To jasne, ale warto też zwrócić uwagę, że mimo demonstrowanej przez „Lewiatan” gospodarskiej troski o pełniejsze wykorzystanie tubylczej siły roboczej i mimo nieukrywanej niechęci SLD do Trzech Króli, nikt dotąd nie odważył się podnieść świętokradczej ręki na Święto Pracy, które za sprawą naszych okupantów, to znaczy – Związku Radzieckiego i Rzeszy Niemieckiej, zostało na ziemiach polskich wprowadzone jako dzień świąteczny w roku 1940. Nikt nie odważył się zażądać skasowania tego święta naszych okupantów, chociaż z uwagi na to, iż 3 maja przypada święto państwowe, zawsze mamy do czynienia z przedłużonym weekendem. Najwyraźniej za utrzymaniem świątecznego charakteru 1 maja przemawiają względy, wobec których tracą znaczenie wszelkie argumenty ekonomiczne. Cóż to mogą być za względy? Ano – cóż by innego, jeśli nie konieczność utrzymania ciągłości? Co na zamieszkałym przez tubylców „polskim terytorium etnograficznym” ustanowił Józef Stalin z Adolfem Hitlerem, to powinno być kontynuowane również za Naszej Złotej Pani Anieli i zimnego ruskiego czekisty Włodzimierza Putina. I wszyscy to rozumieją, pamiętając też, że i okupująca Polskę razwiedka też jest do Święta Pracy tradycyjnie przywiązana, jako do jeszcze jednego ogniwa łączącego ją z łubiańską Macierzą.
Komentarz • „Dziennik Polski” (Kraków) • 7 stycznia 2011
Stanisław Michalkiewicz
Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).