Honor duchownych warszawskich uratował ks. Stanisław Małkowski, kapelan „Solidarności” i przyjaciel ks. Jerzego Popiełuszki. Dobra i wyważona była też homilia ks. prałata Henryka Małeckiego.
Na pewno od dzisiejszego poranka drzwi kurii warszawskiej będą szturmowane przez przedstawicieli prezydenta-elekta, premiera i prezydent stolicy, domagających się, aby wysłać kolejnych duchownych, tym razem w asyście armatek wodnych i wozów bojowych. Oby arcybiskup, który niedawno przygotowywał beatyfikację ks. Popiełuszki, nie uległ tej presji i był konsekwentny, iż Kościół nie jest dla władzy świeckiej „chłopcem na posyłki”.
Inna sprawa, aby duchowni warszawscy, którzy tak tłumnie wzięli udział we wspomnianej beatyfikacji, mieli odwagę odpowiedzieć sobie na pytanie: po której stronie barierek na Krakowskim Przedmieściu stałby dziś błogosławiony Ksiądz Jerzy?
Warszawa: krzyż zostanie pod pałacem prezydenckim
"W poczuciu odpowiedzialności za zgromadzonych oraz przez szacunek dla tego ważnego dla nas wszystkich symbolu, zdecydowaliśmy o pozostawieniu krzyża w dotychczasowym miejscu" - napisali 3 sierpnia przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP, Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, Duszpasterstwa Akademickiego oraz Związku Harcerstwa Polskiego i Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej we wspólnym oświadczeniu. Dokument został wydany po tym, jak z powodu protestów nie udało się przenieść krzyża sprzed pałacu prezydenckiego do kościoła św. Anny w Warszawie.
Osoby zgromadzone na Krakowskim Przedmieściu wznosiły okrzyki, m.in. „Nie damy krzyża”, „Nie zabierajcie nam krzyża”, nawołując do jego obrony. Odbyła się więc jedynie krótka uroczystość poświęcenia krzyża. Poświęcił go ks. Stanisław Małkowski, kapłan związany z „Solidarnością”. Ksiądz podszedł też do protestujących i porozmawiał z nimi. Podziękował wszystkim, którzy pilnują krzyża. Po jego interwencji otwarto barierki, które wcześniej zebrani usiłowali sforsować, i zgromadzeni podeszli do krzyża.
Sygnatariusze oświadczenia podkreślają, że nadal uważają, "że tylko w drodze dialogu może zostać wypracowane trwałe rozwiązanie, będące godnym upamiętnieniem ofiar katastrofy smoleńskiej, na którym nam wszystkim zależy. Ogrom tej tragedii i duchowy wymiar tamtych dni zasługują na takie upamiętnienie".
KAI
Homilia ks. prałata Henryka Małeckiego
O to, by spokojnie i rzeczowo rozwiązać sprawę przeniesienia krzyża, modliło się we wtorek kilkaset osób w kościele św. Anny. Ks. prałat Henryk Małecki powiedział w homilii, że krzyż jest znakiem miłości, łączy się ze służbą i poświęceniem dla innych.
Kapłan mówił, że ludzie, którzy chcą, aby krzyż pozostał przy Krakowskim Przedmieściu, mają prawo do wyrażania swoich emocji. "Często przedstawiani są w mediach w sposób schematyczny, jako fanatycy" - podkreślił. Ale - jak mówił - oni chcą, by ta tragedia została wyjaśniona i "żeby to się nie zabliźniło". Ci ludzie - jak mówił ks. Małecki - mają "lęk, gdy patrzą na rzeczywistość".
Jego zdaniem boją się, "czy to nie będzie tak, że  jakiś popularny polityk powie, że przeszkadzają mu krzyże w szkołach, w  szpitalach". 
Mówił o znaczeniu krzyża w życiu ludzi i  społeczeństw. "Krzyż wiesza się na piersiach ludzi oddanych służbie  państwa, społeczeństwa, wartościom" - powiedział ks. Małecki. "Krzyż  łączy ludzi w miłości, ale jeżeli ktoś tego znaku nie potrafi odczytać,  to nie łączy, a nawet przeszkadza" - podkreślił duchowny. 
Zwrócił  uwagę, że na Krakowskim Przedmieściu było dużo policji i straży  miejskiej. "Kiedy zobaczyłem taką rzeszę policji, poczułem lęk i  zażenowanie" - powiedział. Ks. Małecki powiedział też, że zwracają się  do niego ludzie z pytaniem, dlaczego Kościół wyszedł z inicjatywą  przeniesienia krzyża, ale - jak podkreślił - to nie Kościół wyszedł z tą  inicjatywą. Zgoda Kościoła - jak przypomniał - była odpowiedzią na  decyzję władz. 
Pierwotnie na godz. 13.30 w kościele św. Anny  przewidziane było poświęcenie krzyża, który miał tam zostać przeniesiony  sprzed Pałacu Prezydenckiego oraz msza św. w intencji ojczyzny i ofiar  katastrofy smoleńskiej. Po przepychankach, głośnych protestach i  awanturach przy samym krzyżu zdecydowano, że krzyż we wtorek nie będzie  przenoszony. 
Krzyż stał przy Krakowskiem Przedmieściu od 15  kwietnia. Ustawili go harcerze, którzy apelowali w ten sposób o  zbudowanie w tym miejscu pomnika. Po wyborach prezydenckich prezydent  elekt Bronisław Komorowski zapowiedział, że krzyż zostanie "we  współdziałaniu z władzami kościelnymi przeniesiony w inne, bardziej  odpowiednie miejsce", co wywołało dyskusje i spory. 
Ostatecznie w  wyniku uzgodnień między przedstawicielami Kancelarii Prezydenta, kurii  metropolitalnej warszawskiej, Związku Harcerstwa Polskiego, Związku  Harcerstwa Rzeczypospolitej oraz duszpasterstwa akademickiego św. Anny  zdecydowano, że krzyż trafi do kościoła. 5 sierpnia uczestnicy  akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę, po czym krzyż  miał wrócić do kościoła św. Anny. 
Rektor kościoła św. Anny ks.  Jacek Siekierski pytany przez PAP, czy krzyż zostanie poniesiony na  Jasną Górę, odmówił udzielenia odpowiedzi. 
PAP
Za: Blog - Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
