Drukuj
Kategoria: Wiara
Odsłony: 3238

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Kiedy pojmali Jezusa, Judasz Iskariota został sam w ogrodzie Getsemani. Odsłonił się księżyc i zamilkły nocne owady. „Co to wszystko znaczy? – pomyślał Judasz i dotknął trzosu wiszącego u pasa, który mu ciążył. A były w nim srebrniki, które przyjął za zdradę Nauczyciela i drobne miedziaki na utrzymanie Dwunastu, nad którymi miał pieczę z polecenia Jezusa. – Obwinią mnie, że ukradłem pieniądze. Pójdę do miasta i oddam Kefasowi”.

Bramy miasta były otwarte, a lud kłębił się na drodze do pałacu arcykapłana. Płonęły ogniska, bo noc była chłodna. Z daleka dojrzał Jakuba, Bartłomieja, Mateusza i Andrzeja. Wypatrywali ruchów przy strzeżonej bramie. Kiedy zbliżył się do swoich braci, Mateusz rzekł: – »Przeklęty ten, kto przyjmuje pieniądze, by zadać śmiertelny cios duszy, gdy jest to krew niewinna«.
       Judasz przeraził się: – Nie ja wydałem Pana!
       – Nie mówię, że ty. Ale szatan opanował słabe serca i króluje dziś w mieście Dawida.
         Wyjaśni się wszystko i puszczą wolno Nauczyciela, jest prawy – mówił Iskariota i sięgnął do pasa. – Weź trzos i bądź rządcą, bo muszę wracać do Keriotu. Ojciec mój kona.
       Wtem zawrzało u bramy. Straż prowadziła spętanego Jezusa. Poderwali się ci przy ognisku, a był też wśród nich Kefas-Piotr. Jezus zatrzymał się przed Piotrem, który widząc Go zakrył twarz rękami. Zobaczył to Judasz i uciekł.
       Kiedy doprowadzili Nazareńczyka przed Sanhedryn, świtało. Judasz nie spał tej nocy, ale był opodal lochu, w którym trzymali Jezusa. Teraz stał wśród Żydów w dolnym pałacu arcykapłana i rozmyślał: „Co znaczy nauka Jezusa, który lubił otaczać się prostaczkami i grzesznikami? Izrael pełny jest nawiedzonych proroków, ale Jego słowa mogły wywołać bunty. Ja też dałem się nabrać, dałem się ponieść własnej wyobraźni… Ale mój rozum odrzucił sztuczki”.
       – Przemawiałem jawnie przed światem – dobiegł głos Jezusa. – Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Dlaczego mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem…
       Wtem jeden ze sług świątyni uderzył pięścią w twarz Jezusa: – Tak odpowiadasz arcykapłanowi?!
       – Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeśli dobrze, to dlaczego mnie bijesz?
       – Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego? – spytał arcykapłan Kajfasz.
       – Ja jestem – odpowiedział Jezus. – Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi.
       – Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków?! – zawołał arcykapłan do Rady, rozrywając szaty. – Słyszeliście bluźnierstwo!
       – Na krzyż z Nim! – odpowiedzieli jednomyślnie arcykapłani, uczeni w Piśmie i liczny tłum Żydów. Sanhedryn uznał, że Jezus z Nazaretu winien jest śmierci. Pojmali go strażnicy i poprowadzili do namiestnika rzymskiego, Poncjusza Piłata. Tłum poszedł za Skazanym, tylko Judasz zrozumiał, że jest współwinnym śmierci Sprawiedliwego. Słudzy nie dopuścili Judasza do arcykapłanów: – Dostałeś zapłatę za to, czego chcieli od ciebie, i nic tu już po tobie.
       Był to dzień szabatu i Jerozolima szykowała się do Paschy. Zabiegani ludzie mijali Judasza, a on widział tylko swoją zgubę. Chciał oddać pieniądze kapłanom. Pamiętał naukę Mojżesza, że »Przeklęty ten, kto przyjmuje pieniądze, by zadać śmiertelny cios duszy, gdy jest to krew niewinna«. Ale teraz musiał iść przed dom rzymskiego prefekta Judei. On to mógł wykonać żądanie Sanhedrynu. „Przedwieczny, dlaczego mnie tak karzesz? – myślał idąc drogą Iskariota. – Matka nie chciała, bym szedł za Jezusem, ale jej nie posłuchałem.  Oby nigdy to się nie stało, co się stało…”.
       Hegemon słuchał oskarżeń Żydów, którzy bardzo nastawali  na namiestnika. Dzień był upalny, a żona przestrzegała go, że we śnie bardzo cierpiała z powodu Niewinnego. Dał znak żołnierzom i Jezus wyszedł z pretorium w koronie cierniowej, i płaszczu purpurowym. Całe Jego ciało pokryte było ranami, jak po ukąszeniach wilka. Ociekał krwią, bo prefekt kazał Go ubiczować.
       – Oto człowiek, król żydowski – powiedział do Żydów Poncjusz Piłat. – Wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Weźcie Go wy i sądźcie według swojego prawa.
       – Ukrzyżuj Go! Nam nie wolno nikogo zabić – odparli arcykapłani – a On podburzał lud przeciw cesarzowi!
       – Nieprawda! – przedarł się z tłumu głos Judasza Iskarioty, który stanął przed Piłatem – To nieprawda, hegemonie. Byłem uczniem tego człowieka.
       – Bronisz Go, bo to twój Nauczyciel – odpowiedział prefekt, powstrzymując straże.
       – Nie jest moim nauczycielem, był nim. A kiedy utraciłem wiarę w Jego naukę, arcykapłani zapłacili mi za wskazanie, aby mogli Go pojmać i zabić – rzekł Judasz. Sięgnął po sakiewkę i rzucił srebrniki pod nogi arcykapłanom. – Oto dowód mojej zdrady, a ich hańby.
       – I jego też ukrzyżuj! – zawołali Żydzi. – Nie ma dla nich miejsca między nami!
Uciszył Poncjusz Piłat tłum. – Jest zwyczaj, że na święto uwalniam wam jednego więźnia – przemówił prefekt z trybunału. – Jest w lochu Barabasz i Ten oto Jezus z Nazaretu. Kogo chcecie, abym wam uwolnił?
       – Barabasza! – wrzasnął tłum.
       – Cóż mam zatem uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?
       – Ukrzyżuj Go! – zawołali wszyscy. – Na krzyż z Nim!
       Poncjusz Piłat nakazał przynieść wody i umył ręce przed tłumem, mówiąc: – Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego.
       – Krew Jego na nas i na dzieci nasze! – wołali Żydzi.
       Żydzi poszli na Golgotę zobaczyć Mękę Jezusa. W ciasnych kamiennych ulicach Jerozolimy, pomiędzy straganami, wśród błagań żebraków, między bawiącymi się dziećmi, pośród lamentu kobiet i drwin Żydów, zakrwawiony Król żydowski niósł krzyż, na którym miało wykonać się Pismo. Arcykapłani, starsi rodów i uczeni w Piśmie przewodzili procesji. Judasz z oddali patrzył na owoc swojej zdrady. Widział krzyżowanych i znał ich cierpienie, ale teraz to on posłał Niewinnego na śmierć. Mógł błagać o wybaczenie, ale nie zdobył się na to, wybrał śmierć. Bo nie uwierzył w Miłosierdzie Zbawiciela.

Mirosław Orzechowski
http://miroslaw-orzechowski.blog.onet.pl/