Drukuj
Kategoria: Warto przeczytać
Odsłony: 8289

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Przez wiele lat liberalni ekonomiści przekonywali nas, że „kapitał nie ma narodowości”, zatem nie ma znaczenia, do kogo należą banki czy firmy – ważne, że dają zatrudnienie i płacą podatki. Światowy kryzys finansowy obnażył fałszywość tego twierdzenia: rządy na całym świecie (nawet w Stanach Zjednoczonych) zaczęły ratować rodzime banki i koncerny, a nawet je przejmować, udowadniając tym samym, że liberalne zaklęcia nijak się mają do brutalnej rzeczywistości gospodarczej współczesnego świata. 

Ta refleksja nad „narodowością kapitału” powoli przychodzi także do nas (czego znamiennym przykładem jest „nawrócenie” Jana Krzysztofa Bieleckiego), ale niestety dopiero 20 lat po rozpoczęciu w Polsce prywatyzacji. Owa prywatyzacja przez większość okresu III RP w praktyce oznaczała wyprzedaż najcenniejszych składników majątku narodowego w ręce zagranicznych inwestorów. Najbardziej drastycznym tego przejawem była prywatyzacja sektora bankowego, którą dokładnie opisaliśmy w poprzednim numerze „NP”. Ale to nie jedyna gałąź gospodarki, która została przejęta przez obcy kapitał.

Warto dokonać podsumowania tego procesu, który powoli dobiega końca (ale tylko dlatego, że niewiele zostało już do sprzedania…). Poniższy raport jest próbą odpowiedzi na zasadnicze pytanie: kto i kiedy stał się właścicielem najcenniejszych składników polskiej gospodarki?

Niemcy

Największy udział w prywatyzacji polskich przedsiębiorstw miał kapitał niemiecki. Już od początku tego procesu, czyli od roku 1991, firmy zza Odry przejmowały kolejne państwowe zakłady z następujących branż:

Warto dodać, że ogromna większość tych przedsiębiorstw znajduje się na ziemiach zachodnich i północnych, które przed 1945 r. należały do Niemiec.

Francuzi

Drugie miejsce na liście inwestorów przejmujących majątek państwowy zajmuje kapitał francuski. Już w pierwszych latach prywatyzacji pojawił się on w następujących branżach:

Warto podkreślić, że w przypadku dwóch ostatnich branż mamy do czynienia ze sprzedażą państwowych przedsiębiorstw infrastrukturalnych również przedsiębiorstwom państwowym, tyle że francuskim: Électricité de France (energetyka) i France Telecom (telekomunikacja). Trudno zatem nazwać to prywatyzacją – raczej należałoby mówić o denacjonalizacji.

Amerykanie

Niemały udział w prywatyzacji polskiego majątku miał także kapitał amerykański, który zainwestował w następujących branżach:


Holendrzy

Również inwestorzy z niewielkiej Holandii (przy czym przeważnie są to koncerny o charakterze międzynarodowym, jedynie zarejestrowane w tym kraju) poważnie zainteresowali się polską gospodarką. Uczestniczyli w prywatyzacji firm z następujących branż:

Szwedzi

Znaczące były także inwestycje szwedzkie, które koncentrowały się w następujących branżach:

W tej ostatniej branży – podobnie jak przy inwestycjach francuskich – nabywcą była szwedzka firma państwowa Vattenfall, co znów stawia pod znakiem zapytania samo określenie „prywatyzacja”.

Brytyjczycy

Kapitał brytyjski nie był tak aktywny, jak wyżej wymienione, ale za to uczestniczył w prywatyzacji kilku ważnych branż:

Belgowie

Pewien udział w prywatyzacji miały także firmy belgijskie. Belgów interesowały przedsiębiorstwa z następujących branż:

To oczywiście nie wszystkie kraje, z których pochodzą nabywcy polskiego majątku. Mniejsze przedsiębiorstwa przejął też kapitał austriacki, duński, fiński, hiszpański, luksemburski, norweski, szwajcarski i włoski. Zresztą wiele ze sprywatyzowanych firm zdążyło już zmienić właściciela (nieraz wielokrotnie). Niektóre z nich postawiono w stan upadłości i zlikwidowano, ale większość nadal funkcjonuje i przynosi zyski. Szkoda tylko, że już nie polskim właścicielom…

Paweł Siergiejczyk

Artykuł  ukazał się w tygodniku ‘Nasza Polska’ nr 10 (800) z 8 lutego 2011 r.

KOMENTARZ BIBUŁY: Powyższe wyliczenia po części pokazują kastastrofalną parcelację polskiego majątku narodowego. Z tym, że aby zobaczyć w pełni skalę tej dewastacji, należałoby dokonać dokładniejszej analizy:

1) Pokazania konkretnie kto, gdzie, kiedy – nazwiska, nazwiska, adresy, zajmowane dzisiaj stanowisko – był sprawcą poszczególnych aktów sprzedaży, wyprzedaży, wszelkich transakcji. Niestety, do tej pory nie powstało takie kompendium, a przypomnijmy, że BIBUŁA prowadziła przez ponad rok osobny portal dotyczący wyprzedaży majątku narodowego, portal w formie wikipedii, do którego każdy mógł wpisać informacje o swoich lokalnych doświadczeniach, np. z historią zakładu, w którym pracował, a który został sprzedany, zamknięty, porzucony. Pomimo utworzenia w portalu na początek setek haseł z zakładami funkcjonującymi w PRL-u, przez rok nie wpisała się ani jedna osoba, nie dokonano żadnego wpisu, co świadczy o marazmie społecznym, o tumiwisizmie, no i o współuczestnictwie wielu w procederze rozgrabiania majątku.

2) Mówienie o “kapitale niemieckim, francuskim, amerykańskim, szwedzkim, holenderskim, brytyjskim, belgijskim, austriackim, duńskim, fińskim, hiszpańskim, luksemburskim, norweskim, szwajcarskim, włoskim”, czy jak tam jeszcze, jest tylko powierzchownym dotknięciem tematu. Należy sięgać głębiej i pytać: KTO stoi za tymi firmami, kto nimi zarządza, kto sprawuje kluczowe stanowiska. Może z wieloma firmami jest tak jak np. z przypadkiem sprzedaży setek salonów Empiku, które w myśl o “kapitale niemieckim, francuskim… ” zostałyby zakwalifikowane dziś jako własność “Holendrów”? Przypomnijmy zatem, że Empiki – ten dorobek wszystkich Polaków pracujących w PRL-u – sprzedany został w dziwnej transakcji globalnemu koncernowi Eastbridge, który należy do nijakiego Yarona Brucknera, Żyda posiadającego m.in. tę “holenderską” firmę.

Rodzina Brucknerów operuje od kilkudziesięciu lat na obszarze Europy Wschodniej. Yaron Bruckner firmę przejął po ojcu, który już w latach 1950. prowadził szeroki handel z Polską i innymi krajami bloku wschodniego. Bruckner-syn określany przez finansowe źródła jako “ważny gracz na polskim rynku nieruchomości”, na początku XXI wieku handlował nieruchomościami w Polsce na prawie 2 miliardy dolarów. Unika kontaktów z prasą, mediami. Jak twierdzi rzecznik firmy, szef “udziela wywiadów raz na 10 lat”.

Czy za wieloma “Holendrami”, “Amerykanami”, “Francuzami” nabywającymi – często za bezcen – polską własność nie stoją podmioty podobne do tych jak w przypadku właściciela Empiku? To jest dopiero pytanie, na które każdy Polak powinien oczekiwać odpowiedzi.

 

Za: NaszaPolska (" Nasza Polska: Kto przejął polską gospodarkę ")
 
 
Nadesłał: Jacek