"Gender Equality Paradox" to 39 – min. film, który koniecznie  trzeba zobaczyć, ponieważ po jego rozpowszechnieniu w 2010 r. norweski  rząd wycofał wszelkie dotacje dla promowania ideologii gender. Film ma  polskie napisy dzięki portalowi Rebelya.pl.
 
 W Polsce już na 8-miu uniwersytetach wykłada się tę pseudo-naukę. Oto  informacja pierwsza z brzegu i niektórzy tutti quanti – rzekomo dr i  prof.  –  ręce opadają (może lepiej powiedzieć: gacie opadają...):
 
 "W VII edycji Gender Studies zajęcia poprowadzą:
 prof. Maria Gołębiewska, prof. Monika Płatek, dr Lena Magnone, dr  Katarzyna Sierakowska, dr Sebastian Duda, dr Małgorzata Anna  Maciejewska, dr Karolina Krasuska, dr Maria Pawłowska, dr Agnieszka  Kościańska, dr Ewa Rumińska-Zimny, dr Agnieszka Mrozik, Kazimiera  Szczuka, Marta Rawłuszko, dr Katarzyna Nadana-Sokołowska, dr Magdalena  Grabowska, dr Katarzyna Czeczot.
 
 Studia trwają jeden rok (dwa semestry) i obejmują ponad 200 godzin  lekcyjnych. Zajęcia odbywają się w soboty i niedziele w IBL PAN raz lub  dwa razy w miesiącu. Po zaliczeniu zajęć i zdaniu egzaminu uczestnicy  kursu otrzymają świadectwo ukończenia studiów podyplomowych. Nasze  studia podyplomowe przygotowują do samodzielnej pracy naukowej w  zakresie gender studies, dają podstawy warsztatu badawczego i mogą  stanowić etap wstępny, pozwalający podjąć studia doktoranckie, które w  IBL mają wieloletnią tradycję."
 
 Zatrute źródła:
 http://lewica.pl
 http://genderstudies.pl/index.php/gender-studies/
 http://www.isns.uw.edu.pl/studia_podyplomowe_gender.php
 http://www.gender-studies.pl/
 http://www.filmoznawcy.pl/studia/gender.html
 
 W Polsce re-produkcja pseudonaukowców idzie pełną parą; za rok będziemy  mieli setki fachowców przeszkolonych do promocji gender – nie tylko w  przedszkolach, czego już doświadczamy, ale wkraczających do coraz  wyższych klas szkolnych. Doktrynalna popłatna głupota, zwana za komuny  "doceńta docenta", rozlezie się po kraju jak pleśń po spiżarni.
 
 Szerzej o filmiku, demaskującym naukawe hochsztaplerstwo ideologii gender w Norwegii, napisał bloger Sulfur z Salonu 24.pl – cytuję w całości:
 
 "Harald Eia to komik rozpoznawalny w Norwegii. Nikt go nie brał na  poważnie, gdy zaczynał poważną serię filmów dokumentalnych “Hjernvask”, w  tłumaczeniu wymowne: “Pranie mózgów” (ang. “Brainwash”). Przez cały  czas trwania zdjęć w Norwegii i zadawania pytań tamtejszym naukowcom z  różnych dziedzin pozował na laika, który oczekuje obalenia mitów na  temat płci, rasy czy homoseksualizmu. Wypowiedzi naukowców, filozofów,  dziennikarzy, osób publicznych nagrywał. Następnie udał się z nimi do  czołowych światowych badaczy na uniwersytetach brytyjskich i  amerykańskich z dziedzin psychologii ewolucyjnej, genetyki behawioralnej  i biologii.
 
 Tam zadawał te same pytania, otrzymując zgoła odmienne odpowiedzi.  Następnie pokazywał naukowcom nagrania ich kolegów norweskich. Reakcje  były podobne: szok, niedowierzanie, uśmiechy. Również wypowiedzi tych  specjalistów Harald Eia nagrał i następnie zabrał do kraju, dokonując  konfrontacji. Reakcje norweskich “specjalistów” polegały chórem na  zaprzeczeniu, odrzuceniu, dezawuowaniu, ośmieszaniu, oskarżeniami o  rasizm i szerzenie patriarchatu oraz powielanie własnych kulturowych  uprzedzeń. Jednak Harald Eia miał jeszcze jednego asa w rękawie. Otóż  nie był laikiem. Był socjologiem który przez parę lat pracował w  Norwegii naukowo, a dopiero potem zajął się pracą komika. Jednak cały  czas studiował na boku, trzymał rękę na pulsie. Stopniowo jego  zainteresowania zaczęły dryfować na pola takie jak biologia, genetyka i  psychologia ewolucyjna właśnie. Nie było więc przypadkiem, że dobrał  takich, a nie innych specjalistów ze świata. Wiedział już, ile warta  jest norweska nauka, gdyż sam się o tym na własnej skórze przekonał.
 Zaczął więc przypierać rozmówców do ściany nieustępliwymi pytaniami.
 
 Jeśli faktycznie nie ma różnic między płciami, to jak wytłumaczyć brak  kultur odmiennie traktujących kobiety? Dlaczego kobiety mają inny  stosunek do seksu bez względu na kulturę? Jeśli płeć jest kulturowa, to  dlaczego androgyni twierdzą, że od zawsze czuli się chłopcem lub  dziewczynką? Skoro Norwegia jest takim rajem równości płci, to dlaczego  90% inżynierów to mężczyźni a 90% pielęgniarek to kobiety? Dlaczego w  Indiach, kraju wielkich nierówności względem myślenia o roli kobiet  więcej tychże kobiet idzie studiować przedmioty ścisłe niż w Norwegii?  Nie dawał się zbyć z pantałyku. Przyparci do muru “specjaliści” plątali  się, próbując wymigać od odpowiedzi, dominującym stwierdzeniem było “to  nie jest interesujące” oraz “to nie ma znaczenia”, ostatecznie jednak  byli przyszpilani: jaki jest pana/pani naukowa podstawa twierdzeń? Wtedy  prawda wychodziła na jaw. “Moje podstawy są nie tyle naukowe, co  teoretyczne” oraz “nauki humanistyczne powinny kwestionować utarte  pojmowanie biologiczne”..
 .
 Sednem każdego niemal 40-minutowego filmu była właśnie sesja  przyszpilania. Gdyby zrealizowano je w Polsce, zapewne szybko znalazłyby  się na Youtube pod tagiem “masakruje” bo w istocie była to absolutna  masakra poglądów lansowanych przez gender studies, obnażająca ich  kompletny brak podstaw naukowych, ignorancję, butę i zupełny brak  zdolności krytycznego myślenia sparowany z zwichrowaniem ideologicznym.  Wiele wypowiedzi rzekomych specjalistów norweskich są wręcz szokujące.  Na przykład zupełnie poważnie twierdzą, że orientacja seksualna to  kwestia wyboru którego można dokonać w każdej chwili, jeśli się chce.  Jeden z “naukowców”, sam homoseksualista, z kamienną twarzą dowodził, że  wybrał taki styl życia, ponieważ był zawsze indywidualistą (sic! ) a  żonaci mężczyźni chcący uciec z związku stają się homoseksualistami  (sic!!!). Cała reszta niemalże słowo w słowo powtarzała te same krańcowe  brednie, ku oszołomieniu biologów i genetyków, wśród których Harald  specjalnie również przepytał trzech homoseksualistów.
 
 Swoistym smaczkiem jest, że Harald Eia nie wytypował byle jakich ludzi,  ale tych, którzy udzielają się aktywnie w norweskim życiu publicznym,  mają od dawna wpływ na norweskie władze, projektując przeróżne polityki i  programy, lub wręcz są w administracji. Rozczulająca jest scena gdy  jedna z urzędniczek rozkłada ręce, nie potrafiąc wytłumaczyć dlaczego  kobiety nie chcą być inżynierami, nazywając to paradoksem. Tymczasem to,  co jest paradoksem jest kompletnie prozaicznym faktem dla wszystkich  innych naukowców na całym świecie. Tylko że różnica między nimi a tymi  norweskimi od gender polega na tym, że opierali się oni na faktycznych  danych i z nich wyciągali wnioski, nie zaś tworzyli najpierw teorie a  potem próbowali do niej szukać dowodów. W pewnym momencie część z  przepytywanych norwegów wręcz mówi, że podstawą ich twierdzeń jest to,  że po prostu tak twierdzą, właściwie otwartym tekstem przyznając, że nie  mają dowodów i cały powód jest ideologiczny.
 
 Już pierwszy film wywołał burzę, zaś niespodziewanym skutkiem  siedmioczęściowej serii było zamknięcie Nordyckiego Instytutu Gender  Studies na Uniwersytecie Oslo, finansowanego przez państwo. Publicznie  zdyskredytowano bowiem tą “dziedzinę”, wykazując że jest to po prostu  zachodni przypadek łysenkoizmu. Nie oznacza to, że ludzie, którzy  głosili te idiotyzmy zostali odsunięci kompletnie. Ale stracili  finansowanie i absolutny posłuch społeczny. Norwegowie po raz pierwszy  od dziesięcioleci zaczynają otwarcie mówić o rzeczach, które dla reszty  świata były oczywiste. Okazuje się, że w postępowym raju królował  ciemnogród.
 
 Warto zwrócić uwagę, że emisja filmów miała miejsce w 2010 roku, a  zamknięcie instytutu w 2011. Jednak oprócz kilku wzmianek w internecie  na niszowych stronach, nie ma po tym zdarzeniu śladu. Tymczasem gender  studies są lansowane w całej Europie, idą za nimi potężne państwowe  granty, wkraczają do Polski. Nikt otwarcie o nich nie mówi, że jest to  pseudonauka. Wywodzi się ona bezpośrednio z zdyskredytowanych teorii  feminizmu – tzw. teorii patriarchatu, która niczym spiskowa teoria  dziejów tłumaczy ludzką historię jako uniwersalną opresję mężczyzn nad  kobietami, od razu zastrzegając, że opresja ta wpaja przeświadczenie że  odmienne traktowanie kobiet i mężczyzn jest podyktowane “rzekomo”  obiektywnymi różnicami biologicznymi – więc z góry wykluczona jest  możliwość falsyfikacji. Tym samym jest to zaprzeczeniem jednej z  podstawowych zasad metody naukowej. Gender bezpośrednio wyewoluowało  właśnie z podobnych bzdur.
 Porównania jakie się nasuwają dla gender studies to łysenkoizm czy  kreacjonizm. Polakom jednak bardziej chyba będzie się on kojarzył z  marksizmem-leninizmem i jego umysłowymi potworkami oraz eugeniką-również  rzekomo będącymi “naukowymi” a w istocie narzędziami ideologicznymi do  tępienia przeciwników politycznych.
 
 Warto rozważyć, czy nie należałoby zamknąć wszystkich gender studies w  ogóle, a badania nad płcią oddać właściwym naukowcom, nie zaś ekspertom  od filozofii, kultury i literatury. Psychologia ewolucyjna, genetyka,  biologia, neurologia – to są nauki podstawowe których znajomością  powinien wpierw się wykazać przyszły badacz płci. I dopiero z tej  pozycji może on szukać wzorów w kulturze."
 
 Sulfur, Salon24.pl
