małe partie komunistyczne w ja­kiś sposób zdobyły władzę i dążą do "zdobycia wszechogarnia­jącej, totalitarnej kontroli".

Co w pełni odpowiadało rzeczywistości.

Tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia, czy jakiś Churchill coś powiedział gdzieś w Fulton czy nie.

Ważne jest to, że Związek Radziecki narzucił podbitym podczas II wojny światowej państwom ustrój socjalistyczny, czyli skrajnie nieskuteczny system gospodarczy, którym kie­rowali albo przestępcy, albo głupcy, za którymi stali prze­stępcy.

Socjalizm udało się narzucić Polsce i wschodnim Niemcom, Czechosłowacji i Węgrom, Rumunii i Bułgarii. Ale wszyscy nasi bracia klasowi gotowi byli wyrwać się z przyjacielskiego uści­sku przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Taka możliwość była bliska i realna. Dwudziestego pierw­szego grudnia 1949 roku cała postępowa ludzkość uroczyście obchodziła siedemdziesięciolecie towarzysza Stalina, Wielkiego Geniusza Wszech Czasów i Narodów.

Tliła się nadzieja - towarzysz Stalin nie jest nieśmiertelny. No, jeszcze trzy lata, najwyżej pięć... Przecież kiedyś powinien zakończyć swą służbę ludzkości.

3

I pewnego dnia Stalin odszedł.

Ci, którzy spiskowali przeciwko niemu, nie byli ani przy­jaciółmi, ani sojusznikami. Byli dla siebie śmiertelnymi wro­gami.

         Trzon spisku przeciwko Stalinowi stanowili Beria, Malen­kow, Bułganin i Chruszczow.

         Ale jeszcze za życia Stalina wewnątrz tego spisku zawiązał się kolejny spisek: Chruszczowa i Bułganina przeciwko Berii.

Mówią nam, że Beria również szykował się do przejęcia wła­dzy. Nie można wykluczyć takiej możliwości. Ale dowodów na to jak dotąd nikt nie przedstawił.

Jedno jest pewne: usuwając z drogi i eliminując byłych so­juszników, każdy z kremlowskich przywódców przy okazji umacniał swoje pozycje kadrowe. Największe sukcesy na tym polu miał towarzysz Chruszczow.

W dniu, w którym ogłoszono śmierć Stalina, Chruszczow przepchnął na stanowisko pierwszego zastępcy ministra obrony marszałka Związku Radzieckiego Żukowa, którego sprowadził z wygnania na Uralu.

Sam Chruszczow kierował partią komunistyczną, a Żukow i Sierow, dwaj jego starzy kumple jeszcze z czasów przedwojen­nych, zajęli stanowiska pierwszych zastępców: jeden w Mini­sterstwie Obrony, drugi - w Ministerstwie Spraw Wewnętrz­nych. Celem Chruszczowa było awansowanie obu o szczebel wyżej.

         Trzeba się było śpieszyć. Śmierć Stalina obudziła w ludziach nadzieję na lepsze życie. Przez łagry na północy kraju, na Sybe­rii, Uralu i Dalekim Wschodzie przetoczyła się fala krwawych powstań. Kumów i klawiszy łapano i gotowano w żelaznych beczkach. Wlewano wodę, rozpalano wielkie ognisko i przyrzą­dzano jak zupę z jesiotra. Pojawiły się obawy, że kilka powstań może się połączyć w jedno wielkie, którego nie da się stłumić, a wówczas setki tysięcy, może nawet miliony więźniów wyrwą się za drut kolczasty.

Przywódcy na Kremlu musieli odpowiedzieć na pytanie: Co robić?

Nawiasem mówiąc, w ostatnich latach pojawiły się informa­cje, że gdy zmarł towarzysz Stalin, więźniów w GUŁ-agu było jakieś nędzne półtora miliona. I publikują na potwierdzenie tego stosowne dokumenty.

Nie będziemy się spierać z dokumentami. Przypomnijmy tyl­ko, że gdy umarł towarzysz Stalin, w naszej ukochanej ojczyź­nie, gdzie tak swobodnie oddycha człowiek, nie był tylko ten jeden GUŁag.

Takich jak on było jedenaście. A nawet więcej niż jedenaście. Dużo więcej.

         Poniżej przedstawiam listę niezależnych od siebie głównych zarządów obozów z 5 marca 1953 roku:

         Główny Zarząd Poprawczych Obozów Pracy (GUŁag) - to­warzysz LJ. Dołgich.

         Główny Zarząd Obozów Budownictwa Kolejowego (GUŁŻDS) ­

towarzysz A.A. Smolianinow.

         Główny Zarząd Obozów Przedsiębiorstw Górniczo-Hutni­czych (GUŁGMP) - towarzysz N.A. Dobrowolski.

         Główny Zarząd Obozów Budownictwa Przemysłowego (GUŁPS) - towarzysz A.N. Komarowski.

         Główny Zarząd Budownictwa na Dalekiej Północy (Dal­stroj) - towarzysz LL. Mitrakow.

         Główny Zarząd Obozów Przemysłu Drzewnego (GUŁŁP) ­ towarzysz M.M. Timofiejew.

         Główny Zarząd Obozów Budownictwa Hydrotechnicznego (Gławgidrostroj) - towarzysz J.w. Rapoport.

Główny Zarząd Obozów Budownictwa Przedsiębiorstw Pe­trochemicznych (Gławspiecnieftiestroj) - towarzysz W.A. Ba­rabanow.

         Główny Zarząd Obozów Przemysłu Łupkowego (Gławslu­da) - towarzysz LA. Karasiow.

         Główny Zarząd Obozów Przemysłu Azbestowego (Gławas­biest) - towarzysz A.P. Mitiukow.

         Specjalny Główny Zarząd (SGU) - towarzysz F.P. Charito­nowo

 

Do tych głównych zarządów należał też Główny Zarząd Dróg Bitych (GUSZOSDOR), który miał własne obozy. Siłę roboczą GUSZOSDOR-u stanowili nie tylko więźniowie z obozów, cho­ciaż w przeważającej większości byli to jednak zecy.

Oprócz głównych zarządów istniały odrębne zarządy, które nie podlegały GUŁagowi, a wśród nich:

Zarząd Więziennictwa - towarzysz M.B. Kuzniecow.

Zarząd Placówek Specjalnych - towarzysz A.P. Zawieniagin.

Gdyby w tych wszystkich łagrach wybuchł bunt, gdyby mi­liony więźniów wyrwały się na wolność, krajowi groziłaby nowa wojna domowa.

4

Czwórka spiskowców pozbyła się Stalina, ale pytanie, co robić dalej, podzieliło koalicję na dwa obozy.

         Marszałek Związku Radzieckiego Beria i generał porucznik

Malenkow proponowali swoje rozwiązania.

         Marszałek Związku Radzieckiego Bułganin i generał porucz­nik Chruszczow - diametralnie inne.

         Bułganin, a szczególnie Chruszczow, byli gorącymi zwolen­nikami zachowania kultu Stalina.

Beria i Malenkow byli jego zagorzałymi przeciwnikami. Dru­giego dnia po pogrzebie Stalina Malenkow powiedział na po­siedzeniu prezydium KC: "Uważamy za konieczne zaprzestanie praktyk kultu jednostki".

Nie powinniśmy mieć złudzeń: ta czwórka, podobnie jak wiele tysięcy niższych rangą, była zbroczona krwią obywateli. Niektórzy z nich, jak Beria, przelali umiarkowaną ilość krwi. Inni z kolei, jak Chruszczow, przelali jej niepomiernie więcej. Ale nie mówimy tu o rzędach wielkości - krew na rękach mieli wszyscy przywódcy. Musieli oni znaleźć odpowiedź na pytanie, jak przeżyć w kraju w zaistniałej sytuacji.

Natychmiast po śmierci Stalina nastąpił gwałtowny i drama­tyczny odwrót od stalinowskiej praktyki kierowania państwem. Tym procesem kierował Beria. Stalina jeszcze nie pochowano. Lud, szlochając i zawodząc, milionami rzucił się na plac Czer­wony, by pożegnać się ze zmarłym wodzem, a Beria już 6 mar­ca, czyli następnego dnia po zamordowaniu Stalina, polecił przygotować decyzję rządu o przekazaniu wszystkich głównych zarządów NKWD odpowiedzialnych za budownictwo cywilnym resortom, obozów i kolonii zaś - Ministerstwu Sprawiedliwości.

Beria zlikwidował system jedenastu GUŁagów zdecydowa­nie i szybko.

Dwudziestego pierwszego marca 1953 roku skierował do rządu projekt uchwały o wstrzymaniu robót na dwudzie­stu trzech niepotrzebnych "wielkich budowach komunizmu". Wśród nich były: Główny Kanał Turkmeński, Samospływowy Kanał Wołga-Ural, Martwa Droga Czum-Salechard-Igarka, port w Ust'-Doniecku, hydrowęzeł na dolnym Donie i wiele in­nych.

Wszystkie te ogromne obiekty wznoszono rękoma więź­niów. Wszystkie były nieuzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia. Wszystkie zagrażały środowisku naturalnemu i lu­dziom, którzy je budowali.

Dwudziestego szóstego marca 1953 roku, trzy tygodnie po śmierci Stalina, Beria skierował do Prezydium KC KPZR no­tatkę w sprawie amnestii, którą ogłoszono 9 maja. Na mo­cy tej amnestii z więzień i obozów zwolniono 1181 264 więź­niów, równolegle zamykając toczące się dochodzenia przeciwko 400 tysiącom osób. Mówi się, że wśród tych, którzy opuścili obozy, było dużo kryminalistów, więc w kraju wzrosła prze­stępczość.

Sporą część uwolnionych stanowili kryminaliści, ale przewa­żały osoby niewinne, skazane za opowiadanie dowcipów o Sta­linie albo za trzy zebrane na polu, nikomu niepotrzebne kłosy.

Przestępczość wzrosła. Jednak wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby setki tysięcy więźniów wyrwały się na wolność sa­me, z bronią, podniecone zwycięstwem nad strażnikami.

Nie chodzi o liczby. Beria złamał całą strukturę planowania centralnego. Wcześniej Państwowy Komitet Planowania two­rzył wielkie projekty, które należało zrealizować przymusową niewolniczą pracą więźniów. Na tej podstawie szacowano nie­zbędną ilość siły roboczej. Następnie organy aparatu represji informowano, ilu przestępców powinny schwytać i na jak długo wpakować do obozów. Zapotrzebowanie przesyłano do republik, krajów, obwodów i rejonów. Każdy funkcjonariusz, od mini­stra spraw wewnętrznych do dzielnicowego, miał do wykonania plan. Dlatego do więzienia trafiało się nie tylko za "trzy kłosy", ale też za "kradzież 200 metrów materiału krawieckiego", czyli za szpulkę nici.

Ale był porządek - mówią specjaliści. Nie, towarzysze, po­rządku nie było. Był totalny niedobór wszystkiego i wielokilo­metrowe kolejki po mydło i naftę, zapałki, igły i nitki, kalosze i świece. Przymusowa niewolnicza praca jest nieproduktywna. Dlatego kraj nie wytwarzał niczego poza bronią. Dlatego ludzie kradli kłosy z pól, które rzekomo należały do nich, by uchro­nić dzieci przed głodem. Stosowne służby aparatu represji nie spały po nocach, żeby schwytać tych, którzy zbierali kłosy na kołchozowym, czyli własnym polu. Gdyby nikt tych kłosów nie zebrał, wydziobałyby je wróble, zjadły polne myszy albo zgni­łyby one pod śniegiem. I "materiał krawiecki" kobiety wynosiły z fabryk nie z powodu skłonności do kradzieży.

Niewolnicza praca więźniów była powszechnie wykorzysty­wana również później, po czasach stalinowskich, ale zmieniły się zasady kompletowania obozów. Wcześniej państwo powinno już mieć określony zasób darmowej siły roboczej. Im więcej, tym lepiej. Beria ten mechanizm zlikwidował.

5

Czwartego kwietnia 1953 roku Beria podpisał ściśle tajny roz­kaz nr 0068, w którym zdecydowanie domagał się zlikwidowa­nia cel tortur w więzieniach i obozach, zakazania stosowania przemocy wobec aresztowanych i zniszczenia wszelkich narzę­dzi tortur.

Ostrzegał w nim również, że przed sądem zostaną postawieni nie tylko funkcjonariusze MSW, którzy w przyszło­ści będą się uciekali do używania siły fizycznej wobec więźniów, ale również ich przełożeni.

Trzynastego kwietnia 1953 roku Beria skierował do Prezy­dium KC KPZR notatkę z propozycją zaprzestania rozdmuchi­wania kultu jednostki, w szczególności noszenia w święta, pod­czas pochodów, portretów najwyższego kierownictwa państwa i partii, przede wszystkim tych, którzy obecnie kierują krajem.

Za życia Stalina wydano 13 tomów jego dzieł. W maju 1953 roku Beria zaproponował, by przestać wydawać dzieła Stalina. Tak też zrobiono. Skład kolejnego tomu rozsypano.

Dziesiątego czerwca w "Prawdzie" ukazał się artykuł bez podpisu, w którym po raz pierwszy pojawiło się nowe dla na­szej propagandy określenie - kult jednostki. Nazwiska Stalina jeszcze nie wymieniono, ale i tak wszystko było jasne. Czyj jesz­cze kult panował i rozkwitał przez ostatnie kilkadziesiąt lat?

"Prawda" potępiła kult jednostki i wymieniła nazwiska tych, którzy odtąd poprowadzą kraj słuszną drogą: "Idee polityki na­szej partii zostały przedstawione w przemówieniach G.M. Ma­lenkowa, Ł.P. Berii i W.M. Mołotowa".

To nie Chruszczow trzy lata później, na XX Zjeździe KPZR, pierwszy potępił kult jednostki, lecz "Prawda" trzy miesiące po śmierci Stalina.

Bez wątpienia autorem demaskatorskiego artykułu był właś­nie Beria. Bo to on był wówczas władcą Związku Radzieckiego. W pierwszej publikacji potępiającej Stalina "Prawda" wymieni­ła nazwisko Berii wśród dwóch innych nazwisk. Ale Malenkow był pod całkowitą kontrolą Berii, a Mołotow już kilka lat wcześ­niej został odsunięty od podejmowania najważniejszych decyzji.

Artykuł w centralnym organie partii komunistycznej nie mówi nic o Chruszczowie, chociaż to właśnie on stał na jej czele.

6

Największy problem kraju polegał na tym, że ludzie uciekali od socjalizmu. Jeżeli nie mogą uciec w czasie pokoju, będą uciekać w czasie wojny.

Beria pamiętał, jak latem 1941 roku żołnierze Armii Czer­wonej tysiącami i milionami szli do niewoli bez walki, porzu­cając tysiące sprawnych czołgów i samolotów, dziesiątki tysię­cy dział i moździerzy, setki tysięcy karabinów maszynowych, miliony ton amunicji, prowiantu, sprzętu inżynieryjnego i ma­teriałów pędnych. W ogromnym kraju nie było ludzi, którzy chcieliby umierać za kołchozowe niewolnictwo, za partkomy i masowe egzekucje, za GUŁag i kolejki po chleb. Latem 1941 roku żołnierze i oficerowie Armii Czerwonej nie uważali, że wojna jest wielka czy ojczyźniana. Kadrowa Armia Czerwona poszła do niemieckiej niewoli prawie bez walki. Praktycznie w pełnym składzie. Zostali tylko rezerwiści. I gdyby nie skoń­czona głupota Hitlera i jego wybitnych dowódców, oni też by się poddali.

Ławrientij Pawłowicz Beria uważał, że jeśli wybuchnie no­wa wojna, klęska 1941 roku nieuchronnie się powtórzy. Z tych samych powodów: ludzie nie są tak głupi, żeby walczyć za so­cjalizm. I jeżeli nowy nieprzyjaciel będzie trochę mądrzejszy od Hitlera, to państwo zginie.

Ale nawet bez wojny Związek Radziecki i okupowane przez niego państwa gwałtownie staczały się wówczas w przepaść. Tylko pomiędzy styczniem 1951 roku a kwietniem 1953 ro­ku z samego NRD do zachodnich Niemiec uciekło 447 tysięcy ludzi. .

Pierwszego czerwca 1953 roku masowe strajki ogarnęły Cze­chosłowację. Strajkowali robotnicy w Pradze, Ostrawie i Bra­tysławie. Te wystąpienia, niczym pożar lasu, przelały się przez

granice "bratnich krajów socjalistycznych". Przyszła kolej na Polskę. Tam można się było spodziewać nie tylko pożaru. Tam mogło się skończyć znacznie gorzej.

Beria uważał, że Związek Radziecki nie powinien ingerować w sprawy innych narodów, że najpierw trzeba zrobić porządek we własnym domu. Dlatego należało gruntownie zmienić tak politykę zagraniczną, jak i wewnętrzną. Za najważniejszy cel rządu Beria uważał stworzenie warunków, w których ludzie bę­dą pracować dobrowolnie, z chęcią i sumiennie. Wówczas pań­stwo będzie dostatnie. Będzie wzrastała liczba ludności. Nasz model życia będzie atrakcyjny dla reszty świata, staniemy się przykładem dla innych, będą nas szanować. Ajeżeli wybuchnie wojna, nasz naród będzie zażarcie walczyć, ponieważ będzie miał dużo do stracenia.

Malenkow również uważał, że trzeba jak najszybciej pozbyć się dziedzictwa Stalina. Jeszcze w czasie wojny na polecenie Wodza nawiązał bliskie relacje osobiste z brytyjskim premie­rem Churchillem. Mając w pamięci starą przyjaźń, po śmierci Stalina Malenkow zwrócił się do Churchilla z propozycją pośredniczenia między ZSRR i USA w sprawie zakończenia woj­ny w Korei. Churchill się zgodził. Rozpoczęły się nieoficjalne rozmowy i wkrótce przyniosły konkretne skutki: wojna w Korei została zakończona.

Malenkow poczynił zdecydowane kroki, by zaopatrzyć kraj w żywność. Za Stalina chłop musiał płacić za to, że miał kro­wę czy świnię, jabłonie i wiśnie w sadzie, za to, że siał kope­rek i ogórki. Malenkow zniósł rujnujące podatki od własności prywatnej chłopów. Ogródki przydomowe pozwolił zwiększyć pięciokrotnie!

Naród śpiewał:

A towarzysz Malenkow

Dał nam chleba i blinkow.

Malenkow opowiadał się za wycofaniem wojsk radzieckich z obcych terytoriów, za zmniejszeniem nadmiernych wydatków na wojsko, za wstrzymaniem bezpłatnej pomocy wojskowej dla watażków w Azji i Afryce.

Działania Malenkowa w żadnym wypadku nie były jedno­stronnym rozbrojeniem. Proponował wycofać wojska radzieckie z Niemiec wyłącznie pod warunkiem, że swe wojska wycofają również USA, Wielka Brytania i Francja, a Niemcy pozostaną neutralnym i na zawsze zdemilitaryzowanym państwem.

Nie było czasu na bezowocne dyskusje.

7

Trzy miesiące po śmierci Stalina, 17 czerwca 1953 roku, wybu­chło powstanie w Berlinie Wschodnim. Kierownictwo tak zwa­nej Niemieckiej Republiki Demokratycznej uciekło pod skrzydła wojsk radzieckich. Powstanie ogarnęło całe wschodnie Niemcy, strajkowało 13 największych miast, w tym Berlin, Lipsk, Mag­deburg LRostok. Oficjalny historyk N. Zieńkowicz pisze:

Niezadowolenie wschodnich Niemców było podgrzewane z ze­wnątrz. Pięć największych zachodnioniemieckich stacji radiowych wzywało ludność NRD do nieposłuszeństwa obywatelskiego.*

Takich stwierdzeń zupełnie nie rozumiem. Skoro pięć za­chodnioniemieckich stacji radiowych wzywało wschodnich Niemców do obywatelskiego nieposłuszeństwa, to trzeba było włączyć dziesięć naszych stacji radiowych na pełną moc i we­zwać mieszkańców zachodnich Niemiec do obywatelskiego nie­posłuszeństwa. Przecież wybuchłoby powstanie! Czyż nie?

Kolejne dziesięć stacji radiowych powinno wezwać francu­skich proletariuszy do broni! Dobrze byłoby też amerykańską klasę robotniczą namówić na rewolucję proletariacką!

Ale nasi agitatorzy jakoś nie mogą nam wytłumaczyć, dla­czego za namową zachodnioniemieckich radiostacji obywatele wschodnich Niemiec powstali przeciwko rządowi, a na wezwa­nie naszych radiostacji obywatele Finlandii i Niemiec, Wielkiej Brytanii i Kanady przeciwko własnym rządom nie wystąpili.

Może nasze stacje radiowe miały zbyt małą moc?

Moment kluczowy

Piątego marca 1946 roku Churchill wygłosił w Fulton przemó­wienie. Wiele wody upłynęło od tego czasu, ale wciąż są ludzie, którzy z uporem powtarzają: Gdyby Churchill nie wygłosił tego przemówienia, nie byłoby zimnej wojny.

Przypomnijmy sobie jednak, że dokładnie pół roku przed przemówieniem Churchilla, 5 września 1945 roku, w Kana­dzie poprosił o azyl polityczny szyfrant dyplomatycznej rezy­dentury GRU Igor Siergiejewicz Guzenko. Zabrał 109 dokumen­tów, wśród których nie było ani jednego tajnego. Osiemdziesiąt osiem miało nadruk "ss" - ściśle tajne, 41 zaś "ss/ow" - ściśle tajne specjalnego znaczenia.

         Kanadyjskie władze nie uwierzyły w autentyczność doku­mentów. Jednak gdy Kanadyjczycy sprawdzili je i uwierzyli, złapali się za głowę. Nie tylko oni zresztą.

Jak się okazało, agentura GRU przeniknęła do kanadyjskie­go rządu, dyplomacji i wywiadu brytyjskiego, amerykańskiego przemysłu atomowego. Przywódcy Związku Radzieckiego tak pięknie mówili o pokoju i przyjaźni, lecz podczas II wojny świa­towej rozpoczęli regularną tajną wojnę przeciwko swoim sojusz­nikom - USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Kanadzie.

A propos, 24 lipca 1945 roku podczas konferencji w Poczda­mie, dwa tygodnie przed amerykańskim atakiem nuklearnym na Hiroszimę i półtora miesiąca przed ucieczką Igora Guzenki, prezydent Harry Truman powiedział Stalinowi, że Stany Zjed­noczone mają broń o niewiarygodnej mocy. Stalin nie zwrócił uwagi na te słowa i skierował rozmowę na inny temat.

Do tej pory są ludzie, którzy śmieją się z głupiego Stalina. Ich zdaniem nie rozumiał on znaczenia przełomu technologicznego w dziedzinie budowy broni atomowej. Ale już wtedy "niemądry" Stalin chciwymi łapskami GRU wyciągnął całą niezbędną do­kumentację techniczną, która pozwoliła stworzyć i w 1949 ro­ku przetestować pierwsze radzieckie bomby atomowe RDS-1 Elena i RDS-2 Ludmiła oraz przejść do budowy RDS-3 Maria i RDS-4 Tatiana.

Właśnie tajna wojna Związku Radzieckiego przeciwko so­jusznikom podczas wspólnie prowadzonej wojny z hitlerowski­mi Niemcami jest zimną wojną.

A jeśli nadal ktoś uważa, że to nie działania, lecz czyjeś sło­wa stały się detonatorem zimnej wojny, to warto przypomnieć sobie, że nie tylko pozbawiony władzy Churchill wygłosił w pro­wincjonalnym miasteczku przemówienie. Przemówienie wygło­sił również inny polityk, dysponujący pełnią władzy państwo­wej. I zrobił to nie gdzieś na prowincji, ale w stolicy.

 

Nazwisko polityka - Józef Stalin.

Miejsce - Moskwa, teatr Bolszoj.

Data - 9 lutego 1946 roku.

To prawie miesiąc przed pojawieniem się Churchilla w Ful­ton.

 

Nawet centralny organ Ministerstwa Obrony Rosji mu­siał przyznać, że "Przemówienie Stalina z 9 lutego było po­strzegane na Zachodzie jako wezwanie do nowej konfrontacji z kapitalizmem" ["Krasnaja Zwiezda", 11 marca 2006.]

Stalin bynajmniej nie był pierwszą osobą, która nawoływała do konfrontacji.

Moim zdaniem zimna wojna zaczęła się natychmiast po zdo­byciu przez bolszewików władzy w Piotrogrodzie. Zapoczątko­wały ją słowa Trockiego na II Zjeździe Rad 26 października 1917 roku:

Całą nadzieję pokładamy w tym, że nasza rewolucja wznieci re­wolucję europejską. Jeżeli ludy Europy nie powstaną i nie zdławią imperializmu, to my zostaniemy zmiażdżeni - to pewne. Albo ro­syjska rewolucja wznieci wicher walki na Zachodzie, albo kapita­liści wszystkich państw zduszą naszą rewolucję.[L. Trocki, Soczinienija, tom 3, część 2, Moskwa-Leningrad 1925, s. 66.] 

Trocki się mylił. Kapitaliści nas nie dusili.

Sami wzięliśmy na swoje barki odpowiedzialność za losy świata. Przy całkowitym braku odpowiedzialności za losy swo­jego narodu i swojego kraju.

W walce o szczęście ludów Węgier i Czechosłowacji, Bułgarii i Niemiec, Angoli i Etiopii, Indonezji i Egiptu, Chile i Wietna­mu, Korei i Rumunii, Algierii i Polski, Wielkiej Brytanii i Libii, Estonii i Finlandii, Łotwy i Jugosławii, Albanii i Litwy, Iranu i Turcji, Afganistanu i Argentyny podkopaliśmy siły własnego kraju. Kilka pokoleń pracowało na własne wyniszczenie.

I teraz naszemu wymierającemu narodowi nie pozostaje nic innego, jak tylko dumnie obnosić się ze swoją bohaterską prze­szłością i świętować rocznice wielkich zwycięstw.

 

Za:  http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=11667&Itemid=138438434287

Nadesłał: Jacek