Drukuj
Kategoria: Państwo
Odsłony: 2787

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Jerzy Przystawa

W środę, 25 lutego 2009, tuż przed północą, TVP1 przedstawiła program Bronisława Wildsteina FOZZ po 20 latach. Z ciekawością oczekiwałem na to wydarzenie, jako, że w ciągu tych dwu dekad sprawie FOZZ poświęciłem wiele pracy, czasu i pieniędzy, czego egzemplifikacją mógłby chociażby być trwający 14 lat proces wytoczony przez jednego z głównych operatorów FOZZ mnie i mojemu przyjacielowi, Miłosławowi Dakowskiemu, za książkę Via bank i FOZZ. Mam też na koncie wiele artykułów, opublikowanych w Polsce i za granicami, w których przedstawiałem mój pogląd na to, co się stało i dlaczego. Byłem więc bardzo ciekaw, jak historię FOZZ przedstawi wzięty i doświadczony dziennikarz, były Prezes Telewizji Polskiej i autor wielu demaskatorskich programów. Albowiem, kiedy po śmierci Michała Falzmanna pisaliśmy naszą książkę, do dyspozycji mieliśmy jedynie materiały, jakie Falzmann zdążył w czasie kilku miesięcy dochodzeń zgromadzić oraz echa prasowe całej afery. Nie mieliśmy żadnego dostępu do żadnych innych źródeł, nie było jeszcze IPN, akta prokuratorów i śledczych były dla nas całkowicie niedostępne, a nawet, jak o tym powiedział w programie Wildsteina Mirosław Dakowski, nawet sam ówczesny Prezes NIK nie był nam w stanie pomóc w dotarciu do jakiejkolwiek dokumentacji. Uciekali przed nami znakomici eksperci, sejmowi doradcy, profesorowie katedr i instytutów finansów, wybitni znawcy bankowości. Byliśmy zdani wyłącznie na własną intuicję i umiejętność wyciągania wniosków z dokumentacji pozostawionej nam przez zmarłego inspektora NIK. W ciągu tych lat zorganizowaliśmy trzy Międzynarodowe Sympozja Falzmannowskie, na które staraliśmy się zaprosić wszystkich, co do których można było mieć nadzieję, że mogliby coś wnieść do zrozumienia tego co się stało.

Oczywiście, Bronisław Wildstein jest w zupełnie innej sytuacji. Ma dostęp do IPN, NIK-u, prokuratorów, Raportu Macierewicza, ekspertów, członków Rady Nadzorczej FOZZ i kogo tylko chce. W jego programie występuje prof. Dariusz Rosati, wszechświatowy ekspert bankowy i ekonomiczny, poseł, minister członek Rady Nadzorczej FOZZ – trzeba broszury, aby spisać wszystkie jego tytuły i światowe stanowiska. O dostępie do takich personaży, my z Dakowskim, naturalnie nawet nie marzyliśmy. Ale, jak widać, słusznie: prof. Rosati okazuje się wciąż być niewinną panienką, która brała pieniądze za zasiadanie w Radzie Nadzorczej FOZZ, zupełnie nie orientując się w prawdziwym charakterze tej instytucji i po 20 latach tyle tylko można się od niego dowiedzieć.

W programie pojawia się cały szereg nieznanych mi bezpośrednio osób, które są przedstawiane jako dziennikarze śledczy, a nawet jeden historyk IPN. Rozumiem, że kwalifikacje tych osób mają uwiarygodnić przesłanie całego reportażu, które – jak mi się wydaje – sprowadza się do tego, że FOZZ to gigantyczna afera, która naraziła Polskę na ogromne straty finansowe, a o której po 20 latach nadal niewiele wiadomo. No, coś jednak wiadomo. Wiemy na czym polegał mechanizm rabunkowy, który z dużą wprawą stosowali operatorzy FOZZ i potrafilibyśmy nawet palcem wskazać tych, którzy za stworzenie tego mechanizmu winni odpowiadać. Ale o tym w programie Bronisława Wildsteina mowy nie ma. De facto są tylko opinie, jakie wielokrotnie były w najróżniejszych gazetach formułowane.

Mnie dodatkowo zadziwia fakt, że poza Mirosławem Dakowskim, nie miałem przyjemności poznać ani jednej z pozostałych, występujących w programie, osób. Ta uwaga dotyczy w szczególności występujących tam dziennikarzy śledczych. Jako człowiek naiwny pomyślałbym, że dziennikarza śledzącego aferę FOZZ zainteresowałby kontakt z człowiekiem, który ma w ręku całą dokumentację Falzmanna, a także sporo własnych tropów, zgromadzonych chociażby na okoliczność obrony przed sądem? To prawda, że mieszkam na prowincji i z Warszawy do Wrocławia daleka droga, no ale czy to może być przeszkoda dla dziennikarza śledczego? Również przynajmniej dwa Sympozja Falzmannowskie zorganizowane zostały w Warszawie, i w bezpośredniej okolicy (Jachranka), nie mówiąc już o tym, że w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie odbyła się wielka ilość rozpraw przeciwko autorom książki o FOZZ. Nigdzie jednak na naszej drodze nie pojawiła się żadna z występujących w programie osób i nie okazała tym sprawom jakiegokolwiek zainteresowania.

            Dobrze więc, i cieszyć się wypada, że Telewizja Polska produkuje dzisiaj programy o FOZZ, podobnie jak cieszyć się wypada, że ponoć Pan Prezydent ma 3 marca udekorować Michała Falzmanna jakimś orderem państwowym! Są to, być może, jaskółki jakiejś nadciągającej wiosny. Nie można jednak nie popaść w zasmucenie, że pomimo upływu 20 lat od czasu, gdy zbudowano spekulacyjny syfon, który w sposób niesłychanie wydajny opróżniał państwową kasę, nadal ani konstruktorzy tego syfonu nie zostają ujawnieni, ani sam mechanizm tych operacji nie zostaje wyjaśniony, ani nie przedstawia się rzeczywistego rachunku strat. Wielokrotne pokazywanie szelestu liczonych banknotów jest może dobrym zabiegiem oszałamiającym telewidzów, ale nikomu niczego nie jest w stanie wyjaśnić. A przydałoby się.

 Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1012&Itemid=138438434265