Totalizator Sportowy jest spółką należącą do skarbu państwa, największym graczem na rynku hazardowym - jego udziały na tym polu to ok. 17 %. W maju 2001 roku doszło do kolejnej umowy pomiędzy firmą, którą Bogucki reprezentował, a właśnie monopolistą na rynku gier. Wtedy w spółce było niezłe zamieszanie, zmieniali się prezesi - Sykuckiego zastąpił Jamroży, ten w marcu 2001 r. musiał zaś ustąpić. Nowy kontrakt zaakceptowała pani minister Aldona Kamela-Sowińska w rządzie Jerzego Buzka. O umowie pisał niegdyś "Puls Biznesu", ten wątek również powinna poruszyć komisja śledcza.
"Puls Biznesu":Wiemy, komu GTech zapłacił 20 mln dolarów za kontrakt z Totalizatorem. We wczorajszym „Pulsie Biznesu” ujawniliśmy, że amerykański GTech za zdobyty w 2001 r. kontrakt z Totalizatorem Sportowym (TS), wart 250-300 mln dolarów, zapłacił tajemniczemu konsultantowi aż 20 mln dolarów. I że śledczy z Teksasu badają, na co poszły pieniądze. Czeka ich trudne zadanie, bo — jak przyznają władze GTechu — nie ma żadnej dokumentacji potwierdzającej pracę wykonaną przez konsultanta (...) Kto jest konsultantem? To Józef Blass, obywatel amerykański, który wyjechał z Polski po marcu 1968 r. Jest bliskim znajomym Wiktora Markowicza, założyciela i byłego prezesa GTechu. Panowie razem wspierają wiele inicjatyw kulturalnych środowiska amerykańskich Żydów i Polaków, razem też grają — na wysokim poziomie — w brydża sportowego. Zeznając przed urzędnikami Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego (DBP) stanu Teksas, Blass przyznał, że kontrakt z GTechem otrzymał ze względu na przyjaźń z Wiktorem Markowiczem. Właściwie nie kontrakt, lecz kontrakty, bo Blassa z GTechem łączyły aż cztery umowy. Pierwsze pieniądze: 6 mln dolarów, konsultant zainkasował w 2000 r., a więc przed rozstrzygnięciem przetargu w Totalizatorze. A ostatni, najwyższy, kontrakt zawarty był na 10 lat (na tyle, co umowa GTechu z TS) i miał wartość 18 mln dolarów. (...) Jeszcze ciekawsze są zeznania Blassa, który nie pracował, ani według stawek godzinowych ani na zasadzie prowizji od przychodów czy zysków. Stwierdził on, że nigdy osobiście nie angażował się w działalność konsultacyjną w Polsce, a ostatnio był w naszym kraju tylko raz, i to z innego powodu. Kluczowe dla wyników śledztwa może okazać się dotarcie do dwóch kolejnych osób, które Blass zatrudnił, jak powiedział, do „monitorowania polskiego rządu”. Przy czym, co zastanawiające, nie pozwolił im na używanie swojego nazwiska w połączeniu z ich obowiązkami.
Niezła prowizja od firmy GTech, czyż nie? To tylko 20 mln dolarów za umowę z Totalizatorem Sportowym, a sprawa poruszyła śledczych z Teksasu. Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby ktoś zdobył informację, czy śledztwo "na co poszły pieniądze" dalej trwa. Ciekawi mnie, ile GTech zarobił na tejże współpracy ze spółką Skarbu Państwa. Podobno Jacek Kierat, obecny prezes GTech, miał stwierdzić, że firma w Polsce zainwestowała w rozwój jakieś 326 mln zł. W związku z tym zyski muszą być z dealu ogromne. Blass zna wielu polityków z pierwszego garnituru III RP, a od Aleksandra Kwaśniewskiego otrzymał w 1999 r. odznaczenie Krzyża Kawalerskiego Orderu Zasługi RP m.in. za amerykańsko-polską współpracę naukową.
Bogucki musi znać doskonale szczegóły tego dealu na 20 mln dolarów, skoro był prezesem zarządu GTechu i Gryteku. Zakładam, że o niejasnościach z kontraktem z 2001 r. wiedział Mirosław Drzewiecki. A dziwnym trafem biznesmen został nie tak dawno prezesem spółki PL. 2012.I tutaj doszło do niezłego bajzlu - "Super Express" ujawnił w lipcu, że urzędnicy od Euro 2012 dostaną premie w wysokości ok. 110 tys. złotych na rękę.
Mirosław Drzewiecki: Wiem, że są to duże pieniądze. Ale premia wynika z tego, że spółka wywiązała się z umów i terminowo wykonała wszystkie powierzone obowiązki.
Minister sportu zagroził dymisją w wypadku, gdyby na sejmowej komisji sportu odebrano premie urzędnikom. "Ferajna Drzewieckiego" musiała się obejść smakiem, bowiem Drzewiecki w obliczu krytyki stwierdził, iż gratyfikacje pieniężne zostaną odebrane z powodu kryzysu.
Co ma w sobie takiego Bogucki, że przyciąga niejasne sytuacje i wielkie pieniądze, a mimo to zawsze znajduje się blisko polityki? Mam wierzyć, iż Drzewiecki nie wiedział o okolicznościach umowy w 2001 r. na linii TS-GTech i prowizji dla Blassa? Tym powinni zająć się "śledczy" od hazardu a także dziennikarze. Chociaż pewnie ich ta sprawa nie interesuje.
Premie dla prezesów spółki Euro 2012 i groźba dymisją Drzewieckiego
Ciekawy artykuł "Naszej Polski" z pytaniami do Totalizatora Sportowego
gw1990
Za: http://wszolek.salon24.pl/