Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Stanisław Cat-Mackiewicz zauważył, że tylko język polski wynalazł makabryczne określenie: „marzenia ściętej głowy”. I rzeczywiście – ledwie tylko starsi i mądrzejsi zapowiedzieli wejście w życie traktatu lizbońskiego w dniu 1 grudnia br, ledwie desygnowali prezydenta Unii Europejskiej i unijną minister spraw zagranicznych – to nad Polską – można powiedzieć – rozbiła się bania z pomysłami. Premier Tusk wpadł na pomysł, żeby zmienić konstytucję w ten sposób, by wzmocnić władzę premiera kosztem władzy prezydenta. Problem wszelako w tym, że prezydent, chociaż wybierany w powszechnym głosowaniu, żadnej realnej władzy nie ma, jeśli oczywiście nie liczyć możliwości wetowania ustaw. W jaki zatem sposób uszczuplenie nieistniejącej władzy prezydenta ma doprowadzić do wzmocnienia władzy premiera – to jest słodka tajemnica premiera Tuska oraz jego doradców od propagandy.

Chodzi o to, że zmiana konstytucji, nawet na polecenie Naszej Złotej Pani Anieli, jednak wymaga większości co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Gdyby tak premieru Tusku udało się zmobilizować nie tylko posłów PO (206) i PSL (31), ale również – posłów SLD (43), Polski Plus (9), Socjaldemokratów (4), Stronnictwa Demokratycznego (3) oraz niezrzeszonych (10), to dopiero wtedy udałoby się uzyskać wymaganą większość 306 posłów. Niechby jednak chociaż jeden się przeziębił, to cały pogrzeb na nic – nie mówiąc już o tym, czy premieru Tusku udałoby się przekonać do tego nawet koalicyjne PSL. Zatem – „nie o to chodzi, by złowić króliczka – ale by gonić go” – jak śpiewali „Skaldowie” do słów Agnieszki Osieckiej. Premier Tusk, który właśnie w podskokach oddał razwiedce nie tylko monopol na rynku hazardowym, ale również - cały pion śledczy prokuratury, doskonale wie, że może już tylko groźnie kiwać palcem w bucie – więc kiwa w nadziei, że zainteresuje tym cały umęczony naród.

Z tych samych powodów prezes PiS Jarosław Kaczyński przedstawił w ubiegłą niedzielę Zespół Pracy Państwowej. „Gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę” – odgrażał się Gnom w słynnej „Rozmowie w kartoflarni” Janusza Szpotańskiego. Bo Zespół Pracy Państwowej ma przygotować „pełne szuflady” projektów ustaw i rozporządzeń na wypadek, gdyby Prawo i Sprawiedliwość objęło władzę. O niektórych projektach już usłyszeliśmy; m.in. ma być zbudowane „lotnisko o znaczeniu międzykontynentalnym”, zlikwidowane gimnazja i podniesiona składka ubezpieczenia zdrowotnego. To ostatnie jest jak najbardziej możliwe nawet w przypadku, gdyby PiS władzy nie objęło, natomiast te inne brzmią podobnie do przechwałek towarzysza Szmaciaka ze słynnego poematu: „Czy wiesz, że ja mam wielką wizję, by stworzyć pcimską telewizję, a tam gdzie dziś się pasą owce, zbudować PEWEX i wieżowce (...) siłownię-gigant, port, lotnisko, muzea, uniwersytet – wszystko!”

Ciekawe, skąd państwo, którego dług publiczny oscyluje wokół 700 mld złotych i powiększa się z szybkością 1500 złotych na sekundę, kiedy na same odsetki dla lichwiarskiej międzynarodówki musi rocznie wydawać prawie 32 miliardy złotych, a wzrost gospodarczy pełga wokół 1 procenta, podczas gdy błąd statystyczny wynosi 3 procent – skąd państwo weźmie na to pieniądze – bo chyba nie z tych szuflad? Ale to nie jest najważniejsze, bo przede wszystkim – czy starsi i mądrzejsi pozwolą na takie bezeceństwa w sytuacji, gdy nawet PRZED wejściem w życie traktatu lizbońskiego ponad 80 procent obowiązującego u nas prawa powstawało w Brukseli? Co na to powie sprawująca w Polsce rzeczywistą władzę razwiedka, która, na skutek potraktowania serio pogróżek prezesa Kaczyńskiego o wysadzeniu w powietrze „układu”, już raz spowodowała pozbawienie PiS zewnętrznych znamion władzy? No i wreszcie – co na to powie Nasza Złota Pani Aniela, która przecież ma względem nas swoje własne projekty, z których – obawiam się – nie zwierza się nawet premieru Tusku, nie mówiąc już o prezesie Kaczyńskim.

Dlatego tę banię z pomysłami, w postaci zarówno projektu zmiany konstytucji, jak i Zespołu Pracy Państwowej można spokojnie potraktować jako rodzaj wirtualnej bańki inflacyjnej, a co najwyżej - w kategoriach przemysłu rozrywkowego, w którym – jak się okazuje - nie tylko instytucje naszego państwa, ale i partie polityczne coraz bardziej się specjalizują.

Felieton  •  „Nasz Dziennik”  •  28 listopada 2009

Stanisław Michalkiewicz


Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.

Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1036