Nieopodal na bagnach znajdowało się bowiem do niedawna obozowisko  żydowskie, zwane "Bazarem". Niemcy wymordowali Żydów, ale oczywiste  było, że nie mogli oni przeżyć bez pomocy mieszkańców wsi Białka.  Stąd brutalne przesłuchiwania. Jednak Niemcy nie uzyskali żadnych  informacji. 
 Zresztą, trudno było wskazać konkretne osoby, gdyż w praktyce cała wieś  wspomagała Żydów. Nie znajdując winnych Niemcy zaczęli rozstrzeliwać  wszystkich mężczyzn. Zaprowadzili pierwszą grupę na łąkę, w pobliże  pobliskiego jeziora (dzisiaj popularne miejsce odpoczynku mieszkańców  Lublina i okolic), i tam dokonano egzekucji. 
 Pozostali mężczyźni, słysząc strzały, nie chcieli wykonać rozkazu, aby  udać się w to samo miejsce co ich sąsiedzi. Hitlerowcy rozpoczęli więc  masakrę w centrum wsi, przed szkołą. 
 
 Część mężczyzn ratowała się ucieczką. Rozpoczęło się "polowanie".  Później przez dwie godziny ranni byli dobijani, deptano im twarze i  dłonie, aby sprawdzić czy żyją. 
 
 Gdy po wszystkim wypuszczono kobiety ze stodoły, ich krzyk było słychać w  pobliskiej Sosnowicy (ponad 10 km). Wedle opowieści krew zabitych  spłynęła do jeziora. W sumie życie straciło 97 osób. Kilku mężczyzn  cudem przeżyło, leżąc pod zwałami zakrwawionych ciał. 
 
 Ludzie ci oddali życie za pomoc żydowskim sąsiadom. 
 Warto o tym pamiętać, czytając prasowe relacje z kolejnej książki T. Grossa. 
 
 Na podstawie: C. Bartosiewicz, Okupacja niemiecka oraz relacji osoby pamiętającej tamte wydarzenia.
